Skocz do zawartości


Tablica liderów


Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją od 11.06.2025 we wszystkich miejscach

  1. 3 punkty
    Tako rzeczka Brahmaputra

    Przystań kliki i sympatyków

    A ja przyznam, że zaskoczył mnie Nawrocki. Wygląda na to, że to najbardziej inteligentny prezydent od czasów Jaruzelskiego. Jeśli zrealizuje plan, o którym mówi, czyli będzie sam wychodził z inicjatywą ustawodawczą w postaci konkretów Tuska, to jest to najlepsza droga na pokazanie nieudolności rządu i... zaoranie KO w przyszłych wyborach.
  2. 2 punkty
    Nafto Chłopiec

    Migranci już atakują w Polsce.

    Wróciłem właśnie z Niemiec i słabo to wygląda. Czułem się jakbym spacerował po tureckim mieście, więcej Turków niż Niemców. W metrze brudno, na mieście też, sporo bezdomnych, rano potłuczone butelki strzelają pod butem. Kraj w którym zdecydowanie nie chciałbym mieszkać.
  3. 2 punkty
    Nomada

    Całkiem niezły film kiedyś tam obejrzany to...

    Dziękuję, z polskimi napisami znalazłam. Warto obejrzeć całość, niesamowita osoba. Do reszty odniosę się jutro ; ) Bo dziś jest dzień matki i córki. Miłego i Wam życzę
  4. 2 punkty
    Pieprzna

    Przystań kliki i sympatyków

    Kupny od znajomych z dużym ogrodem. My posadziliśmy krzaczek parę lat temu, zjedliśmy 10 kulek i usechł 🤦‍♀️
  5. 2 punkty
    Aco

    Przystań kliki i sympatyków

    O tak. Marciniak 👍👍👍 Nawrocki zresztą też. Oby nie szedł tylko z PiS-em pod rękę i potrafił tę rękę w odpowiednim momencie wycofać kiedy będzie taka konieczność. Powiem, otwarcie, że polubiłem tego "łobuza" i mam nadzieję, że nie będę żałował głosu, który na niego oddałem.
  6. 2 punkty
    Pieprzna

    Przystań kliki i sympatyków

    Ty swojego Zandberga nie kalecz ortograficznie 😉 Dobrze mu powiedział. Druga nagroda dnia za przemowę należy się sędziemu Sylwestrowi Marciniakowi z PKW za słowa, które padły na uroczystości wręczenia zaświadczenia o wyborze na prezydenta.
  7. 1 punkt
    Chi

    Chi

  8. 1 punkt
    Chi

    Co tam panie w polityce

  9. 1 punkt
    Dżulia

    Co tam panie w polityce

    Premiera mamy, ale prezydenta to jeszcze nie jest do końca wiadome.
  10. 1 punkt
    Nomada

    Co tam panie w polityce

    OK 🤣 Nawiążę do wydatków na zbrojenia '' Von der Leyen nam pożyczy, my kupimy broń w Niemczech'' https://biznesalert.pl/von-der-leyen-nam-pozyczy-my-kupimy-bron-w-niemczech-felieton/
  11. 1 punkt
    Nomada

    DEPRESJA

    ''Według teorii Waltera Lasta, choroby psychiczne mogą być w dużej mierze spowodowane niedoborem witaminy B6 i cynku, wynikającym z pirrolurii. Pirroluria to schorzenie metaboliczne, w którym wątroba produkuje nadmierne ilości pirolu, substancji łączącej się z witaminą B6 i cynkiem, a następnie wydalanej z moczem, co prowadzi do ich niedoboru w organizmie. Niedobór tych składników może również obejmować biotynę, nikotynamid i kwas gamma-linolenowy.'' Od siebie dodam że ''rozrost'' candidy spowodowany osłabieniem układu odpornościowego również ma niebagatelny wpływ a zdrowie psychiczne.
  12. 1 punkt
    Nafto Chłopiec

    Migranci już atakują w Polsce.

    Żenujące porównanie.
  13. 1 punkt
    KapitanJackSparrow

    Migranci już atakują w Polsce.

    😀 Eno taki mocny w prawie unijnym nie jestem, polegam na opiniach innych, a w zasadzie powtarzam jak papuga po Leszku Milerze. Mniemam że były premier wie lepiej ode mnie co się tam zadziało. W zasadzie usłyszałem o tym od niego i wyjaśnienia rządowe i przyznaję bez bicia wyrobiłem sobie szybko zdanie. 😝
  14. 1 punkt
    Vitalinka

    Chi

    ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
  15. 1 punkt
    Chi

    Chi

  16. 1 punkt
    KapitanJackSparrow

    Migranci już atakują w Polsce.

    A jak Tusk mówił że będzie u nas druga Irlandia to nie wierzyliście. 😀 Ale nic to, dziś się dowiedziałem że Polska spłaca odsetki długu zagranicznego Ukrainy. Konia z rzędem temu kto słyszał o tym wcześniej. Decyzja zapadła w 2022 roku za czasów tak szanowanego przez niektórych premiera PiSu Morawieckiego. Obecny rząd Tuska oczywiście przybija piątkę i nie zamierza wycofać się i podtrzymuje decyzję PiSu. Wszystko sprowadzane jest do hasła klucz które zamyka wszystkie niezadowolone paszcze. Bezpieczeństwo Polski. Dług dotyczy głównie Unii Europejskiej. Dlaczego więc Unia która chce przecież być bezpieczna nie umorzy długu czy też przestanie naliczać odsetki. Nie. Po co. Jest frajer którego da się oskubać. Wyznawcy PiSu mówię wam to ku przestrodze bo nie wiecie co czynicie. Dotyczy to też wyznawców PO bo to jedna banda
  17. 1 punkt
    Nomada

    Migranci już atakują w Polsce.

