A ja mam wrażenie, że przespałem albo przegapiłem najlepszy okres, kiedy to Kortez jeździł na koncerty po niedalekiej okolicy, tam Iwonicz i obok, kiedy siadało się w niedużym miejscu, nie było tłumno i duszno. Kiedy niemal każdy koncert był dość kameralny. Bo teraz niestety trochę tłoczno. No chyba że sala koncertowa i bilet za stówę - wtedy ok. Ale stówa to paliwo do auta.
Jedna ważna dla mnie osoba powiedziała przeciwko mojemu zdaniu, że nie zna większego przegrywa niż Kortez. Tylko, że on to przekuł w karierę, dopisał muzykę, dopasował słowa i smęci. Ja uważam, że to jeden z niewielu wrażliwców, którzy się od czasu do czasu pojawiają i jest o nich głośno. Na szczęście z powodu muzyki a nie życiorysów i rozterek. Lubię gościa, naprawdę.