A ja lubię każdą porę, bo każda ma swój klimat. Latem ganiam, podróżuje, korzystam z wody, lasu i ponieważ chyba nie potrafię żyć wolno, we wrześniu mam już tak dość że po intensywnym lecie z przyjemnością zapadam się w fotel pod kocyk i czas zaczyna biec w innym rytmie. Zapraszam przyjaciół, więcej gotuje, czytam, instaluje się na siłowni i basenie, chodzę do kina do teatru. No i zdecydowanie zwalniam. A czas przed świętami uwielbiam. Z tych miesięcy to chyba styczeń jest najbardziej miałki, taki zawieszony jakby między jednym rokiem a drugim. Poza tym styczeń to też miesiąc w którym okazuje się po raz dziesiętny, że noworoczne postanowienia są tylko pobożnymi życzeniami i jak co roku dałam ciała