Skocz do zawartości


Przeszukaj forum

Pokazywanie wyników dla tagów 'powodu'.

  • Szukaj wg tagów

    Wpisz tagi, oddzielając przecinkami.
  • Szukaj wg autora

Typ zawartości


Forum

  • Dyskusje
    • Przywitaj się
    • Rozmowy w toku
    • Plotkarnia
  • Wydarzenia i Aktualności
    • Polityka
    • Z kraju i ze świata
    • Gospodarka
    • Wspomnień czar
  • Na luzie
    • Dowcipy
    • Stand-up i Kabarety
    • Memy i Śmieszne filmiki
    • Gry i zabawy
    • Pytania i odpowiedzi
  • Rozrywka
    • Film i kino
    • Telewizja
    • Muzyka
  • Zainteresowania
    • Hobby
    • Moda, uroda i zdrowie
    • Kulinaria
    • Zwierzęta
    • Edukacja i Praca
    • Turystyka
    • Sport
    • Motoryzacja
    • Psychologia, Socjologia, Nauka i filozofia
    • Strefa Tajemnic
  • Technologia
    • Komputery
    • Telefonia
    • Gry i Konsole
    • Pozostałe
  • Artystycznie
    • Nasza twórczość
    • Literatura
    • Kultura i sztuka
  • Trudne sprawy
    • Miłość i przyjaźń
    • Problem
    • Sprawy damsko - męskie
    • Religia
    • Samotni
    • Rodzina i dzieci
  • Mój region
    • Województwa
    • Zagranica i polonia
  • Inne
    • Dom i Ogród
    • Bazar
  • Sprawy Forum
    • Regulamin Forum Nastroik.pl
    • Ogłoszenia
    • Poradniki
    • Forumowicze Pomagają
    • Pytania, sugestie i problemy

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Ostatnia aktualizacja

  • Rozpocznij

    Koniec


Filtruj po ilości...

Znaleziono 5 wyników

  1. Witam, Chciałbym podzielić się z kim moją sytuacją, ponieważ nie wiem już co o tym wszystkim myśleć i chciałbym zaczerpnąć opinii jakieś osoby bezstronnej. Jestem 30 letnim mężczyzną, mam żonę, mieszkanie, ale mam także rodziców, z którymi, odkąd pamiętam się nie dogaduję. Ale zacząć muszę wszystko od początku. W wieku moich 7 lat (ponad 20 lat temu), będąc jedynakiem moja matka dostała udaru mózgu przez co wylądowała na wózku, będąc niezdolną do samodzielnej egzystencji. Po ok. roku niestety mój ojciec nie wytrzymał presji ze strony sytuacji, ale także mojej babci, która zarzucała mu alkoholizm, że to wszystko przez niego itd. Oczywiście jeśli chodzi o alkoholizm mojego ojca to jest to prawda i w ciągu tych 30 lat mojego życia miałem okazję odwiedzać go na toksykologii i w innych różnych dziwnych miejscach. Wychowywała mnie mama (na tyle na ile mogła) oraz babcia (dziadka nie znałem). Mniej więcej do osiągnięcia 19 roku życia, mój świat wyglądał z dnia na dzień bardzo podobnie, szkoła, dom, nauka, raz na jakiś czas widywałem się z ojcem, ale był on w oczach mamy i babci wrogiem numer jeden. Po rozpoczęciu studiów, które wybrałem tak aby móc dojeżdżać na uczelnie codziennie z domu, na prawdę odżyłem. Nawiązałem wiele nowych znajomości, pierwszych miłości itp. Natomiast nie było to typowe życie studencie, codziennie wracałem do domu do innej miejscowości i rzeczywistości. Po ukończeniu pierwszego roku zdecydowałem się usamodzielnić, w ogromnym konflikcie wyprowadziłem się z domu, ale kontakt nadal utrzymywałem. Przyjeżdżałem robić zakupy, ogarniać dom itp., itd. Na samym początku przyjeżdżałem praktycznie co tydzień. Byłem coraz bardziej zadowolony ze swojego życia, może nie było fajerwerków, ale byłem samodzielny. Lata mijały, kończyłem studia, znajdywałem kolejne to prace dorywcze, a później już etatowe (mama nigdy na mnie nie płaciła, do 25 roku otrzymywałem alimenty od ojca oraz miałem to co zarobiłem), co najważniejsze na studiach poznałem moją obecną żonę (jesteśmy już razem 7 lat, 2 lata jako małżeństwo). Z każdym rokiem będąc jeszcze na studiach polepszał się mój kontakt z ojcem (zaczynałem choć trochę rozumieć jego decyzję) natomiast oddalałem się od mamy i babci. Bywały różne momenty, kłóciłem się z mamą, bo chciałem się dowiedzieć jaki ma plan na przyszłość, co będzie, gdy babci zabraknie bo niestety nikt nie żyje wiecznie. Proponowałem zaplanowanie czegoś "na wypadek", kupno w przyszłości jakiegoś mieszkania, które pozwoli jej na jakąkolwiek samodzielność, bo ja widząc jak mieszkanie z moją babcią rozbiło małżeństwo moich rodziców nie chciałem tego, aby mieszkać z matką całe życie. Chciałem żyć po swojemu, z uwzględnieniem tego, że muszę mamie pomóc. Ale oczywiście wszystkie tematy o przyszłości kończyły się histerią matki, kłótnią i zerwaniem kontaktu na np. tydzień, czy dwa. Analogicznie wyglądał mój kontakt z ojcem, czasami było ok, a czasami chciał mnie pod wpływem bić albo musiałem go odbierać naprutego od jakiś obcych bab (rodzice do tej pory są w separacji). Na pewno dużą zmianą było poznanie mojej obecnej żony, która od początku o wszystkim wiedziała i wspierała mnie. Jeździła do mojego domu pomagała przy pracach porządkowych itd. itp. Przyjeżdżali nawet do mojej mamy rodzice mojej wtedy jeszcze dziewczyny. Ale ona też chciała się dowiedzieć "na czym stoimy" i podejmowaliśmy praktycznie od samego początku wspólne kolejne rozmowy z moją mamą, "co będzie jak babci zabraknie", przecież trzeba cokolwiek zaplanować. Temat ten był niestety nie do ruszenia, a my z żoną zaczęliśmy jeszcze bardziej żyć swoim życiem, kolejna praca, własne mieszkanie, aż w końcu ślub. Ślub był dniem, w którym po raz pierwszy od 20 ponad lat zobaczyłem moich rodziców razem rozmawiających spokojnie, bez kłótni. Babci na weselu nie było, ponieważ z nią również miałem zły kontakt, przez to że denerwuje matkę, rozmowami i że przeze mnie płace (zawsze tak kończyły się rozmowy o przyszłości). Wesele wspominam fantastycznie, dużo znajomych, rodzina, z którą nie miałem kontaktu od nastu lat. Ale niestety do tej pory jest mi wypominane, że nie zajmowałem się moją rodziną, że bardziej rozmawiałem ze znajomymi, z rodziną żony... argumenty, które nie mieszczą mi się w głowie, pomijam także fakt, że mój wujek (brat mamy) chciał mnie bić po alkoholu. Niestety, dwa lata po ślubie stało się to o czym chcieliśmy z żoną podyskutować od 7 lat (ja sam jeszcze dłużej). Moja matka została sama, na wózku, w ogromnym domu, moja reakcja była jedna... sprzedajemy dom i kupujemy jej mieszkanie w dużym mieście, którym mieszkam obecnie. Nie ukrywam... głównie chodziło o odciążenie mnie, aby opieka nad matką byłą choć trochę łatwiejsza i do pogodzenia z moim życiem. Ale mój pomysł spotkał się z dezaprobatą, bo dom musi zostać dla brata (również po rozwodzie, w mojej rodzinie nie ma „prawdziwego małżeństwa”) powiedziała i mamy czekać kilka lat, aż on go spłaci (w co osobiście nie wierzę po akcji na moim ślubie), a mama będzie miała pieniądze na mieszkanie. Po wielu próbach podjęcia dyskusji coraz bardziej się poddawałem i oddalałem od mamy. Przyjeżdżałem wtedy jak tylko tego wymagała albo potrzebowała jechać do lekarza, o rzeczy codzienne, zakupy itd. prosi sąsiadów, przez co czuję się okropnie. W tym wszystkim pozostaje jeszcze mój ojciec, z którym wznowiłem kontakt po prawie 1,5 roku jego braku. Na początku jego narracja była następująca „zaproponowaliście jakieś rozwiązanie, jeśli mama go nie chce, to żyjcie swoim życiem”. Ze względu na sumienie nie przychodziło mi to lekko, ale rozum mi podpowiadał, że może tak będzie lepiej. Ale niespodziewanie kontakt między ojciec, a matką się polepszał. Ojciec zaczął odwiedzać matkę, ale nie mógł jej pomagać wstać czy zawozić do lekarza, bo sam ma stwierdzoną grupę inwalidzką (oboje są teraz na rencie/emeryturze). Więc dalej jeździłem jeszcze kila razy do lekarza... bez względu na pracę… kombinowałem zwalniałem się wcześniej by zdążyć na wizytę o 13:00, czy o 12:00. I cały czas starałem się przekonać mamę, żeby się przeprowadziła, żeby nie wierzyła, że jej brat kiedykolwiek ją spłaci, bo on sam ma gdzieś tą sytuację - od kilkunastu lat siedzi w Anglii, przyjeżdża raz na pół roku i jest bohaterem. Ostatnio nastąpiło ogromne spięcie między mną, a mamą, gdy powiedziałem jej, że nie chce widzieć jej brata na oczy (przez bijatykę na ślubie i przekabacenie ją aby domu nie sprzedawać), po czym po kilku dniach gdy przyjechałem do niej, on tam był i jeszcze mnie prosiła żebym go woził samochodem po okolicy bo musi coś pozałatwiać. Po tej sytuacji dzwoniłem tylko raz na tydzień, chciałem się odciąć ojciec dzwonił do mnie co dziennie, co drugi dzień. Dzwoniąc o 10:00 pytał się, gdzie jestem… a normalnym jest, że o takiej porze jest się w… pracy. Raz nie odebrałem telefonu wieczorem i nie oddzwoniłem na drugi dzień tylko na trzeci, przez co zostało mi wygarnięte, że się nie interesuje niczym i jestem pępkiem świata po czym ojciec się rozłączył. Uznałem, że odpuszczam i nie dzwonię już do nikogo z mojej rodziny. Zbliżające się święta jednak sprawiły, że rodzice do mnie zadzwonili oczywiście z tematem czy będę u mamy na święta. Niestety, pechowo stało się tak, że miałem stłuczkę samochodem i nawet nie mam za bardzo jak dojechać do mamy, a poza tym nie miałem już ochoty po tych wszystkich latach na nic związanego z moimi rodzicami. Moja żona po kilku akcjach, gdzie oboje ryczeliśmy, chciała zerwać kontakt, a ja gdzieś za każdym razem ten kontakt wznawiałem. Rozmowa o świętach z matką oczywiście zamieniła się w jej histerię, że jak to będzie sama w święta, że jej wstyd przed sąsiadami, a ona poświęciła mi całe życie. Dosłownie 5 min po telefonie matki, miałem telefon od ojca „co zrobiłem, że matka do niego dzwoni, że chce się zabić” (swoją drogą zapewnienia o samobójstwie rodziców słyszałem wielokrotnie zarówno od ojca jak i matki), że mam mieć z nią kontakt, że „nie takich cwaniaczków rozpracowywał” i mnie do tego zmusi. Po tych dwóch telefonach byłem wykończony, dostałem ataku paniki, moja żona napisała tylko do moich rodziców, że przez nich wylądowałem na SORze, że im gratuluje i ze zamierzamy zerwać kontakt z nimi. Reakcja rodziców trochę mnie zdumiałą (nie wiem czy słusznie) ale ojciec zaczął się kłócić z moją żoną przez wiadomości, że jako syn mam obowiązek się opiekować matką, a matka napisała mi SMSa żebym przesłał jej wyniki badań pocztą wraz z rachunkiem, a ona mi zwróci pieniądze za badania (?). Ani jedno, ani drugie nie zapytało… po prostu… co ze mną… Do dyskusji wkroczyła nawet moja teściowa stając w mojej obronie i zwracając uwagę, że obowiązki to mają głównie rodzice względem dzieci, a nie na odwrót. Obecnie jestem w patowej sytuacji, nie odbieram telefonów od rodziców, chciałbym po prostu żyć swoim życiem z żoną, która też już jest tym wszystkim nerwowo wykończona. Musiałem to gdzieś napisać, chciałbym poznać opinię osób bezstronnych, nieznajomych, czy to co robiłem jest czymś złym? Czy jednak jestem okrutnym synem? Nie oczekuję rozwiązania problemu, bo już myślę nad nim od ładnych nastu lat i niestety, zawsze kończy się tak samo – niesamowitą ilością nerwów i wznowieniem kontaktu. Dziękuję każdemu, kto poświęci czas na przeczytanie tej historii i wyrazi jakąkolwiek opinię.
  2. 1 ) Bo odczuwają potrzebę posiadania dziecka . 2 ) Odczuwają chcice seksualną 3 ) Dla pieniędzy
  3. 8x więcej osób zmarło z powodu szczepienia C-19 w ciągu 6 miesięcy niż zmarło na COVID-19 w ciągu 18 miesięcy według brytyjskiego GOV https://expose--news-com.translate.goog/2023/03/01/covid-vaccination-8x-deadlier-than-disease/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc https://expose-news.com/2023/03/01/covid-vaccination-8x-deadlier-than-disease/ Jak widać powyżej, 14 265 osób zmarło w ciągu 21 dni od podania pierwszej dawki szczepionki Covid-19, a 4388 osób zmarło w ciągu 21 dni od podania pierwszej dawki szczepionki Covid-19, której śmierć rzekomo wiązała się z Covid-19. Kolejne 11 470 osób zmarło w ciągu 21 dni od podania drugiej dawki szczepionki Covid-19, a 182 osoby zmarły w ciągu 21 dni od podania drugiej dawki szczepionki Covid-19, której śmierć rzekomo wiązała się z Covid-19. Dlatego 30 305 osób zmarło w ciągu 21 dni od podania szczepionki Covid-19 w Anglii w ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku. Kolejne 123 796 osób również zmarło 21 dni lub dłużej po zarażeniu Covid-19, ale nie można było wykryć parametrów innych zgonów. Jednak dane pokazują, że osoby zaszczepione na Covid-19 zaobserwowano 70% wszystkich zdarzeń z powodu COVID w pierwszym rzędzie szóstego tygodnia 2021 r. Ale najbardziej niepokojące jest odkrycie, że liczba osób, które zmarły w ciągu 21 dni po infekcji szczepionki Covid-19 (30 305) we wczesnym 6 początku 2021 r., była o 691% / 8 razy większa niż liczba osób, które rzekomo zmarły na Covid-19 -19 w okresie 18 miesięcy (3832). Niestety, raporty wysłane od tego czasu przez rząd Wielkiej Brytanii ujawniają, że stan się tylko pogorszył. Szczepienie Covid-19 zwiększa ryzyko śmierci danej osoby. Największy dotychczas odnotowany wzrost miał miejsce w marcu 2022 r. i wyniósł 276%. Jest to zatem dowód na to, że szczepienie na Covid-19 zabija ludzi. W sumie między 1 stycznia 2022 r. a 31 grudnia 2022 r. w Anglii odnotowano 28 041 zgonów z powodu Covid-19, i szokująco, 25 758 z tych zgonów dotyczyło populacji w pełni zaszczepionej, podczas gdy tylko 2273 zgonów dotyczyło populacji nieszczepionej. Nie są to liczby, jakich można się spodziewać, jeśli zastrzyki Covid-19 naprawdę są do 95% skuteczne w zapobieganiu śmierci, prawda? Gdy takie wiadomości są zamiatane pod dywan przez media głównego nurtu, można się zastanawiać, czego jeszcze nam nie powiedziano… https://expose--news-com.translate.goog/2023/02/26/distracted-bulley-uk-gov-proves-covid-vaccines-kill/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc https://expose-news.com/2023/02/26/distracted-bulley-uk-gov-proves-covid-vaccines-kill/ Pozdrawiam tych "oświeconych" zaszczepionych. I zdrowia wam życzę, jak zawsze zresztą. PS. w 2020 r mówiłem, wam, że szczepienia zabiją więcej osób niż sam Covid.
  4. Mój mąż za wszelką cenę chce udowodnić ze jeśli zarazimy się koronawirusem to bedzie to moja wina. Wzięłam pracę do domu, zamówiłam catering żeby nie wychodzić do supermarketu po zakupy (tu i tak źle bo na tym jedzeniu od kuriera i tak są zarazki!!!), zrezygnowalam z mojej ukochanej siłowni. Mam także zakaz jeżdżenia komunikacja publiczna (nie mam samochodu). W taksówkach mam płacić tylko karta bo na gotówce są zarazki (!!!) Siccc!! Poza tym nie stać mnie na taksówki wszystkie takie "głupio wywalane hajsy" przeznaczam na wkład własny do mieszkania i co miesiąc coś odkładam. A tutaj ku ła mam wywalać me ciezko zarobione pieniadze. Niedługo kończą mi się tabletki na receptę od dwóch lekarzy. I co ja zrobię??? Nie mogę przecież tak jak on to mówi "odpuścić sobie" nosz ku # uaaaa! Od tego zależy moje zdrowie psychiczne. Brakuje mi w domu mojego ulubionego napoju bez którego nie mogę żyć a on mi nie pozwala po niego iść!!! Mam ochotę go rozszarpać za to jego sfiksowanie i panikę związana z tym wirusem. Jestem więźniem w swoim domu (nie mogę nawet zejść z jego ciągle obserwujących mnie oczu bo on też wziął pracę do domu i siedzimy tak razem...) Patrzy się mi codziennie na ręce czy myje je dokładnie 30 sekund. No ja już nie mogę, niech on już przestanie wariować i da mi żyć!! Powiedzcie mi jak go przekonać żeby przestał się tak znęcać.
  5. Ewakuacje, opóźnienia egzaminów i dodatkowe nerwy maturzystów. Wszystko przez alarmy bombowe, które miały dziś rano miejsce w wielu szkołach w całej Polsce. Ostrzeżenia o podłożeniu ładunku wybuchowego przyszły e-mailem. Policja zapewnia, że sprawdziła każdy sygnał. - Wszystkie alarmy okazały się fałszywe – mówią Onetowi funkcjonariusze. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, już 2 maja służby wysłały do CKE ostrzeżenie, że może dojść do próby "kaskadowego zablokowania matur". https://wiadomosci.onet.pl/kraj/matura-2019-ewakuacje-z-powodu-alarmow-bombowych/sq9gxg2

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...