Dionizy 1 807 Napisano 27 Kwietnia 2018 Cieszę się ze powstał tu ten dział i wiem że jest tym moim najulubieńszym Pozbieram tu wszystkie moje dotychczasowe oczywiście najlepsze wiersze Piszę już około 20 lat i w tym czasie napisałem ogrom tekstów ale mam takie swoje ulubione Na początek coś bardzo starego gdy byłem jeszcze kawalerem a na łące za moim domem pasły się pterodaktyle albo coś podobnego rzuciłaś mnie na wiatr ale nie pozwoliłaś odlecieć krzyczę Twoje imię aż kartki wyją z bólu ukradłaś kawałek mojego serca a potem zabiłaś abym cierpiał patrzę na drogę nie przyszłaś nigdy nie przychodzisz gdy tego potrzebuję powieszę na wietrze pieluszki dzieci nienarodzonych naszych. To było bardzo stare i kilkakrotnie już publikowane ale chętnie do tego wracam podobnie jak do tego: kreską byłem na ścianie życia wczoraj Bóg zrobił remont i zamalował mi duszę pomóż może jeszcze raz uwierzę że w jasną noc biała wróżka przefrunie nad stawem i rozpali ognisko nadziei i zanuci piosenkę przyszłości a ja ukradnę dla Ciebie cały świat bo jestem kleptomanem miłości Twojej Wzruszyłem się prawie do mokrych oczu. To przez to źe pamiętam kiedy i dla kogo to pisałem nie znając jeszcze tej piosenki przyszłości. Teraz ja już znam i jej cały tragizm i upartą walkę o każdy następny dzień życia............. Nie chciałem tego smutku Przepraszam. 3 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 28 Kwietnia 2018 Bluszcz piekny Twój wiersz jest Nie masz za co przepraszać Miej zawszen nadzieję że będzie dobrze. Wiem że te słowa są teraz nic nie mówiące ,ale wiara czyni cuda Pozdrawiam Ps. Dla każdego wschodzi zawsze jakieś słońce Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce. Ono nie omija nikogo. Ciebie też nie ominie, jeżeli nie schowasz się w cień. Odnalezione w sieci ale jakie prawdziwe 1 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
BrakLoginu 7 308 Napisano 28 Kwietnia 2018 Łezka się w oku kręci jak się człowiek wczyta. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
example123 373 Napisano 28 Kwietnia 2018 Przeważnie najpiękniejsze wiersze rodzą się ze smutku. Bardzo ładne Bluszcz,gratuluję talentu:) Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
BrakLoginu 7 308 Napisano 29 Kwietnia 2018 11 godzin temu, example123 napisał: Przeważnie najpiękniejsze wiersze rodzą się ze smutku. Tak to prawda, wiele dzieł było okraszone bólem i cierpieniem autorów. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 29 Kwietnia 2018 Cieszę się że Wam spodobały się te moje kamyczki z których tworzę swój świat Piękny dziś był dzień spędzony w ogrodzie Sporo czasu na rozmowę z samym sobą i z Nim. Swoista samotność. On też lubi takie sytuacje gdy nikt nam nie przeszkadza w rozmowie. Mój Mistrz. Rozmawiając ze mną ustawił na płaskim kamieniu koło stawiku z kolorowymi rybkami słoik pełen piasku. I pyłu gwiezdnego. Popatrzyłem zlękniony że traci moc swoja -Mistrzu! A gdzie Twoje głazy i ogromne kamienie??? Góry??? Położył wzrok na mnie. Dotknął palcem do swoich ust a uśmiech spłynął Mu po dłoniach na zielony trawnik. I na mnie - Odłożyłem je na chwilę na bok Rzekł i po chwili dodał już myślą -Teraz zajmę się drobniejszymi rzeczami. Tymi ważniejszymi też dla ciebie. Często słyszę Mistrza w powiewie wiatru, harmonii koronkowych chmur. W pląsach bluszczy w rytm rozwijających się na nich liści Takie moje swoiste crescendo. Aż do utraty tchu. Do wieczora aż: znad gór spłynie wieczór melancholią zmęczeniem gasząc hale i czystość strumieni uśpi skowronki zgubiły mi się skrzypce te moje pierwsze w pierwotnym zachwycie Mój Mistrz poszedł do sypialni nie depcząc mrówek Dużo teraz spędzam czasu ze swoimi myślami. Zastanawiam się nad sensem pisania nad sobą, swoją