Tak, ja również na to zwróciłem uwagę. Porównanie mężczyzny do Boga opiekującego się swoimi poddanymi jest bardzo wymowne. Ksiądz jakby też nie dostrzegał kontrowersji "uległości" w oddawaniu się kobiety pod opiekę męża. Dla niego to jest piękne.
No i bardzo mi to łagodzenie wymowy tego zdania "bądźcie poddane mężom" przypomina łagodzenie wymowy tekstu "czyńcie sobie ziemię poddaną" W obu przypadkach chodzi o władzę i odpowiedzialność, ale i tak dominującym odbiorem jest taki, że czynienie sobie czegoś (kogoś) poddanym, pozwala na eksploatowanie raczej, niż na konieczność zapewniania opieki.
Odrębną sprawą jest oczywiście stosowanie się do zapisów w Piśmie, do reguł, zasad itp. Mam takie wrażenie, że chrześcijaństwo przetrwało już tylko na kartach Nowego Testamentu. A chrześcijan już nie ma. Owszem, są ludzie deklarujący się jako chrześcijanie czy katolicy, ale to sprowadza się chyba tylko do myśli że Bóg jest i jest to Bóg, który wybacza. Mało kto ma ochotę choćby na czytanie Biblii. I do tego dochodzi to permanentne przetwarzanie religii w taki sposób, by pasowała do realiów, do wygody... do władzy? Gdyby dzisiaj zapytać polskiego katolika o to, jakie wartości uważa za największe, pewnie najczęstszą wymienianą wartością byłaby rodzina. Rodzina rozumiana tak, jak ją zdefiniował J. Kaczyński a po nim abp M. Jędraszewski - rodzina to związek mężczyzny z kobietą połączonych małżeństwem... i ich dzieci. Co innego wynika z Ewangelii, więc nie zdziwię się jeśli za 50 czy 100 lat Episkopat dokona własnego tłumaczenia Biblii, by wyeliminować kontrowersyjne fragmenty.