Nic. Nic, bo wiem, że pomaganie
w poetów naturze nie leży.
Zbyt są zajęci rozkminianiem
jedynie ważnych własnych przeżyć,
tkwieniem w jesiennej melancholii,
na widok ócz wpadaniem w zachwyt,
by wnikać, co cię dzisiaj boli
lub zauważyć, że się martwisz.
Więc lepiej wyjść i skosić trawnik
ostatni raz w tym dziwnym roku.
Bo trawa rośnie tak jak dawniej
i w tym, nie w słowach, znajdziesz spokój.
Jak romantycznie byłoby na kwarantannie...