Skocz do zawartości


Dionizy

Pod wspólnym dachem

Polecane posty

Zuzia

Taki Cerber to dobra sprawa, hamuje nieco, bo czasem mogło by się posypać tu i ówdzie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Maybe
16 minut temu, Zuzia napisał:

Taki Cerber to dobra sprawa, hamuje nieco, bo czasem mogło by się posypać tu i ówdzie;)

Co ma się posypać to I tak się posypie, znaczy nie było trwałe z obu stron... choć różnie z tym bywa.... czasem ludzie popełniają zwyczajne błędy.... 

 

 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zuzia
1 godzinę temu, Maybe napisał:

Co ma się posypać to I tak się posypie, znaczy nie było trwałe z obu stron... choć różnie z tym bywa.... czasem ludzie popełniają zwyczajne błędy.... 

 

 

Pewnie tak, nie ma reguły, każdy przypadek jest inny

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sany
4 godziny temu, Maybe napisał:

Toć wiem ze można i nie można dlatego napisałam "chyba że Cerber... ".

 

Przeszłości nie da się zmienić, ale przyszłość jest w naszych rękach. Jeżeli ludziom zależy na sobie, to pokonają każdą przeszkodę, która pojawi się na ich drodze. ?

  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tośka

smuca mnie stwierdzenia ze znajomości internetowe to gorszy sort. według mnie nic im nie brakuje. a w realu mam mniejszy kontakt z ludźmi.... bardziej powierzchowny 

  • Lubię to! 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zuzia

Ja nie uważam że to gorszy sort. Mam kilka znajomości netowych, które przetrwały już ponad 10 lat i mają się dobrze. To jest inny poziom znajomości, ani gorszy, ani lepszy. Inny.

  • Lubię to! 2
  • Trzymaj się 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu
14 godzin temu, Dionizy napisał:

Naprawdę?

Chyba pierwszy raz nie mogę się doczekać końca wakacji a jeszcze nie b6yłemw 5tym roku nad morzem i nie zaśpiewałem przy ognisku gdzieś w lesie ,,Do kołyski,,

Brakuje tu Ciebie Basieńko.?

No cos Ty mi tu ostatnio zaniedbywawujesz domostwa. Zakochałeś sie czy co???? Pewnie tak bo czemuż to chodzisz zapatrzony w chmury, korony drzew i ślady końskich podków na drodze. Ślady podków nie przyniosą Ci szczęscia bo do tego potrzebne są podkówki takie na żywo. To trochę tak jak z miłością z internetu. Niby jest, niby serduszko przyspiesza ale nie ma tego dotyku, zapachu, smaku. Niby można wspólnie wypić kawusię ale bez buziolka i spojrzenia w oczy. Ja z moją kochliwą naturą zakochiwałem się na łączach chyba ze sto razy. Za każdym razem pierwszy, ostatni, prawdziwie i najmocniej. Wiecznie grasowały mi motylki w brzuchu i stada mrówek na plecach. Faktem jest jednakże że w moim sercu jest tylko Ta Jedna Jedyna z niesfornymi włosami, niepowtarzalnymi oczami, pachnąca zapomnieniem i pragnieniem grzechu muszelką

Nie zakochałem, a bardziej niestety zapracowałem, ale reszta się zgadza przyjacielu :)
Musimy się połączyć na sznurze lub na fonie myślowym :)

13 godzin temu, WtomiGraj napisał:

Kupiłam e-booka w formacie .epub czy dam radę odczytać ją w pdf?

Teoretycznie tak, bo sam kiedyś konwertowałem taki plik do pdf. Jak coś to mogę pomóc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w kość
6 godzin temu, tośka napisał:

smuca mnie stwierdzenia ze znajomości internetowe to gorszy sort

nikt, oprócz Ciebie, tak nie stwierdził,

a przynajmniej nie tak bezpośrednio,

6 godzin temu, tośka napisał:

według mnie nic im nie brakuje.

pewnie zależy od punktu widzenia,

jeśli wziąć pod uwagę zmysły człowieka, może okazać się, że jednak czegoś brakuje?

6 godzin temu, tośka napisał:

a w realu mam mniejszy kontakt z ludźmi.... bardziej powierzchowny 

jestem skłonny w to uwierzyć, ale paradoksalnie nie bardzo rozumiem jak to możliwe??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas na Gofra
example123
Dnia 17.07.2020 o 08:24, Dionizy napisał:

 

Obawiam się że skrzydła sa tylko przypięte a pod włosami sterczą rozki

 

Zgadłeś Dyziaczku :)@Dionizy różki również mam ? nie będę udawała świętej ale zdecydowanie większą rolę  odgrywają te przypięte skrzydła.

Mi jednak bardzo przeszkadza, że jest tak mało człowieka w człowieku i to niezależnie czy w internetach czy w realnym świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzysiek1
6 godzin temu, Gość w kość napisał:

 

jestem skłonny w to uwierzyć, ale paradoksalnie nie bardzo rozumiem jak to możliwe??

Nie lubię teoretyzować, to ze swojego "podwórka". Po prostu sytuacja osobista ogromnej rzeszy ludzi opiekujących sie od lat kimś chorym , niepełnosprawnym. To mi się nasunęło, bo mam akurat podobnie, ale przyczyn może być cala masa.,

Zatem jest to możliwe i się dzieje.

  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
15 godzin temu, Zuzia napisał:

To jest inny poziom znajomości, ani gorszy, ani lepszy. Inny.

Tak jest bo każda znajomość tak czy owak ewoluuje jedna w dobrą stronę inne w gorszą. Jeszcze inne stają się bardziej dojrzałe uwzględniające więcej aspektów i stawiające znajomość we właściwym położeniu. To bardzo ważne.

10 godzin temu, BrakLoginu napisał:

Nie zakochałem, a bardziej niestety zapracowałem, ale reszta się zgadza przyjacielu :)
Musimy się połączyć na sznurze lub na fonie myślowym

To miłe bo chcę być Twoim przyjacielem. Mam trochę smuteczków.  A czemu sie nie zakochałeś? W Twoim mieście tryle atrakcyjnych dziewczyn. Chodzą sobie tam po tym ryneczku falując swoimi zmysłowymi wdziękami. Zauważyłem tam też smagłych obcokrajowców. Maszkarą u Was tacy czy to tylko przypadek? Nie mam nic przeciwko im tak tylko pytam bo rzucili mi się w oczy a wiem że miejscowi nie zawsze ich akceptują.

 

2 godziny temu, example123 napisał:

Mi jednak bardzo przeszkadza, że jest tak mało człowieka w człowieku i to niezależnie czy w internetach czy w realnym świecie.

To prawda. Smutna ale prawda. Na szczęście tu jest z tym lepiej bo zauważę że my jesteśmy dla siebie w miarę znośni. Gdyby jeszcze  nie te Twoje Aniołku uszczypliwości i podeskubywanie oraz teatralne fochy Tosi bylo by super ( to był żart ?)

Ostatnio spotkałem się z Sany. Jeszcze nie ochłonąłem z wrażenia. Trafiliśmy na siebie tak przypadkiem wśród tłumu obojętnych ludzi. zamieniliśmy ze sobą kilka słów i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Czyżby cos się kroiło? Nie wiem. Opowiem o tym jak się stanie.

2 godziny temu, Krzysiek napisał:

Nie lubię teoretyzować, to ze swojego "podwórka". Po prostu sytuacja osobista ogromnej rzeszy ludzi opiekujących sie od lat kimś chorym , niepełnosprawnym. To mi się nasunęło, bo mam akurat podobnie, ale przyczyn może być cala masa.,

Zatem jest to możliwe i się dzieje.

Nie wiem czy to usprawiedliwia ,,powierzchowne traktowanie,, ludzi tudzież kontakt z nimi. To wszystko wg mnie zależy od indywidualnego podejścia

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
3 godziny temu, Krzysiek napisał:

Nie lubię teoretyzować, to ze swojego "podwórka". Po prostu sytuacja osobista ogromnej rzeszy ludzi opiekujących sie od lat kimś chorym , niepełnosprawnym. To mi się nasunęło, bo mam akurat podobnie, ale przyczyn może być cala masa.,

Zatem jest to możliwe i się dzieje.

Zawsze może odwiedzić ciebie osoba nieuwiązana. 

Uważam że jeśli na przeszkodzie nie stoi miedzy kontynentalna odleglosc czy niepelnosprawnosc obojga, to wystarczy chcenie, żeby znajomość przenieść na grunt realny i czerpać radość z niej odbierając bodźce wszystkimi zmysłami. Bo człowiek ma wiele zmysłów które w tej znajomości wirtualnej nigdy nie będą zaspokojone. Dlatego też znajomość taka nigdy dla mnie nie będzie szczytem marzeń, ponieważ jest w pewien sposób ułomna, ograniczona, dobra na jakiś czas, choć człowiek po drugiej stronie może być bardzo wartosciowy.

