Jakie rozgoryczenie? Jaka nienawiść? Nie wybaczam, nie oglądam się za siebie, nie roztrząsam i żyję sobie dalej. Niech martwi się ten, kto skrzywdził, a nie ten, co został skrzywdzony. Szkoda życia na takiego, który nie zasługuje na moje zainteresowanie. O wybaczeniu nie wspomnę. To raczej tego kogoś zżera coś od środka (o ile ma jakieś wyrzuty), aniżeli mnie. Mam marnować życie i zdrowie na kogoś, kto na to nie zasługuje? Krzyż mu na drogę i tyle w temacie
Każdego bolą, ale to nie znaczy że trzeba siać nienawiść, wybaczać i rozbierać na części. Zwyczajnie podnieść się i żyć dalej.
Żadnego użalania nad sobą nie praktykuję, m.in. dlatego, że mocno stąpam po ziemi i wiem, że życie to nie jest bajka. Tym bardziej nie mam zamiaru użalać się nad paskudem i jeszcze mu wybaczać, bo coś tam. Jak małe przewiniątko - możemy machnąć ręką. Jak dużego kalibru - ostre cięcie bez możliwości powrotu, wybaczania, naprawiania i sama nie wiem czego jeszcze.
Żadnego żalu, analizy, uduchawiania, wybaczania, nienawiści, itp. - panta rhei