- Niebo
- Borówka
- Szary
- Porzeczka
- Arbuz
- Truskawka
- Pomarańcz
- Banan
- Jabłko
- Szmaragd
- Czekolada
- Węgiel
Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'siebie'.
Znaleziono 9 wyników
-
Rosja siedmiokrotnie zwiększa wydatki na propagandę wojenną w internecie - poinformował Andrij Jermak, szef biura prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Koszty tworzenia "patriotycznych treści" szacowane są na 20 mld rubli (prawie 250 mln dolarów). Jermak podkreślił, że tworzone treści obejmują "agresywną propagandę wojny i zabójstwa Ukraińców oraz wybielanie zbrodni, takich jak wysadzenie kachowskiej hydroelektrowni". "Treści te tworzą i rozpowszechniają rosyjscy propagandyści, którzy udają dziennikarzy" - stwierdził. Jermak zaapelował o wzmocnienie sankcji przeciwko Rosji i indywidualnych restrykcji wobec propagandystów. "Są takimi samymi zabójcami jak żołnierze i dowódcy rosyjskich terrorystycznych wojsk oraz otoczenie prezydenta Rosji i on sam" - podsumował szef kancelarii Zełenskiego. Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/nazywo/na-zywo-wojna-w-ukrainie-467-dzien-inwazji-rosji,nzId,4281,akt,062125,mHash,0a0a8a161e0500003a136e33ce40a332#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
-
- rosyjska
- propaganda
- (i 4 więcej)
-
Obraz ma być tym co człowiek wchłonie w siebie - z tego, z tego ...
syn fubu dodał temat w Rozmowy w toku
patrząc na jakiś przedmiot, otrzymujemy jego odbicie w oku, w chwili gdy przestajemy na niego patrzeć i przenosimy spojrzenie gdzie indziej, pozostaje w oku powidok przedmiotu, ślad przedmiotu o tym samym kształcie lecz przeciwstawnym zabarwieniu. Powidok, powidoki to kolor wnętrza oka które spojrzało na jakiś przedmiot, bo człowiek tak naprawdę tylko to zobaczył co sobie uświadomił. W. Strzemiński -
??♀️?♀️
- 285 odpowiedzi
-
- 2
-
- wyraź/pokaż
- siebie
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Muszę to w koncu z siebie wyrzucić .
Puszkin44 dodał temat w Psychologia, Socjologia, Nauka i filozofia
Idę zwymiotować w protescie przeciwko działaniom psychiatrów przeciwko mojej osobie . -
Ameryka family friendly dba o obywateli lepiej niż oni sami o siebie dbali
syn fubu dodał temat w Rozmowy w toku
32 letni Mark Wilson z Florydy za brutalne zabójstwo młotkiem dwóch braci 12 i 14 letniego, dostanie co prawda karę śmierci ale patrzcie jak się spasł w celi. 3 posiłki dziennie, deser, zdrowa dieta według zaleceń Światowej Rady Żywności i Unii Europejskiej. Mógł do Norwegii polecieć jakby miał tyle wiedzy i inteligencji to jadłby jeszcze lepiej i miałby o wiele lepiej niż za życia na ulicy. Na ulicy mieszkał w szopie w jakiejś dziurze, ogólnie patologia, narkotyki itp. Idiota, w Norwegii jadłby codziennie świeżego łososia z norweskiego morza, miał telewizję za darmo do końca życia i dentystę bez czekania w kolejkach ale USA powoli już spełnia norweskie normy. Teraz 2 lata temu -
Zamieszkałem wraz przyjacielem i przyjaciółką razem w mieszkaniu. Oboje czuli do mnie cos Więcej, jednak kiedy byłem sam na sam z moim przyjacielem doszło po kilku głębszych do czegoś większego między nami. Jesteśmy ze sobą już prawie 6 miesięcy i ukrywamy nasz związek przed wszystkimi bo ja nie chcę by ktokolwiek się o nas dowiedział. Nasza przyjaciółka dalej nie wie i boję się co by się stało gdyby się dowiedziała. Mój chłopak nie ma problemu z okazywaniem swojej orientacji i nasi znajomi wiedzą że jest innej orientacji mnie tak nie postrzegają. Żyjemy wspólnie