Chodzi o skalę porównawczą z tym samym człowiekiem w realnym kontakcie, znajomość mogłaby ewoluować do przyjaźni czy nawet miłości, natomiast w internecie tej ewolucji nie będzie. Bo jeśli nawet wchodzą w tą relację te same emocje, co w realu, to niestety brak odbioru wszystkimi zmysłami znieksztalcają ten odbiór. 

Dlatego oczywiście warto mieć różne znajomości i te wirtualne i realne, bo każde z nich mogą nieść w sobie wiele dobrego, ale te pierwsze, dla mnie przynajmniej, nigdy nie będą tak intensywne i ważne jak te realne, o ile oczywiście nie poznam kogoś jako żywego człowieka, który choć raz na jakiś czas uczestniczy w moim życiu realnie, pójdzie ze mną na spacer, pojedzie na wakacje, pogada, wypije kawę, spojrzy w oczy, złapie za rękę i powie " weź nie pierdol, weź sie w garść", czy napije się ze mną wódki. 

Gdybym miała zły dzień to np. wolałabym napić się wódki z przyjacielem czy kimś bliskim na mieście, czy spotkać się i porozmawiać w 4 oczy, doznać wsparcia wszystkimi zmyslami, niż z kimś niby też bliskim w internecie i gadać do mikrofonu czy klepać na klawiaturze. 

Jeśli tego wyboru się nie ma, to oczywiście ta znajomość wirtualna jest dla nas ważna. I nie ma w tym nic dziwnego ani złego przecież. 

Jednak moim zdaniem jeśli tylko nie ma barier tych, które już podałam powyżej, warto znajomość z wartościowym człowiekiem przenieść na grunt realny I dać jej szanse rozwoju, bo inaczej się wypali. Na gruncie realnym oczywiście również może się wypalić, ale dajemy jej przynajmniej szanse na rozwoj 

 

I wydaje mi się że Gość w kość ma ten wybór, dlatego twierdzi, że jest to dziwne. 

Ja również wolę życie smakować wszystkimi zmysłami, a nie przez papierek. Dla mnie jesli ktos z kim świetnie mi się pisze, rozmawia przez telefon, czy inny komunikator, wyczuwalne jest flow a nie chce w końcu przenieść znajomości na grunt realny, to jest to strata czasu i szkoda zaangażowania moich emocji. Coś jest nie tak. 

 

Ale to dla mnie. Inni niech robią jak chcą, żyją wirtualnie czy złudzeniami i nazywają to prawdziwym życiem, to każdego sprawa, jeśli czują że tak im dobrze. Ja w takim czymś bym się nie czuła, bo czułabym ograniczoność, którą mi narzuca druga strona, a ja uważam, że jako osoba zasługuję na więcej, bo mogę jako przyjaciel dać komuś dużo więcej w realu niż wirtualnie, i tyle samo też oczekuję dla siebie. Nie lubię ograniczeń, szczególnie tam, gdzie ich nie musi być. 

Ps. Nie ma życia w internecie, internet to tylko narzędzie, gdzie min. można spotkać ludzi, których można zaprosić do swojego realnego życia, bądź nie ale wtedy nie angażować. A niektórzy mylą to i prowadzą rownoległe życie, podwójne życie: w realu i w internecie.

A życie jest jedno ?

Tak to widzę. 

Edytowano przez Maybe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tośka
1 godzinę temu, Maybe napisał:

Zawsze może odwiedzić ciebie osoba nieuwiązana. 

Nieprawda

Nie rozumiecie

zresztą ostatecznie najważniejsze jest codzienne wsparcie, a nie to czy ktoś raz w życiu da rade realnie przyjechać 

(jak dla mnie sluzyloby to wyłącznie weryfikacji realności) 

  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
17 minut temu, tośka napisał:

Nieprawda

Nie rozumiecie

zresztą ostatecznie najważniejsze jest codzienne wsparcie, a nie to czy ktoś raz w życiu da rade realnie przyjechać 

(jak dla mnie sluzyloby to wyłącznie weryfikacji realności) 

Raz w życiu się nie liczy ???

 

Ale to chyba zrozumiałe. ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tośka

jeśli od kilku lat twój świat stanowi powierzchnia twojego mieszkania a wyjście do kościoła albo do lekarza traktujesz jako wielką wyprawę to uwierz mi ze codzienne pisanie moze polepszyć twoje życie. znaczy ja tak uważam jednak spodziewam sie ze druga strona potwierdzi 
ja jeszcze mam kontakt z ludźmi w pracy wiec moze i mniej doceniam

  • Lubię to! 1
  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
27 minut temu, tośka napisał:

jeśli od kilku lat twój świat stanowi powierzchnia twojego mieszkania a wyjście do kościoła albo do lekarza traktujesz jako wielką wyprawę to uwierz mi ze codzienne pisanie moze polepszyć twoje życie. znaczy ja tak uważam jednak spodziewam sie ze druga strona potwierdzi 
ja jeszcze mam kontakt z ludźmi w pracy wiec moze i mniej doceniam

Tosia a przeczytałaś dokładnie? 

Uwielbiam gdy ludzie nie czytają i zarzucają komuś brak zrozumienia a nawet empatii. 

Może przytoczę ponownie:

"Uważam że jeśli na przeszkodzie nie stoi miedzy kontynentalna odleglosc czy niepełnosprawnosc obojga.... "

 

Nie widzę innych powodów żeby ludzi ze świata wirtualnego których uwielbiam szanuję, traktuję jako bliskich nie zaprosić do mojego świata realnego. Oczywiście musi być chęć z obu stron, jeżeli jej nie ma, a na przeszkodzie nie stoi odleglosc miliona km czy ciężka choroba, niepełnosprawnosc obojga, to coś jest nie tak i ktoś tu żyje w Matrixie uznajac to za prawdziwe. 

 

Internet jest narzędziem a nie miejscem w którym się żyje. 

 

Może śluby będziemy brać tez w necie, bo przecież jest prawdziwy ?

 

Dlatego nie można się dziwić że dla kogoś jest to dziwne. 

...i dziwić się nastolatkom, że żyją w neci, zamiast wyjść na podwórko grać w piłkę, skoro dorośli ludzie, nie rozumieją różnicy. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tośka
25 minut temu, Maybe napisał:

nie widzę innych powodów

ja widze ale niewazne 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tako rzeczka Brahmaputra
Dnia 16.07.2020 o 21:42, Maybe napisał:

Ok. Ja pisałam ogólnie przecież. 

Chodzi o to, że nigdy ktoś wirtualny nie mógłby być dla mnie ważniejszy od realnego znajomego. 

Net to net, zamykam laptopa I ten świat znika. 

Wydaje mi się, że to kwestia uprzednich założeń, by nie rzec... uprzedzeń. Masz określone oczekiwania i pod ich kątem wartościujesz, dlatego  coś, co nie daje możliwości spełnienia oczekiwań jest traktowane jako nieistotne.
Jednak podobne argumenty można zastosować wobec "realnych" znajomych:
zamykam laptopa i ten świat znika - kończę spotkanie i ta relacja znika tak samo
żadna znajomość z forum nie przetrwa próby czasu - ile "realnych" znajomości przetrwa próbę czasu?
i dlaczego kryterium czasu musi tu być istotne? (może być istotne dla miłości/przyjaźni, ale czy tylko miłości szukamy w życiu?)
Zwyczajne małe zainteresowania się nie liczą?

Internet albo kawiarniany stoliczek to tylko narzędzia wykorzystywane w relacji między ludźmi i nie ma powodu czynić zasady, że jedno z nich jest pełnowartościowe a inne są tylko prowizorkami. Jeśli komuś zależy na wymianie poglądów, na wspólnym tworzeniu poezji na przykład, to przecież nic nie traci nie dotykając drugiej osoby (a może nawet zyskiwać odizolowanie treści od realnych przeszkód typu korki na jezdni, niespodziewana grupka hałaśliwych osobników zakłócających spotkanie itp.).

Jeśli oba te narzędzia spełniają dobrze swoje zadania, to nie ma powodu do tego, by tworzyć generalną zasadę, że jedno jest lepsze od drugiego ;)

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzysiek1
6 godzin temu, tośka napisał:

jeśli od kilku lat twój świat stanowi powierzchnia twojego mieszkania a wyjście do kościoła albo do lekarza traktujesz jako wielką wyprawę to uwierz mi ze codzienne pisanie moze polepszyć twoje życie. znaczy ja tak uważam jednak spodziewam sie ze druga strona potwierdzi 
ja jeszcze mam kontakt z ludźmi w pracy wiec moze i mniej doceniam

Mogę jedynie to potwierdzić,  że tak jest. 

Owszem czasem ktoś odwiedzi, ale gdy ja i tak 80 procent czasu jestem zajęty chorą, to trudno by ktoś nie mający na codzień do czynienia z tego typu opieką  się dobrze. Ja też, dlatego codzienne kontakty i rozmowy z osobą zająca mój problem i mająca powiedzmy podobną sytuację dla mnie jest wsparcie ogromnym. Czasrm z kimś innym nawet rozmowa telefoniczna stanowi klopot, jak po piętnastu minutach już czuje się że mi przeszkadza. To tsk w skrócie i nie zamierzam zachęcać nikogo do rezygnacji z normalnego życia w realu. 

Tu kontakty w realu spłaca po prostu sytuacja. 

Edytowano przez Krzysiek
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
1 godzinę temu, Tako rzeczka Brahmaputra napisał:

Wydaje mi się, że to kwestia uprzednich założeń, by nie rzec... uprzedzeń. Masz określone oczekiwania i pod ich kątem wartościujesz, dlatego  coś, co nie daje możliwości spełnienia oczekiwań jest traktowane jako nieistotne.
Jednak podobne argumenty można zastosować wobec "realnych" znajomych:
zamykam laptopa i ten świat znika - kończę spotkanie i ta relacja znika tak samo
żadna znajomość z forum nie przetrwa próby czasu - ile "realnych" znajomości przetrwa próbę czasu?
i dlaczego kryterium czasu musi tu być istotne? (może być istotne dla miłości/przyjaźni, ale czy tylko miłości szukamy w życiu?)
Zwyczajne małe zainteresowania się nie liczą?

Internet albo kawiarniany stoliczek to tylko narzędzia wykorzystywane w relacji między ludźmi i nie ma powodu czynić zasady, że jedno z nich jest pełnowartościowe a inne są tylko prowizorkami. Jeśli komuś zależy na wymianie poglądów, na wspólnym tworzeniu poezji na przykład, to przecież nic nie traci nie dotykając drugiej osoby (a może nawet zyskiwać odizolowanie treści od realnych przeszkód typu korki na jezdni, niespodziewana grupka hałaśliwych osobników zakłócających spotkanie itp.).

Jeśli oba te narzędzia spełniają dobrze swoje zadania, to nie ma powodu do tego, by tworzyć generalną zasadę, że jedno jest lepsze od drugiego ;)

No nie nie znika ten z realu, bo nawet jak to zwyczajny przelotny znajomy to wie o mnie więcej niż np. ty czy inni. Z człowiekiem w realu wiąże mnie coś wiecej, zawsze jakaś dodatkowa płaszczyzna. Ma mój nr telefonu, adres zamieszkania, inni wspólnie znajomi itp. 

 

Już pisałam o tym I nie chce mi się powtarzać - jeśli mam do wyboru osobę bliska w realnej przestrzeni, z którą w sytuacji dla mnie trudnej mogę się umówić na kawę I pogadać i osobę bliska z netu - zawsze wybiorę ta pierwszą. Druga zawsze będzie z braku laku, w zastępstwie. Dlatego dla mnie ważniejsze są znajomości realne a nie matrixowe. 

 

Realne mają szanse przetrwać próbę czasu, a matrixowe nie mają tej szansy i skazujesz je na niepowodzenie w momencie, gdy decydujesz się, że z tym ponoć wartościowym człowiekiem poznanym w Matrixie będzie to tylko znajomość w necie. ---- o tym też pisałam. 

 

Reszta to wmawianie mi czegoś czego nie napisałam. Wiem że czytanie ze zrozumieniem to trudna sztuka ale osiągalna. Jednak bywa irytujące, ciągle tłumaczenie tego samego. 

 

Oczywiście że internet to stoliczek kawiarniany ale przy nim nie zawiera się głębokich relacji, tylko chwilowe, powierzchowne, a ja nie o tym mówię. W życiu realnym nie zapraszasz wszystkich poznanych do swojego życia osobistego podobnie tutaj, ale jeśli już kogoś bardziej polubisz - i nie piszę też wyłącznie o miłości - więc jeśli wchodzę w jakąś relacje bliższą, gdzie opowiadam o swoich sprawach osobistych i zwierzam się, to wolę, żeby była to osoba realna zanim całkowicie tego kogoś wpuszczę do środka moich spraw i życia i zawsze taką wybiorę , bo wole życie smakować wszystkimi zmysłami, a nie przez papierek - tak ciężko to pojąć? 

 

Napisałam już wszystko i więcej nie mam już nic do dodania. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem. ? i później dopiero sie nie zgadzać. A nie wałkować ciągle to co było już napisane. 

 

 

 

 

29 minut temu, Krzysiek napisał:

Mogę jedynie to potwierdzić,  że tak jest. 

Owszem czasem ktoś odwiedzi, ale gdy ja i tak 80 procent czasu jestem zajęty chorą, to trudno by ktoś nie mający na codzień do czynienia z tego typu opieką  się dobrze. Ja też, dlatego codzienne kontakty i rozmowy z osobą zająca mój problem i mająca powiedzmy podobną sytuację dla mnie jest wsparcie ogromnym. Czasrm z kimś innym nawet rozmowa telefoniczna stanowi klopot, jak po piętnastu minutach już czuje się że mi przeszkadza. To tsk w skrócie i nie zamierzam zachęcać nikogo do rezygnacji z normalnego życia w realu. 

