Skocz do zawartości


BrakLoginu

Tworzymy historyjkę - dokończ zdanie

Polecane posty

Dionizy
7 minut temu, Frau napisał:

Ja się nie odważę dopisać ciągu dalszego ? 

Nie chcę Ci @Dionizy burzyć "obrazu" mojego ? 

Napisz coś bo przecież to nie jest monolog. Wystarczy kilka słow, jakis pomysł czy sugestia. Zwariowana myśl....

 

3 minuty temu, Arkina napisał:

Lubię te wirtualne obrazy osobowościowe :D

Więc opisz też kogoś

Proszę

  • Ha Ha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Frau
2 minuty temu, Arkina napisał:

Lubię te wirtualne obrazy osobowościowe :D

 

 

Też się lubię przy nich pośmiać. Szczególnie przy tych opisujących mnie ? 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Frau

@Dionizy, gdybym ja pisała to opowiadanie, umiejscowiłabym siebie przy kominku.

Wiesz. Z popielnika na Ewusię iskiereczka mruga.

W dłoniach trzyma kubek z kawą, a nie szluga.

Od czasu do czasu w palenisku grzebie pogrzebaczem i dyskretnie nasłuchuje, kto jest największym krzykaczem. 

Kątem oko wypatruje kogoś, kto mało mówi, więcej się innym przysłuchuje... itd.

 

 

  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Arkina
16 minut temu, Dionizy napisał:

Więc opisz też kogoś

Proszę

Zrobię to ale nie dziś.. mam imprezę w domu dziś mała. Idę robić sałatkę z tuńczykiem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aliada
15 godzin temu, Dionizy napisał:

Tak mało doceniamy chwile i sytuacje a przecież żadna z nich sie już nie powtórzy....

...I mijają tak szybko. Ta chwila zamyślenia i uniesienia szybko się skończyła, gdy okazało się, że najbardziej ułożony i rozsądny z nas, Jacenty, zgubił gdzieś swój ulubiony gadżet, coś, z czym nigdy się nie rozstawał, i co wiele już razy ratowało i jego, i nas przed kłopotami, czyli kieszonkowy aparat do wytwarzania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Nie mogę sobie przypomnieć co ten aparat wytwarzał

Ach tak!!!!

Już sobie przypomniałem!!!!

Ten kieszonkowy aparat to przecież nie było nic innego jak elektroniczny dezodorant. Tak często przecież dezodorowal mnie jak wracałem z pogoni z psem po lesie a Ewa zatykając nos mowiła pieszczotliwie:

-Spieprzaj Dyziek do łazienki bo capisz jak Szrek wiatrem i padliną.
Wtedy to zjawiał sie Jacenty i dezodorzył mnie bym na chwilę miał spokój. Na szczęście znalazł sie ten wytwarzacz zapachu marskiej bryzy.
Bili zapalił dwie lampy naftowe wiszące u powały nad stołem w izbie. Mieliśmy oczywiście też lampy elektryczne ale ich światło jest takie zimne i bezosobowe. Do kolacji gdy wszyscy zasiadali do stołu bardzo chetnie wszyscy wybierali te migoczące ogniki.
Arkinia przyniosła z kuchni sporą miskę sałatki. Pewnie to była ta ulubiona prze Kapitana salatka z tuńczyka. Lubiłem słuchać jego opowieści o morzach południowych i o złowionych ogromnych rybach tak wielkich że wyciągniecie ich na pokład groziło zatopieniem szkunera. Potem załoga zjadała tego ogromnego tuńczyka na kolację czasem walcząc o ostatnia porcję na noże. Sałatka Arkini zawsze pobudzała te kapitańskie opowieści. Czasem zastanawiam się patrząc na niego czy on w ogóle pływał po morzach południowych. Ale po co tu tego dochodzić. Nie jest to ważne Niech każdy ma swoje wizje i swoje fantazje a istotą jest to ze jesteśmy tu wszyscy razem.... Zauważyłem że chyba coś sie stało Coś co umknęło uwadze wszystkich. Może to domaganie zioła miało jakiś podtekst czy też próbę uspokojenia sytuacji? Myslę tu o Ewie. Wszyscy przy stole toczyli walkę o lepsze miejsce o talerzyki i sztućce a ona została tam przy ogniu. Wpatrzona w płomienie pobudzała je do weselszego tańca żelaznym prętem. Zapatrzona, zamyślona.... i tylko spod ciemnych okularów na policzku  błyszczącą w ogniu stróżkę rysowała niespiesznie kryształowa lza.. ...