osobowością i czy to co robię zostawi kiedyś jakiś ślad Nierealny marzyciel z wybujała ponad miarę i czas wyobraźnią . Dobrej nocy 3 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 1 Maja 2018 Plątam się dziś po kuchni zastanawiając się co by tu dziś przygotować na obiadzio. Nie mam żadnego konkretnego pomysła. Przewertowałem kartki jakiejś książki kucharskiej i nic. Dalej pustka w głowie. Pomyślałem sobie że przecież w hipermarketach są takie już gotowe swojskie potrawy. Tak. To będzie najłatwiejsze. Po prostu pojadę i kupię i problem z głowy. Market. Przeglądam torebki. ,,Barszcz domowy”, ,,Żurek domowy”, ,,Jarzynowa domowa” No fajnie. Jest z czego wybrać. Ucieszyłem się. Ale wiesz co? Spojrzałem na drugą stronę opakowania a tam sposób przygotowania no i skład. Oczami wyobraźni wróciłem do dawnego mojego domu. Do kuchni mojej mamy. A tam na półkach zawieszonych w pobliżu pieca chlebowego obok ceramicznych pojemników z suszoną pietruszką, grzybami, majerankiem i innymi skarbami natury pojawiły się ampułki z widocznymi napisami E 362, E 248, E ileś tam. Być może są to ,,Domowe posiłki” ale w żaden sposób nie kojarzą mi się z moim domem. Po powrocie zrobiłem przegląd zamrażarki i ku mojemu zaskoczeniu znalazłem tam jeszcze jedną tuszkę króliczą z późno jesiennego uboju. No tak. Problem sam się rozwiązał. Po prostu zrobię > PRAŻONE< Czy ktoś z Was wie co to takiego? Jeśli nie to chętnie podam sposób na to by było pyszne. Przyniosłem ze spiżarni ziemniaki a przy okazji ciężki żeliwny garnek przeznaczony tylko do tej potrawy i aby wszystko było w zgodzie z tradycjami upiekę w moim sporym, murowanym z otoczaków z naszej rzeki kominku. Cholernie lubię wpatrywać się w świergolące i hasające po brzozowych drwach płomyki. Będzie przyjemnie i pożytecznie. Na ziemniakach już widać kilkumiesięczne przechowywanie. Nie są takie jak wtedy zaraz po wykopkach. Pamiętam. Konie starego Jagielskiego ( nie żyje już. Szkoda )ciągnęły kopaczkę która rozrzucała je po całym polu. Zbieraliśmy cierpliwie złociste bulwy wsypując do postawionego opodal wozu. Ciężka praca. Po całym dniu kręgosłup nie chce się wyprostować. Dobrze że przyszli sąsiedzi Jednak na ich pomoc zawsze można liczyć. Późnym popołudniem dzieci z pozostałych na polu łęcin ułożyły sporych rozmiarów stos. Kilka suchych gałęzi z pobliskiego sadu, zapałka i rozbłysnął aromatyczny ogień. Dym. Gdy przypominam sobie jego zapach w moim sercu budzi się jakieś nieokreślone ciepłe uczucie. Znacie ten zapach? Gdy nagromadziło się już wystarczająco popiołu wrzuciliśmy weń świeżo ukopane grule. Piotrek, ten od Bochenków, znacie go na pewno, przyniósł gitarę. Ja rozweselacz w butelce i coś na ząb. Usiedliśmy na różnych przypadkowych przedmiotach wkoło palącego się ognia. Piotrek nucił piosenki. My wtórowaliśmy mu cicho by nie płoszyć nastroju. Dziewczyny coraz bardziej przytulały się do swych chłopców a ci przygarniali je do siebie swoimi zmęczonymi ramionami. Czasem jak spłoszony szarak przemykał szybki czuły pocałunek Mnie więcej po godzinie ziemniaki były gotowe. I wierzcie mi. Można do nich dodać masełko i odrobinę soli. Ale wcale nie koniecznie. To ludzie sobą nadają smak i aromat potrawą. Zaczynam tęsknić do jesieni. Biorę się za gotowanie bo inaczej prażone będzie na kolację Luty09 2 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 1 Maja 2018 Hejka Bluszczu Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 1 Maja 2018 Witaj Jestem tylko przelotem bo za chwilkę przyjadą do mnie goście. Miłego dnia. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 1 Maja 2018 Rozumie , niech Ci się transakcja uda jak najlepiej Trzymam kciuki Miłego dnia Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