Tu kontakty w realu spłaca po prostu sytuacja. 

Taka sytuację doskonale rozumiem.....to są właśnie te wyjątki, sytuacja gdy nie mozesz inaczej, że trzeba korzystać z tego co jest i się cieszyć z tego. 

 

Ale nie rozumiem ludzi, którym nie stoi nic wielkiego na przeszkodzie, a szukają wymówek żeby nie spotkać się, nie pogadać, nie zrobić czegoś wspólnie z osobą niby która podziwiają szanują lubią zwierzaja się jej, tylko wolą tkwić w Matrixie. Widzę jeden powód takiego postępowania - kłamstwo. 

 

Mogą mnie tacy ludzie dziwić, no i dziwią. 

 

 

 

Edytowano przez Maybe
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzysiek1

Tak, zgadzam się w pełni @Maybe że jeśli jest możliwość to jak pisałaś wyżej, kontynuować znajomość i relacje dalej, pielęgnować. Tu w jakiś sposób też można. Ale u mnie wyjście z domu to bez zastępstwa nie jest możliwe.

A co do odwiedzin i to ludzi z którymi bylem zżyty, to tak do trzeciego roku opieki jakoś to wyglądało.

Potem , no cóż, wizyty i odwiedziny jeśli są, to bardziej oficjalne, bo pogadać nie ma jak.

A i dobrze jak akurat jest zona w domu, bo przynajmniej ktoś sie odwiedzającym zajmie.

Czyli to spłycenie przychodzi samo z siebie. Ja to tak określam, bo takie oficjalne zdawkowe rozmowy  mnie nie cieszą. Może to już tak mam, ale nie sadze by się to zmieniło.

 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tako rzeczka Brahmaputra

Piszesz Maybe, że "nie nie znika ten z realu, bo nawet jak to zwyczajny przelotny znajomy to wie o mnie więcej niż np. ty czy inni". To raczej nietrafny argument. Przecież mamy wpływ na to, co drugi człowiek wie o nas. Nr telefonu może znać i znajomy realny i wirtualny... (a właśnie... tak na marginesie - czy rozmowa telefoniczna z wirtualnym znajomym oznacza podniesienie tej znajomości do rangi znajomości realnej?). Wirtualni i realni znajomi mogą więc mieć o nas dokładnie te same informacje, jeśli zdecydujemy się je przekazać.
Kwestia zaufania? Że niby realnemu można powiedzieć więcej, bo to mniejsze ryzyko? Cóż, realni znajomi mogą się również okazać realnym zagrożeniem.
To, że ktoś ma o drugim człowieku dużo informacji, zna jego adres i wspólnych znajomych nie znaczy od razu, że po tym spotkaniu przy kawiarnianym stoliku, przy którym ten ktoś mu się zwierzy ze swojego problemu, zechce się tym drugim człowiekiem nadal interesować. A jeśli się nie interesuje... jeśli odchodząc zajmuje się już całkiem czymś innym, to w zasadzie jest to to samo, co zamknięcie laptopa przez osobę, która nie zamierza głębiej angażować się w sprawy rozwijane za pośrednictwem internetu, czyż nie? W moim przypadku niektórzy znajomi poznani przez internet, z którymi nigdy się nie widziałem, może nie wiedzą o mnie więcej, niż ci z codziennego życia w realu, ale wiedzą coś, co może być dla mnie bardziej istotne, niż ilość informacji, jaką mają o mnie "realni". I na podstawie takich informacji, w skrócie rzec można, że pochodzących z wnętrza, wchodzimy ze sobą w relacje, można się w ten sposób również wspierać, jeśli do wsparcia nie jest konieczny dotyk i kontakt fizyczny. Jest jeden aspekt, w którym znajomość wyłącznie internetowa nie ma racji bytu - to potrzeba seksu. We wspieraniu ważne są chęci. Czy ktoś ma ochotę poświęcić swój czas na cudze problemy i czy ma odpowiednią mądrość lub inne środki, by pomóc. Czasami wystarczy wysłuchanie, poczytanie i popisanie. Czasami trzeba czegoś więcej (zdarzyło mi się wesprzeć przelewem znajomą "wirtualną". Wystarczyło, że była mi bliska i potrzebowała akurat takiego wsparcia). Jeśli z kimś wirtualnym mi nie "iskrzy", to ewentualne spotkanie w realu nie jest dla mnie żadnym atutem i nie byłby to sposób na podniesienie wartości tej znajomości w moim odbiorze.
Piszesz: "Oczywiście że internet to stoliczek kawiarniany ale przy nim nie zawiera się głębokich relacji, tylko chwilowe, powierzchowne, a ja nie o tym mówię". Może "się nie zawiera", ale ja niejednokrotnie zawierałem głębokie relacje oparte na sympatii i zrozumieniu, które trwały dłużej, niż chwilę ;) I nawet jeśli po latach częstotliwość kontaktów słabła lub zanikała, to wspólnie wpływaliśmy na nasze światy i nadal są dla mnie ważnymi osobami, na równi z tymi, których lubię "w realu".
Maybe - przecież nie jest tak, że się z Tobą nie zgadzam. Dla Ciebie "wirtualne" znajomości są niepełnowartościowe, no i O.K. To Twój wybór i kwestia Twoich preferencji. Ja wskazuję, że można inaczej, co nie znaczy, że chciałbym Ciebie przekonać do zmiany Twoich oczekiwań ;)
Myślę też, że chyba nie wmawiam Ci niczego, czego nie napisałaś.

