Już pisałem w innym temacie, że człowiek ma wolną wolę. Tu jest Ziemia, a Ty chcesz Nieba. Bóg nie może w ten sposób ingerować w świat. Powiesz: "Skoro jest wszechmogący to może." Nie - nie może, bo sam się w tej kwestii ograniczył. To ludzie wybrali życie w takim świecie - pierwsi ludzie. A my to również doświadczamy, bo to skutek grzechu pierworodnego, a więc wyboru ludzi. Człowiek sam decyduje o tym gdzie się znajdzie jego dusza po śmierci. Już tutaj się to decyduje za życia. Żyjesz nie przestrzegając przykazań, to znaczy że chcesz do Piekła. I będzie Ci tam lepiej niż w Niebie. Nie będzie Ci tam dobrze, ale lepiej niż z Bogiem. To nie jest trudne do zrozumienia. To czego chcesz jest w Niebie. Brak chorób, śmierci itd. Ludzie będą cierpieć, bo tak sami wybrali.
Nie wiąż Boga z żadną religią, jeżeli Ci to nie odpowiada. Bóg może istnieć nawet bez religii. Jeżeli nie chcesz być członkiem żadnej społeczności religijnej, to OK. Ale to ma oznaczać brak wiary w Boga? To ma oznaczać, że świat wziął się nie wiadomo skąd, albo po prostu zawsze był?
Być może żadna religia nie jest przedstawicielem Boga Żywego na Ziemi. Ja twierdzę, że jest nią chrześcijaństwo. Choć podzielone, ale jednak całe. Ty nie musisz tak twierdzić.
Tylko, że brak prawdziwej religii nie oznacza braku Boga.
"Ludziom, którzy uważają, że życie ogranicza się do ziemskiego kręgu narodzin, dzieciństwa, młodości, dojrzałości i starości, należy współczuć. Osoby o takich przekonaniach pozbawione są kotwicy, nadziei, sensu istnienia. Dla nich życie nie ma znaczenia.
Takie zapatrywania prowadzą do rozczarowań, stagnacji, cynizmu oraz poczucia beznadziei, powodujących neurozy i rozmaite zaburzenia psychiczne i umysłowe. Jeśli nie wytrzymujesz szybkiej gry w tenisa, jeśli pływasz wolniej niż Twoje dzieci, jeśli Twoje ciało nie jest już tak sprawne jak dawniej, jeśli Twój chód stał się bardziej ociężały, czas uświadomić sobie, że życie wciąż się zmienia i przejawia w coraz to nowych formach. To, co ludzie nazywają śmiercią, jest tylko podróżą w inny, nowy wymiar życia."
Joseph Murphy
Gdyby ojciec Maksymilian był ateistą, to nie oddałby życia za drugiego człowieka. Oddanie życia za drugiego człowieka jest przejawem największej możliwej miłości. Miłość jest to dobrowolne i świadome oddanie części albo całości swojej wolności dla drugiego człowieka, kraju, idei, klubu piłkarskiego itd. Im więcej wolności komuś albo czemuś oddajesz, tym bardziej kochasz. Zatem im bardziej cierpisz, tym bardziej kochasz. Jezus nas kochał i kocha dalej bez ograniczeń. Gdyby tak nie było, nie zginąłby na krzyżu. A nie musiał być przybity. Mógł nawet zejść z krzyża, ale tego nie zrobił, bo nas kocha.
Ateista nie jest zdolny do pełnej miłości czyli takiej, w której oddaje się całą swą wolność umierając.