W mniejszości jest większość, ale jak to się dzieje, że jest odwrotnie to nie wiem nikt.
Mnie to nawet ucieszyło, że jest ich tak niewielu, że "Naród" nie uczestniczył, bo wg zaleceń
mogli w zalecanych odstępach być i uczcić ten dzień. "Naród" zapomniał, a może nie był opłacony by przybyć na uroczystość...Ale ze mnie zołza.
Mnie zbulwersowało to, że ludzie, którzy wydają zalecenia; maseczki, odległość między osobami, sami łamią swoje zalecenia.
Co my mamy myśleć?
Zalecenia są po to by nas obskubać z kasy za niesubordynację, bo wirus z maseczką lub bez jednakowo atakuje, a może zepchnąć te zamówione maski z Chin, a może poprzeć szycie masek w Polsce...niech jakoś zarabiają mając na uwadze szczytny cel.
Nie wiem, bo zgodnie z zaleceniem siedzę w domu.
Nikt nie może współczuć osobie, która pochowała kogoś bliskiego, a przede wszystkim dziecko. Kiedyś rozmawiałam na cmentarzu z kobietą, która kilka dni pochowała 16-letnią córkę. Długo gadałyśmy, ale najważniejsze w tej rozmowie było to, że nikt nie powinien mówić "współczuję, wiem, co czujesz", bo nie wie i tyle.
Te kondolencje mnie osobiście drażnią...nie składam.
Można pomodlić się w domu, można zapalić znicz w domu w intencji zmarłej osoby...naprawdę nie trzeba biec na cmentarz, bo tam biegnąc rozdzielamy to działanie: dla zmarłego i dla ludzi przychodzących na cmentarz i trochę dla własnej chwały.
Tak, on powinien być stróżem prawa
Bo nie wiedzą, ale sami balangowicze na siebie nie doniosą.