1 godzinę temu, Maybe napisał:

Ale nie rozumiem ludzi, którym nie stoi nic wielkiego na przeszkodzie, a szukają wymówek żeby nie spotkać się, nie pogadać, nie zrobić czegoś wspólnie z osobą niby która podziwiają szanują lubią zwierzaja się jej, tylko wolą tkwić w Matrixie. Widzę jeden powód takiego postępowania - kłamstwo. 

 

Mogą mnie tacy ludzie dziwić, no i dziwią. 

Można oczywiście iść schematami i skrajnościami - z jednej strony brak dążeń do spotkania w realu to kłamstwo, z drugiej dążenie do spotkania to seks. Pomijając te skrajności: dlaczego ktoś fajnie dyskutujący z innym dyskutantem, rozmawiający z innym rozmówcą powinien chcieć spotkać rozmówcę, jeśli interesuje go rozmowa? Pan X fajnie rozmawia o matematyce z panem Y, ale się nie spotykają... czy coś tracą? (Tu dodam, że to nie jest wydumany przykład - piszę z własnego doświadczenia)

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tako rzeczka Brahmaputra

Ps. A tak a propos tematu spotkań... co byście powiedzieli na wspólne spotkanie forumków i forumek (jak to kiedyś ładnie określiła pewna Czarnopiórka). Dałoby się coś takiego zorganizować? Ktoś byłby chętny?
Ja zgłaszam się jako pierwszy chętny, tak wstępnie, bo terminy  i miejsce to kwestia dogadania :)

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
1 godzinę temu, Krzysiek napisał:

Tak, zgadzam się w pełni @Maybe że jeśli jest możliwość to jak pisałaś wyżej, kontynuować znajomość i relacje dalej, pielęgnować. Tu w jakiś sposób też można. Ale u mnie wyjście z domu to bez zastępstwa nie jest możliwe.

A co do odwiedzin i to ludzi z którymi bylem zżyty, to tak do trzeciego roku opieki jakoś to wyglądało.

Potem , no cóż, wizyty i odwiedziny jeśli są, to bardziej oficjalne, bo pogadać nie ma jak.

A i dobrze jak akurat jest zona w domu, bo przynajmniej ktoś sie odwiedzającym zajmie.

Czyli to spłycenie przychodzi samo z siebie. Ja to tak określam, bo takie oficjalne zdawkowe rozmowy  mnie nie cieszą. Może to już tak mam, ale nie sadze by się to zmieniło.

 

Wiem, rozumiem, to są sytuacje wyjątkowe i oczywiste i o takie sytuacje mi tu nie chodzi. 

Dodam że się trochę znamy z innego forum ;) Wiem o twojej sytuacji. Zresztą też zajmowałam się 3 lata kimś bardzo bliskim, ale na zmianę z siostrą i pracowałam, dlatego psychicznie jakoś to zanosiłam, ale też czasem z trudem. 

Pozdrawiam i życzę siły. 

1 godzinę temu, Tako rzeczka Brahmaputra napisał:

Piszesz Maybe, że "nie nie znika ten z realu, bo nawet jak to zwyczajny przelotny znajomy to wie o mnie więcej niż np. ty czy inni". To raczej nietrafny argument. Przecież mamy wpływ na to, co drugi człowiek wie o nas. Nr telefonu może znać i znajomy realny i wirtualny... (a właśnie... tak na marginesie - czy rozmowa telefoniczna z wirtualnym znajomym oznacza podniesienie tej znajomości do rangi znajomości realnej?). Wirtualni i realni znajomi mogą więc mieć o nas dokładnie te same informacje, jeśli zdecydujemy się je przekazać.
Kwestia zaufania? Że niby realnemu można powiedzieć więcej, bo to mniejsze ryzyko? Cóż, realni znajomi mogą się również okazać realnym zagrożeniem.
To, że ktoś ma o drugim człowieku dużo informacji, zna jego adres i wspólnych znajomych nie znaczy od razu, że po tym spotkaniu przy kawiarnianym stoliku, przy którym ten ktoś mu się zwierzy ze swojego problemu, zechce się tym drugim człowiekiem nadal interesować. A jeśli się nie interesuje... jeśli odchodząc zajmuje się już całkiem czymś innym, to w zasadzie jest to to samo, co zamknięcie laptopa przez osobę, która nie zamierza głębiej angażować się w sprawy rozwijane za pośrednictwem internetu, czyż nie? W moim przypadku niektórzy znajomi poznani przez internet, z którymi nigdy się nie widziałem, może nie wiedzą o mnie więcej, niż ci z codziennego życia w realu, ale wiedzą coś, co może być dla mnie bardziej istotne, niż ilość informacji, jaką mają o mnie "realni". I na podstawie takich informacji, w skrócie rzec można, że pochodzących z wnętrza, wchodzimy ze sobą w relacje, można się w ten sposób również wspierać, jeśli do wsparcia nie jest konieczny dotyk i kontakt fizyczny. Jest jeden aspekt, w którym znajomość wyłącznie internetowa nie ma racji bytu - to potrzeba seksu. We wspieraniu ważne są chęci. Czy ktoś ma ochotę poświęcić swój czas na cudze problemy i czy ma odpowiednią mądrość lub inne środki, by pomóc. Czasami wystarczy wysłuchanie, poczytanie i popisanie. Czasami trzeba czegoś więcej (zdarzyło mi się wesprzeć przelewem znajomą "wirtualną". Wystarczyło, że była mi bliska i potrzebowała akurat takiego wsparcia). Jeśli z kimś wirtualnym mi nie "iskrzy", to ewentualne spotkanie w realu nie jest dla mnie żadnym atutem i nie byłby to sposób na podniesienie wartości tej znajomości w moim odbiorze.
Piszesz: "Oczywiście że internet to stoliczek kawiarniany ale przy nim nie zawiera się głębokich relacji, tylko chwilowe, powierzchowne, a ja nie o tym mówię". Może "się nie zawiera", ale ja niejednokrotnie zawierałem głębokie relacje oparte na sympatii i zrozumieniu, które trwały dłużej, niż chwilę ;) I nawet jeśli po latach częstotliwość kontaktów słabła lub zanikała, to wspólnie wpływaliśmy na nasze światy i nadal są dla mnie ważnymi osobami, na równi z tymi, których lubię "w realu".
Maybe - przecież nie jest tak, że się z Tobą nie zgadzam. Dla Ciebie "wirtualne" znajomości są niepełnowartościowe, no i O.K. To Twój wybór i kwestia Twoich preferencji. Ja wskazuję, że można inaczej, co nie znaczy, że chciałbym Ciebie przekonać do zmiany Twoich oczekiwań ;)
Myślę też, że chyba nie wmawiam Ci niczego, czego nie napisałaś.

Można oczywiście iść schematami i skrajnościami - z jednej strony brak dążeń do spotkania w realu to kłamstwo, z drugiej dążenie do spotkania to seks. Pomijając te skrajności: dlaczego ktoś fajnie dyskutujący z innym dyskutantem, rozmawiający z innym rozmówcą powinien chcieć spotkać rozmówcę, jeśli interesuje go rozmowa? Pan X fajnie rozmawia o matematyce z panem Y, ale się nie spotykają... czy coś tracą? (Tu dodam, że to nie jest wydumany przykład - piszę z własnego doświadczenia)

W realu moi znajomi to naprawdę znajomi i coś tam o mnie wiedzą. Bo niby skąd by byli znajomymi? Przecież z ulicy ich nie wzięłam. A na forum jest zbieranina obcych ludzi. 

Resztę myślę że wyjaśniam wystarczająco i nie muszę nic dodawać. ?

  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sany
11 godzin temu, Dionizy napisał:

Ostatnio spotkałem się z Sany. Jeszcze nie ochłonąłem z wrażenia. Trafiliśmy na siebie tak przypadkiem wśród tłumu obojętnych ludzi. zamieniliśmy ze sobą kilka słów i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Czyżby cos się kroiło? Nie wiem. Opowiem o tym jak się stanie.

spacer.png

 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.






Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...