Skąd? Stąd, że coś faktycznie może być w tym, co mówią. Według mnie nie ma co skreślać ludzi z góry, wrzucać wszystkich do jednego worka i nazywać oszołomami tylko dlatego, że mówią coś, w co nie wierzymy. Kiedyś ogół ludzi nie wierzył w kulistość Ziemi, powszechnie twierdzono też, że jest centrum Wszechświata.
Szacunek do drugiej osoby powinien być moim zdaniem fundamentem, wtedy dopiero można się zastanawiać, co sprawia, że ktoś osiąga taki lub inny sukces.
Nie zawsze większość ma rację, nie zawsze to, co mówią ludzie wokół nas, jest prawdą. Myślę, że wielu osobom najtrudniej pogodzić się z myślą, że świat może nie być do końca taki, jakim go sobie wyobrażają. Zastanawia mnie zawsze, jak to jest, że osoby, które nie wierzą np. w jasnowidzów, wierzą w „prawdy” głoszone przez Kościół. Co sprawia, że jednych nazwiemy oszołomami, a innych chrześcijanami? Gdzie jest granica między tym, co możemy zaakceptować, a tym, na co plujemy?
Jeśli o mnie chodzi – nie powiem z całą pewnością, że taki Jackowski faktycznie ma dar, ale nie powiem też, że go nie ma. Nie wiem. Nic nie daje mi podstaw do podważania jego zdolności, nic też nie daje mi powodów, by w nie nie wierzyć. Ale według mnie zawsze warto mieć otwarty umysł, nie wyzywać ludzi bezpodstawnie i nie oceniać kogoś lub czegoś, czego się nie zna i nie rozumie. Bo w jakim celu?