W pewnej chwili Aliada wstała i dzwoniąc widelcem o szklankę powiedziała:

-Cicho!!!

-Cicho kufa!!!!

-Słuchajcie bo stało się coś ważnego......

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow

-Słuchajcie bo stało się coś ważnego......

Aliada jako jedyna spośród towarzystwa dostrzegła blade lico Kapitana, który uprzednio zahaczywszy o Jacentego gruchnał o podłogę jak śledź o pokład, kląc przy tym siarczyście niczym stary bosman na wysłużonej łajbie. Kapitan od jakiegoś czasu zwijał się w doskierającym bólu,  bo odezwała się dawna stara kontuzja z wylatajacym dyskiem w lędźwiach.  Grono empatycznych niewiast zebrało się nad biednym kapitanem i dawaj z jazgotem rzecz jasna,  jedna przez drugą deliberować co mu pomóc może. Na to wszystko Maybe zakrzyknęła, że ów ból należy rozmasować i nie zważając na nikogo doskoczyła okrakiem do obolałego pirata.  Biedak jęknął przeraźliwie, czym poruszył znów  jazgotem zacne  grono zgromadzonych białogłów, które to jedna przez drugą pouczały Maybe co należy  i jak robić i dlaczego. Po chwili las rąk dopadł bezwładnego ciała kapitana i przygnieciony ciżbą ciał kapitano modlił się o łyk powietrza. Na domiar złego poczuł wyraźnie, że wilcza kita, która wcale a wcale nie ucierpiała w wypadku jakże ochoczo i nadgorliwie jest również masowana. Kapitan resztką sił łypnał w stronę tak zapamiętale dokazujacej damy, ale w pośród tłoku piętrzących się biustów, niczego dostrzec nie zdołał. Na domiar złego, zamiast haustu czystego powietrza... dolatywał do jego nozdrzy znajomy zapach przypalanej jeleniogórskiej śliwowicy, którą po bukiecie pirat rozpoznał w mig jako elitarny wyrób Jacentego. Zapach ten stał się tak dominujący, że usta Jacka poruszyły się mimowolnie w poszukiwaniu upragnionego trunku, zamiast tego jednak poczuł chlust cieczy na swojej twarzy. Poderwał się na równe nogi... mokry z przekrwionymi oczami rozejrzał się po izbie....

Ewa piła kawę przy kominku, Arkina z Maybe grały w warcaby pomstując na się ...co too byłooo zastanawiał się osłupiały kapitan, sen to czy jawa ...

Edytowano przez KapitanJackSparrow
  • Ha Ha 4

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

...mary senne czy jakieś majaczenia?
Kapitan sam już nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Tylko jeśli to były zjawy to czemu ta niespokojność wilczej kity ? i uczucie wilgoci tamże. Co mogło też oznaczać to lekko przymglone spojrzenie Pieprznej i nie dwuznaczne gesty. Zresztą po co analizować jakieś chwile które już za nami. Trzeba otrząsnąć się i szukać metody by dalej żyć pełną piersią i pełnymi garściami. Zaraz zaraz ale jak ma na imię kapitan? Nie wiem więc będę się do niego  zwracać Jacek bo przecież stopień nie jest dobrym imieniem. Tak że w tej właśnie chwili Jacek wstał z krzesła i zmierzając w stronę drzwi z trójkątem krokiem takim jak po pokładzie fregaty w czasie dziewięciu w skali Botforta  zaklnoł szpetnie dodając swoje 

-Ech do czorta!

Nikt ze zgromadzonych nie zauważył że miejsce gdzie siedziała Ewa było puste a pogrzebacz leżał oparty o kratkę przed paleniskiem. Zniknął tez Dionizy? Czy coś sie nagle stało?

  • Ha Ha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Nie. Nie stało sie nic. Czasem bywa tak że nawet ci co bardzo kochają ludzi i towarzystwo chcą być przez chwilę sami. Tak by uspokoić myśli i odizolować się na chwilę od zgiełku Tak było i tym razem. Oni zniknęli ale nie razem. Ewa poszła za dom od strony obórki w której mieszkały nasze kozy te które jeszcze przyprowadził Rawik z Zuzią. Łaciata Rozalia i biały z wielkimi rogami Leon. Tam za domem nie docierało światło latarni ulicznych i dobrze było widać gwiazdy. Ewa stała oparta o żerdź koralu wpatrzona w błyszczącego na niebie Syriusza ze swoimi synami.

Dionizy z rękami w kieszeniach szedł powoli ścieżka w stronę lasu. I wtedy ten cichy ledwo słyszalny głos
-Dokąd zmierzasz Dyziu?

Nie musiałem sie odwracać by wiedzieć do kogo należy. Tylko Ona w rzeczywistości jest przy mnie od tak wielu lat. Emocjonalnie bo nigdy nie padło ani jedno słowo zawierające intymność. Ona zawsze była tuż tuż nawet gdy pokopany przez codzienność znikałem na długi czas. 

-Dokąd idziesz Dyziu? Mogę iść z Tobą?

Uśmiechnąłem sie bo w gruncie rzeczy bardzo cieszyłem sie ze popędziła za mną. Tak bardzo teraz jej potrzebowałem.

Tak bardzo.

Ksieżyc rozpalił na jaskrawą ciepłą biel korony drzew. Rysowały sie w czerni nocy jak wierzchołki gór pokryte śniegiem. Jak pasmo gor które co dzień musimy przekroczyć by jutro wyrosły przed nami nowe być moze jeszcze wyższe....

 

  • Lubię to! 3
  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Frau

Wreszcie coś dla mnie. Siedzenie przy  kominku, szukanie ciszy, liczenie gwiazd na niebie, ucieczka od hałasu. Tylko te kozy jakoś tak ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Tak że Ewa zaszyła sie w ciemnym zakamarku nieopodal obórki bo tam było dobre miejsce do obserwacji nieba. A kozy? To piękne stworzenia. Szczególnie Rozalia ma swoj niepowtarzalny urok. Prawie czarna z kilkoma białymi łateczkami na pyszczku i na prawej stronie. Zuzia wyhaftowała jej gustowną obróżkę ozdobioną też ćwiekami i łańcuszkami Do tego ciekawe kolczyki. Czasem patrząc na nią zastanawiam sie. Myśli ona czy nie?

Tymczasem w izbie po wczesnowieczornym posiedzeniu przy kominku panowało lekkie poruszenie. Na stole pojawiły się tak ulubione przez Bilego i Jacka racuchy z jabłkami I kompot chmielowy. Chwila szurania krzesłami i już prawie miała zacząć się uczta gdy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Bum bum bum. 

- A kogoż to diabli niosą o tej porze?

Gdy otwarto drzwi rozleglo sie głośne i radosne

-Zdrastwujtie riebiata! O bliny kuszatie?

Na te słowa Bili zabrał półmisek ze stołu i popędził skryć sie w komórce natomiast Jacek....

  • Ha Ha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow

Zapytał nieufnie łamaną ruszczyzną :

- Nu priwet . Kak tiebia zawut?

- Mnie Stiepan Awas 

- Mnie Jack Sparrow a was?

-Nu mnie Stiepan Awas.

- okej  Stiepan a kak twaja familia? 

- Awas

- Mnie Sparrow a was?...

I minęło w ten sposób dziesięć inteligentych minut ??... podczas których zdążył wystygnąć ulubiony racuch Jacka. W tej beznadziejnej sytuacji obcując z debilem rosyjskim Jack pojął genialne posunięcie Billa a właściwie jego perfekcyne usunięcie się z izby. Jack nerwowo spoglądał to na racucha to na przybysza i w końcu na dziołchy licząc na ich ratunek....

Edytowano przez KapitanJackSparrow
  • Lubię to! 1
  • Ha Ha 1
  • Trzymaj się 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

no ale żadna pomoc nie nadchodziła. Wyjście było tylko jedno. Trzeba wiać. Jacek doskoczył do miski z racuchami i ku zaskoczeniu wszystkich przytulił miskę z przysmakiem i przewracając stojącego w drzwiach przybysza wybiegł na zewnątrz. Wybiegł za ogrodzenie na ścieżkę wiodącą do lasu. Przysiadł cichutko pod przydrożnym głogiem. i zajął sie degustacją na dwie łapy i wypchaną do granic możliwości buzie. Wtedy ich zobaczył Stali w świetle księżyca zbliżającego się do różowej pełni. Kiedy powstrzymał swoj głośnawy oddech mógł usłyszeć ich słowa.

-Zawsze myślałam że jestem Ci całkowicie obojętna. Zawsze inne tak kolo ciebie a ty tak chetnie do nich. Zawsze inna była najważniejsza ta ktora absorbowała twoją uwage a ja tak z boku, na marginesie. Niewidoczna.

-Czemu tak myślisz? Nie zauważyłaś moich tęsknych spojrzeń?  Nie pomyślałaś że miałem lęki by zwrócić sie bezpośrednio do Ciebie? By nie spłoszyć Anioła?

-Dyziu! Co ty wygadujesz? A nie widziałeś ze zawsze uważnie słuchałam twojego głosu? Żebyś znał moje sny i tęsknoty. I moje rozmarzone  plany

-Opowiedz mi je.

-Nie. Nie opowiem ci ich słowami. To można opowiedzieć inaczej.

Dziewczyna przybliżyła sie do mężczyzny a ich usta spotkały się na dłuższą chwilę. Zaplotły sie ramiona. Stali sie jedna bryłą falującą w księżycowej poświacie wielkiego tygodnia. Czy będzie on też dla nich wielkim?

Tymczasem w izbie rozległa sie muzyka. Nie jakieś tam discowpolu tylko  delikatne nastrojowe dźwięki skrzypiec i wiolonczeli.

-To kiedy malujemy jajka?

Zapytała Arkinia

-Nic z tego! W tym roku wam nie pozwolę!

Krzyknął Bili przyjmując waleczną postawę.

-Spokojnie.

Uspokajała go Primawera,

-W tym roku pomalujemy kacze wydmuszki

Te słowa trochę go uspokoiły bo usiadł powrotem na krześle jednak jego wzrok nadal był nie ufny. Być moze wyczuwał to co nieuchronnie musiało się stać bo po chwili.....

 

 

 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow

Jejku Dyziu jak to możliwe że ja gadał z dziewczyną w lesie a ty całował w cieniu jałowca? ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
7 minut temu, KapitanJackSparrow napisał:

Jejku Dyziu jak to możliwe że ja gadał z dziewczyną w lesie a ty całował w cieniu jałowca? ??

Ty żeś racuchy jadł pod głogiem a to całowanie tom ja uczynił ?Nawet nie wiesz kim ona była bo światło księżyca było zbyt liche by odróżnić postać. No i ciekawe czy Bili będzie miał pomalowane jajka 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow
3 godziny temu, Dionizy napisał:

Ty żeś racuchy jadł pod głogiem a to całowanie tom ja uczynił ?Nawet nie wiesz kim ona była bo światło księżyca było zbyt liche by odróżnić postać. No i ciekawe czy Bili będzie miał pomalowane jajka 

Oh faktycznie. Ale bara bara no alee niee przy jedzeniu ?

Yyy w kwestii formalnej ? Mam pomysł by obetrzeć usta po konsumpcji i wyciągnąć z kieszeni kieszonkowy przenośny noktowizor...tak uzbrojony zobaczę te nieśmiałe serce niewieście ?

Edytowano przez KapitanJackSparrow
  • Ha Ha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

No ale wracajmy do zdarzeń tamtego późnego wieczora. Te słodkie dźwięki wiolonczeli były dziełem tej nowej dziewczyny która zamieszkała tuż obok w pobliżu Tak do końca nikt nie wiedział jak ona ma na imię ale przez to ze była powszechnie lubiana wszyscy mówili o niej Lubczyk. Ja osobiście wolałbym takie bardziej powszednie imię no ale puki co niech będzie Ona Lubczykiem. Zresztą czy powszednie imię pasowałoby do tak nietuzinkowej postaci? Nie. Zdecydowanie nie. Prezentowała się jak wiosenne marzenie z zielonych łąk pachnących świeżymi kwiatami i ziemią zroszoną wiosennym deszczem. Ubrana w barwną zwiewną sukienkę w sposób naturalny wzbudzała nieskromne myśli. Skrzypce śpiewały w rękach równie pięknej i ponętnej Zuzi. 
Nawet nie wiadomo kiedy i jak wślizgnął się do izby Jacek. Po cichutku podszedł do Bilego i przez dłuższa chwilę szeptał mu coś na ucho. Coś co powodowało że oczy Bilego stawały sie okrągłe jak pięciozłotówki i chyba trochę od nich większe. BL wstał powoli i wykonując przywołujący gest w stronę żebraka i przybyłego Ukraińca po cichu wymknęli się z izby i podążyli w stronę obórki z kozami Nikt nie wiedział że.....    

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow

Nie rób nam tego! Z tymi kozami ostrożnie! ?

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Nikt nie wiedział ze za oborą w małej przybudówce w której kiedyś była pralnia w związku z czym był tam wielki kocioł do grzania wody i komin Jacek urządził laboratorium pozwalające stwierdzić a właściwie wielokrotnie stwierdzać ,,zawartość cukru w cukrze,, Z całej sytuacji wynikało ze Jacek zwołał konsylium by przeanalizować ostatnie badania niestety tym razem bez Dionizego. No właśnie! Gdzie on sie zapodział?

Był niezwykle ciepły wieczór jak na tą porę roku. Na poboczu ścieżki z domostwa w stronę lasu oni ciągle stali w przytuleniu. Sami chyba zdziwieni że wszystko tak nagle się potoczyło. Dyziek przytulał dziewczynę do siebie muskając ustami jej twarz. Wtuleni w siebie tak że on czuł na swoim udzie drżenie jej do granic rozpalonej napęczniałej kobiecości a jego męskość przestawała się mieścić w dopasowanych spodniach.

-Mogę być mydłem co gładzi twoją skórę
-A ja kotem co mruczy koło Twego ucha
-To ja wodą co daje żyć w upale
- Więc ja będę miękką poduszką gdzie śpi twoja głowa
-Hmmmm a ja gazetą którą trzymasz w rękach
-Okularami? Co chronią przed słońcem?
-Wszystko jedno czym bylebyś tylko była

-Tak! Bylebyś tylko był.....

W tym samym czasie co umizgi Dyzia w dawnej pralni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe

Ludzie ze wsi zobaczyli dym unoszacy się nad starą pralnią i wezwali straż pożarną. Mężni strażacy wyskoczyli z wozu i zaczęli gasić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow

Jak zwykle okazało się, że przyjechali bez wody. Starszy Strażak Krzywonos badawczym okiem ocenił zagrożenie i od niechcenia kiwnął przywoływawczo w stronę pozostałej brygady.  Krzywonos zwolna rozpiął rozporek wyjął przydługie przyrodzenie i chlusnął moczem w żar ognia. Po chwili młodzi junacy dołączyli do gaszenia wespół ze swoim dowódcą. Wkrótce wokół strażaków ustawił się kordon wioskowych panien, które wcześniej popłochu wybiegły z pralni. W oparach dymu dzielnie przecierały piekące oczy i podziwiały spontaniczną akcje gaśniczą. Jagna zorientowawszy się, że za chwilę ledwo przygaszony ogień przez dzielnych chwatów ponowie zajmnie budynek pralni wrzasnęła jakby się paliło..

- Luuuudzieee pali się! dawajta piiiwa chłopakom. Hehehe 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZimnaZośka

"Hehehe" gruchnęło po okolicy, kiedy półgłówek Jaśko ze szczerym zapałem chlusnął prosto z kufla w tlące się wciąż  pogorzelisko. Jagna spojrzała z żalem na dzielnych chłopaków z OSP i...

  • Ha Ha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe

...nasikała. Ruchem ręki zachęciła też chłopów do zbiorowego oddawania moczu. Komendant OSP postanowił ufundować nagrody dzielnym mieszkańcom wsi. Były to nagrody dość ekscentryczne....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pieprzna

... - zestaw kaczek szpitalnych. W porozumieniu z wójtem postanowili rozwiązać dwa problemy naraz - niewydolna kanalizacja miała być uszczuplona o przepływ siuśków z wiejskich domów, a niewydolna pompa strażacka zastąpiona cysterną honorowego dawstwa moczu. W miejscowym barze zrodził się pomysł...

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KapitanJackSparrow
9 godzin temu, Pieprzna napisał:

... - zestaw kaczek szpitalnych. W porozumieniu z wójtem postanowili rozwiązać dwa problemy naraz - niewydolna kanalizacja miała być uszczuplona o przepływ siuśków z wiejskich domów, a niewydolna pompa strażacka zastąpiona cysterną honorowego dawstwa moczu. W miejscowym barze zrodził się pomysł...

By otworzyć oddział ochotniczej sekcji damskiej. Krzywonos podkręciwszy wąsa ochoczo podjął się  zadania utworzenia takiej formacji. Stara Maciejowa pierwsza  ogłosiła swe przystąpienie na co stanowczo zaprotestował Krzywonos. 

- Maciejowo! Sprzęt wasz wyeksploatowany nadto i przez chroniczne nie trzymanie moczu pożytek z ciebie żaden a i słyszałech że podobno macica czasem wylata ...no ale możesz się przydać na chonorowego dawcę moczu...na akcje gaśnicze potrzebujem młode sik sik - zaczął się jąkać-sy ...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.






Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...