example123 373 Napisano 1 Maja 2018 Bluszczu to jak wylądujesz tutaj na chwil kilka zdradź tajemnicę. Co to jest to PRAŻONE ?a Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 2 Maja 2018 (edytowany) Prażone to ...... rodowód tej potrawy jest z pogranicze Małopolski i śląska. W każdym wiejskim domostwie są tam hodowane króliki w bardzo określonym celu. Gdy przychodzi dzień świąteczny, wolny od pracy u jednego z członków rodziny zbierają się pozostali ( myślę tu o letniej porze) . Gospodarz rozpala ognisko a w garnku do tego specjalnie przeznaczonym układa się warstwami na liściach z młodej kapusty ziemniaki, wszystkie jarzyny jakie są w warzywniku no i oczywiście mięso z królika. Pojemność garnka jest przystosowana do wielkości rodziny. Potem pod pokrywkę układa się też kapuściane liście i leci taki garnek na żar ogniska na jakąś godzinę. W tym czasie rodzina siedzi w ogrodzie przy stole, rozmawiają, utrzymują więzi, opowiadają sobie o wszystkich ważnych sprawach a przede wszystkim są razem. To takie bardzo ważne by być razem ze sobą i ze swoimi sprawami w świecie gdzie wszystkim gdzieś się spieszy. Ja co prawda tylko przez chwilę mieszkałem na śląsku w czasie gdy odpracowywałem wojsko pod ziemią ale bardzo mi przypadł do gustu tamten zwyczaj czy jak kto woli tradycja. W czasie takich posiadówek pije się też alkohol z jednego kieliszka na zasadzie ,, pije Kuba do Jakuba Jakub do Michała,, Sporo tez śpiewa się różnych piosenek. Kultywuję też w swoim domostwie tamten zwyczaj ale niestety króliczynę muszę kupić bo nie mam hodowli z racji wiecznego braku czasu i dość częstych wyjazdów. Drugi maja I czym tu zaskoczyć domowników gdy wpadną na posiłek wygłodzeni zwykłymi codziennymi sprawami. Trudne. Zwłaszcza że w ich kubkach smakowych tkwi jeszcze wspomnienie wczorajszego rosołu ze swojskim makaronem i schabowy w chrupiącej kukurydzianej złocistej panierce w bukiecie jarzyn. Może delikatna pomidorówka z ryżem na bazie pozostałego jeszcze wczorajszego rosołu? Moja mama mówiła tak: -Jak się babie nie chce gotować to robi pomidorówkę. Może i jest w tym sporo racji? Mi się właśnie dziś panicznie nie chce sterczeć przy garach A poza tym muszę koniecznie skończyć te stojaki ślubne do św Jana Jutro przyjedzie po nie Maciek z firmy dekoratorskiej. Wiecie jakie? Nie? No te co je potem Maciek ustawia wzdłuż przejścia głównego od ołtarza do drzwi wejściowych. Jego żona Agnieszka swoimi czarodziejskimi rękami upina na nich potem bukiety białych kwiatów i spina wszystkie w rzędzie biało-złotymi szarfami tak że sprawiają wrażenie dwóch girland prowadzących od ołtarza do nieba a może do piekła? Kto to może wiedzieć co tej młodej parze przygotuje los. Chociaż nie wiem czy można tu los obciążać ewentualnym niepowodzeniem. Czy przypadkiem oni sami nie muszą utkać tego kobierca swojego życia i tylko od nich zależy jakim on będzie. Jak myślicie? Nie zazdroszczę im tej trudnej walki o zaistnienie ich rodziny. Ale za to zazdroszczę im tych wszystkich miłosno-erotycznych uniesień, które czekają na nich zaraz po weselu Gdy poznawać będą siebie, swoje rozpalone namiętnością ciała. Swoje żądze i być może seksualne preferencje. Ciarki mi chodzą po plecach gdy wyobrażam sobie te dziesiątki orgazmów krzyków i westchnień. Ustawił bym będąc na ich miejscu kamerkę i udokumentował to by mieć co obejrzeć i powspominać gdy będą już starzy i pomarszczeni przez czas i życie. A kto wie może jeszcze wtedy pod wpływem takich wspomnień odezwie się przykurczona męskość starca? Kto wie. Teraz zmykam. Później Wam opowiem jak mi wyszła pomidorówka z ryżem. Miłego dnia Kochani. N Marzec09 Edytowano 2 Maja 2018 przez Bluszcz192 2 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 2 Maja 2018 Witaj Bulszczu Ja wczoraj zastanawiałam się również co to jest prażone , cos mi również podchodziło pod tą potrawę co opisałeś . Przypominam sobie teraz jak raz w życiu jadłam . Pycha Pewnie dzisiaj się już nie pokażesz więc Życzę Ci miłego dzionka Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 3 Maja 2018 Witej Piękna Kobieto w Czerni. Namalowałaś swój portret w czarnych barwach a ja i tak widzę w tym obrazie Twoje kolorowe myśli i barwne uśmiechy skrywane przed światem. Coraz bardziej przywiązuję sie do tego miejsca. Tylko ten czas mam tak bardzo ograniczony nawet dziś pomimo tego że jest to święto spędzę go w pracowni. Taki los człowieka parającego się ogrodowymi historiami. Cieszę się ze poprzednia moja praca wzbudziła może nie zachwyt ale pełną aprobatę zleceniodawców no i z kasą nie było problemów. A już w sobotę mają przywieźć nowe projekty. zrealizuję je ale pierw muszę uporać z meblami do ogrodu pewnej legniczanki. Trochę dziwacznej postaci ale to dobrze że ludzie są aż tak bardzo różniący się od siebie. Kolorowi. Wczoraj do naszego sklepiku przywieźli beczkę solonych śledzi. Pani Jadzie urządziła łapankę na klientów Nawet Robert policjant wszedł do sklepu po papierosy a wyszedł ze śledziami w ręce. Mi się też dostało ( myślę o śledziach) Musiałem kupić W drodze do domu zastanawiałem się co z nimi zrobić. Przecież takich słonych to nawet koty nie ruszą. Już w domu rzuciłem te słone ogoniaste potwory do wiadra kolo studni.Niech się trochę wymoczą. Były naprawdę spore jeszcze z łbami i otwartymi oczami Ze spiżarni koło stajni nabrałem koszyk jabłek ze starej antonówki jeszcze po ojcu, trochę cebuli, no i oczywiście trochę ziemniaków. Obierając cebulę poleciały mi łzy. -Czemu? Pomyślałem głośno -Przecież nie jest mi już smutno Chociaż czy nie było mi jakoś tak trochę smutno? Już sam nie wiem. Po głowie chodziły przykre widoki, a właściwie martwa twarz starej Gromalowej. Mieszkała stosunkowo nie daleko mnie. Miała dzieci. Mieszkały nawet w pobliżu ale bardzo rzadko można było je zobaczyć w odwiedzinach u matki Pamiętam jak Wandzia mówiła że są bardzo zapracowani i nie mają czasu. Cholera. Wiecie co? Ja w to nie wierzę. To jest niecałe pięć kilometrów a i córka i syn mają samochody Pięć minut drogi by zajrzeć do matki. Dzieci. Niech szlag to trafi. Chcieli oddać ją jesienią do domu starców. Nie poszla. Była zbyt przywiązana do tego miejsca i domu w którym spędziła chyba swoje najlepsze lata. Z mężem wychowując ,,dzieci" Powiedzcie czemu tak jest? Tyle lat pracy i opieki. Wyrzeczeń i poświęceń. A im szkoda nawet tych kilka chwil by odwiedzić matkę. Znalazła ją listonoszka próbująca od trzech dni doręczyć jej rentę. Zaniepokoiła się będąc z poleconym u mnie.Wyłamaliśmy drzwi. Spała w swoim łóżku. Snem z którego już nie można sie obudzić Nie chciało mi się obierać ziemniaków. Wrzuciłem do garnka w mundurkach. Tak będą lepiej smakowały z tymi co moczą się kolo studni. Śledzie sprawiłem poukładałem na sporym półmisku obdarte ze skóry . Przykryłem je tartymi na grubej tarce antonówkami i jeszcze na wierzch pokrojoną w pół talarki cebulą. Na wierzch śmietana swojska gęsta.i odstawiłem do ganku żeby trochę się przegryzło. Do obiadu nakryłem stół lnianym obrusem a na środek półmisek ze śledziami i do tego ziemniaczki w kombinezonach czy tam mundurkach W końcu nazwa nie jest ważna I nawet co jest na stole. Ważne by choć na chwilę być razem ze wszystkimi. I nie zostać samotnym jak stara Gromalowa Milusiego świętowania 2 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 3 Maja 2018 Witaj Bluszczyku Proszę Cię nie mów mi takich słów bo zaraz pomyślę ... hmm. Dobrze niech Ci będzie , jak każda kobieta lubi trochę się przekomarzać . Miło mi że w ten sposób na to patrzysz Cieszę się że transakcja udała Ci się znakomicie , oby tak dalej Ci szło , czego Ci z całego serca życzę . Czytałam twoja wypowiedź przed chwilą i same mi z oczu płyną łzy nad twoją sąsiadka , na myśl jacy okrutna może być rodzina . Znam sama taką podobna sytuację jak córka już bardzo schorowana matkę zostawiła w domu starców żeby umarła tam, chociaż sama nie chciała iść , bo czuła że jej ostatnie dni nadchodzą . Chciała umrzeć w swoim domu a nie w domu starców Bluszczyku dziękuję za życzenia i Tobie życzę oby w ten dzień świeciło tyle słońca na niebie ile sobie zapragniesz Do spisania się Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 3 Maja 2018 Dziękuję . Nie wiem jak długo wytrzymacie moje kulinarne pisanie. Jak uznacie że już dość to proszę o sygnał by zamknąć te opowiadanie rodem z kuchni. Dawniej jeszcze w moim rodzinnym domu kuchnia była najważniejszym miejscem w domu. To tu płonął płomień w palenisku kuchni kaflowej to tu stał ogromny stół przy którym zasiadała liczne rodzina. Nas było siedmioro. To w kuchni właśnie odbywały się rodzinne uroczystości typu imieniny wigilia spotkania rodzinne. W moim domu kuchnia też pełni te funkcje. Też czasem zasiada wiele osób często w okolicach dwudziestu dusz. No ale przecież nie o tym dziś chcę wam opowiedzieć. Dziś przepis na swojski rosół. Lekko pikantny i z nutką frywolności Lubię takie dni kiedy gotowanie nie przebiega w samotności ze swoimi myślami. Uwielbiam chwile kiedy robimy to razem. Kiedy Ty jesteś tu ze mną. Nigdy wtedy w zlewozmywaku nie piętrzą się góry brudnych naczyń i jest jakoś tak czyściej. Dzisiaj rosół wołowy i na drugie sztuka mięsa z jarzynami. Sprawnie myję ładny kawałek wołowiny. Garnek, woda i na rozgrzaną płytę kuchni kaflowej. W palenisku wesoło pstrykają płomienie. W powietrzu czuć ciepło i zapach przypalanej cebuli. Obierasz jarzyny. Powiedz czemu to robisz? Bierzesz w usta obraną marchewkę, i wzdychając pieścisz ją języczkiem, masz przy tym przymknięte oczy a Twoje biodra wykonują okrężne ruchy. Przytulasz ją potem do swojego brzuszka przesuwając to do góry, to w dół. Przestań proszę bo robię się zazdrosny o jakąś marchewkę. A jak okaże się że ta marchewka to samiec? To co ja wtedy zrobię? Zrobię się zbyteczny? -Dość tego!!! Nerwowym ruchem zabieram Tobie z dłoni to wstrętne warzywo i sprawnym ruchem noża przecinam na połówki wzdłuż. Podobny los spotyka też tego pietrucha innych marchwi i pora. Lądują potem w garnku z gorącą wodą. Niech mają za swoje!!! Zboczeńcy. Siedzą tam cicho jak grzesznicy w piekielnym kotle a ja dorzucam do paleniska drew. Teraz bierzemy się za makaron. Sypię na stolnicę mąkę i robię w środku dołek. Do niego dwa jajka ( hi hi hi ) troszkę soli i wody. Zagniatam ciasto. Wykorzystujesz to że mam oblepione ręce. Klękasz za mną odsłaniasz mi pośladki i zaczynasz pieścić dotykiem palców, policzków, ust. Twoje kochane ręce błądzą coraz dalej i dalej docierając aż do miejsca gdzie moje rozbudzenie osiąga ekstremum. Nie wytrzymuję. Odwracam się i oblepionymi ciastem dłońmi zrywam z Ciebie ubranie. Na twojej skórze odbija się mączne graffiti moich rąk. Przyciągam do siebie Twoje drżące z podniecenia pośladki. Na szafkach. Na stole. Na podłodze koło lodówki. Czemu tak krzyczysz? Przecież ja Cię tylko kocham. Uśmiechnięci w milczeniu zjadamy swoje porcje rosołu ze swojskim makaronem. Ja zostawiłem na talerzu zboczone marchewki. Nie wezmę ich do ust. Wstrętne kanalie. Ośmieliły się dotknąć mojej świętości. Poobiedni spacer był świetny. Znowu byliśmy zakochaną parą idącą w przytuleniu gdzieś przed siebie. I znowu miałaś ten wyraz oczu jak wtedy gdy szliśmy nasz pierwszy raz po parku. Pamiętasz? Też była wiosna. Nie zamordujcie mnie. 2 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 4 Maja 2018 (edytowany) Ja dzisiaj przywitam się na Twoim topiku Bluszczyku Tylko tyle powiem wow na twój rosol z pikanteria Więcej nie powiem .... Już bardziej pikantny nie mógł być Miłego i pogodnego dnia Wszystkim życzę Edytowano 4 Maja 2018 przez Ladyblack Poprawki Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 4 Maja 2018 Ja nic nie mam przeciwko temu żebyś tak pisał Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 4 Maja 2018 Cieszę się że tak jest, Nie ukrywam że jakaś nutka delikatnego erotyzmu jest częścią mnie. Taką której nie ukrywam i uważam to za jedną ze stron życia. Bardzo normalną o której można rozmawiać pod warunkiem by nie było to zbyt wulgarne i bezduszne. Byłem dziś na strychu. Czegoś tam szukałem a znalazłem zupełnie co innego. Na haku koło rozdzielacza centralnego ogrzewania w lnianym gęstym worku wisiały jeszcze grzyby suszone jesienią. Chyba czas najwyższy by je spożytkować bo już niedługo będą następne. Czas tak szybko umyka. Co by tu z nich zrobić??? Życie codzienne. Zlepek różnych sytuacji, zdarzeń, stanów. Nigdy nie można przewidzieć co po czym nastąpi. To jest piękne. Może pierożki z grzybkami i kapustą? Nic innego nie przychodzi mi do głowy to niech będą pierożki. Sporą garść wrzuciłem do garnka z wodą i na kuchenkę. Niech obgotują się. Do drugiego garnka trochę kiszonej kapusty. Jeszcze mamy własną. Stoi w drewnianej beczce w spiżarni. Są też w tej beczce główki w całości Na gołąbki. Z kiszonej są pyszne. I jabłka. A te są super do surówek. Obgotowane grzyby szybko przez maszynkę, a kapustę musiałem jeszcze trochę posiekać. Była za gruba na pierogi. Przysmażona cebulka drobno posiekana, przyprawy i farsz już mam. Teraz błyskawicznie ciasto zagnieść, rozwałkować i wycinam kółka szklanką. No tak. teraz zostało już tylko to czego bardzo nie lubię. Zlepianie wszystkiego do kupy. Monotonne. Krążek ciasta, łyżka farszu i paluszkami raz koło razu. Chyba się wścieknę. Koło moich nóg stoi nowy lokator naszego domu i się na mnie ciągle gapi. Że jego oczy go nie zabolą tak się wpatrywać bez mrugnięcia we mnie. Zakochał się czy co? Miałem dziś niespokojną noc. Gdzieś o pierwszej trzydzieści zaczął niedaleko mojego domu straszni wyć pies. To nie było takie zwykłe wycie. W tym głosie zawarta była jakaś potworna rozpacz. A może tęsknota. Nie wiem. Nie chciało mi się początkowo wychodzić spod cieplutkiej kołderki, ale po kilkudziesięciu minutach zatykania uszu, chowania głowy pod poduszkę i wściekłego mamrotania nie wytrzymałem. Ubrałem dres i kurtkę i poszedłem zobaczyć co to za nieszczęśnik tak wyje. Niedaleko od mojej bramy do przydrożnego słupka był uwiązany ten hałaśliwy bydlak. Podszedłem bliżej by mu się uważniej przyjrzeć. Młody. Prawdopodobnie jakaś bliżej nieokreślona mieszanina owczarka polskiego i czegoś tam jeszcze. Zadbany. Połyskująca sierść chociaż gdzie nie gdzie widać na niej objawy wiosny w postaci wychodzącej sierści zimowej. Zbliżyłem się do niego. Przewrócił się na plecy cichutko skamląc. pogłaskałem między przednimi łapami.Ciągle nie przestawał skamleć. -Czemu tu jesteś? Zapytałem. gdy usłyszał mój głos zaczął tak mocno machać ogonem aż myślałem że mu oderwie i poleci gdzieś daleko w bok i będę go potem musiał szukać po ciemku z latarką. Dobra smycz. Markowa. Zadbany wygląd. Nie możliwe by był bezdomny. Zapomniał go ktoś? Chwilę zastanawiałem się kto u nas na wsi ma takiego psa. Nic mi nie przychodziło do głowy. -Chyba nie jesteś stąd. Więc co tu robisz? Nic nie odpowiedział, tylko siedział i merdał ogonem. Chciałem wrócić do domu by przynieść mu coś do jedzenia ale gdy tylko się od niego odwracałem wydawał z siebie taki skowyt jakby go ktoś obdzierał ze skóry. Nie było wyjścia. odwiązałem smycz od słupka i poszliśmy po to żarcie razem. Szedł obok monie wesoło rozglądając się i patrząc na mnie co chwilę. W ganku mój Bruner trochę nastroszył sierść ale przekonałem go że to przyjaciel. Bruner jest bardzo mądrym psem. Zrozumiał. Napi ( tak go nazywam) spał na kocu w ganku. Już nie wył. Trochę bałem się go wpuścić do mieszkania by sie nie pogryzły w nocy. Siedzi teraz kolo moich nóg i patrzy się ciągle w moje oczy. Tak jakby chciał zapytać: -Czy ja zostanę z tobą? Udaję że tego nie dostrzegam, ale po chwili głaskam go po głowie i mówię: -Jeśli nikt się po ciebie nie zgłosi to zostaniesz. Chyba zrozumiał. polizał mnie po ręce i znowu to merdanie ogonem. Jak ludzie mogą tak pozbywać się przyjaciół? Nie wiem. Myjąc się po tym lizaniu zrobiło mi się jakoś tak trochę wstyd za ludzi. Popołudniu okazało się że Napi też lubi moje pierożki. Albo udawał żeby mi nie zrobić przykrości. Ach te zwierzaki. 1 Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 4 Maja 2018 Dionizy ale mi smaków znów narobiłeś . Uwielbiam pierogi . Moimi najbardziej uwielbianymi są ruskie pierogi Ale na Twoje bym też się skusiła Jestem ciekawa jak ten twój Napi wygląda Dionizy Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 4 Maja 2018 Napi jest dobrze ułożoną suką. Raczej na pewno jest to owczarek polski zmieszany prawdopodobnie z dobermanem lub z jakimś hartem o czym świadczy dość charakterystyczna sylwetka i wygląd głowy. Ten tekst został napisany jakiś czas temu i w tej chwili Napi jest już w pełni zadomowioną członkinią naszego stada. Nie zawsze podoba jej się domowa hierarchia ale przekonałem ją do zaakceptowania panujących zwyczajów. Jest to pies bardzo mądry o bardzo wielkiej inteligencji. Bardzo łatwo się uczy i zasadniczo wystarczy pięć sześć powtórzeń by zapamiętała polecenia. Jest bardzo opiekuńcza w stosunku do dzieci i kilkakrotnie zdarzało sie że reagowała trochę agresywnie w stosunku np rodziców chcących klapsem ukarać swoje pociechy. To jest dobry i bardzo czysty pies. Przyjaciel. Obrońca. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 5 Maja 2018 Dionizy Bardzo kocham zwierzęta i je rozumie . Pięknie odpisujesz swoją sunie Napi i to mi w Tobie się podoba . Szczerość za szczerość Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 7 Maja 2018 Dlaczego nie podoba Ci się Coli że piszę o mojej Napi ,,To jest dobry i bardzo czysty pies. Przyjaciel. Obrońca ,, ? To są wg mnie dobre słowa. Nie lubię takich dni jak był dzisiaj. Zapytacie czemu? To proste kiedyś trzeba w tej kuchni zrobić gruntówkę. Cholera. Że ten kurz i inne brudy muszą się tak szybko zbierać i gromadzić we wszystkich zakamarkach. Trzeba to jakoś ogarnąć . Dziś na obiadek zrobię im coś niezbyt angażującego bo sprzątając nie będę mieć zbyt dużo czasu na stanie przy garach. Hmmm Zrobię im zupkę mleczną z kluseczkami kładzionymi i ziemniaczki na sposób góralski. Kluski kładzione robię z ciasta podobnego do tego na naleśniki tylko trochę musi być gęściejsze. Na gorące mleko kładę małą łyżeczką taką z długą rączką jak do nabierania kawy małe porcje ciasta trochę pociągając by kluseczkom tworzyły się takie niby wąsy. Fajnie wyglądają . Prawda? Ziemniaki po góralsku też proste i szybkie. Trzeba je ugotować a w czasie gotowania na patelni rumienię dobrą wędzonkę z posiekaną cebulką potem wszystko razem gniotę w garnku z ziemniakami i już gotowe. Za mocno napaliłem dziś w piecu i nawet takie czynności jak wycieranie kurzu powoduje u mnie mocne pocenie. Co chwilę zrzucam z siebie jakąś część garderoby, aż w końcu zostaję tylko w klapkach i różowych bokserkach z białym zabawnym prosiaczkiem w miejscu gdzie znajduje się ......... No wiecie co tam jest. Moje psy zaczęły mnie jakoś dziwnie obserwować. Muszę uważać by nie podrapały mi brzucha, no i podłogi chyba też nie będę myć na kolanach. Bo kto wie co przyjdzie Brunerowi do łba. Kurcze idzie listonoszka. Jeszcze jej tu brakowało. Szybko ubieram szlafrok. ( na lewą stronę) i otwieram jej drzwi. Patrzy dziwnym wzrokiem na moje nie kompletne odzienie i pyta -Nie przeszkodziłam w czymś? No dodrze niech zapyta ale po co ten uśmieszek i to perskie oczko. Stara zboczucha -Nie. Sam jestem w domu. Odpowiadam speszony -To może zaprosisz mnie na jakąś kawę? Milczenie. Potem dodaje -Żartowałam. Ufff. Chwała Bogu. Bo ona mi się nie podoba. Chociaż......... Przyniosła mi bilingi rozmów z mojego telefonu. Miałem wysoki rachunek i sobie zażyczyłem ich by wyjaśnić przyczynę tych przegadanych ponoć minut. Zastanowiłem się dlaczego tak dużo połączeń jest z Anglią. Przecież ja tam nie dzwoniłem. Może syn? A w ogóle ciekawe co to za numer. I do kogo należy. Chyba zadzwonię i sprawdzę Udało się połączyć za pierwszym razem. -Hallo. Dzień dobry .Czy pani mówi po polsku?..... Tak? To dobrze....... Czy rozmawiała pani ostatnio z kimś z polski?......A co panią obchodzi moje imię?.............No dobrze już dobrze. Jestem Dionizy.......Co pani ściąga?........Tak tam u was gorąco że musi pani ściągnąć bluzkę?........Jak ma pani na imię? Lolita? ......Loli co masz przezroczyste?....Bardotki?........ A zdjęłaś już?......To dobrze.......Jakie masz te majteczki?......Ach z motylkiem na ......Uhmm......Wiem......Robią się mokre.....To zdejmij je .........Jak jestem ubrany?.......Hmmmm......No wiesz Loli w samych majtkach......Po co mam je zdejmować?.... No dobrze.....Jak chcesz......No pewnie że twardy......Powiedz jeszcze raz jak to robisz....... Pewnie że czuję......Czekaj jeszcze chwilę.....Już dochodzę......Ty też?......Teraz szybciej..... Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!........... Pewnie że było nieźle..... Kiedy znowu się spotkamy?..... Dobrze przekręcę...... Pa........No dobrze.... Na razie muszę to wszystko powycierać..... Pa. Kurcze jak ja fruwałem z ta ścierką i mopem po kuchni. Chyba wróciła mi chęć do życia. Jemy obiad -Maciek. Wiem gdzie dzwoniłeś. Przyszedł biling. Zrobił się czerwony -Ale ja tylko chciałem...... a właściwie to mi się pomylił numer i...... -Dobra. Już nie tłumacz się. Policzymy te Twoje minuty i zapłacisz za nie. A tak na przyszłość to zapamiętaj. W poniedziałek, środę i piątek dzwonię ja. Ty we wtorek , czwartek i sobotę. W niedzielę Lulu ma wolne Milutkiego wieczorka Kochani. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Cooliberek 352 Napisano 7 Maja 2018 Dionizy Źle mnie zrozumiałeś Przepraszam W dniu 5.05.2018 o 17:39, Cooliberek napisał: Dionizy Bardzo kocham zwierzęta i je rozumie . Pięknie odpisujesz swoją sunie Napi i to mi w Tobie się podoba . Szczerość za szczerość Przeczytaj dokladnie Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dionizy 1 807 Napisano 7 Maja 2018 8 minut temu, Cooliberek napisał: Dionizy Źle mnie zrozumiałeś Przepraszam Przeczytaj dokladnie Faktycznie. Przepraszam. Jestem trochę przemęczony. Wiosna jest dla mnie trudnym okresem bo wszyscy coś chca, zamawiają, wymagają. A ja? nie daję rady. Kiedyś próbowałem zatrudnić jakiś ludzi do pracy ale to nie bardzo wychodzi. Niedługo będzie lepiej. Co roku tak jest. Kilka dni temu dostałem prezent który bardzo mnie ucieszył.Jest to ,, bosy anioł,, Rzeźba ze starego drewna z jakiejś obory. Piękny wygląd słojów , resztki jakiejś starej zielonej farby. Ma ta pani autorka tego dzieła wielki dar estetyczny od Stwórcy. Cytuj Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach