Skocz do zawartości


Tablica liderów


Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 11.07.2018 we wszystkich miejscach

  1. 2 punkty
    ''Ewka'' to mini powieść, którą pisałem w przedziale luty - maj 2016, dodając w późniejszym czasie poprawki, oraz kilka scen istotnych dla całej treści. Książeczka ukazała się ukradkiem i w małym nakładzie pod koniec listopada 2017. Ze swojej strony mogę nieskromnie dodać, że ''Ewka'' została nominowana do Nagrody Książki Roku Miasta Warszawy. Nie wygrała, no ale... Będę starał się sukcesywnie dodawać w tym temacie kolejne, ciekawsze fragmenty. Oczywiście jeśli te pierwsze zostaną w miarę ciepło przyjęte Tytułowa Ewka nie jest główną bohaterką tej książeczki, ale dla Doktora Szczypiora jest w centrum wszystkiego. Czasem przechodzi niepostrzeżona, cicho i na palcach, ale Jej obecność jest tutaj dojmująca i... po prostu czuć Jej ducha nad tekstem. Tak przynajmniej chciałbym. Fragment 1 „A jednak nawet takiemu socjopacie jak mnie potrzebna jest ta ohydna kupa mięsa, żyłek, nerwów, krwi, kości i uczuć wyższych w postaci drugiego człowieka. Tymczasem moja niby-żona, niby- córka, niby-rodzina i inne równie niby-istoty człekokształtne i niby- sprawy, które jakimś cudem mnie tu trzymają, a kiedyś puszczą”. Najmilsza dla Szczypiora w tym mieście była Chantal. Chantal właściwie nosiła inne imię, ale Szczypior bał się zapytać o jej prawdziwe. A więc pozostawała Chantal. Była ona piękną, niską, promienną kelnerką z długimi, kruczoczarnymi włosami. Pracowała w restauracji „Violette”, gdzie Szczypior po pracy udawał się na bliskie spotkanie z kawą. Chantal zazwyczaj podawała Szczypiorowi kubek z kawą. Tylko z jej ręki smakowała kawa. Szczypior stwierdził, że nawet jeśli Chantal dosypałaby trucizny do kawy, on i tak wypiłby ją z namaszczeniem. Całą zawartość. Nazywa się to obsesja. Obsesja na punkcie Chantal. Pewnego dnia w mieście ujrzał ją, kiedy przeglądał na słupie ogłoszeniowym premiery kinowe (nic ciekawego nie grają!). Ujrzał ją w czarnym płaszczu, dumną ze swej kobiecości, pewną, szlachetną. Niczym nie przypominała drobnej, skromnej kelnerki z „Violette”. Wtedy na błysk, mrugnięcie chwili spotkały się ich pary oczu. Chantal poznała go. Wydawało się Szczypiorowi, że poznanie sprawia Chantal ogromną przyjemność. I gdyby jego dusza i on sam był młodszy o lat dwadzieścia, znów nosił dżinsy, długie włosy, a jego brzuch nie był tak wydęty od nadmiaru jedzenia i stresu — mógłby powiedzieć Chantal wszystko. Tymczasem żona, córka, praca, niebieski samochód, kredyt, dom. Szczypior oglądał oczyma wyobraźni złotą Chantal odlatującą z nieopierzonym wróblem.
  2. 2 punkty
    ...dam Ci serce szczerozlote dam konika cukrowego weź to serce wyjdź na drogę i nie pytaj się dlaczego.... Cholera kto jeszcze tego ( oprócz mnie) słucha i skąd wziął się tu ten gramofon??? pewnie go Pablo skądś przytargał tylko gdzie on się podział? To jest piękne. Myślę tu o lekko pofalowanej upływem czasu czarnej płycie kręcącej się na starym sprzęcie. Na myśl przychodzą mi tamte czasy, dorastanie, pierwsze jakże nieśmiałe pocałunki. Pierwsze prywatki w organizacji których dominowała wielka ochota na poprzytulanie się. Uśmiecham się - Boże jacy my byliśmy młodzi i głupiutcy choć wtedy nam się wydawało że wiemy już wszystko!!! Powiedziałem chyba za głośno bo z odwróconego do wejścia plecami fotela dobiegł mnie głos Zizi -No i co sie tak wydzierasz Dyziek. Nie widzisz ze odpoczywam po ciężkim poranku? Teraz dopiero poczułem zapach pieczonego ciasta. I cynamon. No tak Tylko jedna osoba na świecie potrafi piec taką szarlotkę. I te nowe serwetki - Wiesz Zizi. Miałem dziś kiepski dzień. Zjem kawałek ciasta i na chwilę się położę Zizi wstała z fotela obróciła sie do mnie a ja zobaczyłem jej udawaną złość w pełnej okazałości - Dobrze Dyziu Ale następny raz pamiętaj o zdejmowaniu butów i praniu swoich skarpet. My z Example nie jesteśmy waszymi służącymi. Dopiero wczoraj posprzątałyśmy wszystko a tu proszę BL na środku zostawił swoją skrzynkę z młotkami, śrubokrętami i czymś tam jeszcze, Rawik wlazł w ubłoconych po nocnej ulewie buciorach. A swoją drogą ciekawe gdzie on tak łazi po nocach? Jest teraz pełnia? - Nie wiem Zizi Odpowiedziałem automatycznie -Ale raczej nie Zamyśliła sie po czym prawdopodobnie do siebie wyszeptała -To znaczy że chyba nie jest wilkołakiem. Dobrze
