Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
in corpo

Maszyna Czasu

Polecane posty

in corpo

Maszyna czasu:  Egipt - 1660 r. p.n.e

 


Przy pochodach uroczystych jeździli Józef i Azenet na błyszczącym wozie. Azenet
nosiła zupełnie złotą tarczę piersiową, obejmującą pod ramionami całe ciało. Na
tej tarczy było pełno figur i znaków. Jej suknia spadała aż ponad kolana, odtąd
były nogi zawinięte. Na ramionach nosiła długi płaszcz, łączący się z przodu po
nad kolanami. Czubki trzewików były zagięte w górę, jak łyżwy. Strój głowy
jakby hełm, składał się z pstrych piór i pereł.
Józef nosił ciasny surdut z rękawami, a nad nim złoty napierśnik z figurami, około
bioder krzyżowały się pasy ze złotymi węzłami, na ramiona spadał płaszcz, a
także strój głowy składał się z piór i klejnotów.
Gdy Józef przybył do Egiptu, budowano Nowy — Memfis, który mniej więcej
siedem godzin na północ od starego Memfis był położony. Pomiędzy obiema
miastami znajdował się na groblach trakt bity z alejami;
Nie było jeszcze żadnych pięknych budynków, lecz były niezmiernie długie wały i
sztuczne góry z kamieni (piramidy), pełno jaskiń i komórek.
Mieszkania były lekkie, a górna część z drzewa. Były jeszcze pomiędzy tym wielkie lasy i bagna.
Nil już za czasów ucieczki Maryi z Jezusem do Egiptu bieg swój zmienił.

 

 Kiedy Józef przybył do Egiptu, nie oddawano jeszcze czci bożkowi — bykowi; lecz tę służbę krótko potem

wskutek snu Faraona i siedmiu tłustych i chudych krowach poganie przyjęli. 

Niektóre inne bożyszcza były w napierśniki przyozdobione, a na
nich plany miast i bieg Nilu dziwacznie były naznaczone. Te tarcze (mapy)sporządzano podług obrazów,

które kapłani egipscy ze swych wież w gwiazdach widzieli, podług czego potem miasta i kanały budowali.

W taki sposób założono Nowy — Memfis.
Poganie owych czasów mieli niejasne tylko pojęcie o tajemnicach religijnych nabożeństwa prawdziwego,

które to tajemnice Bóg od Seta, Henocha, Noego i patriarchów ludowi wybranemu przekazał;.
Dlatego Pan Bóg tajemnicę arki Przymierza ogniem zakrył, by ją zachować.
Niewiasty w Egipcie widziałam za czasów Józefa jeszcze podobnie ubrane jak Semiramida.
Jakub idąc do Józefa do Egiptu, przez puszczę tą samą szedł drogą,
którą Mojżesz później do Ziemi obiecanej wędrował. Wiedział, że Józefa zobaczy.
Już idąc do Mezopotamii, tam, gdzie postawił kamień, a nie tam, gdzie widział
drabinę, miał widzenie o swych synach przyszłych, i że jeden z nich w okolicy,
gdzie sprzedano Józefa, się w ziemię zapada i jak gwiazda Józefa znowu wschodzi w
południu.
Azenet porodziła Józefowi najpierw Manasesa i Efraima, a w ogóle osiemnaście
dzieci, pomiędzy nimi kilka bliźniąt...

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


syn fubu

Bóg się rodzi, moc truchleje pan niebiosów obnażony, ogień krzepnie, blask ciemnieje ma granice nieskończy

wzgardzony okryty chwałą, śmiertelny król nad wiekami, a słowo ciałem się stało i mieszkało między nami

  • Trzymaj się 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
in corpo

Maszyna Czasu: 5 750 r. p.n.e. - Potop

 

Noe wskutek tego bardzo był zasmucony, widziałam też, że
prosił Boga o przebaczenie. Nie rozpoczął roboty natychmiast, dwa razy jeszcze
ukazał mu się Pan Bóg, rozkazując mu, by pracę około arki rozpoczął, gdyż
inaczej wraz z nimi zginie
Noe i jego rodzina nie budowali żadnych stałych domów, ponieważ wierzyli, że potop nastąpi; zaś bezbożni ludzie w okolicy
wystawili już sobie murowane gospodarstwa i rozmaite budynki na przyszłość i
przeciw nieprzyjaciołom.
Strasznie było wtenczas na świecie. Ludzie popełniali najrozmaitsze występki
nawet przeciwko naturze. Każdy kradł co mu się podobało. Pustoszyli sobie
wzajemnie i pola, zabierając ze sobą niewiasty .
Im bardziej rosło plemię Noego, tym bardziej ono się psuło, a nawet Noego okradali i mu się sprzeciwiali. Tych obyczajów najgorszych nie mieli ci ludzie dlatego, że byli
nieokrzesani i dzicy, lecz dlatego, że byli zepsuci; żyli bowiem bardzo wygodnie i
wszystko mieli uporządkowane.
Wiele cierpieć musiał Noe budując arkę, wskutek złośliwości i podstępu robotników, którym trzodą płacił.
Śmiali się, szydzili z niego w najrozmaitszy sposób, nazywając go głupim. Pracowali za dobrą zapłatę, lecz pomimo to szydzili bez ustanku.
Nikt nie wiedział, dla kogo Noe arkę budował i dlatego wiele znosił szyderstwa. Widziałam, jak ukończywszy dzieło, dziękował Panu Bogu, i jak mu się Pan Bóg ukazał, nakazując mu, by z wszystkich czterech stron świata zwołał zwierzęta piszczałką z trzciny. Im bardziej dzień sądu się zbliżał, tym bardziej zachmurzało się niebo.
Wielka trwoga panowała na ziemi; słońce nie świeciło, a bez ustanku grzmiało.
Widziałam, jak Noe, uszedłszy kawał drogi, obrócił się na cztery strony świata i
gwizdnął, a zaraz potem widziałam, jak zwierzęta w porządku, parami, samce i
samiczki, pomostem, który leżał przy drzwiach, a który potem wciągnięto do
góry, do arki wchodziły, a na przedzie wielkie zwierzęta, białe słonie i wielbłądy.
Wszystkie zwierzęta drżały jak przed burzą; zgromadzały się przez kilka dni.
Ptaki bez ustanku wlatywały do arki otwartym lukiem; ptaki wodne weszły w
dolną część arki, zaś zwierzęta lądowe w część środkową. Ptaki siedziały pod
dachem na drągach lub w klatkach. Z każdego gatunku bydła na rzeź, siedem
par do arki weszło.
Patrząc na arkę z daleka, wyglądała niebieskawo lśniąca, jakoby z obłoku
wychodząca.
Widziałam zbliżający się dzień potopu. Noe oznajmił ten dzień
swojej rodzinie. Zabrał ze sobą do arki Sema, Chama i Jafeta wraz z ich żonami i
dziećmi. Były w arce wnuki, mające lat 50 — 80, a prócz tego małe i wielkie tychże dzieci.
Wszyscy, którzy przy arce budowali, a byli dobrzy i nie oddawali się bałwochwalstwu, weszli do arki.
Więc było w arce więcej aniżeli sto ludzi, a było tyle potrzeba już ze względu na liczne
zwierzęta, które codziennie żywić i uprzątać trzeba było. Nie mogę inaczej
powiedzieć, widzę zawsze, że także dzieci Sema, Chama i Jafeta w arce były;
widzę w niej mnóstwo dziewcząt i chłopców, wszystkich potomków Noego, którzy
byli dobrymi.
Pismo święte nie wspomina żadnych dzieci Adama prócz Kaina,
Abla i Seta, a jednak widzę wśród nich jeszcze wiele dzieci i to zawsze parami,
chłopców i dziewczęta. Również św. Piotr w pierwszym liście pisze, że tylko osiem
dusz było w arce, a mianowicie owe 4 pary, które po potopie zaludniły ziemię

Powstała okropna burza, spadały błyskawice jako słupy ogniste, a deszcz lał się
strumieniami. Pagórek, na którym stała arka, wkrótce w wyspę się zamienił.
Nieszczęście było tak straszne, iż mam nadzieję, że jeszcze wielu ludzi się
nawróciło.

Widziałam, że Noe Panu Bogu w arce składał ofiary; ołtarz był czerwono
powleczony, a na powłoce czerwonej leżała biała. W sklepionym pudełku miał
kilka kości Adamowych, które podczas ofiary postawił na ołtarzu. Widziałam też
nad ołtarzem kielich dla wieczerzy Pańskiej przeznaczony  przyniesiony Noemu podczas budowania arki przez trzy postacie w długich, białych sukniach, a wyglądały te postacie jak owi trzej mężowie, którzy przyszli do Abrahama, zwiastując mu narodzenie syna. Przybyli z miasta, które podczas potopu zginęło, mówiąc do Noego, że jest mężem tak chwalebnym, że w tym kielichu znajduje się coś tajemniczego, co
ma zabrać ze sobą, by wśród potopu nie zginął.
W kielichu leżało ziarno pszenicy, wielkości ziarna słonecznika, i winna gałązka. Noe tak owo ziarno jak i winną gałązkę wsadził w żółte jabłko, jabłko zaś włożył do kielicha, na którym nie było przykrycia. Musiała gałązka wyrosnąć. Po rozłączeniu się podczas budowania wieży widziałam ów kielich u jednego z potomków Sema w kraju Semiramidy, głowy rodu Samanów, których Melchizedek w Kanaan osadził, a którzy ów kielich ze sobą przynieśli.
Widziałam, że się arka unosiła, i że wiele trupów na wodzie pływało. Stanęła arka
na wielkiej górze na wschód od Syrii, a ta góra leży osamotniona i posiada wiele
skał. Długo tam arka stała. Widziałam, że już ląd się ukazał; leżał na nim muł,
pokryty zielenią, jakby pleśnią.
Po potopie żywili się ludzie muszlami i rybami, zaś chlebem i ptactwem, gdy się
już rozplenili. Urządzili sobie ogrody, a ziemia tak była urodzajna, iż zasiana
pszenica wydawała kłosy tak wielkie jak owoc kukurydzy;..

 

(Anna Katarzyna Emmerich)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
next

Tak na prawdę to nie wiadomo jakimi ludźmi jesteśmy. Może maszynę czasu wielu ma w sobie ?

 

Kiedyś we śnie wędrowałem znaną ulicą mego miasta  i od razu zauważyłem, że po lewej stronie są bardzo stare budynki ale nie powinno ich być, gdyż podczas wojny były zburzone.

Wiedziałem już że śnię  ale realizm widzenia był bardzo rzeczywisty. 

Postanowiłem wejść do sklepu pod wielkim białym zegarem nad wejściem.  Wiedziałem,  że w realu ego domu dawno nie ma.

Wewnątrz sklepu były półki pełne różnych zegarów a pod szklanym blatem wiele męskich i damskich zegarków. Gdy pojawił się sprzedawca zapytałem się o zegarki cyfrowe. Nie było odpowiedzi., tylko wielkie zdziwione oczy sprzedawcy.

Wyszedłem na ulicę a tam ludzie  ubrani jak z lat dwudziestych.

 

Jakieś kilka dni później przeszukałem w internecie fotografie mego miasta . Znalazłem tę ulicę i było tam tak jak w moim śnie. Po lewej stronie ulicy na fotografii były całe przedwojenne zabudowania i ten sklep z zegarami, ale data tej fotografii to 1915 r.

Nie wiem co mam o tym myśleć bo wcześniej tej fotografii nigdy nie wiedziałem.

Może maszynę czasu nie trzeba wcale budować.

 

 

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe

Teleportacja w czasie, jak nic! 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
albatros
20 godzin temu, Maybe napisał:

Teleportacja w czasie, jak nic! 

 

 

W filmie pt: Goście , goście "  też nie potrzebowali maszyny czasu  Wystarczyły im jakieś mikstury ze średniowiecza.

Rycerz, który ciął szpadą swą narzeczoną księżniczkę na przyjęciu w zamku też uczynił to z powodu ziołowej mikstury.  Żałował tego tak mocno , że postanowił cofnąć się w czasie aby zapobiec temu nieszczęściu i .

W prawdzie to nie on wypił tę miksturę ale księżniczka , W zasadzie nie było powodu aby wobec tej pięknej kobiety używać szpady. Do dziś nie pojmuję tej fabuły .

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
8 minut temu, albatros napisał:

W filmie pt: Goście , goście "  też nie potrzebowali maszyny czasu  Wystarczyły im jakieś mikstury ze średniowiecza.

Rycerz, który ciął szpadą swą narzeczoną księżniczkę na przyjęciu w zamku też uczynił to z powodu ziołowej mikstury.  Żałował tego tak mocno , że postanowił cofnąć się w czasie aby zapobiec temu nieszczęściu i .

W prawdzie to nie on wypił tę miksturę ale księżniczka , W zasadzie nie było powodu aby wobec tej pięknej kobiety używać szpady. Do dziś nie pojmuję tej fabuły .

 

 

 

 

Bajki bywają skomplikowane....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
albatros
17 godzin temu, Maybe napisał:

Bajki bywają skomplikowane....

Niby tak ale fabuła nie powinna być skomplikowana na taki wielki bestseler kinowy " Goście, goście". 

Ktoś mi tłumaczył , że księżniczka wypiła miksturę powodujące  pojawienie się na ciele różnych personifikacji wad ludzkich w postaci niewielkich zwierząt. 

Wiadomo, księżniczki na ogół żyjące w swych pałacach mają na ogół wiele wad . Ale nawet jak ów rycerz zobaczył, jak po wypiciu trunku   księżniczkę oblazły jakieś ropuchy , żmije i inne gady , to nie powód by chwytać za szablę.  W końcu to kobieta z wyższych sfer.

A tak w ogóle co by się stało gdyby taki trunek wypiły niektóre współczesna działaczki z UE ?

