Za każdym razem, gdy widzę osoby postronne wypowiadające się na temat, jaki powinienem być jako facet, albo jaki miałbym być jako kobieta, gdybym był kobietą, mam ochotę pójść do lasu, wybudować sobie szałas i żyć z tego, co nazbieram. Lepszy taki los niż rzesza ludzi wokół, którzy miast na swoim życiu się skupić komentują wybory innych.
Kojarzy mi się z fragmentem piosenki Strachów na Lachy:
Tyś podsłuchowa pluskwa tajna, kasztan wyciągnięty z łajna.
Kiedy ja mówię "wolność" zaraz grozisz mi wojną, kiedy drugą stroną drogi chcę przejść.
Więc kiedy ja mówię "wolność" nie mów mi, że nie wolno - moja wolność to żaden twój grzech.
I moja wolność mówi mi, że będę taki, jaki chcę być, by czuć się w porządku z samym sobą, a nie jak pozer dostosowujący się do schematów, "bo inni tak robią".