  3. 1 punkt
    Fajnie tutaj jest, Przepraszam za ślady po buciorach i te skrzynkę z narzędziami *wnet zabrał skrzynkę z narzędziami i złapał za mopa, wyczyścił podłogę z buciorów tak aż lśni* Posprzątałem już *spogląda na rzeczkę i zatopił w niej rękę* Ale ona piękna
  4. 1 punkt
    Fragment 2 Kolejna kartka z kalendarza zdarta. Tak oto rozpoczynał się każdy dzień, w środku lub na końcu życia. Na początku poranna toaleta. Szczypior zmył z siebie pot senny i brud. Rytualne oczyszczenie. Później rytuał śniadania. Wspólnego (psia mać!) posiłku. Bułka z masłem i żona z papilotami na głowie. Bułka mogłaby zostać, ale żona… Szczypior nigdy nie odważył się powiedzieć żonie całej prawdy. Nigdy nie wyjawił przed nią tego, co naprawdę czuł. Wiedział doskonale, że to skończyłoby się rozwodem. Rozwód mógłby stanowić jakieś wyjście, lecz Szczypior był już za stary na chodzenie po sądach, rozprawy, oskarżenia, podziały majątków, podziały win, intencji dobrych i złych. Nie chciał. Teraz do stołu dosiadła się szminkowa córka, Emilia. Odbicie lustrzane matki. Tylko papilotów jej brakuje. Ale na wszystko przyjdzie jeszcze czas. — Pięknie wyglądasz, córeczko! — No… — oczy jej wbite w ekran smartfona, który na co dzień wciągał ją i zabierał w smart-świat, a on już nie wiedział jak wyciągnąć ją ze smart-świata i jak z nią rozmawiać i czy w ogóle potrafi ona rozmawiać, mówić, czy zna jakikolwiek język poza swoim »smart językiem«. Nigdy nie odważył się powiedzieć córce, że nie podobają mu się jej oceny i zachowanie. Nigdy nie odważył się powiedzieć córce, że nienawidzi, kiedy o czwartej nad ranem wraca pijana, albo kiedy w ogóle nie wraca na noc. Nigdy nie odważył się powiedzieć córce, że nie pochwala palenia w domu i tego, że zmienia chłopaków średnio co dwa tygodnie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że popychał tym samym córkę na dno, może jeszcze bardziej niż na dno popychało ją towarzystwo, w którym tkwiła i z którego nie potrafiła się uwolnić. Szczypior mógłby być może coś na to zaradzić, lecz… Kobiecy głos z radia oznajmił, że marzec może być wyjątkowo zimny i nie ma póki co oczekiwać rychłego przyjścia wiosny. Oto rozpoczynał się kolejny dzień ze środka lub końca życia. „A gdyby tak dzisiaj zrobić coś zupełnie inaczej?”. — Ojciec, daj dwie stówy na leginsy! — Nie. — Co? — Szczypiorrr! — krzyczy żona — co Ty gadasz wogóle?! — Gadam, że nie. Po prostu, po krzywo, po przekątnej, nie. Nie zgadzam się. Jestem ojcem. A wiecie, kto to jest ojciec? Na pewno ojciec to nie jest dojna krowa, którą się doi z pieniędzy! — Ale wszystkie dziewczyny z mojej klasy noszą leginsy. Elka, Helka, Andżela, Mariolka… — I leginsy, te głupie gacie, które i tak wyrzucisz po tygodniu są aktualnie Twoim środkiem wszechświata, Twoim pragnieniem, pożądaniem… — Matka — powiedz coś ojcu. — Szczypiorrr… — Zamknąć się! — pierwszy raz podczas rodzinnego śniadania to on opieprzał, a nie był opieprzany — to teraz ja wam coś powiem. Nigdy żadna z was nie przychodziła do mnie, nie pytała „Co u Ciebie?”, „Jak się czujesz?”, „Czy w pracy wszystko dobrze?”. Tylko ZAWSZE chodziło o dojenie. Szczypior, daj na nową kieckę (chociaż i tak w szafie nie ma już miejsca na nowe szmaty). Szczypior daj na kosmetyki (jakby mogły Ci w czymś jeszcze pomóc). Szczypior, daj na kino, bo wychodzę wieczorem z chłopakiem (którego najdalej za dwa tygodnie rzucę, bo nie pasowaliśmy do siebie). Ciągle tylko DAJ! DAJ! DAJ! To teraz ja was o coś poproszę. DAJCIE MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ! Tym oto radosnym akcentem Szczypior zakończył to nadzwyczajne, przełomowe w jego życiu śniadanie. Jakże jedno śniadanie może odmienić człowieka! Kulący się przed żoną i córką Pantofel, zmienił się nagle w Króla Szczypiora I Niepokornego. Wygrana bitwa. Nie wojna. — Jeszcze raz taki numer, Ty skurwysynu, to spotkamy się u adwokata! — czule pożegnała Szczypiora jego żona, kiedy ten właśnie wychodził z domu do pracy. — Być może spotkamy się szybciej niż myślisz. Oby, oby… Po tak udanym śniadaniu, Szczypior postanowił kontynuować swój misterny plan zrobienia czegoś inaczej. Przez lata odkładał pieniądze. Nie wiedział na co, po co, nie wiedział nawet ile pieniędzy znajduje się w jego tajemniczej skrytce. Zazwyczaj ludzie odkładają na nowy samochód, lodówkę, pralkę, telewizor, studia dla dziecka, lecz Szczypior nie miał tak wielkich ambicji. Prawdę mówiąc nie miał wcale planów na przyszłość, bo widział ją jako wielką czarną plamę, a pieniądze, które przez lata ukrywał skrzętnie i o istnieniu których tylko on wiedział po prostu były. Były tylko jego i mógł zrobić z nimi co chciał. Właśnie ta świadomość posiadania czegoś jedynie dla siebie i do własnej dyspozycji, sprawiała, że było mu trochę lżej na duchu. Ostatnio jednak zaczął myśleć o tym nieco inaczej. „Pieniędzy trzeba się pozbyć. Wydać jednego dnia, wyrzucić albo wręczyć komuś naprawdę potrzebującemu. Biedakowi, pijakowi, nieuleczalnie chorej sierocie, byleby się pozbyć.” Tak więc tego ranka, schodząc do piwnicy, dzierżył w dłoni młotek. W piwnicy na ścianie wisiał obrazek, przedstawiający dziewczynę w bieli. Szczypior zdjął go i za pomocą młotka uderzył mocno w puste już miejsce. Z łatwością przyszło mu wydrążenie dziury, przez którą niepewnie zajrzał, a oczom jego ukazało się czarne plastikowe pudełko z podobizną marynarza na wieku. Chwila napięcia. Może Szczypiorowa dobrała się do pudełka i on niczego już tam nie znajdzie? Zrozumiał jednak, że te obawy są absurdalne, gdyż jego żona owszem potrafi grać na nerwach, ale nie jest na tyle inteligentna aby czytać w jego myślach. Otworzył wieko i wtedy odetchnął z ulgą. — Przynajmniej coś raz dobrze zrobiłeś w życiu! — przyznał z satysfakcją. W garażu na Szczypiora czekał kredytowy, niebieski samochód. Nienawidził go. Najchętniej pojechałby do pracy autobusem, bo nie ma dla niego znaczenia, czy tkwi w korku jadąc samochodem, czy autobusem. Ale przecież kto to widział czterdziestoparoletniego faceta, który nie ma samochodu? Szczypior nigdy nie chciał mieć samochodu. Nigdy nie chciał mieć żony, Jolanty. W dodatku zamiast chłopcem (tak wymarzony przez Szczypiora) Opatrzność obdarzyła go córką. Równie wredną i brzydką, jak jej matka. Tak naprawdę Szczypior do wszystkiego został zmuszony. — Wiesz czego najbardziej żałuję? — Czego? — Tego, że kiedy miałem jeszcze wybór i mogłem decydować o swoim życiu, wolałem bać się rodziców, otoczenia, zwinąć się w kłębek i powiedzieć światu „Dobrze — możesz teraz zrobić ze mną, co zechcesz!”. — Zawsze można wszystko zmienić… — Wiesz, w pewnym momencie swojego życia nie można nic zmienić. Kiedy masz dwadzieścia lat, jedno niepowodzenie jest niczym. Możesz to brać, jako wyzwanie, płot, który można przeskoczyć. Nadal jednak masz wszystko przed sobą. Walczysz. Dziesięć lat później takie niepowodzenie staje się dużo większym problemem i trudniej sobie z nim poradzić. Jednak walczysz nadal. Dziesięć lat później, ten problem przybiera tak wielkich rozmiarów, że z płotu urasta do muru, którego nie sposób pokonać… — Ale o co Ci tak naprawdę chodzi? Przecież Ty masz wszystko, co normalny człowiek chciałby mieć. Nie rozumiem. No właśnie. Szczypior stanął oko w oko z niebieską machiną. W pewnym momencie zrozumiał, że nic nie wie. Nie ma pomysłu. Pustka. — Co mam teraz robić? — Żyć, Kochany… — szepcze znajomy głos. I znika. — Zawsze musisz odchodzić tak nagle? Lecz w tym momencie uświadomił sobie, że odchodzenie Ewy jest tylko i wyłącznie jego winą. Że to on zabił Ewę. I jeszcze bardziej nienawidził siebie, papilocianej żony, szminkowej córki i niebieskiego automobilu.
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...