...akurat ten taniec mam wolny, dziękuję, chętnie z panem zatańczę - dygnęła wdzięcznie i wytwornym ruchem podała mu dłoń. Zagrano akurat walca angielskiego, który był ulubionym tańcem obojga. Poły różowego szlafroka wirowały, odsłaniając raz po raz zgrabne kolana, a czasem nawet i kawałek ud tancerki. Silne ręce mężczyzny wyginały partnerkę do tyłu tak, że sunąc od ściany do ściany zamiatała swymi długimi blond lokami podłogę... I o to chodziło, bo jak zauważył sprytny właściciel, lokal był dawno nie sprzątany, a na linoleum kłębiły się koty kurzu, okruszki świątecznego makowca, psia sierść (a przecież w umowie było zastrzeżenie "żadnych zwierząt w lokalu", przypomniał sobie ze złością kamienicznik), mnóstwo błota i piachu. Wszystko to przyczepiało się do bujnych włosów zachwyconej tanecznym kunsztem partnera blondyny, tak że pod koniec utworu pomieszczenie wyglądało wreszcie w miarę czysto. Wybrzmiały ostatnie takty romantycznego utworu; tancerz ukłonił się grzecznie, cmoknął dłoń partnerki, poprawił przekrzywioną muszkę i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki...