Skocz do zawartości


Polecane posty

Przygnębiony
WtomiGraj
2 godziny temu, Maybe napisał:

Ps. I zdecyduj się czy oczekujesz sprawiedliwości i przeprosin czy nie bo pierwsza wypowiedź tak brzmi jakbyś oczekiwała jednak.

No oczywiście, że czekam na sprawiedliwość, ale nie musi być tu i teraz. Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy. Może w tym całym miłosierdziu i odpuszczeniu Bóg chce nam powiedzieć: "człowieku nie wyręczaj mnie, ja zrobię pewne rzeczy lepiej od ciebie".

Może w nauczaniu religijnym bardziej chodzi o pychę - człowiek mniema, że jest doskonalszy w karaniu od Stwórcy?

 

Nie miałam też na myśli personalnie siebie samej a rozszerzam swoje dywagacje na ogół.

Jeśli coś własnego mam wtrącić, to wcale przeprosin nie oczekuję, bo i tak nie przyjmę. Więc taki zarzut względem mnie byłby akurat mocno chybiony.

2 godziny temu, Maybe napisał:

Co do życia pozagrobowego, skąd wiesz czy po śmierci istnieje życie sprawiedliwe, a jeśli nawet tak, to czy swojego oprawcy nie spotkasz w raju.

Nie wiem, ale wierzę inaczej egzystencja jest bez sensu.

Często mówię Panu Bogu "Twój cyrk i Twoje małpy. Rób co chcesz, bylebym X nie musiała widzieć teraz ani w wieczności". Zakładam, że Niebo to pojemna przestrzeń. Nie trzeba sobie wchodzić w drogę.

A na ziemskim padole nie potrzeba czcić czyjejś pamięci. Tyle można sobie dać - przynajmniej.

3 godziny temu, Maybe napisał:

Jest masochistą, skoro swiadomie skazuje się sam na ból wspomnień.

Ja upieram się, że nieświadomie. Można mieć ograniczoną poczytalność i zdolność trzeźwej oceny sytuacji, jak ma np. samobójca.

Świadomie nikt się nie będzie dręczył.

Jedna z teorii mówi, że w wyniku bolesnych doświadczeń powstają pewne połączenia nerwowe w mózgu. Jeśli mózg jest jakoś uszkodzony, co do rzeczy ma ludzkie chcenie albo niechcenie, nastawienie czy przeciwstawienie?

3 godziny temu, Maybe napisał:

Ofiara również potrafi wejść w rolę kata, a nawet swoją postawą wiecznej ofiary niszczyć komuś życie. 

O to, to. Przeważnie, się zakłada, że sprawca miał gorszy start życiowy i środowisko niż ofiara. Wtedy to ofiara musi być wspaniałomyślna. A przecież może być odwrotnie.

 

I jeszcze jedna fundamentalna sprawa odnośnie tego:

Dnia 18.06.2020 o 08:01, Maybe napisał:

Może lepiej zrozumieć że człowiek który nas skrzywdził zwyczajnie może nie mieć nawet pelnej swiadomosci tego, z uwagi na wrodzony brak empatii, inne wartości, zaburzenia emocjonalne, zaburzenia sfery psychicznej, ciężkie dzieciństwo, złe wychowanie, chorobę np. alkoholową, etc - po prostu pewnych ograniczeń w nim występujących.

Prawda, można nie rozumieć w jakim stopniu się kogoś krzywdzi.

Natomiast jeżeli człowiek ma świadomość obciążeń psychicznych, genetycznych, chorobowych, pokoleniowych etc., to jego psim obowiązkiem jest właściwie szacować ryzyko, że wynikające z w.wym. okoliczności krzywdy może popełnić.

Dlatego powinien sobie powiedzieć - ponieważ takie to a takie ograniczenia w moim życiu zaistniały, nie nadaję się: na przyjaciela, na partnera, na rodzica, do pracy zespołowej, na stanowisko kierownicze itd, itp...

Zaniechanie takiej lustracji własnej osoby nie daje się usprawiedliwić.

Nie wolno zaniedbywać rachunku prawdopodobieństwa. To jest o wiele bardziej niewybaczalne niż sama krzywda.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Sisi
19 godzin temu, Maybe napisał:

Widocznie jesteś wyjątkowo odporna na krzywdy. 