Ilość wad jakie noszą te panie nie kryjąc się z tym wcale przed kamerami reporterów jest jeszcze większa niż u księżniczek ze średniowiecza.

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
22 minuty temu, albatros napisał:

Niby tak ale fabuła nie powinna być skomplikowana na taki wielki bestseler kinowy " Goście, goście". 

Ktoś mi tłumaczył , że księżniczka wypiła miksturę powodujące  pojawienie się na ciele różnych personifikacji wad ludzkich w postaci niewielkich zwierząt. 

Wiadomo, księżniczki na ogół żyjące w swych pałacach mają na ogół wiele wad . Ale nawet jak ów rycerz zobaczył, jak po wypiciu trunku   księżniczkę oblazły jakieś ropuchy , żmije i inne gady , to nie powód by chwytać za szablę.  W końcu to kobieta z wyższych sfer.

A tak w ogóle co by się stało gdyby taki trunek wypiły niektóre współczesna działaczki z UE ?

Ilość wad jakie noszą te panie nie kryjąc się z tym wcale przed kamerami reporterów jest jeszcze większa niż u księżniczek ze średniowiecza.

 

 

 

 

Każdy ma wady. Pomyśl co byłoby gdybyś ty wypił taki eliksir ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
albatros
Dnia 11.06.2022 o 12:38, Maybe napisał:

Każdy ma wady. Pomyśl co byłoby gdybyś ty wypił taki eliksir ?

To ciekawe pytanie, co w człowieku  może mieszkać. W jednym ze starodruków jakie odnaleziono w jaskiniach nad morzem Martwym , znany prorok ostrzega że jesteśmy tym co jemy.

Dlatego też nie powinno ludzi dziwić jak wiele zwierząt jest zakazanych do jedzenia przez prawo np. islamu lub prawo  judaizmu itp.

Przeraża mnie to jak obecnie wiele ludzi objada się wyrobami wieprzowymi (półsurowymi) nie wiedząc kogo tak na prawdę u siebie goszczą jako "gościa".

 

A we Francji wiadomo , jedzą jeszcze ślimaki,  żaby , itp.

..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maybe
21 godzin temu, albatros napisał:

 

 

A we Francji wiadomo , jedzą jeszcze ślimaki,  żaby , itp.

..

To wiem dlaczego ludzie jedzą psy. Psy są lojalne, przyjacielskie, obronne, troskliwe.

 

Jagnięcinka też jest najlepsza dla ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bledny
Dnia 17.06.2022 o 10:16, Maybe napisał:

Jagnięcinka też jest najlepsza dla ludzi.

Ja lubię piersi z kury domowej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
in corpo

Maszyna Czasu  bliski wschód,  rok 0030 r.  n. e.

 

   -  Wskrzeszenie młodzieńca z Naim

Do Naim wiodła droga powyżej miejsca, gdzie Piotr łowił ryby, w poprzek przez
dolinę Magdalum, po wschodniej stronie góry, wznoszącej się nad Gabarą,
następnie przez dolinę na wschód od Betulii i Giszala.
Jezus wędrował z uczniami może dziewięć do dziesięć godzin; raz trzeba było nawet przeprawiać się przez potok Kison.
 Wreszcie zatrzymali się w gospodzie, należącej do pasterzy; stąd było jeszcze trzy do czterech godzin drogi do Naim.
Naim, zwane także Engannim, jest pięknym miastem o trwałych budynkach.
Położone jest na uroczym pagórku od strony południowej, nad potokiem Kison. O
niecałą godzinę drogi wznosi się góra Tabor, a w kierunku południowo zachodnim
widać Endor. Jezrael leży więcej na południe, lecz dla wyniosłości gruntu jest
niewidoczne. O trzy do czterech godzin drogi stąd leży Nazaret. Przed miastem
rozciąga się piękna równina Ezdrelon. Okolica obfituje bardzo w zboże, owoce i
wino; wdowa Maroni np. posiada całą górę z winnicą, pełną najpiękniejszych
latorośli.
Około dziewiątej godziny rano zbliżył się Jezus do Naim, mając przy
Sobie około trzydziestu towarzyszów. Pagórkowata droga była tu węższa, więc
też część uczniów szła naprzód, część w tyle, a Jezus w środku. Zbliżywszy się do
bramy miasta, spotkali orszak pogrzebowy.
Gromadka żydów, odzianych w płaszcze żałobne, wychodziła właśnie ze zwłokami
z bramy miasta. Zwłoki, złożone w skrzyni, niosło czterech mężczyzn na
poprzecznych marach, w środku wgiętych. Skrzynia ta, przypominająca
kształtem ciało ludzkie, lekka była jak pleciony kosz, a u góry przymocowane
było wieko.
Za zwłokami szła matka zmarłego w licznym orszaku niewiast;
wszystkie miały zasłony na twarzy i w głębokim smutku były pogrążone. Jezus,
ujrzawszy orszak, przeszedł środkiem uczniów, ustawionych w dwa szeregi przy
drodze, przystąpił do niosących trumnę, oparł na niej rękę i rzekł:
- "Zatrzymajcie się i postawcie trumnę na ziemi!" Ci uczynili tak i ustąpili na bok, a uczniowie stanęli po obu stronach. Niewiasty zatrzymały się także, a matka, stojąca na przedzie, płakała cicho,   Na twarzach wszystkich malował się smutek i współczucie, gdyż kochano bardzo tę wdowę dla jej szczodrobliwości i uczynności względem sierot i ubogich. Kilku tylko było nieprzychylnych, złych. Coraz więcej ludzi nadchodziło z miasta. Jezusa na ten smutek ogólny; na żądanie Jego przyniósł jeden z uczniów kociołek wody i gałązkę hyzopu i podał Mu je. Jezus zaś rzekł do
niosących:
„Otwórzcie trumnę i rozwiążcie opaski!"
Po zdjęciu wieka ukazały się zwłoki, poowijane opaskami jak dziecko w pieluchach. Kilku podparło zwłoki rękami, a inni odwinęli opaskę otulającą ciało i ręce, i odkryli oblicze; teraz okryte było ciało tylko wielką chustą.
Podczas tego wzniósł Jezus oczy do nieba i
tak się modlił: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył
przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, upodobało
się Tobie.
 Wszystkie rzeczy dane mi są od Ojca Mego i nikt nie zna Syna, tylko
Ojciec, ani nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten komu Syn zechce objawić.
Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was ochłodzę.
Weźmijcie jarzmo Moje na siebie, a uczcie się ode mnie, gdyż jestem cichy i
pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek duszom waszym. Albowiem jarzmo
Moje wdzięczne jest, a brzemię Moje lekkie!"
Następnie pobłogosławił Jezus wodę, zamaczał w niej gałązkę hyzopu i pokropił zebrany tłum.
Wtem ujrzałam, jak z niektórych wychodziły małe, czarne potworki, jak
owady, chrząszcze, ropuchy, węże i małe ciemne ptaki, szybko znikające w dali;
ludzi zaś ogarnęło wzruszenie wewnętrzne, czuli się jakby czystsi, jaśniejsi.

Wtedy pokropił Jezus gałązką zmarłego młodzieńca i uczynił ręką krzyż nad nim;
i znowu ujrzałam, jak z ciała zmarłego wyszła czarna postać, podobna do
chmury.
Potem rzekł Jezus do młodzieńca: „Powstań !” a on usiadł zaraz w
trumnie i rozglądał się zdziwiony w koło z ciekawością. Jezus kazał mu podać
suknie; nałożono więc nań jakiś płaszcz, a on stanąwszy na nogi, rzekł: „Co to
jest?
Skąd ja się tu wziąłem?"
Podano mu sandały; nałożył je i wyszedł z trumny,
a Jezus, wziąwszy go za rękę, oddał go w objęcia matki, spieszącej już doń, i rzekł:
„Zwracam ci syna, lecz zażądam go znowu od ciebie, już odrodzonego przez
chrzest."
Biedna matka nie posiadała się z radości, podziwu i czci dla Jezusa; nie
myślała teraz o dziękowaniu, tylko płacząc rzewnie, ściskała swego syna.
Potem udali się wszyscy do domu wdowy wśród śpiewu hymnów pochwalnych,
wraz z nimi szedł Jezus z uczniami.
Dom wdowy, otoczony ogrodami i podwórzami, obszerny był, ale ledwie mógł pomieścić coraz liczniej przybywających przyjaciół i znajomych.
Wszystko cisnęło się, by ujrzeć młodzieńca.
Okąpano go i ubrano w białą suknię, przepasaną paskiem.
Jezusowi zaś i uczniom umyto nogi i podano poczęstunek. Potem wśród
powszechnej wesołości zaczęło się szczodre rozdzielanie różnych podarunków
ubogim, którzy zebrali się przed domem dla złożenia życzeń swej dobrodziejce.
Rozdawano suknie, chusty, zboże, chleb, jagnięta, drób i pieniądze. Jezus
nauczał tymczasem ludzi, zgromadzonych na podwórzu.
W owej białej sukience biegał wskrzeszony  Marcyalis wesoło na wszystkie strony, rozdzielał z innymi jałmużny i pozwalał każdemu siebie oglądać; w twarzy jego znać było radosne zadowolenie.
Pocieszny to był widok, gdy na podwórze weszły dzieci szkolne pod
przewodnictwem nauczycieli, a on się do nich zbliżył. Dzieci na widok jego
przestraszyły się, jakby ujrzały ducha, a gdy podbiegł ku nim, cofały się
trwożliwie. Niektóre jednak, udając bohaterów, wyśmiały je, a podając na
powitanie rękę Marcjalisowi, spoglądały z uczuciem dumy na bojaźliwych; z
podobnym uczuciem dotyka się starszy chłopiec konia, lub innego zwierzęcia, do
którego boi się zbliżyć mały jego braciszek, lub siostrzyczka.
Potem zastawiono w domu i na podwórzach stoły do uczty, w której wszyscy
wzięli udział. Piotr, jako krewny wdowy (była bowiem córką brata jego teścia),
obracał się tu swobodnie jak u siebie, i zastępował poniekąd pana domu. — Jezus
przywoływał często do siebie wskrzeszonego chłopca i niby mówiąc do niego,
nauczał zarazem wszystkich innych obecnych, bardzo trafnie wszystko do nich stosując i nauczając.... .
.... .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj
Dnia 1.06.2022 o 09:21, in corpo napisał:

(Anna Katarzyna Emmerich)

To jak, to machina czasu, czy znowu mistyczne wizje...?

 

Datowanie, zgodne sensu stricto z autorami Biblii: http://biblia-online.pl/ListaWydarzenBiblijnych

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
in corpo
Dnia 25.08.2022 o 18:03, WtomiGraj napisał:

To jak, to machina czasu, czy znowu mistyczne wizje...?

 

Datowanie, zgodne sensu stricto z autorami Biblii: http://biblia-online.pl/ListaWydarzenBiblijnych

 

 

A gdzie są wydarzenia z 31, 32 i 33 roku po narodzeniu Jezusa ? , Przecież Jezus żył 33 lata i i 4 miesiące.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj
Dnia 27.08.2022 o 12:32, in corpo napisał:

A gdzie są wydarzenia z 31, 32 i 33 roku po narodzeniu Jezusa ? , Przecież Jezus żył 33 lata i i 4 miesiące.

1. Biblia nie podaje ile dokładnie lat żył Jezus.

[Łk.3/23] (23) "Sam zaś Jezus rozpoczynając swoją działalność miał lat około trzydziestu". Doliczyć 3 Paschy publicznej działalności. Nie znamy marginesu +/-  tego zwrotu "około".

[J.8/57] (57) "Na to rzekli do Niego Żydzi: Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś"?

2. Jakie znaczące wydarzenia masz na myśli? Sam Jezus urodził się w 6/7 r. p.n.e? Toteż w latach 31-33 mogło nie wydarzyć się nic przełomowego, co bibliści mieliby odnotować. Oczywiście, że coś musiało się dziać, ale zapewne nie był to żaden punkt zwrotny.

3. Wszelkie uwagi, zastrzeżenia, wykryte błędy, co do dat najlepiej skieruj do autorów tej strony.

4. Skoro zaczęliśmy temat Izrael w Egipcie, to trzymajmy się TEGO tematu, nie przeskakując na grunt życie Jezusa?

 

Na koniec

Wstawiłam ten link dla porównania, aby zapytać skąd wzięła się data Egipt - 1660 r. p.n.e???

Różne wyznania chrześcijańskie trzymają się różnych dat. Ta data, którą podajesz jest zbliżona do tej z BT. Chcę się dowiedzieć, z jakiego źródła ten rocznik.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadowolony
Miejscowy

Maszyna... 

 

Czas... 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
icona

Autorze,  przyznajesz  że podróże w czasie jednak dokonała niewiasta . Też tak myślę, że rola kobiety w dziejach świata  została nareszcie doceniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnębiony
WtomiGraj

Data jest całkiem ok. Pobyt Józefa w Egipcie często wiązany jest z czasami Hyksosów, tylko skąd aż taka dokładność, co do roku???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
in corpo


MASZYNA CZASU :  .. 14  II  0001 r.  -  0007 rok n.e.

