No ciężkie to pytanie, bo społeczeństwo już odwykło od przymusu. Tym bardziej młodzież, która jest coraz bardziej egoistyczna a mało patriotyczna. Jak się podsyca konsumpcjonizm, europejskość i do tego kreuje przekonanie, że kraj=rządzący, to mamy przepis na wojskową klapę. Panowie też coraz bardziej podnoszą kwestie równouprawnienia, myślą sobie po co sami mamy mieć źle, niech baby też cierpią w kamaszach. Na pewno nie jestem za tym żeby wyrywać na szkolenia zwykłych obywateli po 25 roku życia. To są pracownicy, małżonkowie, rodzice. Chyba że w tej kategorii dla chętnych, wtedy jak najbardziej. A obowiązek przywrócić na podobnych zasadach jakie funkcjonowały kiedyś, czyli kończysz szkołę, to zapraszamy do woja na powiedzmy pół roku. Ale to trzeba stworzyć warunki, żeby mieli gdzie spać, w co się odziać i czym strzelać. Czyli tak szybko się nie da z tym wystartować tym bardziej z genialnym rządem tuskoidów. I co zrobić żeby nie odrodziła się patologia fali? A jeszcze inna rzecz to dowodzenie wojskiem. Ta rezolucja unijna, którą tak w mediach roztrząsano jako zdradę tych lub tamtych w zależności od kanału tv, pokazuje że UE chce przejąć kontrolę nad wojskami narodowymi. A ja nie chcę żeby jakiś Niemiec przyodziany w unijne gwiazdki decydował czy mój syn ma iść na front.