Stawiam raczej na rozsądek ,wyważenie i nie szukanie problemu tam, gdzie go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
1 godzinę temu, Sisi napisał:

Stawiam raczej na rozsądek ,wyważenie i nie szukanie problemu tam, gdzie go nie ma.

Wiesz, to chyba pewnego rodzaju odporność, bo niekiedy mimo, że wiemy że to nie nasza wina, to jednak takie wytłumaczenie nie pomaga i mimo wszystko coś boli, czujemy się ofiarą. 

3 godziny temu, WtomiGraj napisał:

No oczywiście, że czekam na sprawiedliwość, ale nie musi być tu i teraz. Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy. Może w tym całym miłosierdziu i odpuszczeniu Bóg chce nam powiedzieć: "człowieku nie wyręczaj mnie, ja zrobię pewne rzeczy lepiej od ciebie".

Może w nauczaniu religijnym bardziej chodzi o pychę - człowiek mniema, że jest doskonalszy w karaniu od Stwórcy?

 

Nie miałam też na myśli personalnie siebie samej a rozszerzam swoje dywagacje na ogół.

Jeśli coś własnego mam wtrącić, to wcale przeprosin nie oczekuję, bo i tak nie przyjmę. Więc taki zarzut względem mnie byłby akurat mocno chybiony.

Nie wiem, ale wierzę inaczej egzystencja jest bez sensu.

Często mówię Panu Bogu "Twój cyrk i Twoje małpy. Rób co chcesz, bylebym X nie musiała widzieć teraz ani w wieczności". Zakładam, że Niebo to pojemna przestrzeń. Nie trzeba sobie wchodzić w drogę.

A na ziemskim padole nie potrzeba czcić czyjejś pamięci. Tyle można sobie dać - przynajmniej.

Ja upieram się, że nieświadomie. Można mieć ograniczoną poczytalność i zdolność trzeźwej oceny sytuacji, jak ma np. samobójca.

Świadomie nikt się nie będzie dręczył.

Jedna z teorii mówi, że w wyniku bolesnych doświadczeń powstają pewne połączenia nerwowe w mózgu. Jeśli mózg jest jakoś uszkodzony, co do rzeczy ma ludzkie chcenie albo niechcenie, nastawienie czy przeciwstawienie?

O to, to. Przeważnie, się zakłada, że sprawca miał gorszy start życiowy i środowisko niż ofiara. Wtedy to ofiara musi być wspaniałomyślna. A przecież może być odwrotnie.

 

I jeszcze jedna fundamentalna sprawa odnośnie tego:

Prawda, można nie rozumieć w jakim stopniu się kogoś krzywdzi.

Natomiast jeżeli człowiek ma świadomość obciążeń psychicznych, genetycznych, chorobowych, pokoleniowych etc., to jego psim obowiązkiem jest właściwie szacować ryzyko, że wynikające z w.wym. okoliczności krzywdy może popełnić.

Dlatego powinien sobie powiedzieć - ponieważ takie to a takie ograniczenia w moim życiu zaistniały, nie nadaję się: na przyjaciela, na partnera, na rodzica, do pracy zespołowej, na stanowisko kierownicze itd, itp...

Zaniechanie takiej lustracji własnej osoby nie daje się usprawiedliwić.

Nie wolno zaniedbywać rachunku prawdopodobieństwa. To jest o wiele bardziej niewybaczalne niż sama krzywda.

 

W rozkminki religijne nie wnikam, to nie moja bajka. 

 

Myślę że jej cierpimy to chyba zdajemy sobie z tego sprawe z jakiego powodu I gdzie w razie co szukać pomocy. 

 

Większość ludzi została nieco poharatana przez życie co nie oznacza, że nie powinni być przyjacielem, rodzicami, partnerami. Życie nie polega na karaniu się, tylko korzystaniu z niego I zbieraniu doświadczeń, można co najwyżej pracować nad sobą z pomocą lub bez pomocy fachowca. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj
Dnia 18.06.2020 o 13:11, Sisi napisał:

Jak dużego kalibru - ostre cięcie bez możliwości powrotu, wybaczania, naprawiania i sama nie wiem czego jeszcze.

W idealnym świecie najlepiej dokonać ostrego cięcia. Nieraz są tak skomplikowane relacje rodzinne czy zawodowe, że trudno wyzbyć się towarzystwa krzywdziciela.

Jakie tutaj widzisz rozwiązanie? Podoba mi się twoja postawa, więc może masz jakiś dobry pomysł.

 

Weźmy taką sytuację, że X został skrzywdzony przez... no np. szwagra. Bardzo chce się od niego odciąć i mieć spokój, nie wracać do sytuacji myślami i być wolnym bez oglądania się wstecz. Tylko powiedzmy, że siostra X nie chce bywać u niego bez męża i nie chce relacji z X bez niego. Odcięcie się od obojga jest wtedy decyzją radykalną, ostateczną i nie takiej by się chciało. Co robić?

 

Przykład 2: Y miał toksyczną matkę. Zakończył ten chory układ i przez lata miał wolność i spokój oraz psychiczny komfort. Niestety matka Y na starość postradała zmysły i wymaga stałej opieki. Całe otoczenie wywiera na Y presję. Jak Y ma postąpić?

 

Co robić, gdy pewnych drzwi nie można zamknąć za sobą?

 

Często w życiu bywa, że taki Z wie, że krzywdzi ale bezczelnie się tłumaczy: taki mam charakter, ba jeszcze do tego jak mantra powtarza: "jestem dobrym człowiekiem". Zazwyczaj zakładamy, że krzywdziciel nie wie co robi, a są i tacy którzy w pełni wiedzą i dalej to robią, bo wychodzą z założenia, że inne cechy charakteru rekompensują tę ujemną stronę.

Znam wielu takich Z choleryków, wydrzymordów. W przykładzie Z jednak największą winą obarczam ich otoczenie. Gdyby otoczenie ich nie akceptowało takimi, zaczęliby solidną pracę nad sobą.

Stosując argumentację Z powinno się jemu odpowiedzieć: a ja mam taki charakter, że nie wybaczam i jestem jeszcze bardziej zarąbistym człowiekiem od ciebie. Mam taki charakter, znak zodiaku, albo fatum i pieron wie co jeszcze... Skoro Ty się czujesz zwolniony z powinności pracy nad sobą, bo Bóg cię taki stworzył to - ja też. I ja też nic na to nie poradzę...?

2 godziny temu, Maybe napisał:

można co najwyżej pracować nad sobą z pomocą lub bez pomocy fachowca. 

o ile jest się pewnym skuteczności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Macie tu już długaśny dyskurs.?

Ode mnie: odpuścić jest logicznie, w tym logicznie emocjonalnie, także zdrowo i lekko.

A że nie zawsze to idzie błyskotliwie?

A bo to proces jest. Nasz własny. Niedasiem nacisnąć guziczka/włączyć wtyczkę do gniazdka...

Czy warto? Według se mła: tak.

W buddyzmie jest taki termin: węzły...nie będę drążyć, jedynie 2 słówka: im lepiej rozumiesz sytuacjone w trakcie jej dziania się, tym większe szanse, że węzła nie budiet.?

Edytowano przez Alma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
14 godzin temu, WtomiGraj napisał:

O ile jest się pewnym skuteczności.

Nigdy nikt ci nie da gwarancji. Praca nad sobą jest jak wychodzenie z depresji, bo same leki nie pomogą, trzeba jeszcze zmienić sposób postrzegania różnych spraw. Każda praca nad sobą wymaga pewnych zmian w myśleniu. Myślę że warto. Zawsze warto bo zawsze to nas uczy czegoś nowego, otwiera nowe horyzonty. I tak jak napisała @Alma jest to proces. Czasem trwa kilka lat zanim coś do nas dotrze. 

 

PS. I jeszcze jedno... to że komuś nie wybaczymy to niekoniecznie jemu robimy krzywdę tylko sobie, bo nadal nasze wspomnienia bolą. 

 

Co do tych sytuacji które opisalas Sisi, trzeba mieć jaja I się odciąć od toksycznych ludzi, albo ograniczyć kontakt do minimum, nawet jeśli jest to matka, ojciec. Nie ma też co przejmować się opinią ludzi bo to nasze życie, nie ich. Ludzie z niską samoocena nadto przejmują się tym, co powie otoczenie. 