    Wsadzę kij w mrowisko ; ) chyba
  18. 1 punkt
    Tako rzeczka Brahmaputra

    DEPRESJA

    Ciekawy, wartościowy film. Sam mam wśród znajomych osoby chorujące na depresję i mam wrażenie, że to jest coraz bardziej powszechne. Dobrze jest dowiedzieć się trochę o tym, jak najlepiej zachowywać się wobec takich osób. Jak pomagać a nie szkodzić. Przydatne są też komentarze pod tym filmem.
  19. 1 punkt
    Nafto Chłopiec

    Przystań kliki i sympatyków

    Dzięki. Czekamy aż przestanie padać i lecimy do dwóch muzeów i ZOO 😎
  20. 1 punkt
    Vitalinka

    Co Ci w duszy gra?

  21. 1 punkt
    Vitalinka

    Całkiem niezły film kiedyś tam obejrzany to...

    Do gniazda nie, bo matka wyrzuca jak nie da rady wykarmić, wcale niekoniecznie dlatego, że są słabe ( to by było zło, a natura zła nie jest) wyrzuca jak jest mało pokarmu, by uratować inne... niestety. Tak więc nie do gniazda a samemu wykarmić (tyle, że takie pisklaki rzadko przeżywają upadek niestety), ale jeśli już to można:
  22. 1 punkt
    BrakLoginu

    Hej Hej

  23. 1 punkt
    BrakLoginu

    Centralny Port Komunikacyjny

    Tej, a Probierz? Ponoć wolny, szkoda takiego fachowca na pośredniaka? No jak pośredniak, to dorzucam gratis
  24. 1 punkt
    BrakLoginu

    Centralny Port Komunikacyjny

    Zbieram ekipę, boś przerażonyś Rysiek, mechanik z PGR, ale pije za swoje i ma fach w ręku. To on będzie woził ekipę budowlaną na robotę: Dodam, że nie boi się "rozruchu". To tak się mówi, ale to jest bardzo ważne!! Początki są najtrudniejsze, no sam przyznasz?
  25. 1 punkt
    BrakLoginu

    Centralny Port Komunikacyjny

    Jak obiecałem i.... Kto Ci to spierd... ten tego co?
  26. 1 punkt
    BrakLoginu

    Wybory prezydenckie.

    Taa, "dziwak" fajne określenie 😜 Z tym dobrym duchem to trochę przesada, bo ja zawsze będę twierdził (do końca tego forum lub mojego), że jednak @Dionizy nim jest. Szkoda, że tak mało zagląda, ale on akurat jest rozgrzeszony.
  27. 1 punkt
    Chi

    Chi

  28. 1 punkt
    BrakLoginu

    Centralny Port Komunikacyjny

    No tak, Maestro czy jak mu tam było był tylko jeden. Miał monologi, ale miał też komenty forum i jak mu nie poszło to pamiętam, że wręcz całym sercem pragnął, by usunąć jego kompromy (własne) hłe hłe. Ja tylko w sprawie technicznej... wszelkie zgody na budowę CPK ma? Ma też opinie ekspertów itd? Wiesz, nie jedno CPK upadło zanim zaczęło działać, a ile wydało? Jeden uj wie P.S. Ja tu jeszcze wrócę z pomiarami działek, bo węszę tutaj przekręt
  29. 1 punkt
    Pieprzna

    Przystań kliki i sympatyków

    Jestem jak ten koń po westernie po pakowaniu agrestu w słoiki 🥴 Jednak lżej jest gdy się dzień wcześniej umyje słoiki i nakrętki, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić ile to będzie przestrzennie 5 kg 😄 Wyszło 24 i odłożyłam trochę na miseczkę do kruszawca.
  30. 1 punkt
    Tako rzeczka Brahmaputra

    Czego aktualnie słuchasz?

  31. 1 punkt
    Tako rzeczka Brahmaputra

    Czego aktualnie słuchasz?

  32. 1 punkt
    Tako rzeczka Brahmaputra

    Całkiem niezły film kiedyś tam obejrzany to...

    Ty jesteś wyjątkowa
  33. 1 punkt
    Pieprzna

    Przystań kliki i sympatyków

    Na pewno nie cudu w Sejmie, tam było wiadome, że cała koalicja zagłosuje za utrzymaniem przy korycie. Ale sondaże wśród "ludu" to dramat.
  34. 1 punkt
    Tako rzeczka Brahmaputra

    Całkiem niezły film kiedyś tam obejrzany to...

    Nie wierzę. Wolę wierzyć Tobie i Twoimi opiniami się kierować.
  35. 1 punkt
    Vitalinka

    Co Ci w duszy gra?

  36. 1 punkt
    Nomada

    Centralny Port Komunikacyjny

    GABA jest dobra na kłebowisko myśli w głowie dla tych nie znerwicowanych też. I możesz skończyć... nie będę patrzyła🤔 chyba.
  37. 1 punkt
    Vitalinka

    Co Ci w duszy gra?

    ❤️
  38. 1 punkt
    Vitalinka

    Co Ci w duszy gra?

    ...i to
  39. 1 punkt
    Pieprzna

    Przystań kliki i sympatyków

    Tusk się kończy. A mimo tego tłum baranów się jeszcze nabiera na jego nieskładne pyerdolenie.
  40. 1 punkt
    Vitalinka

    Co Ci w duszy gra?

    a mi to🙂
  41. 1 punkt
    Chi

    Chi

  42. 1 punkt
    Vitalinka

    Kiczowate pozdrowienia ☕⚘?

    Zostawię, już na jutro, dla Pieprz😉 😅😉
  43. 1 punkt
    KapitanJackSparrow

    Centralny Port Komunikacyjny

    Polska - Finlandia 🥱 Nuda, yyyyhh nic się nie dzieje....., a nie, już przegrywamy , uuu pogubili się i mają pewnie ,,dwójkę" w gaciach. Cóż z tego że piłka nożna to wielki świat jak taki nędzny poziom emocji i widowiska, dzieje się tyle że można pisać to sprawozdanie na żywo . Uuu zanosi się na wstyd i po cichu przemykanie do autokaru z lotniska. 😴
  44. 1 punkt
    Vitalinka

    Czego aktualnie słuchasz?

  45. 1 punkt
    Vitalinka

    Hej Hej

    Zawsze jesteśmy sobą🙂 Na pewne emocje nie zawsze i nie wszędzie możemy sobie pozwolić.
  46. 1 punkt
    KapitanJackSparrow

    Centralny Port Komunikacyjny

    Przyznaj się ty byłeś tym Zorro co szukają😀
  47. 1 punkt
    KapitanJackSparrow

    Czego aktualnie słuchasz?

    👍 Fajny utwór, nawet nie znałem tego ich numeru alee i tak nic chyba nie przebiło tego 😊
  48. 1 punkt
    Nomada

    DEPRESJA

    Moniko mowa o procedurach które zamykają jak granice szlabany. Każdy człowiek jest inny więc powinien być traktowany ( zaopiekowany inaczej) Indywidualnie a nie ''zgodnie z procedurą''. Jednemu brak witamin, inny ma chore nerki a jeszcze inny czuje się samotny bo myśli inaczej niż reszta. Wszystkich łączy wysoka wrażliwość i wyobcowanie. A to nie jest ''chorobą'' samo w sobie.
  49. 1 punkt
    Nomada

    DEPRESJA

    Etykietujmy słoiki, a nie ludzi Napisała Anna Lipska UWAGA. Jeśli obecnie zażywasz antydepresanty, nie rezygnuj z nich raz dwa na własną rękę. Jeśli byłeś lub byłaś na nich przez długi czas, to bardzo prawdopodobne, że rozwinęło się u ciebie psychiczne i fizyczne uzależnienie. Zamiast tego przedyskutuj możliwe opcje z twoim psychiatrą. Czytając dalej jednocześnie akceptujesz, że przeczytałeś lub przeczytałaś to ostrzeżenie. — ,,Nigdy nie usłyszałem od osoby w kryzysie- przydałaby mi się dobra diagnoza. Dobra diagnoza to to czego mi teraz potrzeba. Nigdy tego nie usłyszałem” Daniel Machler (psychoterapeuta, aktywista społeczny) Dużo dyskusji toczy się wokół nowych metod leczenia zaburzeń psychicznych i efektywniejszych metod diagnostycznych. Warto jednak zadać sobie pytanie czy diagnoza w dziedzinie zdrowia psychicznego to najważniejszy element udzielania pomocy i czy stawianie diagnozy psychiatrycznej jest w ogóle pomocne. Jeżeli stawia się ją podczas pierwszego spotkania z psychiatrą, powinno to skutkować polepszeniem stanu pacjenta, podwyższać jego dobrostan i wpływać na pozytywne rokowania leczenia. Ruchy w środowisku psychoterapeutycznym w kierunku zmiany paradygmatu biomedycznego na bardziej humanistyczny oraz głosy byłych pacjentów psychiatrycznych wskazują na to, że zarówno diagnoza jak i leczenie farmakologiczne nie są wystarczającą formą pomocy, a często przyczyniają się do pogorszenia stanu pacjenta. Podwójna rola Będąc studentką psychologii klinicznej i jednocześnie w tamtym czasie pacjentką z rozpoznaniem choroby dwubiegunowej, znajdowałam się w bardzo trudnej sytuacji. Wiedza na temat zaburzeń psychicznych, którą musiałam przyswajać i recytować na egzaminach, stała w sprzeczności z moim żywym doświadczeniem. Nacisk na wymiar biologii w rozwoju psychopatologii przy braku społecznych koncepcji tłumaczących, jaką rolę odgrywają otoczenie i warunki życia, budził we mnie poczucie ogromnego nieporozumienia. Od mojego pierwszego kryzysu miałam pewność, że warunki w których dorastałam niesamowicie utrudniały wyrośnięcie na stabilną, pewną siebie osobę spoglądającą w przyszłość z nadzieją i optymizmem. Mój stan i ciągłe zmaganie się z życiem dość adekwatnie odzwierciedlały sytuację życiową mojej rodziny, której byłam nierozerwalną częścią. Z prostych ludowych mądrości wiadomo, że życie nie rozdaje po równo, nieszczęścia chodzą parami a im więcej społecznego wsparcia tym większe szanse na zdrowie psychiczne i szczęśliwe życie. Mimo tego dostając diagnozę ciężkiej, rzekomo nieuleczalnej choroby psychicznej, nie dostałam żadnego kontekstualnego wytłumaczenia mojego stanu. Nie zostałam spytana o sytuację materialną, przebyte traumy, ani aktualne stresory. Diagnoza sprowadzona była do zapisania ilości przebytych epizodów depresji, manii i psychozy. Interesujące dla psychiatry było jak długo one trwały i jaki miały charakter, żeby określić, jak się domyśliłam, czy to choroba dwubiegunowa czy schizofrenia (na tamtym etapie studiów miałam wystarczająco wiedzy, żeby domyślić się intencji zadawania tych tendencyjnych pytań). Pod koniec wywiadu diagnostycznego trwającego godzinę otrzymałam diagnozę tego, co mi dolega. Lata bolesnych doświadczeń zostały wytłumaczone zaburzeniami neurotransmiterów w mózgu, które najprawdopodobniej odziedziczyłam po jednym z rodziców. Na tamtym etapie nie miałam dostępu do mniej mainstreamowych i bardziej adekwatnych informacji z dziedziny nauki, na przykład takich, że teoria neurotransmiterów to przeżytek i nic więcej niż nieadekwatny dogmat wypełniający czarne plamy psychiatrii, że obalono tę teorię wiele lat temu, a mimo tego w tym samym roku wypuszczono na rynek Prozac (popularny neuroleptyk). [1,2] Nie wiedziałam, że nie ma czegoś takiego jak mózg dwubiegunowy, albo schizofreniczny, istnieją jedynie niespecyficzne mikro zmiany w różnych obszarach mózgu, w większości wywołane latami spożywania leków przeciwpsychotycznych. [3] Nie wiedziałam, że ,,leki psychotropowe” nie są lekami tylko substancjami psychoaktywnymi – pobudzającymi albo uspokajającymi [4] – dlatego, że nie ma co leczyć w mózgu, a jeśli nawet by było, to te substancje w żaden sposób nie mają potencjału ich korygować, tylko zarządzają samopoczuciem tak długo, jak osoba je przyjmuje. [5,6] Nie zadałam też sobie wtedy pytania, dlaczego lekarz uznał moje cierpienie za wywołane zaburzeniami biologicznymi, jeśli nie wykonał żadnego testu takiego jak EEG, tylko przyjął moją wersję wydarzeń na tak zwaną ,,gębę” i uznał to za wystarczający powód żeby zdiagnozować mnie jako pacjentkę psychiatryczną. Psychiatra nie zapytał się mnie o to, co studiuję, co w oczywisty sposób wpłynęło na mój sposób opisywania tego co mi dolega. Eksperyment Rosenhana pokazuje, jak łatwo uzyskać jest diagnozę psychiatryczną, nawet tak ciężką jak schizofrenia, jeśli dysponuje się podstawową wiedzą z dziedziny psychopatologii. [7] Niesłyszany głos Moje życiowe doświadczenie, tak jak rosnące przekonanie, że leczenie psychiatryczne nie pomaga mi zdrowieć, tylko nasila poczucie beznadziei i braku kontroli nad moim życiem, sprawiało, że wyjątkowo ciężko było mi siedzieć cicho na zajęciach z psychopatologii. Czasem nie wytrzymywałam i pozwalałam sobie zasugerować, że nie ma żadnych dowodów na trafność biomedycznego modelu tego, co rozumiemy jako choroby psychiczne. Jedni wykładowcy ignorowali te wyskoki, a ci bardziej wyrozumiali przyznawali mi rację, zaznaczając przy tym że nie jest to coś czym klinicyści muszą się przejmować, ponieważ leki działają – nawet jeśli nie wiemy dlaczego. I z całą pewnością jest tak dla pewnej grupy osób. Nie było tak jednak dla mnie. I jak odkryłam później dla ogromnej grupy pacjentów leki są zupełnie niepomocne i bardzo często skrajnie szkodliwe. [2,8,9,10] I te głosy z jakiegoś powodu nie są reprezentowane ani słyszane w debatach na temat skuteczności farmakologii. Zazwyczaj zgłaszane efekty uboczne przypisuje się oporowi pacjenta lub postępowi jego choroby. Kiedy powiedziałam mojej psychiatrze, że po lekach antydepresyjnych doświadczałam nasilenia myśli samobójczych, dostałam receptę na większą dawkę tego samego leku oraz wytłumaczenie, że moja depresja postępuje. Teraz z perspektywy czasu, mając klarowność co do tego, że moją depresję nasilały źle dobrane leki, nie wysłuchanie mnie jako pacjentki uważam za naruszenie praw człowieka oraz zwyczajny przytyk dla mojej inteligencji, która mimo skrajnych nastrojów miała się nadal bardzo dobrze i nic nie wskazywało na to, że jestem niepoczytalna i nie potrafię rozeznać co mi pomaga a co szkodzi. Ulotka leku wymieniająca myśli depresyjne jako jeden z głównych efektów ubocznych również wskazywała na to, że warto wziąć tę możliwość pod uwagę. Czytanie w każdym podręczniku psychopatologii, że jedyną zalecaną metodą leczenia tak zwanych ,,poważnych chorób psychicznych” jest farmakologia budziły moje zdumienie. Leki brałam od początku postawionej mi diagnozy i nigdy podczas ich brania nie doświadczyłam poprawy. Mimo przekonania mojej psychiatry, że psychoterapia w niczym mi nie pomoże, bo moje zaburzenie ma silny komponent biologiczny (wniosek wyniesiony z paradygmatu biomedycznego, nie testu EEG), po dwóch latach psychoterapii przestałam brać leki i nie biorę ich do dzisiaj. Nie dlatego, że moja ,,choroba” ustąpiła, tylko dlatego, że wykonałam ogromną pracę nad poznaniem siebie, nadaniem sensu moim doświadczeniom i zbudowaniem zasobów do radzenia sobie z przyszłymi stresorami i trudnymi sytuacjami. Diagnoza a utrata zaufania do siebie Tak długo, jak byłam pacjentką, bałam się wchodzić w głąb siebie. Moje emocje mnie przerażały, a ,,leczenie” psychiatryczne umacniało mnie, że podążanie za moimi uczuciami jest skrajnie niebezpieczne. Kiedy tylko zaczynałam czuć silniej radość, smutek czy złość, lekarz zwiększał dawkę ,,leku”. W ten sposób moje uczucia i przeszłe traumy były doskonale spacyfikowane i uśpione. Nic nie miało szans przebić się do mojej świadomości. W ten sposób z lekko nadpobudliwej dwudziestolatki stałam się chroniczną pacjentką. Moje życie wypełniła pustka, nic mnie już nie interesowało oprócz śledzenia swojego nastroju i zastanawiania się czy moje szczęście to już mania, czy tylko hipomania. Żadnego z moich uczuć nie brałam na poważnie. Wszystkie przypisywałam chorobie. Moje życie wewnętrzne było dla mnie całkowicie niezrozumiałe i uważałam, że tak musi zostać. Uważałam, że mój smutek nie ma nic wspólnego z ,,normalnym” smutkiem, a moja radość nic wspólnego z ,,normalną” radością. Wszystkie moje uczucia były nieadekwatne i nieproporcjonalne. Byłam dla siebie kosmitką, z każdym miesiącem jako pacjentka coraz większą. Moje badanie Na piątym roku studiów byłam już w zupełnie innym miejscu. Od dobrych trzech lat nie brałam leków, czułam się silna i stabilna. Miałam za sobą parę wykładów, w których mówiłam o potrzebie zmiany paradygmatu zdrowia psychicznego i o tym, w jaki sposób ten aktualny dotyka pacjentów, brałam udział w wielu projektach i międzynarodowych konferencjach, napisałam książkę, założyłam grupę samopomocową terapii ACT przeciwko stygmatyzacji cierpienia psychicznego. W żaden sposób nie utożsamiałam się już z etykietą pacjentki psychiatrycznej. Przyszedł czas na napisanie pracy magisterskiej. Przez rok byłam na seminarium magisterskim na temat stylu przywiązania u dzieci. Miałam już zrobione badanie, kiedy poczułam, że to w ogóle nie to co chcę robić. Nagle wydało mi się dziwne, że temat mojej pracy dyplomowej tak bardzo odbiega od tego co najbardziej mnie pasjonuje i dotyka osobiście – tematu stygmatyzacji cierpienia psychicznego. Po roku pracy zmieniłam kierunek o 180 stopni i zaczęłam od początku. Postanowiłam sprawdzić, czy to w jaki sposób diagnoza wpłynęła na moje życie, pokrywa się z doświadczeniem innych osób. Czy inne osoby również doświadczają stygmatyzowania siebie, utraty chęci i sensu życia oraz spadku zainteresowania światem. Postanowiłam stworzyć kwestionariusz, który sprawdzałby, w jaki sposób różne postawy do własnej diagnozy wpływają na cztery wymiary dobrostanu psychicznego i poprosić osoby, które dostały jakąś diagnozę psychiatryczną o wypełnienie go w celu sprawdzenia tej zależności. Do tego celu wybrałam jako grupę badanych osoby z forum internetowego ,,Shades of awakening”, które zrzesza osoby po własnym doświadczeniu kryzysu, głównie psychotycznego. Stworzyłam własną skalę poziomu przekonań mainstreamowych na temat własnej diagnozy, którą nazwałam ,,dogmatycznością”. Nie chodzi tu o ogólną dogmatyczność jako cechę danej osoby, tylko o to, czy to jak rozumie własne cierpienie jest spójne z modelem psychiatrycznym czy nie. Im większa ilość przekonań spójnych z tradycyjnym rozumieniem chorób psychicznych, tym większy poziom dogmatyczności na skali. Oprócz tego załączyłam pytania z czterech istniejących kwestionariuszy badających cztery wymiary dobrostanu psychicznego: Autostygmatyzacja. Jest to wymiar określający, czy osoba akceptuje siebie i własne doświadczenia, czy uważa się za w jakiś sposób gorszą od innych. Poczucie sensu życia. Wymiar określający, czy osoba postrzega własne życie jako znaczące, mające sens. Samowspółczucie. Zdolność do odczuwania współczucia względem siebie, bycie dla siebie życzliwym. Elastyczność psychiczna. To czy osoba jest otwarta na doświadczenia czy stara się jak najbardziej unikać tych trudniejszych za cenę poważnych kompromisów życiowych. Moje doświadczenie jak i obserwacje, które zebrałam z rozmów ze znajomymi z diagnozą, kazały mi przypuszczać, że wysokie przywiązanie do psychiatrycznej wizji zdrowia psychicznego będzie wpływało na wyższą stygmatyzację siebie, niższe poczucie sensu życia, niższe możliwości współczucia samemu lub samej sobie oraz niższą otwartość na doświadczenia i wyższe ich unikanie. W moim kwestionariuszu dogmatyczności prosiłam o ustosunkowanie się do tego w jakim stopniu dane zdania są adekwatne dla osoby badanej: Moje cierpienie spowodowane jest nieuleczalną chorobą Moje cierpienie jest głównie spowodowane biologicznymi nieprawidłowościami Nie jest możliwe wyzdrowienie z mojej choroby Jedyne, co pomaga mi poczuć się lepiej, to leki Osoby, które są zdiagnozowane na poważne zaburzenia psychiczne, które nie biorą leków, narażają się na duże niebezpieczeństwo Cierpienie spowodowane moją chorobą psychiczną jakościowo różni się od cierpienia, którego doświadczają zdrowi ludzie Moja choroba spowodowana jest zaburzeniami w mózgu Jeśli przestałbym/przestałabym brać leki, nie byłbym/abym w stanie funkcjonować Już nigdy nie będę osobą, którą byłem/łam przed kryzysem. Muszę zapomnieć o dawnym Ja Nie powinienem/-nnam oczekiwać zbyt wiele od życia z powodu mojej choroby Odziedziczyłem/-łam moją chorobę do rodziców (przekazali mi ,,złe geny”) Nie powinienem/-nnam słuchać moich uczuć, bo są wynikiem mojej choroby Pytania te ułożyłam sama w oparciu o to, jakie myśli towarzyszyły mi przez rok po otrzymaniu diagnozy, to w jaki sposób znajome mi osoby z diagnozą mówią o postrzeganiu siebie oraz w oparciu o kluczowe założenia paradygmatu biomedycznego. Te pytania, wraz z 58 innymi pytaniami z czterech kwestionariuszy dobrostanu psychicznego, utworzyły moją ankietę, którą następnie wypełniło 100 osób należących głównie do forum ,,Shades of awakening” oraz ,,The Icarus Project”. Wyniki Mimo tego, że miałam pewne oczekiwania co do wyników badania, nie miałam żadnej pewności, że moje założenia okażą się adekwatne. Najczęściej w badaniach wychodzi coś odwrotnego niż badany by sobie życzył i tym razem nie liczyłam na to że otrzymam przełomowe wyniki. Okazało się jednak, że korelacje, które badałam, wyszły w większości silne lub co najmniej umiarkowane. Oznacza to, że można na ich podstawie wyciągać pewne wnioski. Co prawda nie przyczynowo-skutkowe jak w badaniu eksperymentalnym, ale można uznać związek dwóch zmiennych za nieprzypadkowy. W przypadku mojego badania można uznać, że istnieje związek pomiędzy poziomem dogmatycznych przekonań na temat własnej diagnozy, a poziomem autostygmatyzacji – im wyższa dogmatyczność, tym wyższa autostygmatyzacja, pomiędzy poziomem dogmatycznych przekonań a samowspółczuciem – im wyższa dogmatyczność tym niższe samowspółczucie, dogmatycznością a otwartością na doświadczenie – im wyższa dogmatyczność tym większe unikanie doświadczania, dogmatycznością a poczuciem sensu życia – im wyższa dogmatyczność, tym niższe poczucie sensu życia. Wnioski Wygląda na to, że diagnoza psychiatryczna to nie to, co najbardziej podnosi na duchu osobę w kryzysie i pomaga jej wzrastać. Zaskakujące jest to, że mimo powszechnej wiedzy, że wzbudzanie nadziei to jeden z