Są takie książki z gatunku tych, w których jest tzw. wszystko. Pomijając dywagacje co to znaczy wszystko i czym dla kogo jest owo, to mam wrażenie, że kilka mam w posiadaniu. Nie zamierzam się z nimi rozstawać, mogą mnie nawet z nimi spalić, albo pochować. Parę razy słyszałem czytane fragmenty i sam komuś też czytywałem. Mam na myśli "Kamień na kamieniu", "Sto lat samotności", "Folwark zwierzęcy", książki dziennikarsko-satyryczno-poetyckie, (powiedzmy że jest taki gatunek ) w których korespondują Poniedzielski i Umer "Jak trwoga to do bloga" czy listy Agnieszki Osieckiej. Wiem, jest więcej i lepszych. Ale po przeczytaniu lub liźnięciu kilku rozdziałów człowiek czuje się mądrzejszy i bogatszy o nowe doświadczenia, mimo że przewrócił tylko kilkanaście stron w wygodnej pozycji.
Miałbyś odwagę będąc introwertykiem jednak robić coś z swoim życiem i bywać między ludźmi żeby kogoś w końcu poznać?