Ja nie oceniam tych, którzy oddają rodziców do domów opieki. Nie każdy rodzic był dobrym rodzicem, są choroby kiedy nie jesteśmy w stanie zapewnić dobrej opieki całodobowo, poza tym każdy ma prawo do swojego prywatnego życia, np. na drugim krańcu Ziemii, a nie rodzimy dzieci i nie wychowujemy po to, żeby były nam za coś wdzięczne, żeby były naszymi opiekunkami, wychowujemy i puszczamy je wolno. To egoizm urodzić dziecko tylko po to, żeby na starość miał ci kto podać herbatę. To egoizm uwiązać dziecko do własnej nogi. 

Edytowano przez Maybe
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sisi
19 godzin temu, Maybe napisał:

Wiesz, to chyba pewnego rodzaju odporność, bo niekiedy mimo, że wiemy że to nie nasza wina, to jednak takie wytłumaczenie nie pomaga i mimo wszystko coś boli, czujemy się ofiarą. 

Zgadzam się z ostatnimi słowy: "czujemy się ofiarą". W końcu, jak ktoś źle postępuje wobec nas, to trudno nazwać to winą/winny. Co do pozostałości - jak zauważyłaś widzę to inaczej, o czym pisałam wcześniej.

17 godzin temu, WtomiGraj napisał:

W idealnym świecie najlepiej dokonać ostrego cięcia. Nieraz są tak skomplikowane relacje rodzinne czy zawodowe, że trudno wyzbyć się towarzystwa krzywdziciela.

Jakie tutaj widzisz rozwiązanie? Podoba mi się twoja postawa, więc może masz jakiś dobry pomysł.

 

Weźmy taką sytuację, że X został skrzywdzony przez... no np. szwagra. Bardzo chce się od niego odciąć i mieć spokój, nie wracać do sytuacji myślami i być wolnym bez oglądania się wstecz. Tylko powiedzmy, że siostra X nie chce bywać u niego bez męża i nie chce relacji z X bez niego. Odcięcie się od obojga jest wtedy decyzją radykalną, ostateczną i nie takiej by się chciało. Co robić?

 

Przykład 2: Y miał toksyczną matkę. Zakończył ten chory układ i przez lata miał wolność i spokój oraz psychiczny komfort. Niestety matka Y na starość postradała zmysły i wymaga stałej opieki. Całe otoczenie wywiera na Y presję. Jak Y ma postąpić?

 

Co robić, gdy pewnych drzwi nie można zamknąć za sobą?

 

Często w życiu bywa, że taki Z wie, że krzywdzi ale bezczelnie się tłumaczy: taki mam charakter, ba jeszcze do tego jak mantra powtarza: "jestem dobrym człowiekiem". Zazwyczaj zakładamy, że krzywdziciel nie wie co robi, a są i tacy którzy w pełni wiedzą i dalej to robią, bo wychodzą z założenia, że inne cechy charakteru rekompensują tę ujemną stronę.

Znam wielu takich Z choleryków, wydrzymordów. W przykładzie Z jednak największą winą obarczam ich otoczenie. Gdyby otoczenie ich nie akceptowało takimi, zaczęliby solidną pracę nad sobą.

Stosując argumentację Z powinno się jemu odpowiedzieć: a ja mam taki charakter, że nie wybaczam i jestem jeszcze bardziej zarąbistym człowiekiem od ciebie. Mam taki charakter, znak zodiaku, albo fatum i pieron wie co jeszcze... Skoro Ty się czujesz zwolniony z powinności pracy nad sobą, bo Bóg cię taki stworzył to - ja też. I ja też nic na to nie poradzę...?

Po pierwsze nie mieszałabym w to Boga.

 

Po drugie - mogę odpowiedzieć tylko za siebie - robię wszystko, by odciąć się od toksycznych powiązań, sytuacji. Nie ma dla mnie znaczenia, czy to szwagier czy sąsiadka. To mnie ktoś skrzywdził i to nie mnie ma być z tego powodu ciężko. Nie dopuszczam do sytuacji, kiedy mnie coś tam od środka męczy, a sprawca z uśmiechem paraduje po ulicy. Ma boleć, ale nie mnie.

 

Co do reszty - wszystko zależy od człowieka i sytuacji. Nie ma jednej recepty na każdą sytuację krzywdzącą tak, jak i nie ma jednego lekarstwa na wszystkie choroby świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj
3 godziny temu, Maybe napisał:

To egoizm urodzić dziecko tylko po to, żeby na starość miał ci kto podać herbatę. To egoizm uwiązać dziecko do własnej nogi. 

I to mi się bardzo podoba.?

Niestety w naszym kraju pokutują wciąż inne wzorce.

19 minut temu, Sisi napisał:

Nie dopuszczam do sytuacji, kiedy mnie coś tam od środka męczy, a sprawca z uśmiechem paraduje po ulicy. Ma boleć, ale nie mnie.

To podziel się z nami jak to zrobić żeby, go zabolało. Chętnie się zapoznam.

Czasem się do kogoś można nie odzywać, ale czy to wystarczy? Kondycja sumienia wielu jest taka, że po nich to spływa jak po kaczce.

Szyby w samochodzie mu nie wybijesz, bo to czyn karalny, a nawet nawrzucać publicznie nie możesz, bo zechce pozwać do sądu za zniesławienie.o.O

 

Ja próbuję, żyć jakby tych ludzi nie było, ale okazuje się że życie zmusza do wielokrotnego zamykania jednego tematu, kiedy się myśli że ma się go dawno za sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sisi
3 minuty temu, WtomiGraj napisał:

To podziel się z nami jak to zrobić żeby, go zabolało. Chętnie się zapoznam.

 

41 minut temu, Sisi napisał:

wszystko zależy od człowieka i sytuacji. Nie ma jednej recepty na każdą sytuację krzywdzącą tak, jak i nie ma jednego lekarstwa na wszystkie choroby świata.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj

No...  a myślałam, że więcej od Ciebie wyciągnę.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Czasem trwa więcej niż kilka latek, Maybe.

Po jakiejś ekstremalnej traumie, zwłaszcza z okresu dziecięcego (mam takową w pakiecie), całościowe przypominanie sobie zajmuje więcej, czasem dopiero konkretny bodziec w dorosłym życiu pozwala łopatologicznie odcyfrować większość zakamarków pamięci zdarzenia, a to zaledwie wstęp do odpuszczenia. Dokładna pamięć odezwie się, gdy ktoś osobowościowo może podołać konfrontacji z taką tjudną przeszłością. ?

Edytowano przez Alma
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sisi
1 godzinę temu, WtomiGraj napisał:

No...  a myślałam, że więcej od Ciebie wyciągnę.

Wybacz, ale nie należę do osób, które ciągle piszą o tym samym używając innego kontekstu lub jak wolisz synonimów i takich tam.

Takie masło maślane i gdybanie mnie nie kręci. Liczy się tu i teraz. Konkretna ze mnie babka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
9 godzin temu, Alma napisał:

Czasem trwa więcej niż kilka latek, Maybe.

Po jakiejś ekstremalnej traumie, zwłaszcza z okresu dziecięcego (mam takową w pakiecie), całościowe przypominanie sobie zajmuje więcej, czasem dopiero konkretny bodziec w dorosłym życiu pozwala łopatologicznie odcyfrować większość zakamarków pamięci zdarzenia, a to zaledwie wstęp do odpuszczenia. Dokładna pamięć odezwie się, gdy ktoś osobowościowo może podołać konfrontacji z taką tjudną przeszłością. ?

Pewnie I tak, powiedziałam o kilku latach, bo nie chcę nikogo zniechęcać ?

Ja też mam z okresu dziecięcego, może nie traumę ale dużą krzywdę, a może I traumę, sama nie wiem. Wiele lat w ogóle nie chciałam przebaczyć, nie myślałam o tym, odcięłam się, a później gdy ten ktoś zaczął odchodzic, w sensie umierać, wszystkie żale mi się wylały, płakałam jakby odchodził najlepszy przyjaciel, ktoś z boku mógłby powiedzieć: "ale musiała kochać", a ja nie cierpialam tej osoby, byłam pełna żalu, znów zaczęłam trawić to wszystko wewnętrznie, aż strawiłam. Kilka lat mi zeszło  Dziś czuję się lepiej. 

  • Lubię to! 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Tyż również nie chcę nikogo do wybaczania zniechęcać, Maybe. ?

 

Napisałam 'trauma' w zwykłym, popularnym rozumieniu, czyli "uraz psychiczny – trwała zmiana w psychice, która spowodowana jest gwałtownym i przykrym przeżyciem". To wcale nie znaczy, że bycie DDA lub DDD jest łatwiejsze, jest tylko inne.

Rozumiem, że u Ciebie chodzi o jakąś bliską osobę, to też kolejny kontekst takich bolesnych doświadczeń.

U mnie to był obcy człek i jedno późne popołudnie z życia przedszkolaka, może 2 godziny...

Nigdy się od tego nie odcięłam, za to od 14/15 roku życia bawiłam się w autopsychoterapię, potem połączyłam ją z edukacją.

Pamiętałam dużo, potem jeszcze więcej, ale pełna pamięć emocji wróciła dopiero w trakcie matrymonium, bo naprawdę bliski człek w takich razach jest bezcenną przystanią. ?

Mam znajomą z dziecięcych czasów, której ojciec był jej katem (a ona co nieco moim w odwecie za swoje krzywdy, ale to już inna bajka). Kiedy miała 14 lat miłościwie opuścił ten łez padołek. Cieszyła się jawnie, latami... Dopiero po trzydziestce, zrozumiała, że miał w ogóle jakieś zalety, ale i tak nie umiała poczuć nic na plus...

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
5 godzin temu, Alma napisał:

Tyż również nie chcę nikogo do wybaczania zniechęcać, Maybe. ?

 

Napisałam 'trauma' w zwykłym, popularnym rozumieniu, czyli "uraz psychiczny – trwała zmiana w psychice, która spowodowana jest gwałtownym i przykrym przeżyciem". To wcale nie znaczy, że bycie DDA lub DDD jest łatwiejsze, jest tylko inne.

Rozumiem, że u Ciebie chodzi o jakąś bliską osobę, to też kolejny kontekst takich bolesnych doświadczeń.

U mnie to był obcy człek i jedno późne popołudnie z życia przedszkolaka, może 2 godziny...

Nigdy się od tego nie odcięłam, za to od 14/15 roku życia bawiłam się w autopsychoterapię, potem połączyłam ją z edukacją.

Pamiętałam dużo, potem jeszcze więcej, ale pełna pamięć emocji wróciła dopiero w trakcie matrymonium, bo naprawdę bliski człek w takich razach jest bezcenną przystanią. ?

Mam znajomą z dziecięcych czasów, której ojciec był jej katem (a ona co nieco moim w odwecie za swoje krzywdy, ale to już inna bajka). Kiedy miała 14 lat miłościwie opuścił ten łez padołek. Cieszyła się jawnie, latami... Dopiero po trzydziestce, zrozumiała, że miał w ogóle jakieś zalety, ale i tak nie umiała poczuć nic na plus...

 

 

 Do mnie zaczęło docierać, że miała zalety, gdy ta osoba umierała, ale nagromadzane krzywdy a z nimi żal ciągle toczyły walkę. Masz rację to była trauma - psychiczny terroryzm domowy. Przy moim umiłowaniu wolności zostałam zniszczona psychicznie, a może to umiłowanie wolności właśnie wzięło się na przekór temu terroryzmowi. Chociaż od dziecka w zasadzie byłam powsinoga. Wiem na pewno że teraz ciągle chronię tej swojej wolności jak niepodległości, choć może czasem niepotrzebnie :)

Też kupiłam książki i studiowałam i sama sobie pomogłam. Ale byłam już po 30. Trochę późno. Choć wcześniej miałam co robić bo wychodziłam z depresji, oczywiście leki same nic nie dały, dopiero praca nad sobą, swoimi myślami, którą wykonałam również samodzielnie. Powinnam była po tym wszystkim zostać psychologiem. Choć z moimi genami to trudne byłoby, bo mógłby mi sie włączyć "terroryzm" wobec pacjentów :D - trochę żartuję, staram się nie być terrorystką. 

