Oj, zaraz zaczniemy wyszczególniać każdą z przyczyn, które podałaś. A ja spytam, po co drążyć i rozdrabniać? Przecież samotność wynika na pierwszy rzut oka z braku towarzystwa. To, powiedzmy, klasyczna definicja.
Czy zdoła zachwycić? Hmm, czy wiesz ilu takich mijasz na ulicy codziennie, którzy mają do zaoferowania Ci aż swój czas na, dla odmiany, coś nie byle jakiego? Ale sami za często boją się wyjść pierwsi z inicjatywą. No i się robią: stereotypy dziwaków, łańcuchy, samotność w tłumie, wykluczenia i powody, animalizm nawet i dziczenie.
Tak se myślę, kurczę, faktycznie: milczenie to najgłośniejszy krzyk. Pieprzony paradoks, ale u samotników, na co dzień, między innymi ludźmi jednak dominuje. Niestety.
Dlatego trzeba się nie dawać. I szukać, jeśli nie kogoś, to chociaż czegoś dla siebie. Jest w czym wybierać; od robótek ręcznych typu krajki, malowanie po wyrabianie ciasta na pierogi
Nie wolno się dawać. Jeśli się nie dajesz, to tylko co jakiś czas dopadnie Cię wielka smuta zamiast regularnie raz w tygodniu.