Nie poradzi Właśnie taki urok moich opowiadań, książeczek i bajek. Bohaterowie sobie nie radzą, bo autor-łajdak wrzuca im zbyt dużo na ich słabe barki.
Fragment 3
„Szczypior we mnie siada każdego dnia na ławce w parku i czeka i myśli i czeka i ma nadzieję bez nadziei, że przyjdziesz kiedyś i usiądziesz obok. Moja łza, którą upuszczam z bezkresnego worka żalu, będzie oznaką pamięci i hołdem dla Ciebie. Abym nigdy nie zapomniał, że kiedyś naprawdę byłem. Bo jakże inaczej można być jak nie przez kogoś? Jak nie przez Ciebie?”.
Pierwsze wspomnienie to jedna, najdłuższa noc w mieszkaniu Ewy. Byli wtedy młodzi, wystraszeni, niewinni. Półnaga Ewa czytała wiersze Szczypiora. Mleczna, aksamitna, życiopełna. Czerń i biel mieszały się w niej. Kawa z mlekiem. Miód zalał cały świat.
Szczypior był młodym pacyfistą o długich włosach i poszarpanych dżinsach. Taka była wtedy moda. Teraz młodzi chodzą w spodniach przypominających rajtuzy (rurki?). Brak im ekspresji, twardości uczuć. A przecież Ewa i on mieli to wszystko. Gdzie wszystko ucieka?
— Ta kocha, która wyciąga dłoń — czytała Ewa — Tę kochasz, której wszystko wybaczysz.
— Miłość.
— Co to jest miłość? — zapytały malinowe, prowokujące usta Ewy.
— Miłość jest wtedy, kiedy nie kuleje się przy drugiej osobie.
— Piękne Twoje wiersze — Ewa przewracała kartki niebieskiego, wierszowego zeszytu z zachwytem — Jeśli chcesz, mogę być Twoją pierwszą muzą. Chcesz?
— Pierwszą i ostatnią.
Pocałunek. Ewa powiedziała:
— Czasem myślę o przyszłości. Co nas czeka jutro… za rok… za parę lat.
— Będzie tak, jak teraz!
— Mogę Cię o coś zapytać?
— Tak.
— Nigdy nie kupujesz mi kwiatów. Oczywiście, nie bierz tego, jako zarzutu. Po prostu, jestem ciekawa… nie lubisz ich?
— To nie jest tak, że nie lubię. One po prostu źle mi się kojarzą. Może to głupie, ale być może kwiaty powinniśmy dawać tylko zmarłym, na pogrzebie…
— Dosyć! — Ewka zasłoniła jego usta ciepłą dłonią — Nie chcę słyszeć nic o śmierci i pogrzebach. Sprawię, że przy mnie pokochasz kwiaty!
Pocałunek.
— A za parę lat… Chcesz mieć dzieci?
— Chłopca. Będzie tak piękny, jak Ty i uzdolniony, jak ja.
— A więc chłopiec… mały domek, najlepiej na wsi, z dala od cywilizacji… mały ogródek z warzywkami, owocami i kwiatami, małe łóżko dla naszego intymnego świata… i nasza wielka miłość!
Ewa miała głos marzący. Była jednym wielkim marzeniem. Pocałunek.
— Szczypior, do kurwy nędzy! — Doktor Wójcik wybudził go skutecznie z mlecznego snu — Na jakim Ty świecie żyjesz?
— Na złym świecie.
— Słuchaj — powiedział Wójcik — Gówno mnie obchodzi, co dzieje się z Twoją głową, ale jest taka sytuacja, że Malinowska odgryzła sobie język…
— A cóż mnie to obchodzi? To mój język?
— Ty jesteś totalnie popierdolony! Wiesz co, to Ciebie trzeba leczyć, a nie żebyś Ty jeszcze…
— Dopadł mnie kryzys — Szczypior spojrzał na Wójcika z dziecinną naiwnością, jakby ten był go w stanie zrozumieć.
— Chyba kryzys mózgu!
— To też… co z tą Malinowską?