 

Przed północą św. Józef zebrał swą rodzinę , wziął osiołka i nieco żywności i wraz z św. Marią oraz dzieciątkiem wyruszyli do sąsiedniego kraju Egiptu aby ujść żołnierzom Heroda , którzy poszukiwali nowo narodzone dzieci by je stracić.
Na początku droga wiodła ku domowi Anny, lecz więcej w lewo. Anna objęła ją rękoma i błogosławiła, gdy wtem nadjechał Józef z osłem i Maryja wsiadła, i odjechali.
Było jeszcze przed północą, gdy z domu wyszli. Podróżowali nocą po bocznych drogach ze względu na patrole Heroda szukające nowo narodzonego dziecka.
 Św. Rodzina dążyła tej nocy przez kilka miejscowości i dopiero nad ranem
widziałam ich, jak spoczywali w jakimś schronisku dla pokrzepienia.
Pierwszy nocleg mieli w małej miejscowości Nazara, między Legio i Massaloth.
Ubodzy i uciśnieni tutejsi ludzie nie byli właściwymi żydami; mieli daleko przez
góry do Samarii do świątyni na górze Garizim. Musieli zawsze przymusowo jak niewolnicy pracować przy świątyni w Jerozolimie i innych publicznych budowlach. Św. Rodzina nie mogła dalej dążyć, i była dobrze przyjętą przez tych
upośledzonych ludzi. Podróżni pozostali tu i przez cały dzień następny.
Tylko w trzech gospodach miała św. Rodzina nocleg podczas ucieczki; w tym
miejscu, następnie w Anim czyli Engannim u pasterza wielbłądów, a wreszcie u
rozbójników na pustyni.  W  inne dni spoczywali w kotlinach, pieczarach i odległych
pustkowiach, idąc manowcami wśród uciążliwej drogi.
Gdy św. Rodzina wyruszyła dalej z Nazary, zatrzymała się w ukryciu przy owym wielkim terebincie, przy którym odpoczywano.
W około było tu wiadomo o prześladowaniu Heroda, dlatego nie było bezpiecznie. Pod tym terebintem stała niegdyś arka przymierza, gdy Jozue zebrał lud i kazał mu
wyrzec się bożków.
Później widziałam św. Rodzinę odpoczywającą przy pewnym krzewie
balsamowym i źródle. Na gałązkach były porobione wcięcia, z których kroplami
spadał balsam do garnuszków.
Gdy św. Rodzina przeszła przestrzeń ciągnącą się przy murach Gazy, widziałam
ją na puszczy. Niepodobna opowiedzieć, jak trudną była ich podróż. Szli zawsze o
jaką milę ku wschodowi oddaleni od drogi głównej; a ponieważ musieli omijać
publiczne gospody, dlatego cierpieli niedostatek.
Widziałam, jak okropnie znużeni i wyczerpani i bez wody (dzbanki były próżne) zbaczali do zarośla w dolinie położonego.
Święta Dziewica zsiadła z osła i spoczęła na wysokiej murawie.
Wtem wytrysło przed nimi w górę źródło i rozlało się po ziemi. Ucieszyli się
niezmiernie. Józef zrobił nieco dalej przykopę, przyprowadził do niej osła, który
 pił z obfitego dołu. Maryja umyła w źródle Dzieciątko.
Orzeźwieni i uradowani, zabawili tu przy blasku słońca około 2 — 3 godzin.
Szósty nocleg widziałam św. Rodzinę w pieczarze przy górze i mieście Efraim.
Jaskinia leżała w dzikiej kotlinie, godzinę może drogi od gaju Mambre. Św.
Rodzina przybyła tu bardzo znużona i przygnębiona.
Maryja była smutna i płakała. Czuli okropny niedostatek. Spoczywając przez cały dzień. Wytrysło źródło w jaskini i dzika koza przybyła, pozwalając się doić; także zostali tu od anioła pocieszeni.
W tej pieczarze często modlił się był pewien prorok. Samuel tu także swego czasu przebywał, a Dawid i pasał w około tej jaskini owce swego ojca, w niej się modlił i otrzymywał przez anioła rozkazy, jako też upomnienie i wezwanie, aby zabił olbrzyma Goliata.

Ostatnia ich stacja w obrębie państwa Heroda była w pobliżu granicy, przy
pustyni. Była tu gospoda dla podróżnych, wybierających się w pustynię.
Właściciele gospody, jak się zdawało, byli pasterzami, w ogrodzonych bowiem
pastwiskach widziałam wiele wielbłądów. Byli to ludzie zdziczeli i uprawiali
najniezawodniej także rzemiosło złodziejskie; mimo to, wschodnim zwyczajem,
przyjęli św. Rodzinę uprzejmie. Miejscowość ta była na kilka godzin od Morza
Martwego.
 Było tam kilkoro ludzi, zmartwionych odjazdem Maryi.
Pewnej gwiaździstej nocy udała się św. Rodzina w dalszą podróż przez
piaszczystą, krzewami zarosłą puszczę. Tak mi się to żywo przedstawiało, iż
zdawało mi się, że idę przez puszczę razem z nimi. Pod kupami liści leżało
mnóstwo niebezpiecznych w kłębek zwiniętych wężów. Z głośnym sykiem
wyciągały swoje głowy ku św. Rodzinie, która, blaskiem lampy otoczona, bezpiecznie
obok nich przechodziła. Inne jeszcze widziałam zwierzęta z wielkimi płetwami,
składanymi jak skrzydła na ciemnym cielsku, o krótkich nogach i z głową
podobną do rybiej, które z szybkością strzały przelatywały ponad ziemią.
Wreszcie za tymi zaroślami natrafiła św. Rodzina na rozpadlinę, jakby na jakąś
ścianę wąwozu i to miejsce obrała sobie na spoczynek.
Ostatnia miejscowość Judei, przez którą przechodzili, nazywała się, o ile sobie
przypominam, Mara.  Ludzie tej miejscowości byli bardzo nieokrzesani i nieużyci, tak, że św. Rodzina nie mogła u nich niczym się pokrzepić.
Przechodząc dalej przez pustą okolicę, nie wiedzieli, co począć, stracili bowiem
wszelki ślad drogi, przed sobą zaś widzieli tylko ciemne, niedostępne pasmo
górskie. Maryja była zmęczona i smutna. Uklękła z Dzieciną i Józefem na ziemi,
gorące zasyłając modły do Boga. Wtedy zbliżyło się do nich kilka wielkich, dzikich
zwierząt, jakoby lwy, które były wobec św. Rodziny bardzo łaskawe; widać, że
były zesłane w celu pokazania drogi świętym podróżnym. r. Św. Rodzina udała się za nimi, i tak przeszli góry i znaleźli się w nieznanej okolicy.

  Widziałam, jak potem przyszła św. Rodzina do miejscowości zwanej Lepe czy
Lape. Widać tu wiele kanałów i rowów z wysokimi groblami.
Święta Rodzina przewozi się tratwą przez jakąś wodę; Najświętsza Panna usiadła z Dzieciątkiem na kłodzie, a osiołka umieszczono w wielkim korycie.
Dwóch strasznych i opalonych, półnagich prawie ludzi, ze spłaszczonymi nosami i odwróconymi wargami, służyło im za przewoźników. Św. Rodzina przechodziła tylko obok odległych domów owej miejscowości.
Mieszkańcy jej byli szorstcy i niemiłosierni, podróżni więc mijali ich, nie przemawiając do nich ani słowa. Zdaje mi się, że to było pierwsze pogańskie miasto Egiptu.
Dziesięć dni zeszło im na przebycie kraju żydowskiego, a drugie dziesięć na podróż przez pustynię.
Następnie widziałam świętą Rodzinę już na ziemi egipskiej, na zieleniejącej się równinie, służącej za pastwisko. Do drzew przywiązane były szerokimi wstążkami, na których znajdowały się jakieś figury czy litery, figurki bożków, podobne do owiniętych
lalek lub ryb. Tu i ówdzie widać było ludzi krępych, otyłych, przychodzących i
oddających cześć bożkom.
Św. Rodzina udała się na spoczynek do szopy, w której stało bydło; to jednakowoż wyszło zaraz, robiąc im miejsce.  Zapasy świętym podróżnym już się wyczerpały, nie posiadali ani chleba, ani wody, a Maryja miała zaledwie pokarm dla swego Dziecięcia. Nikt im nie przyszedł z pomocą. Tak więc, podczas swej ucieczki, poznali dobrze na sobie wszelką ludzką nędzę.
Wreszcie nadeszli pasterze w celu pojenia trzody, ale i ci nic nie byliby im dali do
jedzenia, gdyby ich Józef o to był nie poprosił. Otworzyli więc studnię i dali mu
nieco wody.
Później zobaczyłam świętą Rodzinę zmęczoną i znużoną w jakimś lasku. Na
końcu lasu rósł wysoki i smukły daktyl, na którego czubku znajdowało się grono
owoców. Maryja podeszła z Dzieciątkiem Jezus na rękach pod drzewo i modliła
się, podnosząc Dziecię w górę; wtedy drzewo schyliło swój wierzchołek, jakby
uklękło tak, że można było oberwać wszystkie owoce i w tym położeniu
pozostało. Maryja wiele owoców rozdzieliła pomiędzy ubogie dzieci, które zaraz nadbiegły za nimi z pobliskiej osady.
Kwadrans drogi od tego drzewa stał niezwykle gruby daktyl, wielki jak dąb, a w
środku wydrążony. Święci podróżni znaleźli w nim schronienie przed
nadciągającymi za nimi groźnymi ludźmi.
Wieczorem widziałam ich pomiędzy murami ruin, gdzie też znaleźli nocleg.

Ogród balsamowy
Na drugi dzień wyruszyła święta Rodzina w dalszą drogę przez pusty, piaszczysty
step, a ponieważ nigdzie nie było wody, przeto prawie usychając z pragnienia,
usiadła na piaszczystym pagórku; Najświętsza Panna tymczasem gorące do Boga
zasyłała modły.  Naraz wytryska obok niej strumień czystej wody, a gdy Józef
usunął powierzchnię piasku, powstała piękna, z czystą wodą, studzienka. Zrobił
on nadto dla wody ściek, tak, że opływała dosyć wielką przestrzeń i gubiła się w
miejscu, w którym wytryskiwała. Św. Rodzina ugasiła pragnienie, Maryja obmyła
Dzieciątko Jezus, Józef zaś napoił osiołka i napełnił wodą skórzany worek. Widać
było różnego gatunku zwierzęta, podobne do żółwi, bez bojaźni przechodzące
obok świętej Rodziny, aby zaspokoić pragnienie.
Przestrzeń, zalana wodą, pokryła się wkrótce zielenią, tam, później zaś
powyrastało tam wiele krzewów balsamowych.

Święta Rodzina przybywa do Heliopolis
Widziałam świętą Rodzinę w drodze do Heliopolis. Od gospody, w której ostatnią
noc przebyła, szła w towarzystwie jakiegoś poczciwego człowieka, należącego
prawdopodobnie do grona robotników, pracujących około kanału, przez który
święci podróżni się przeprawili. Przeszli oni przez wysoki i długi most, nad jakąś
szeroką rzeką (Nilem), która jak się zdawało, miała kilka odnóg. Wreszcie
przybyli na plac, leżący przed bramą miasta, otoczony jakby aleją, przeznaczoną
na przechadzki. Tu na wysokim, ku górze zwężającym się filarze stał posąg
bożka z głową wołu, który na rękach trzymał coś podobnego do powitego
dziecka.  Posąg bożka wokoło otoczony był kamieniami w kształcie ławek albo
stołów, na których ludzie składali swe ofiary. Niedaleko od tego bożka stało
wielkie drzewo, pod którym święta Rodzina tu spoczęła. Zaledwie chwilkę siedzieli, powstało trzęsienie ziemi, a posąg bożka zachwiał się i upadł na kawałki. Powstało zaraz zbiegowisko i krzyk pomiędzy ludem, przybyli nawet robotnicy, pracujący w pobliżu przy kanale. Ów poczciwy człowiek który, towarzyszył świętej Rodzinie, odprowadził ich szybko do miasta. Już mieli z placu wychodzić, na którym stał ów bożek, gdy przerażony lud, z gniewem, pogróżkami i obelżywymi słowy na ustach, otoczył ich ze wszech stron. Ale wtem zadrżała znów ziemia, drzewo obok bożka obaliło się, a korzenie jego wydobyły się na
wierzch, wskutek czego powstała brudna kałuża, w której zanurzył się posąg, tak
że mu ledwie rogi było widać,
Święta Rodzina weszła tymczasem spokojnie do miasta. Tu zwróciła swe kroki ku przedsionkowi obszernego zabudowania, z wielu komnatami, w pobliżu pogańskiej świątyni. Także tu w całym mieście poprzewracały się posągi bożków po świątyniach które podróżni mijali .
Widziałam filary, wielkie jak wieże, po których można było zewnątrz idąc wokoło, dostać się na ich wierzchołek.
Zewnątrz znajdowały się tu i ówdzie schody, służące do wejścia na górę.

Najświętsza Panna aby zarobić na utrzymanie tkała dywany, a nadto zajęta była jakąś robotą, przy czym miała obok siebie laskę, zakończoną małą główką, nie wiem tylko, czy przędła, czy też co wyszywała.
Często odwiedzali ludzie Maryję i Dzieciątko Jezus, które
obok leżało na ziemi w jakiejś kołysce. Często widziałam, kołyskę tę, podobną do
czółenka, podniesioną i postawioną na podstawie, podobnej do trackiej sztalugi.

Na północ od Heliopolis, między tymże miastem a Nilem, który w tym miejscu w
wiele rozgałęzia się odnóg, leżał kraj Goszen, a w nim znajdowała się
miejscowość, w której pomiędzy kanałami wielu mieszkało żydów, zdziczałych
wielce w swej religii. Wielu z pomiędzy tych żydów zapoznało się ze św. Rodziną.
Maryja robiła im różnego rodzaju roboty kobiece, w zamian za to zaopatrywali Ją
w chleb i inne środki do życia. Żydzi w kraju Goszen mieli swoją świątynię, którą
porównywali z świątynią Salomona, była jednak ona w rzeczywistości całkiem
odmienna.
Niedaleko swego mieszkania wystawił Józef modlitewnik, tj. mały domek, w
którym św. Rodzina zbierała się razem z mieszkającymi tu żydami na modlitwę.
Domek ten miał u góry lekką kopułę, którą mogli otwierać i wtedy znajdowali się
pod gołym niebem. W środku tego domku stał biało i czerwono nakryty stół
ofiarny czyli ołtarz, na którym leżały zwoje. Kapłan czy też nauczyciel był już w
bardzo podeszłym wieku. Mężczyźni i kobiety nie byli tu tak oddzieleni przy
modlitwie, jak w kraju obiecanym; mężczyźni stali po jednej, a kobiety po drugiej
stronie.
Święta Rodzina mieszkała nieco więcej niż rok w Heliopolis; w tym czasie wiele
ucierpiała od Egipcjan, którzy ją nienawidzili i prześladowali wskutek owych
wywróconych bożków. Także Józef nie miał tu w dostatku ciesielskiej roboty,
gdyż ludzie tutejsi bardzo dobrze umieli budować.

Święta Rodzina opuściła Heliopolis z powodu prześladowania i braku roboty dla
Józefa. Szli bocznymi drogami jeszcze więcej w głąb kraju, na południe, w
kierunku Memfis. Gdy niedaleko od Heliopolis przechodzili przez małe miasteczko
i usiedli w przedsionku otwartej świątyni pogańskiej, aby wypocząć, spadł posąg
bożka i rozbił się. Miał on głowę wołu z trzema rogami, a w sobie wiele otworów
dla wrzucania tamże i palenia ofiar.
Wskutek tego niezwykłego wypadku powstało zbiegowisko kapłanów, którzy zatrzymali świętą Rodzinę i jej się odgrażali. Ale jedni z kapłanów przedstawił im, iżby było lepiej polecić się Bogu tych ludzi, a mówił to by ostrzec  co ucierpieli ich przodkowie, gdy lud ten prześladowali i jak przed ich wyjściem z Egiptu w każdym domu pierworodny nagłą zginął śmiercią.  Na te słowa puszczono świętą Rodzinę w spokoju.
Stad wyruszyli święci podróżni do miejscowości położonej po
wschodniej stronie Nilu, naprzeciw Memfis. Miejscowość ta była wielka ale
błotnista. Postanowili tu pozostać, ale ich nie przyjęto; nawet nie podano im
kropli wody ani daktyli o które prosili. Memfis leżało na zachodniej stronie Nilu.
Rzeka w tym miejscu była bardzo szeroka i miała wysepki. Z tej strony Nilu
znajdowała się także cześć miasta, a za czasów Faraona wznosił się tu wielki
pałac z ogrodami i wysoką wieżą, skąd córka Faraona często wyglądała.
Następnie przeprawili się przez odnogę rzeki, czy też kanał i stanęli w
Matarey, która leżała na przylądku, tak że Nil w dwóch miejscach stykał się z
miastem.
Miasto to było bardzo biedne. Po większej części zbudowane było z
drzewa daktylowego i ze stwardniałego mułu, budynki zaś były pokryte sitowiem.
Józef znalazł tu wiele roboty; budował silniejsze domy z plecionek, spajając
dobrze pojedyncze części, z galeriami u góry, na których można było chodzić.
Tu zamieszkała święta Rodzina w dwuizbowym domku o ciemnym sklepieniu, w okolicy odludnej, niedaleko bramy, którą przybyli. Józef do tego sklepienia znowu nieco przybudował.
Także i tu rozbił się za ich przybyciem kamienny bożek w małej świątyni, a
później i inne bożyszcza naokoło. rozpadły się na kawałki. Tu również kapłan egipski uspokoił swój lud  i zabronił zemsty na żydowskiej rodzinie, przypominając im plagi egipskie z czasów Mojżesza.
Później, gdy się w około św. Rodziny zebrała mała gmina żydów i nawróconych pogan, Egipcjanie odstąpili im małą świątynię, której bożki potłukły się za przybyciem św. Rodziny, a  św. Józef uprzątnął wszystko i urządził z niej synagogę.
 Wiele kobiet przyprowadziło także swoje dzieci. Między nimi była jedna zamożniejsza, z synem, którego zwykła nazywać synem Maryi, a to dlatego, ponieważ, nie mogąc się doczekać syna, dopiero na  skutek modlitwy Maryi go poczęła. Kobieta ta ofiarowała rodzinie  kilka trójkątnych, żółtego, białego i ciemnego koloru monet;
   Z powodu odjazdu świętej Rodziny szczery smutek przejął serca wszystkich.
Między żegnającymi więcej widać było pogan, niż żydów, których już nawet za
żydów nie można było uważać, tak popadli w bałwochwalstwo. Byli tu i tacy,
którzy cieszyli się z odjazdu świętej Rodziny. Uważali ją za czarowników, którzy
za pomocą najstarszego z diabłów wszystkiego potrafią dokazać.
W towarzystwie tych wszystkich przyjaciół podążyli drogą, prowadzącą między
Heliopolis a żydowską osadą. Od Heliopolis zwrócili się ku południowi, chcąc
po drodze przybyć do ogrodu balsamowego, aby tu wytchnąć i zaopatrzyć się w wodę.
Ogród znajdował się w dobrym stanie. Krzewy balsamowe były tak wielkie, jak
średniej wielkości winna latorośl i otaczały czterema rzędami cały ogród, do
którego prowadził ganek, a który zapełniony był różnego rodzaju drzewami
owocowymi, jak daktylami i sykomorami.  Źródło opływało całą tę przestrzeń
naokoło. Towarzyszący ludzie pożegnali się teraz z świętą Rodziną, która tu
jeszcze kilka godzin zabawiła. Józef narobił z łyka małych naczyń, bardzo
gładkich i ładnych, które wylał smołą. Następnie poobłamywał z krzaka
balsamowego listków, podobnych do koniczyny, i podłożył pod spód owych
naczyń, chcąc tym sposobem uzbierać kropel balsamowych na dalszą podróż.
Widziałam wiele obrazów całej ich podróży...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
in corpo

MASZYNA CZASU : .. 7 000 200 lat p.n.e .. Ucieczka z Raju.

 

 Widziałam Adama i Ewę, błądzących w smutku wielkim. Byli posępni,
chodzili osobno, jakoby szukając czegoś, co zgubili. Wstydzili się samych siebie.
 Za każdym krokiem schodzili niżej; ziemia zdawała się ustępować przed nimi, a
gdziekolwiek skierowali swe kroki, zaraz niebo się zachmurzało, rośliny traciły
swój połysk, stawały się jakoby szare, nawet zwierzęta uciekały przed nimi.
   Gdy już dość długo uciekali, lśniące miejsce, z którego wyszli, wyglądało już
jakby oddalony jaśniejący błękitem szczyt góry,  schowali się, każde osobno, wśród krzewów ciemniejszej równiny.
  Teraz wyznaczył im Pan równinę, jeszcze głębiej położoną, gdzie rosły krzewy i drzewa; teraz też, upokorzywszy się, dopiero cały stan swój mizerny poznali. Widziałam, że pozostawieni sami, się modlili. Rozłączyli się, a padłszy na kolana, wznieśli ręce do góry, płacząc i narzekając.
Widząc to, czułam, jakim dobrodziejstwem jest modlitwa na osobności.
Byli płaszczem ze skór okryci, który sięgał przez ramiona aż do kolan. Ciało przepasali
sobie pasem z łyka.
Gdy uciekali, zdawało się, że raj od nich się oddala jako chmura. Ognisty złoty
pierścień zstępował z nieba, jaki widzieć można często jako halo w około słońca lub księżyca, a ten pierścień otoczył wyżynę, na której raj się pozostał. Tylko jeden dzień byli w raju.
Raj wydaje mi się teraz z daleka jako ława wschodzącego słońca, a wschodzi ono, gdy to widzę, w końcu ławy, po prawej stronie.  Raj leży na wschód od góry Proroków, tam gdzie słońce wschodzi i wydaje mi się zawsze jako  jajo, unoszące się nad niesłychanie jasną wodą, która je dzieli od ziemi; góra Proroków zdaje się być przedgórzem i podnóżkiem raju.
Na tym przedgórzu widzieć teraz można śliczne zielone okolice z głębokimi przepaściami i wąwozami, pełnymi wody. Widziałam też daleko późniejszych  ludzi chcących na powrót wyjść na górę proroków, lecz nie zaszli daleko.
  Widziałam Adama i Ewę, gdy się zbliżali do ziemi pokuty. Był to wzruszający
widok, patrzeć na owych dwoje, na pustej ziemi pokutujących ludzi.  Adamowi
wolno było zabrać z raju gałązkę oliwną, którą tamże zasadził.  
Widziałam, że później krzyż z tego drzewa zrobiono.
Widziałam na koniec , jak Adam i Ewa przyszli w okolicę obecnej góry Oliwnej.  
Ziemia wyglądała, inaczej aniżeli dzisiaj; pokazano mi jednakże, że to ta jest okolica.
Widziałam ich mieszkających i pokutę czyniących na owym miejscu góry Oliwnej (grocie oliwnej) , gdzie Pan Jezus ( 4 tyś lat później ) krwią się pocił.

 Uprawiali ziemię.  Widziałam ich otoczonych synami, wołających w wielkim smutku do Boga, by ich także obdarzył córkami. Dał im Pan Bóg obietnicę iż dziecię Niewiasty zetrze głowę wężowi.
Ewa rodziła w pewnych odstępach czasu dzieci; zawsze wśród tego czasu pewna
ilość lat w pokucie upływała.
Razu pewnego widziałam mniej więcej dwunastu ludzi: Adama, Ewę, Kaina, Abla
i dwie siostry i kilkoro mniejszych dzieci. Wszyscy byli przyodziani skórami,
zarzuconymi na wzór szkaplerza. Wszyscy też nosili pasy.  Skóry około piersi były
szersze i służyły za kieszeń; około nóg były dłuższe, a na bokach zapinane.
Mężczyźni nosili krótsze skóry, mieli także kieszeń, w którą coś kładli. Nad
ramionami aż do połowy rękawów były te skóry bardzo białe i cienkie, a u kobiet
pod ramionami raz zapięte. Wyglądali w tym ubiorze bardzo ładnie. Także chaty
tam były, nieco w ziemię zapuszczone, a na wierzchu pokryte roślinami. Panował
tu prawdziwy porządek domowy.
Widziałam pola, a na tych polach nisko rosnące, lecz dosyć grube drzewa owocowe, także zboże tam było, ziarna pszenicy, które Pan Bóg dał Adamowi do wysiania.
Nie przypominam sobie, czy pszenicę widziałam w raju.
Nie rosło też w raju nic takiego, co by celem pożywania z przygotowaniem konieczne było, dopiero przyprawiać z dodatkami trzeba. Przyprawianie, to skutek grzechu, a więc wyobrażenie cierpień.

 Pan Bóg dał Adamowi wszystko, co tenże miał zasiać.
Rósł też pewien rodzaj dzikiego zboża, wśród którego Adam szlachetną zasiać
musiał pszenicę; wskutek tego owo dzikie zboże się polepszyło, lecz później
znowu się pogorszyło. Dzikie to zboże, w pierwszych czasach udawało się bardzo
dobrze i jakby uszlachetnione bardziej na wschód , gdy tam jeszcze później mało było ludzi. Gdzie wino rośnie i ryby żyją, tam się ono nie udaje.
Używali mleka zwierząt i sera, suszonego na słońcu. Co się tyczy zwierząt,
przede wszystkim owce widziałam.
Wszystkie zwierzęta, którym Adam nadał imiona w raju, poszły z nim; uciekały jednakowoż przed nim, tak że Adam za pomocą paszy musiał je do siebie wabić i przyzwyczaić. Widziałam też, że ptaki latały, widziałam małe zwierzątka i chyżo skocze.
Panował u nich jak najlepszy ład i porządek. Widziałam, jak dzieci Adama w osobnej
chacie, leżąc  w około kamienia, jadały, widziałam też, jak się modliły i dzięki Bogu
czyniły.
Pan Bóg nauczył Adama, w jaki sposób ma składać ofiary i stał się Adam
kapłanem swej rodziny. Także Kain i Abel byli kapłanami widziałam nawet, że w
osobnej chacie do kapłaństwa się gotowali.
Na głowie nosili (do małej łódki), z liścia i żył liściowych uwite czapki, które z
przodu nieco występowały, tak że je uchwycić było można. Ciało ich było piękne,
jasno żółtawe, jak jedwab, włosy czerwone z połyskiem, jak złoto.  Adam nosił także
długie włosy. Z początku miał krótką, później długą brodę.  
Ewa z początku bardzo długie nosiła włosy, później związane w kiście, spoczywające jakby czepek na głowie.

Po siedmiu latach pokuty od utracenia Abla porodziła Ewa Seta, dziecię obiecane. A  anioł powiedział Ewie, że Set jest nasieniem obietnicy , które Pan Bóg jej dał w miejsce  utraconego Abla.  
Dziecię - Seta tak tutaj, jak i w jaskini rodzice długo trzymali w ukryciu, albowiem rodzeni bracia Kainowe na życie jego godzili, tak jak kiedyś podobnie na życie Józefa, tegoż brata sprzedanego nastawali i prześladowali.

Ogień wydawał mi się zawsze jakby żar ukryty, podziemny. Otrzymali go
początkowo z nieba; Pan Bóg ich nauczył, jak się z nim obchodzić mają. To, co
palili, było żółtą materią, a paliło się  jak torf lub węgiel.  Nie widziałam iżby
kiedykolwiek gotowali, widziałam natomiast, że na słońcu pożywienie  prażyli; nawet pszenicę potłuczoną pod plecionką wystawiali w małych dołkach na słońce.
Zboże które im przyniósł Pan Bóg, składało się z pszenicy, żyta i jęczmienia.
Nauczył ich także Pan uprawy tych zboża gatunków i w ogóle pouczał ich we
wszystkim jak żyć mieli..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...