Za młodu się zdarzało, ale tylko parę razy. W moim przypadku, to raczej była chęć udowodnienia czegoś, że można więcej, że się da itp.
Żaden to powód do dumy, ale młodość ma też prawo do robienia głupot
Najwyraźniej niektórzy czują się na drogach niczym na jakimś rajdzie. Dlaczego nie chwalą się utratą premii? Pewnie wstydzą się, że w pracy poszło coś nie tak.
Nigdy samochód nie była dla mnie tak ważny i raczej nie będzie. To dla mnie jedynie środek mechaniczny do przemieszczania się. W dłuższe trasy tak przeważnie wybieram pociąg.
W życiu bym nie zakończył związku, bo coś z moim autem, by się stało. Samochód jak pieniądze, to rzecz nabyta. Można kupić nowy lub przesiąść się na rower.
Moja kobieta kiedyś miała wypadek, nie daleko od naszego domu. Jak dobiegłem na miejsce, to pierwsze co mnie interesowało, to stan jej zdrowia, to była jedynie stłuczka, nic jej nie było, ale chyba z przesadą upewniałem się czy jest ok. W razie czego zawiozłem ją na pogotowie, bo różnie bywa.
Nigdy nie wyciągałem w rozmowach jakiś niepowodzeń moich kobiet. To zawsze były nasze prywatne sprawy. Jeśli sama, by coś takiego zaczęła, to ewentualnie bym się dołączył.
Ja również często mówiłem "moja kobieta", ale też nie raz i nie dwa razy używałem imienia. Teraz się tak zastanowiłem dlaczego akurat "moja kobieta"... może to z dumy, że akurat mnie wybrała? Nie wiem, ale zapewne nie traktowałem jej jako jakiejś "własności" czy przedmiotowo.
a, e,