w ukryciu zaciszu domowym, ale on powiedział wbrew temu że go prosiłem by nikomu nie mówił o nas swojej kuzynce. Ona to zaakceptowała i nam kibicuje ale ja i tak bardzo się zawiodłem na tym że to zrobił... Okazało się że nie była ona jedyną osobą której powiedział bo pochwalił się on nawet swoimi znajomym z Anglii - niby nic złego ale również mn to zirytowało... Ponadto jeszcze wysyłał nasze prywatne zdjęcia obcym dla mnie ludziom tłumacząc że chciał pokazać iż też jest kochany, a ja po czasie dostaje wiadomość od jego koleżanek których nie znam z pytaniem czy jestem z nim. Potem tajemnice poznała jego siostra i brat, a potem jeszcze mama, która po treści wiadomości do niego nie była zachwycona. Strasznie mn przygnębiło to że tylu osobom o nas powiedział w tak krótkim czasie (zdaje sobie sprawę że dowiedzieli by się o nas ale wolałem by to nastąpiło kiedy będę na to gotowy) Ja nikomu z moich przyjaciół czy rodziny nie powiedziałem o moim związku też trochę przez strach. W związku z czym kiedy się kłócimy ja nikomu nie czuję potrzeby wyżalać się z problemów (aż do dzisiaj...) Przytaczając kilka słów o nim naprawdę okazuje mi dużo uczuć, kocha mnie strasznie mocno, zaskakuje codziennie i sprawia mi wiele przyjemności czy niespodzianek. To wycieczkę za granicę zorganizuje innym razem obiad ugotuje, kupi coś dobrego czy odbierze i zabierze mnie do pracy, uczelni. Pomimo iż na początku miałem pewne obawy to naprawdę go pokochałem i staram się mu odwdzięczyć za każdą przyjemność która dla mn zrobił. Widujemy się codziennie i codziennie staram się poświęcić mu chwilę, ale on zabradzo napiera, chce ze mna spać, całować się kiedy nasza lokatorka jest na mieszkaniu (tu wspomnę że pracuje i czasem w niektóre noce jej nie ma) i w takie dni jestem cały dla niego, ale mu to nie wystarcza chce ciągle być przy mnie i nie potrafi zrozumieć że ja czuję się źle przebywając z nim intymnie w obecności innych osób na mieszkaniu. Wtedy to obwinia ja ze stoi nam na drodze do szczęścia i powinniśmy zamieszkać razem. (Dzielić wspólny pokój i łóżko) Tu pojawia się też sytuacja finansowa bo jakbyśmy zamieszkali razem to ciężko było by mi opłacać wspólna kawalerkę - nawet teraz jest mi ciężko bo praktycznie wszystkie pieniądze które dostaje od rodziny idą na opłatę pokoju dlatego musiałem podjąć się dodatkowej pracy i pogodzić ja ze studiami. Chciałbym zamieszkać w akademiku i trochę zaoszczędzić ale on nie chce tego słyszeć i nie pozwala mi na to tłumacząc że nas związek by się rozpadł i mówiąc mu takie rzeczy to ja doprowadzam do jego destrukcji a on by opłacał całe bądź większą część kawalerki. Mimo iz mu tlumczylem że czułbym się źle gdyby więcej płacił i że nic złego by się nie stało w naszym związku to on i tak nie chce tego pojąć. Jego kuzynka mówiła mi żebym nie dał sobie wejść mu na głowę bo będę czuł się nieszczęśliwy jeśli wciąż będę planował życie pod jego plany. Dotakowo mówi że już nie może wytrzymać tego napięcia między nami że musimy to ukrywać. Ja mu mówię że nie jestem gotowy na ujawnianie związku i że chcę by mn chociaż zrozumiał i dał mi nieco więcej czasu. Czuję się źle, nie wiem co mam robić jak naprawić tę sytuację... Wciąż mnie obwinia do tego jeszcze jest zazdrosny kiedy chcę się spotkać z przyjaciółmi których czasem widuje średnio raz na pół roku... I pomimo iż mam go na codzienn to i tak mówi że nie poświęcam dla niego uwagi, ze nie powinienem dbać o kontakty z innymi. Co mam zrobić w takiej sytuacji?
-
Mam już dosyć siebie i swojego życia. 5 lat temu umarł mój tata, 7 lat temu mój starszy brat zginął w wypadku samochodowym. Jednak mam wrażenie, że nie to jest głównym powodem mojego złego samopoczucia. Dokłada mi po prostu jeszcze więcej smutków. Teraz mam 19 lat. Coraz częściej płaczę. Potrafię przepłakać pół dnia. Wstydzę się wszystkiego co robię i mówię. Zwykle jak wracam do domu po fajnej imprezie (na której dobrze się bawiłam) to wstydzę się dosłownie za wszystko co na niej zrobiłam. Myślę, że to zaczęło się już w gimnazjum. Krótko po śmierci taty zaczęłam się głodzić. Bardzo dużo schudłam, z pulchnej osoby do niedowagi. Nikt się nie przejął, musiałam sobie poradzić z tym sama. Liceum to płacz pod prysznicem, problemy w szkole i trochę dobrych wspomnień ze znajomymi. W październiku dostałam się na studia (w trzecim terminie bo oczywiście jestem beznadziejna) i zamiast być wdzięczna, że mi się to udało, to po dwóch miesiącach przestałam chodzić na wykłady, po prostu zostawałam w pokoju i spałam/oglądałam jakiś serial/płakałam. W końcu powiedziałam mamie, że nie podoba mi się kierunek i nie będę marnować na to czasu. Choć tak naprawdę bardzo go lubiłam, po prostu nie miałam do tego głowy. Zapisałam się też do szkoły policealnej na język angielski zaocznie, nie pojawiłam się tam przez pół roku. Mam okropne wyrzuty sumienia, bo mama za to płaci. Ja zamiast tam chodzić zostawałam w pokoju i płakałam/upijałam się, czasem też wychodziłam na imprezę żeby się upić i nie myśleć o niczym. Po prostu bałam się wychodzić do ludzi. Miałam/mam też problemy zdrowotne, myślę, że to ze stresu (zespół jelita drażliwego) Teraz mieszkam w domu i nie robię nic. Jeżdżę na zajęcia z angielskiego raz na 2 tygodnie, czasem pójdę, a czasem zostaje cały dzień w pokoju. Cała rodzina śmieje się ze mnie/wypomina mi, że nie pracuję. Nie dziwie im się w sumie, ale jest to bardzo często powód mojego płaczu. Jeżeli o to chodzi to bardzo chciałabym pracować, ale nie mam na to siły i psychicznie i fizycznie, a do tego myśl, że miałabym tyle przebywać z ludźmi sprawia, że mam ochotę nigdy nie wychodzić już z domu. Do tego dochodzi problem z akceptacją siebie, swojego charakteru i wyglądu. Moje poczucie własnej wartości jest zerowe. Zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi, boję się miłości i bliskości, więc nie mam drugiej połówki. Czuję, że naprawdę jestem totalnie beznadziejnym człowiekiem. Taki stan trwa od jakichś 2/3 lat, czasem jest lepiej, czasem gorzej. Zawsze sobie powtarzałam, że nie odbiorę sobie życia, bo nie mogę zrobić tego mojej rodzinie, nie po tym co przeszli. Jednak ostatnio coraz częściej myślę, że to już nie jest ważne. Moja mama jest tak zapatrzona w siebie, że nie zauważyła, że z jej córką jest fatalnie. Ja potrafię bardzo dobrze ukrywać uczucia. Nigdy o niczym jej nie mówię. Nie znała imion moich znajomych, nie wie kiedy wracam pijana, kiedy jestem na imprezach, czy piję, czy palę, czy ćpam, nic. Nie obchodzę jej. Myślę, że gdyby mnie nie było to popłakaliby dzień czy dwa i później poczuliby ulgę, bo jestem tylko ciężarem i nic dla nich nie znaczę. Teraz biję się z myślami czy powiedzieć mamie o tym, że myślę, że mam depresję, ale się boję. Jestem już na skraju wszystkiego, jeżeli ona mnie odepchnie to nie dam rady dalej żyć. W ciągu ostatniego roku próbowałam jej już powiedzieć na różne sposoby. Najpierw, że potrzebuję pomocy bo nie radzę sobie ze śmiercią taty. Powiedziała, że mogłam korzystać z pomocy psychologa zaraz po jego śmierci, ale nie chciałam. Koniec tematu. Innym razem powiedziałam, że nie mogę już wytrzymać ze stresu i muszę iść do psychologa bo nie daję rady. Kazała się zapisać na nfz, bo "nie ma pieniedzy na dodatkowe wydatki". Oczywiście tego nie zrobiłam. Nie daję sobie rady czasem nawet ze zrobieniem sobie jedzenia przez cały dzień, a co dopiero to. Jeszcze wymyślałam inne rzeczy, zawsze mnie zbywała. Bardzo to boli, bo mam tylko ją. Nigdy nie powiedziałam "depresja". Może to ją ruszy. Od 2 tygodni zastanawiam się co zrobić. Powiedzieć jej? Bardzo się boję, że jak się nie przejmie, to mi się jeszcze pogorszy. Przepraszam, że wpis jest taki długi i możliwe, że chaotyczny. Ciężko mi się myśli ogólnie. Dziękuję za każdą odpowiedź.
-
Witam... Jestem tu pierwszy raz... A wiec zaczne od poczatku. Jestem z mężem od 7 lat, 3 lata po ślubie. Mamy coreczke ktora ma roczek. Ogólnie jest ok w małżeństwie ale od jakiegos czasu z mezem się nie kochamy. Stwierdziłam ze jesli on robi to na odczepnego to po co wgl sie kochac... Wracajac do tego co chciałam napisac... Mamy majowke. Maz od wtorku w domu. Nic nie robi, poza wczorajszym grzebaniem przy aucie... Zmiana klockow czy cos tam. Wczoraj wieczorem poprosiłam zeby trochę zajal się mala bo ja tez chce troche odpocząć. A on ze nic w domu nie robie, ze ciągle balagan. Ze nie potrafię jednym dzieckiem sie zajac. Wytknal mi ze mam taki sam balagan jak moja matka... Nie porównojac porzadku do mojej matki to mam jak w pudeleczku. Ale o to zawsze się czepia. Czy czysto czy brudno i tak co sobota musze sprzątać bo zaraz ze nic w domu nie robie... Wracajac do akcji z wczorajszego wieczora zaczelam mu odpyskiwac bo ile mozna sobie dawac... A on wkoncu nie mial argumetow i do mnie ze jestem szmata i mam spie*dalac do mamusi. Ze sam sobie da rade... Tak naprawdę poza praca nic w domu nie robi... Zmieni moze malej pampersa raz na tydzien. Nie kapie, nie usypia, bo twierdzi ze nie umie. Gdy chce czas mieć chodz odrobinę dla sb to dopiero wtedy jak mala usnie a on zawsze jak nie przy tel to przy tv... Zawsze wytyka ze to jego, ze mam wypie*dalac do sb, tzn do rodziców. (bo mieszkamy u jego rodziców, cala gora nasza, tescie na dole). Co mam robic? Czasem juz psychicznie nie wytrzymuje... Ile mozna tak dac siebie traktowac... Byl ktos w podobnej sytuacji?..
-
Kaczyzm potrafi porąbać umysł. Ale dowalił totalnie. https://www.tvn24.pl/ryszard-czarnecki-jaroslaw-kaczynski-jest-jak-jozef-pilsudski,922671,s.html