kluczowych czynników leczących w psychoterapii, diagnoza przekazywana jest pacjentom w taki sposób, że doprowadza u nich do wzrostu autostygmatyzacji, obniżenia samowspółczucia, utraty poczucia sensu życia oraz nasilenia unikania doświadczeń. Ktoś mógłby powiedzieć, że w żaden sposób nie oznacza to, że diagnoza jest nieprzydatna. Bo np. diagnoza nowotworu też prowadzi do obniżenia samopoczucia u pacjenta, ale zdiagnozowanie problemu jest kluczowym elementem rozpoczęcia leczenia i doprowadzenia do poprawy. I ktoś taki miałby rację. Problem polega na tym, że tworzenie kalki języka medycznego do opisu doświadczeń psychicznych jest nieadekwatne, a diagnoza nie ma szczególnego znaczenia dlatego, że nie istnieją żadne specyficzne leki dla danego zaburzenia. Dobiera się je w zależności od fazy w której jest pacjent, a one bardzo często są wspólne dla więcej niż jednego ,,zaburzenia”. Po drugie nie leczy się w żaden sposób przyczyn stanu danej osoby wpływając na skład chemiczny mózgu, tylko wycisza się tak zwane ,,objawy”, które dopuszczone do głosu dają dopiero osobie szanse na dotarcie do głębszych warstw problemu i przerwanie błędnego koła ciągłych ,,nawrotów”. [11,12] Jesteś niebem. Nie zmienną pogodą Lata po otrzymaniu mojej diagnozy przekonałam się, że istnieje wiele znacznie skuteczniejszych niż leki metod stabilizowania nastroju, które nie powodują koszmarnych efektów ubocznych. Oprócz tego lata walki z moją ,,chorobą” pomogły mi dość do przekonania, że to niezapanowanie nad skrajnymi nastrojami powinno znajdywać się w centrum leczenia, ale uzdrawianie człowieka jako całości organizmu, wraz z jego traumatycznymi doświadczeniami i szkodliwymi przekonaniami oraz mechanizmami uciekania od nich, ponieważ to one tworzą zamknięte koło manii, depresji i psychozy. Z perspektywy osoby, która dostała diagnozę nieuleczalnej choroby psychicznej, co nie okazało się zgodne z rzeczywistością, jako kluczowy problem uniemożliwiający wyjście z chronicznego cierpienia uważam skrajnie destrukcyjne przekonanie, że jest ono czymś co jest na całe życie, lub czymś z czym należy walczyć. Te dwa bieguny sprawiają, że cierpienie staje się przewlekłym stanem i umacnia osobę w przekonaniu, że jest nieuleczalnie chora. Przekonanie, że zawsze będzie się tak samo cierpieć, to tak jakby uznać, że jak od tygodnia jest ulewa to już zawsze będzie padać deszcz i nigdy nie zobaczy się słońca. Walka ze zmianami nastroju jest tak jałowa jak zaklinanie pogody. Co ciekawe kiedy pada deszcz bierzemy z sobą parasol, jak świeci słońce zakładamy lekkie ubranie, a kiedy doświadczamy depresji robimy wszystko, żeby sobie poszła tak jakbyśmy byli w mocy raptownie zmienić swój nastrój czy tak jakby pojawił się on bez żadnego powodu. Z mojej perspektywy tylko nazwanie tego, że pada deszcz, otworzenie parasola i czekanie aż zmieni się pogoda jest podejściem, które przełamuje błędne koło rozpaczy. Diagnoza nasila rozpacz, ponieważ uznaje, że coś jest nie tak z tym, że pada deszcz lub mocno świeci słońce i trzeba sprawić żeby padało mniej lub mniej świeciło słońce. Zamiast nauczyć osobę zabierać z sobą parasol i smarować się kremem z filtrem uczymy człowieka walczyć z wiatrakami. Pytając go bez końca o zmiany nastroju, zamiast kierować go na inne obszary życia, które wymagają wzmocnienia, sprawiamy, że jedyne co widzi to ten cholerny deszcz. Deszczu widzi się coraz więcej, zawęża się przestrzeń życia i perspektywa tego, że można coś w życiu nadal robić jak pada, bo jak się uczyni deszcz sensem życia, to robi się w nim pusto. Ciągle piszę o tym deszczu, ale to jest wielki temat. Pamiętam, w jaki sposób postrzegałam siebie i świat kiedy byłam pacjentką. Mnie już nie było, była choroba. Doszło do zastąpienia prawdziwej tożsamości pseudo-tożsamością, do skrajnej autostygmatyzacji. To moja choroba wyznaczała co mogę zrobić, co mogę czuć i jaka ma prawo być moja przyszłość. To samo obserwowałam u moich znajomych przechodzących przez to. Pamiętam jak w tamtym roku założyłam grupę samopomocy ACT i zaprosiłam do niej moją dobrą znajomą. Pierwsze co napisała mi w odpowiedzi to: ,,A jak mam dwubiegunówkę, to mogę się dołączyć?”. Bardzo mnie to wtedy rozbawiło i odpisałam: ,,Też mam, a jakoś to prowadzę”, ale chwile po tym poczułam straszną złość na to w jak poważnym stopniu diagnoza psychiatryczna odbiera osobom zaetykietowanym poczucie sprawczości, wartości, wpływu na własne życie i na dawanie sobie prawa do bycia wśród innych. Drugą podobną sytuację miałam z inną przyjaciółką, która dostała diagnozę CHADu (choroby dwubiegunowej). Nazwę ją Bożeną. Bożena zadzwoniła do mnie bo doświadczała gwałtownego obniżenia nastroju. Powiedziała mi, że idzie kolejny epizod depresji i chyba powinna pójść do psychiatry po więcej leków. Ciekawiło mnie, co stało się ostatnio w jej życiu co mogło wpłynąć na tak drastyczne obniżenie jej samopoczucia. Spytałam ją o to. Bożena powiedziała mi, że nie ma żadnego konkretnego powodu, który mógłby to wyjaśniać i że jest to kolejna faza jej choroby. W trakcie naszej rozmowy jeszcze parę razy zadałam jej to pytanie i w końcu okazało się, że niedawno dowiedziała się, że chłopak, którego kochała od dwóch lat, nie odwzajemnia jej uczuć. Była przy tym głęboko zaskoczona, że może mieć to jakikolwiek związek z jej obecnym nastrojem. Niesamowicie przypomniała mi ta sytuacja to, w jaki sposób postrzegałam swoje ,,epizody’,’ kiedy byłam pacjentką. Moje nastroje i uczucia nie były dla mnie adekwatnymi reakcjami na wydarzenia w świecie zewnętrznym, tylko bezsensowną, oczekiwaną zmianą faz. Oczywiście nie zawsze można określić tak jasną przyczynę pogorszenia samopoczucia i nie zawsze trzeba to drążyć, natomiast z doświadczenia wiem, że zawsze jakaś przyczyna jest. Choćby najdrobniejsza. I wgłębianie się w to czym ona jest, jest znacznie bardziej pomocnym podejściem, niż uznanie, że mózg zgotował nam kolejny kryzys. Alternatywa Przez ostatnie lata zbierałam artykuły potwierdzające moje doświadczenie, że tradycyjne leczenie psychiatryczne zawodzi pacjentów i ich rodziny, że potrzeba więcej. Potrzeba nowego systemu pomocy, ale i nowego paradygmatu cierpienia psychicznego, ponieważ pociąga on za sobą konkretne konsekwencje. Jeśli zakładamy, że źródło cierpienia ulokowane jest gdzieś w mózgu osoby poprzez geny, będziemy skłonni przypisywać stan obecny osoby zaburzeniom wewnątrz jej organizmu i tam będziemy próbować je ,,wyprostować”. Ten pogląd zakłada, że odmienne stany świadomości są patologiczne, a więc przyjmuje perspektywę normatywną i wartościującą. Jeśli założymy, że stan osoby jest jej reakcją na okoliczności w jakich się znajduje i próbą poradzenia sobie z nimi, przyczyn będziemy szukać również w otoczeniu tej osoby, jej warunkach życiowych i czynnikach poza jej kontrolą. Będziemy starali się pomóc osobie w zrozumieniu jej doświadczeń i wzmocnić ją, wyposażając w narzędzia służące do efektywniejszego radzenia sobie z nimi. Do niemedycznego rozumienia cierpienia psychicznego szalenie przyczyniła się psychologia kontekstualna i wywodząca się z niej terapia akceptacji i zaangażowania ACT. Na zachodzie tworzą się liczne projekty na rzecz porzucenia stygmatyzacji cierpienia psychicznego oraz zmiany paradygmatu zdrowia psychicznego na bardziej humanistyczny. Przykładami są ,,The Icarus Project”, projekt filmowy ,,Crazywise‚‚ pokazujący historie osób, które przeszły przez system psychiatryczny i mówią o tym w jaki sposób to doświadczenie na nie wpłynęło, stosunkowo nowa metoda ,,Otwarty Dialog” promująca niehierarchiczny sposób pomagania osobom w kryzysie psychotycznym i ich rodzinom oraz społeczność ,,The spiritual crisis network”, wnosząca świadomość, że to co jest postrzegane w medycynie zachodu jako kryzys i załamanie, może być głęboko duchowym, wzrostowym i transformatywnym doświadczeniem, zgodnie z tym, jak postrzegają je inne niż zachodnia kultury. Historie wielu osób wskazują na to, że to co wygląda jak kryzys często jest w rzeczywistości przełomem, prowadzi do wzrostu i niesie szansę na bardziej satysfakcjonujące życie niż to przed kryzysem. Inicjatywy promujące to podejście na szczęście rosną i nowy paradygmat zdrowia psychicznego jest już bardzo obecny w świadomości oraz w środowisku psychologicznym. Potrzeba silnych głosów od wewnątrz, głosów osób, które wiedzą, jak to jest być po drugiej stronie, żeby doszło do prawdziwej zmiany i to co jest teraz alternatywą stało się mainstreamem. Miejmy nadzieję, że ta zmiana jest już bardzo blisko… — Anna Lipska. Z wykształcenia psycholog kliniczny, aktywistka społeczna na rzecz destygmatyzacji cierpienia psychicznego, autorka nieopublikowanej jeszcze książki ,,Wielka księga kosmitów”, była pacjentka.
  50. 1 punkt
    example123

    Małżeństwo na czas określony

    Hm takie pójście na łatwiznę. To chyba i brak szacunku byłby wtedy większy, tak mi się wydaje. Tak bardzo chcemy lekko żyć, że zapominamy o drugim człowieku i myślimy tylko o sobie! i tracimy nasze człowieczeństwo za którym w sumie tak bardzo wszyscy tęsknią. Przeważnie po ślubie odbija ponieważ rośnie poczucie, że nasz partner jest już naszą własnością. I to właśnie rodzi kłopoty każdy wie jakie. A nie należy spoczywać na laurach. Co do życia bez trzymanki to kiedyś i ja tak uważałam, ze po co papierek?on uczuciu jest zbędny ale po dwóch przypadkach moich bliskich zmieniłam zdanie. 1- moja przyjaciółka miała ogromne problemy by dostawać się do szpitala do swojego partnera, za każdym razem musiała się tłumaczyć kim ona jest itd. i wtedy postanowili wziąć ślub. 2- mój znajomy i jego partnerka kupili razem mieszkanie i nic nie wskazywało na kłopoty dopóki ona nie umarła nagle. On został z niczym pogrążony w żałobie na bruku.
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...