 

  • Trzymaj się 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Zmieniłam emotkę, bo pomyślałam, że nadal przydasiem przyjazny gest.

Nie zostałaś zniszczona, Maybe. Walczyłaś i przetrwałaś.

Wiem, że zostaje w nas coś w rodzaju stempla, tym niemniej nadal decyzja, jak wykorzystamy to, czym dysponujemy, należy do nas. I zgodzę się z Tobą: trzeba być uważnym wobec niektórych inklinacji wewnętrznych, by samemu nie zostać osobą, która krzywdzi innych.

 

Edytowano przez Alma
  • Super 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj
Dnia 21.06.2020 o 07:34, Maybe napisał:

Też kupiłam książki i studiowałam i sama sobie pomogłam.

A co to za literatura była?

 

Dnia 21.06.2020 o 07:34, Maybe napisał:

Ale byłam już po 30. Trochę późno

Czyli w późniejszym wieku to już nie warto sobie głowy zawracać??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
4 godziny temu, WtomiGraj napisał:

A co to za literatura była?

 

Czyli w późniejszym wieku to już nie warto sobie głowy zawracać??

Nie pamiętam dokładnych tytułow bo to było ponad 10 lat temu ale na pewno autorem był Zimbardo I mam też w domu Psychologię kliniczną, ale autorów nie pamietam, a mieszkam teraz gdzie indziej. 

Jednak te książki nie mówią o wybaczeniu, ja je czytałam, żeby zrozumieć co mnie spotkało, uświadomić sobie pewne rzeczy, pewne mechanizmy rządzące nasza psychiką. O przebaczaniu nie czytałam żadnych książek, najwyżej jakieś artykuły

 

A z bardziej lajtowych książek to polecam książki A. de Mello np. Przebudzenie - uczy inaczej patrzeć, poszerza horyzonty. 

 

Zawsze warto, napisałam "trochę późno" w sensie, że tyle czasu zmarnowałam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Arkina

Warto wybaczac innym choćby dlatego aby pozbyć się tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć, chęci rekompensaty za wyrządzoną krzywdę itp itd. Często się słyszy, że ktoś nie potrafi bo krzywdy były zbyt duże i strasznie się z tym męczy.  Jednak na wybaczenie warto spojrzeć z innej strony, wybaczając innym pozwalamy abyśmy sami osiągnęli spokój, puścili wolno to co od wewnątrz psuje nasz humor. To wcale nie oznacza że wybaczając innym na nowo mamy żyć z nimi blisko. Tu chodzi o nas samych, wszystko jest procesem i nie da się z dnia na dzień to osiągnąć ale warto do tego dążyć. 

Edytowano przez Arkina
  • Lubię to! 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęśliwy
ddt60
Warto wybaczac innym choćby dlatego aby pozbyć się tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć, chęci rekompensaty za wyrządzoną krzywdę itp itd. Często się słyszy, że ktoś nie potrafi bo krzywdy były zbyt duże i strasznie się z tym męczy.  Jednak na wybaczenie warto spojrzeć z innej strony, wybaczając innym pozwalamy abyśmy sami osiągnęli spokój, puścili wolno to co od wewnątrz psuje nasz humor. To wcale nie oznacza że wybaczając innym na nowo mamy żyć z nimi blisko. Tu chodzi o nas samych, wszystko jest procesem i nie da się z dnia na dzień to osiągnąć ale warto do tego dążyć. 
Mądrze , dobrze i fajnie napisałaś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Arkina
28 minut temu, ddt60 napisał:

Mądrze , dobrze i fajnie napisałaś...

Kiedyś ktoś mi to też tak wytłumaczył zwyczajnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęśliwy
ddt60
13 godzin temu, Arkina napisał:

Kiedyś ktoś mi to też tak wytłumaczył zwyczajnie. 

nazywa się to filozofią życia ?

Edytowano przez ddt60

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Arkina
33 minuty temu, ddt60 napisał:

nazywa się to filozofią życia ?

Odpowiednia filozofia życia potrafi dać ukojenie tylko trzeba ją poznać ;)

 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.






Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...