Miłość, rozpacz, tęsknota, ból.
Kiedy się rodzą?
Jak długo żyją?
Dlaczego umierają?
Łatwo jest o tym pisać. Łatwo doradzać. Tak długo aż sami nie spotkamy ich na swej drodze i wcale nie jestem pewny czy w określonym momencie nie chcieli byśmy zastygnąć w bezruchu zawieszeni gdzieś pomiędzy snem a jawą. Marzeniem a rzeczywistością.
Ciąg Dalszy jest jednak bezlitosny.
Pochłonięci gorącymi pocałunkami nie zważając na obrywające się guziki naszych przyodziewków, coraz bardziej zburzone fryzury i porozrzucane po wykładzinach hotelowego korytarza fragmenty naszych ubrań powoli zmierzaliśmy ku naszemu spełnieniu. Gdzieś tam za drzwiami wynajętego Edenu. Zamykające się za nami drzwi były świadkami naszej nagości. Klęcząc przed nią wtulałem swoją twarz w jej nabrzmiałe piersi, rozpalony brzuch, drżące pokryte zagajnikiem włosów miejsce mojego pożądania.. Chłonąłem jego zapach nieporównywalny z niczym. Rozkoszowałem się smakiem wilgotności. Ułatwiała mi to udostępniając to miejsce i przytulając do niego moją głowę. Jej głośny oddech i coraz mocniejsze drżenie pośladków powoli przeistaczało się w spazmatyczne skurcze aż do chwili gdy z cichym okrzykiem trysnęła na moją twarz fontanna i łaskotając ściekała po piersiach dotarła aż do gotowego na najcudowniejsze spełnienie przyrodzenia. Odchyliłem się do tyłu siadając w przyklęku na swoich stopach. Niecierpliwie usiadła na mojej męskości wchłaniając ją całą. Nasze ręce splotły się w miłosnym uścisku. Podobnie jak włosy, myśli, dusze.
Niewiele pamiętam z tej nocy.
Pojawiają się tylko fragmenty. Jakieś obrazy. Wspólna kąpiel po której łazienka wyglądała jak po przejściu tropikalnej ulewy, skotłowana pościel, mokre plamy na dywanie. A my? Nas tam nie było
Weszliśmy na ogromną skałę ze szczytu której mogliśmy z politowaniem patrzeć na szarą rzeczywistość snującą się tam gdzieś głęboko pod naszymi stopami.
Otuliła mnie woalem zapomnienia i skoczyliśmy w nicość?
Nie!
To nie była nicość!
To były rejony istnienia dostępne tylko dla wybrańców potrafiących kochać tak jak my.
Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy. Przez chwilę nawet bawiliśmy się w berka z dzieciakami z zimowiska ...........
A wszystko przeplataliśmy pieszczotami pocałunkami miłością................
Dwa dni temu pojechała do tego swojego Krakowa. Poukładać coś tam.......
Chyba mieszkają tam sami bałaganiarze skoro Ona musi coś tam układać
Siedzę w łazience wpatrzony w swoją zarośniętą twarz z wymalowanym na niej smutnym otępieniem. Dotykam swojej szyi .............
Zastanawiam się nad rodzajami węzłów...................
-Tak mój drogi kumplu Ciągu Dalszy. Jak Ona szybko nie wróci ty już nigdy nie nastąpisz.
Nagle z ponurego zamyślenia wyrwał mnie brutalnie ryczący dźwięk telefonu...............
Mogłem wpisać już wszystko do końca ale jednak nie . To taka mała złośliwość no i jet tam też tekścik metaforyczny z którym jeszcze sie nie uporałem.
A więc niech idzie spać nasz kumpel Ciąg Dalszy i jutro wróci z epilogiem
Czasem warto wierzyć ludziom. Ale tylko czasem. Moje imię jest bardzo dziwne i niespotykane i też się go kiedyś bardzo wstydziłem ale teraz stwierdzam ze jest w pewnym sensie odzwierciedleniem mojego wnętrza i chętnie się z nim obnoszę