Kończą się wakacje i już tylko kilkanaście dni i zakończy się ten chyba najbardziej przepełniony doznaniami okres. Dziś Aniołek jest jakaś taka zamyślona. Wciągnęła z szuflady stary album z fotografiami i po raz kolejny przypatruje się każdemu obrazowi , Czasem dotyka czegoś tam delikatnymi paluszkami, uśmiecha się , wzrusza tak że niejednokrotnie sprawia wrażenia jakby chciała przytulić utrwalone na nich postacie. Zizi nucąc coś na wielkopolską nutę dzierga coś szydełkiem. Pewnie będziemy mieć nowe serwetusie których i tak dzięki niej nam nie brakuje. Basieńki jak zwykle nie ma w domu. Gdzie ona znika na całe wieczory?Nie wiem. Pocahontas zaprosiła sobie przyjaciółkę pachnącą Lawendą i siedzą teraz w drugim końcu izby i przeglądając jakieś katalogi coś sobie szepczą cichutko i nawet czasem uśmiechają ale ten śmiech wcale nie jest aż tak bardzo radosny. BL skleja swoje samoloty z małego (ha ha ha ) modelarza i jak zwykle przy takich okazjach pobrudzone klejem jest wszystko co go otacza w odległości nie większej niż jego wyciągnięte ręca Czyli całkiem sporo. Rawik Układa pasjanse kartami które nie wiadomo skąd i dlaczego znalazły się w naszym domu. W NASZYM DOMU. Czy po tym co wczoraj opowiedziałem jest to jeszcze mój dom. A czy ta dzisiejsza grobowa atmosfera nie jest przypadkiem skutkiem tych wyznań? Nie wiem. Jakoś mi kiepsko z tym wszystkim. Miło jest nawet latem gdy w palenisku kuchni kaflowej płonie ogień trzaskając co chwilę i wydzielając cudowny zapach płonących drew. I co z tego że jest tak gorąco że trzeba otwierać wszystkie okna a domownicy chodzą w bardzo skromnych co do okrywalności ubraniach. Krótko mówiąc można tu i tam zauważyć wdzięki skrzętnie ukrywane gdy jesteśmy na zewnątrz. Nalałem wody do czajnika i zapytałem :
- Czy może ktoś ma ochotę na herbatkę albo kawusię?
-No co ty Dyziek kawę o tak późnej porze? Jeśli chcesz to nalej mi trochę wody bez gazu z lodówki.
Zareagowała Zizi i chyba jako jedyna spojrzała na mnie a w jej cudownych jasno niebieskich oczach nie było ani krzty smutku ani złości. Tak czyli ona mnie rozgrzeszyła a co z resztą?
-A Tobie co podać Aniołku?
-Ja poproszę trochę wina z naszych wiśni ale też niech będzie chłodne.
-Oczywiście Aniołku!!!!
Ucieszyłem się z kolejnej wybaczającej mi
-Będzie chłodne gdyż Rawik porozlewał je do butelek i zaniósł do naszej ziemianki za domem a tam jest odpowiednia temperatura dla naszego trunku.
Teraz dopiero uświadomiłem sobie jak ważna postacią w naszej ,,rodzinie,, jest Rawik. Cichy, milczący, nie rzucający się w oczy a tak wiele robiący rzeczy o których nikt nie pamięta
-Ja też chcę winka. Ja też.
A to już był głos Bla
- OK. ale najpierw umyj ręce z tego kleju bo bardzo pobrudzisz kieliszki kryształowe które to z jakiejś imprezy przyniosła Basieńka.Ucieszyłem się tą nagła poprawą atmosfery. Uśmiechnąłem się radośnie i już miałem coś powiedzieć ale zdecydowany głos Pocahontas wyhamował mnie.
-Dionizy. Nie zapomnij o dwóch lampkach tego czerwonego trunku dla mnie i dla Lawendowej.
-Tak jest!
Stało się to o czym zawsze marzę nikt nie ma swoich spraw, wszyscy siedzą przy jednym ogromnym stole, wszyscy sa bardzo dla siebie empatyczni.
Piliśmy młode wino a Zizi nawet skomentowała to że jesteśmy jak Francuzi bo to oni tak uwielbiają to swoje bogole ( nie wiem jak to się pisze)W świetle świec kryształowe lampki rozsiewały drobne iskierki odblasków po stole, po twarzach, po Nastroiku.Niestety było ich tylko sześc i jak zwykle ja piłem szlachetny eliksir ze szklanki. Myślę że teraz jest właściwa chwila by wszystko wyjaśnić.
-Wiecie Kochani? To co wczoraj opowiedziałem jest praktycznie w 90 procentach prawdą tylko że połaczyłem w jednej opowieści kilka rzeczy które mi się przydarzyły. I tak np. ta dziewczyna od rowerów to nie była tą która mnie przytulała nad wodą i nie robiła tego w nocy lecz w biały dzień. Natomiast Kobieta z psem która często widuję w swoich wyobrażeniach i snach to też zupełnie inna postać. Dziewczyna z pacyfką na nagiej piersi w moich objęciach to szczera prawda albo ja w jej uścisku teraz trudno to rozstrzygnąć. Pojawiła się tak nagle w czasie mojej drzemki nad woda Po kilku sekundach kochaliśmy się jak obłąkani, Jak ogarnięci jakimś szaleństwem, do utraty tchu, sił, świadomości……. Potem tak szybko jak się pojawiła tak szybko znikła z moich oczu a ja? A ja nie mogę sobie znaleźć miejsca. Brakuje mi argumentów do istnienia. Pomyślałem sobie że jedynym rozwiązaniem będzie jak jutro wyruszę na tamten brzeg, usiądę w tym samym miejscu i będę czekać na dziewczynę w różowej tunice ze śpiącym misiem i z ogromną pacyfką na piersi. A jeśli jedyną rada na tęsknotę będzie wejście do wody i płyniecie do nie choćby za siódme morze i siódma górę to popłynę bo Ona jest jedynym argumentem by rano wstać, pracować, oddychać.
Patrzyłem na smutne i zaskoczone twarze przy naszym wspólnym stole.NASZYM WSPÓLNYM STOLE.Czy jeszcze też moim?