pulpa Napisano 7 Maja 2019 Mam już dosyć siebie i swojego życia. 5 lat temu umarł mój tata, 7 lat temu mój starszy brat zginął w wypadku samochodowym. Jednak mam wrażenie, że nie to jest głównym powodem mojego złego samopoczucia. Dokłada mi po prostu jeszcze więcej smutków. Teraz mam 19 lat. Coraz częściej płaczę. Potrafię przepłakać pół dnia. Wstydzę się wszystkiego co robię i mówię. Zwykle jak wracam do domu po fajnej imprezie (na której dobrze się bawiłam) to wstydzę się dosłownie za wszystko co na niej zrobiłam. Myślę, że to zaczęło się już w gimnazjum. Krótko po śmierci taty zaczęłam się głodzić. Bardzo dużo schudłam, z pulchnej osoby do niedowagi. Nikt się nie przejął, musiałam sobie poradzić z tym sama. Liceum to płacz pod prysznicem, problemy w szkole i trochę dobrych wspomnień ze znajomymi. W październiku dostałam się na studia (w trzecim terminie bo oczywiście jestem beznadziejna) i zamiast być wdzięczna, że mi się to udało, to po dwóch miesiącach przestałam chodzić na wykłady, po prostu zostawałam w pokoju i spałam/oglądałam jakiś serial/płakałam. W końcu powiedziałam mamie, że nie podoba mi się kierunek i nie będę marnować na to czasu. Choć tak naprawdę bardzo go lubiłam, po prostu nie miałam do tego głowy. Zapisałam się też do szkoły policealnej na język angielski zaocznie, nie pojawiłam się tam przez pół roku. Mam okropne wyrzuty sumienia, bo mama za to płaci. Ja zamiast tam chodzić zostawałam w pokoju i płakałam/upijałam się, czasem też wychodziłam na imprezę żeby się upić i nie myśleć o niczym. Po prostu bałam się wychodzić do ludzi. Miałam/mam też problemy zdrowotne, myślę, że to ze stresu (zespół jelita drażliwego) Teraz mieszkam w domu i nie robię nic. Jeżdżę na zajęcia z angielskiego raz na 2 tygodnie, czasem pójdę, a czasem zostaje cały dzień w pokoju. Cała rodzina śmieje się ze mnie/wypomina mi, że nie pracuję. Nie dziwie im się w sumie, ale jest to bardzo często powód mojego płaczu. Jeżeli o to chodzi to bardzo chciałabym pracować, ale nie mam na to siły i psychicznie i fizycznie, a do tego myśl, że miałabym tyle przebywać z ludźmi sprawia, że mam ochotę nigdy nie wychodzić już z domu. Do tego dochodzi problem z akceptacją siebie, swojego charakteru i wyglądu. Moje poczucie własnej wartości jest zerowe. Zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi, boję się miłości i bliskości, więc nie mam drugiej połówki. Czuję, że naprawdę jestem totalnie beznadziejnym człowiekiem. Taki stan trwa od jakichś 2/3 lat, czasem jest lepiej, czasem gorzej. Zawsze sobie powtarzałam, że nie odbiorę sobie życia, bo nie mogę zrobić tego mojej rodzinie, nie po tym co przeszli. Jednak ostatnio coraz częściej myślę, że to już nie jest ważne. Moja mama jest tak zapatrzona w siebie, że nie zauważyła, że z jej córką jest fatalnie. Ja potrafię bardzo dobrze ukrywać uczucia. Nigdy o niczym jej nie mówię. Nie znała imion moich znajomych, nie wie kiedy wracam pijana, kiedy jestem na imprezach, czy piję, czy palę, czy ćpam, nic. Nie obchodzę jej. Myślę, że gdyby mnie nie było to popłakaliby dzień czy dwa i później poczuliby ulgę, bo jestem tylko ciężarem i nic dla nich nie znaczę. Teraz biję się z myślami czy powiedzieć mamie o tym, że myślę, że mam depresję, ale się boję. Jestem już na skraju wszystkiego, jeżeli ona mnie odepchnie to nie dam rady dalej żyć. W ciągu ostatniego roku próbowałam jej już powiedzieć na różne sposoby. Najpierw, że potrzebuję pomocy bo nie radzę sobie ze śmiercią taty. Powiedziała, że mogłam korzystać z pomocy psychologa zaraz po jego śmierci, ale nie chciałam. Koniec tematu. Innym razem powiedziałam, że nie mogę już wytrzymać ze stresu i muszę iść do psychologa bo nie daję rady. Kazała się zapisać na nfz, bo "nie ma pieniedzy na dodatkowe wydatki". Oczywiście tego nie zrobiłam. Nie daję sobie rady czasem nawet ze zrobieniem sobie jedzenia przez cały dzień, a co dopiero to. Jeszcze wymyślałam inne rzeczy, zawsze mnie zbywała. Bardzo to boli, bo mam tylko ją. Nigdy nie powiedziałam "depresja". Może to ją ruszy. Od 2 tygodni zastanawiam się co zrobić. Powiedzieć jej? Bardzo się boję, że jak się nie przejmie, to mi się jeszcze pogorszy. Przepraszam, że wpis jest taki długi i możliwe, że chaotyczny. Ciężko mi się myśli ogólnie. Dziękuję za każdą odpowiedź. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
gość2 Napisano 7 Maja 2019 Nie jesteś wyjątkiem bo dużo osób tak ma jak ty. Wejdź dla ciekawości na forum psychiatria . pl forum . Tam przez 2 lata udzielałem porad osobom w jeszcze gorszym stanie niż ty. Nie jest to na pewno pocieszeniem , że inni mają gorzej. Ale warto tam się zaprzyjaźnić z niektórymi o podobnych problemach. Na tym forum piszą młode osoby, które w ogóle nie były u psychiatry ale też są tacy, co tam już były kilka razy. Nie wpadaj w panikę z powodu twego zdrowia ale raczej z tego, że świat obecny jest niestety zdradliwy. Musisz koniecznie zdobyć jakiś zawód lub kurs przygotowawczy do jakiegoś zawodu . Siedzenie bez zajęcia nie poprawia samopoczucia. Mnie też zdarzają się tragedię , ojciec odszedł miesiąc temu a ja trafiłem z powodu wypadku na chirurgię. Nie wpadam w panikę bo śmierć to przecież początek nowego życia w lepszym Królestwie Niebieskim. Jak masz jakieś konkretne pytanie to pisz. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Layne 1 035 Napisano 8 Maja 2019 Nie jesteś beznadziejna. Masz problem ze sobą, z którym można sobie poradzić. Idź do psychologa choćby na NFZ. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hagne 44 Napisano 8 Maja 2019 (edytowany) no to może pomedytuj sobie. W medytacji chodzi o to, żeby zapytać siebie, co jest świadome moich uczuć i żeby powrócić do świadomości właśnie i zeby świadomie życ i nie narzekać na siebie. Np Rupert Spira uczy tak: Czy jestem świadoma/y ? I dzięki temu pytaniu, wracasz do bycia poprostu. (Ale jak masz dużo wypartych jakiś wspomnień w nieświadomości,czyli w twojej rodzinie było bardzo dużo brzydkich spraw zamiatanych pod dywan i każdy udawał, ze jest okej, to nie medytuj bo oszalejesz.) Jeden taki nauczyciel Eckhart Tolle w jedną noc chciał się zabić, pomyślał: nie mogę już żyć z sobą, zatrzymał się wtedy i pomyślał, jak to nie mogę, żyć z sobą, to jest nas dwóch? I tak doświadczył totalnego rozpuszczenia się fałszywego ja w świadomości i od tamtego czasu jest szczesliwy i nie obwinia rodziców, że całe jego dziecinstwo się kłócili i miał przez nich depresję lękową i ataki paniki, do 29 roku życia, kiedy to nastąpiła ta transformacja. Zresztą odkrył prawdę, że rodzice są twórcami jego ciała, a nie tego czym w rzeczywistości jest. Edytowano 8 Maja 2019 przez hagne 2 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
odnaleziony Napisano 13 Maja 2019 pamiętaj jest nad tobą pewien świat niewidzialny , który chętnie ciebie pocieszy. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Rutlawski 175 Napisano 13 Maja 2019 @pulpa Nie jestem pewien w jakim stopniu, ale mogę się wczuć w Twoja sytuację. Też za mną chodziły ujowe sytuacje przez całe życie. Jak miałem 11 lat mój tata alkoholik zmarł. Parę lat później mama zmarła na raka. 7 lat temu ja z kolei dostałem raka - niezłe kombo już. W szkole też mi się nie ukladalo, wszyscy mi dokuczali i nazywali psycholem. Teraz jestem dorosły. Mam spoko życie, wspaniałego synka i ani śladu raka. Nie chce tu mówić pierdół typu "życie jest piekne" bo czasem może dać nam solidnie po dupie. A jak już upadniemy to solidnie skopac po ryjku. Ufam, że wiesz coś o tym : ) Jedno jest jednak pewne. Wszystko mija i się zmienia. Nie wiem czy w Twoim przypadku zmieni się na lepsze, ale całkowicie wierzę, że jesteś w stanie wziąć to życie i faktycznie je zmienić. Nikt nam nie da nic na tacy, nie zmieni go. Tylko my. Nie wiem czy mam Ci cokolwiek doradzać, ale dużo użytkowników już zaproponowalo różne rzeczy. Napisz na forum psychologicznym, przejdź się do psychologa... Albo po prostu pogadaj z nami tu. I przede wszystkim dbaj o siebie. Masz siebie tylko jedną; ) Czy słowo depresja ruszy Twoja mamę, bardzo ciężko mi powiedzieć. Trzeba by było o tym porozmawiać osobno. Jak tylko masz ochotę, to zapraszam na priv, a możemy normalnie gadać tutaj, bo wydaje mi się, że niesamowicie pragniesz jej akceptacji i uwagi. Przy braku tego czujesz sama, że jesteś nic nie warta. Co jest paskudnym kłamstwem. Trzymaj się tam! 3 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
la primavera Napisano 14 Maja 2019 Rutlawski, bardzo wartościowy wpis. Naprawdę. Dla tej dziewczyny, jeśli tylko zechce przeczytać, może być dobrym przykładem, że życie oprócz złych ma też dobre dni i szczęśliwe rozwiązania. Tobie- gratuluję optymizmu i życzę zawsze dobrych wyników. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Rutlawski 175 Napisano 14 Maja 2019 Dziękuję:) Dla mnie życie jest przeważnie zmienną z dobrymi i złymi chwilami i szczęście zaczyna się od momentu kiedy to zaakceptujemy. Mam nadzieję, że dziewczyna jeszcze tu napisze bo coś mi się wydaje, że jest bardzo wartościowa osobą. 1 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pulpa Napisano 14 Maja 2019 Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Nie spodziewałam się takiej reakcji, w sumie w ogóle nie spodziewałam się, że ktoś podejdzie poważniej do mojego problemu. Na innym forum wręcz byłam wyśmiewana (mało powiedziane). Muszę chyba dojrzeć do decyzji, by postawić na leczenie, ale zdaję sobie sprawę, że w końcu będę musiała podjąć te kroki. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Rutlawski 175 Napisano 14 Maja 2019 Tak. Same słowa, że czujesz że musisz, a przede wszystkim, ze możesz podjąć leczenie, albo naprawić swoje emocje, jest bardzo dojrzałe i odważne. 1 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
BrakLoginu 7 308 Napisano 14 Maja 2019 1 godzinę temu, pulpa napisał: Muszę chyba dojrzeć do decyzji, by postawić na leczenie, ale zdaję sobie sprawę, że w końcu będę musiała podjąć te kroki. Najważniejsze, że sama widzisz problem i nie zamiatasz tego pod dywan. Przyznanie się przed samym sobą, to już wiele, by zacząć coś ze sobą robić i pójść po lepsze "jutro". Życzę powodzenia i wytrwałości Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Katarzyna Napisano 16 Maja 2019 Droga miła pulpo, tu masz sprawdzony przepis na zrzucenie paru kg. Te przepisy dietetyczne są niezwykle cenne, bo sprawdziły się w praktyce: 1. Śniadanie: 2 kanapki z serkiem śmietankowym i pomidorem, oczywiście z pieczywa razowego 2. drugie sniadanie: pomarańcz 3. obiad: plaster chudego schabu, trochę ziemniaków, surówka 4. kolacja: kawałek łososia wędzonego albo: 1. Śniadanie: 2 kanapki z twarożkiem z rzodkiewką i szczypiorkiem 2. drugie śniadanie: 3 mandarynki 3. obiad: ryba smażona (ale bez panierki), trochę ziemniaków, surówka 4. kolacja: 2 jajka na twardo, kromka chleba razowego albo: 1. śniadanie: 2 jajka na twardo, kromka chleba razowego 2. drugie śniadanie: 2 kanapki z chudą szynką i ogórkiem konserwowym 3. obiad: talerz zupy pomidorowej (makaron pełnoziarnisty) 4. kolacja: serek wiejski, 10 orzechów włoskich albo: 1. śniadanie: serek wiejski i bułka pełnoziarnista 2. drugie śniadanie: kanapka z chudą szynką i rzodkiewkami, jabłko 3. obiad: stek z polędwicy i mix sałat 4. kolacja: ser mozzarella z pomidorem i kromką chleba razowego Do picia albo woda albo herbatka ziołowa (np rumianek, mięta). żadnych napoi gazowanych. teraz córka to zupełnie inna dziewczyna, na 167 cm wzrostu waży tylko 55 kg. polepszyła się też cera, zniknął trądzik młodzieńczy. oczywiście czasem pozwalam jej na mały grzeszek, typu batonik raz na tydzień (wcześniej jadla codziennie) albo mała puszka coli - teraz sa takie po 200 ml. teraz je trochę więcej, ale nie tyje. żadnego jedzenia po 20:00. w nagrode dostala ode mnie i od meza 2 pary wybranych przez siebie butow, mase nowych ubran, nowy zegarek i podniesione kieszonkowe. i kilka innych profitów. na początku było trudno ale teraz już nie chodzi glodna - kiedyś jadla np. 4 naleśniki naraz! . Pozdrawiam, mama Katarzyna Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
egzegeta Napisano 16 Maja 2019 p. Katarzyno, nick: pulpa może ale nie musi mieć nic wspólnego z tuszą. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
BrakLoginu 7 308 Napisano 16 Maja 2019 Godzinę temu, Katarzyna napisał: mama Katarzyna Przepraszam, że tak w nie w temacie, ale może Kasiu warto, by było dodać ten przepis w osobnym temacie? Wtedy więcej ludzi go odszuka i zapewne nie jeden skorzysta? Jak masz więcej, to też wrzucaj, może nie jeden forumowicz się zainspiruje Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lawendowa 133 Napisano 16 Maja 2019 Godzinę temu, BrakLoginu napisał: Przepraszam, że tak w nie w temacie, ale może Kasiu warto, by było dodać ten przepis w osobnym temacie? Wtedy więcej ludzi go odszuka i zapewne nie jeden skorzysta? Jak masz więcej, to też wrzucaj, może nie jeden forumowicz się zainspiruje Nie jestem pewna czy propagowanie niezdrowej diety jest tu komukolwiek potrzebne. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
BrakLoginu 7 308 Napisano 16 Maja 2019 2 minuty temu, Lawendowa napisał: Nie jestem pewna czy propagowanie niezdrowej diety jest tu komukolwiek potrzebne. Nie wiem nie znam się, urobiony jestem Tak poważnie, to nawet nie czytałem, bo temat jest o czymś innym, więc zasugerowałem, by może to przenieść do działu kulinarnego 1 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Rutlawski 175 Napisano 16 Maja 2019 No coz, dieta jest akurat dość zdrowa, ale myślę, że lepiej dla autorki tematu będzie jak wrócimy do ... No właśnie... oryginalnego tematu. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
gość x Napisano 17 Maja 2019 Po co wracać, temat jest dość smutny ale autorka daje sygnały , że jest już ponad tym problemem. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach