Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
Dionizy

mam Cię ciągle przed oczami niby moja L

Polecane posty

Dionizy

Teraz nie pozostaje mi nic innego jak opisać te wydarzenia
Namaluję  tu historię barwami pięknej białej poezji popełnionej przez wspaniałą dziewczynę i prozą przez
biegającego po chmurach marzyciela ( czyli mnie) Z racji jej objętości będę pisać ją fragmentami
Ostatnie kawałki mogą lekko zgorszyć tak że zastanów się . Ale tylko lekko bo zasadniczo nie odbiegną swoją sprośnością
od tego co już pisałem na rubieżach Nastroiklandii
Komentujcie śmiało.

A oto pierwsza część:

Obserwuję uważnie swoje odbicie w lustrze. No tak.  Nic się nie zmieniło od ostatniego razu. Dalej jestem niczym nie wyróżniającym się facetem.
Taka średnia krajowa urody czy też brzydoty włócząca  się bez celu po świecie. Czy jest sens ciągnąć to przedstawienie dalej ?
Czy może zakończyć wszystko jednym sprawnie zawiązanym węzłem na szyi.

Kilka dni temu oderwał mnie od porannej kawy dźwięk rozjuszonego telefonu. Czy muszą wydzwaniać akurat wtedy gdy szukam samotnie spokoju przy małej czarnej?
-Cześć Dionizy. Mam dla ciebie zlecenie na dziesięć godzin indywidualnych lekcji w górach.
Wydzierał się w słuchawce głos Tomka. Szefa instruktorów narciarstwa ze Ski-Arena.
-Panie Tomku Czy naprawdę muszę ja to zrobić? Nie macie nikogo wolnego?
Odpowiedziałem pytaniem nie kryjąc niechęci do wyjazdu w tej chwili na zatłoczone nartostrady. Nie lubię tam być w czasie ferii.
-Mamy wolnych instruktorów. Ale tu ma miejsce zamówieni imienne. Jej chodzi o ciebie jeździłeś z nią w zeszłym sezonie.  Widać było jej dobrze ha ha ha
Rechotał w słuchawce głos starego satyra.
-To chyba nie mam wyjścia.
Poddałem się. Wiedząc że i tak muszę wykonać przydzieloną liczbę godzin na stoku.
-A kto to jest?
-Musisz ją pamiętać. Nie było faceta którego oczy nie pobiegły by za jej postacią. Cud wdzięku i erotyzmu z Krakowa. Pani L

Tak Pamiętałem ją bardzo dobrze. Już w zeszłym sezonie zastanawiałem się nad tym dlaczego ona  tak znakomicie poruszając się na deskach bierze instruktora.  Piękna kobieta. Fantastyczna sylwetka. Smukła. Nie jakiś chudzielec z wybiegu dla modelek. Takie stu procentowe uosobienie męskich marzeń sennych. Do tego twarz niewinnego dziecka obrazująca mimiką każdą wypowiedź. Uśmiech, żal, zaskoczenie, wściekłość. To wszystko pojawiało się na jej obliczu tak wyraźnie ze nawet osoba nie słysząca z łatwością zrozumiałaby o czym ona mówi. Pamiętam jej słowa:
-Jestem pierwszy raz w tych stronach. Musi mnie ktoś poprowadzić, bym nie zbłądziła na manowce.
Uśmiechnęła się dwuznacznie. Kokietka. Zalotna małpa. Droczyła się ze mną wiedząc jak bardzo mi się podoba. Poszczuje poszczuje i za kilka dni pojedzie do swojego życia a mi pozostaną tylko wspomnienia i fotografia zrobiona gdzieś przy wyciągu . Była mężatką. To też był argument przemawiający za wstrzemięźliwością. Chociaż czułem że coś jest nie tak w jej związku. Nie pytałem. Po co?

Spotkaliśmy się  wczesny rankiem następnego dnia przy dolnej stacji kolei linowej na Szrenicę. Zaskoczyła mnie powitaniem. Rzuciła mi się na szyję nie zważając na oblodzenie pod moimi nogami. Po chwili leżeliśmy oboje ( ona na mnie) w śniegu odgarniętym z placyku przed kasą, budząc radosny śmiech oczekujących w kolejce. Pocałowała mnie w policzek. A może tylko mi się tak zdawało? Leżeliśmy chyba zbyt długo patrząc w swoje oczy bo nagle usłyszeliśmy głos intruza.
-Pomóc wam się pozbierać?
Patrzał na nas twarzą w goglach z głupim uśmiechem jakiś troll.
-Nie. Dzięki. Musimy się jakoś sami z tym wszystkim uporać.
Jadąc do góry słuchałem jej radosnego szczebiotu. Ciągle nie mogąc uspokoić drżenia po niedawnym zdarzeniu. Czy te spojrzenie i pocałunek to tylko wytwór mojej rozbudzonej wyobraźni?

Mogłoby się zdawać że byliśmy sami na podwójnym krzesełku wyciągu jadąc gdzieś w gorę do miejsca spełnienia naszego przeznaczenia Ale tak nie było
Z tyłu uczepiony do oparcia wisiał chichoczący osobnik. To był Ciąg Dalszy
Zeskoczył nagle w dół z okrzykiem.
-Ja tu jeszcze nastąpię!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Dionizy

Jakiś czas temu umieściłem ten tekst powyżej w necie i ku mojemu zdumieniu następnego dnia gdy chciałem pisać drugą cześć pod pierwszą ukazał się taki oto wpis


Wpis tajemniczej Pani L

,,Bo najczęściej jest tak, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje...
A te więzy, które pętają, są inne... nie Boskie.
I tylko strach nie pozwala ich zerwać, żeby nie zjeżdżać samotnie wzdłuż stoku zwanego życiem.

Bo kiedy utonę w Twoich oczach
To nie będę chciała, żebyś mnie wyłowił i pochował
Kiedy będziesz tak blisko... zbyt blisko
Przestanę oddychać
I będziesz musiał oddychać za siebie i za mnie
I już nigdy nie odejdę, by nie umrzeć z dala od Ciebie
Pod respiratorem, pośród przenikliwego chłodu
I będziesz się we mnie przeglądał jak w lustrze
Z najgorętszych kryształków
I nie będzie już Ciebie... mnie...
Będziemy jedną połączoną duszą
Której połówki długo się szukały w tym świecie wyobraźni
Ale się odnalazły i tylko to się liczy
I już nigdy nic nie będzie takie samo
Wieczna tęsknota

Eeech... gdybym umiała jeździć na nartach, mogłabym się wpasować w tę historię”


W porównaniu do wpisu pani L mój twór nie wyglądał zbyt okazale ale odpisałem

Nie musisz umieć jeździć na deskach by pisać A to robisz super
A narty pokochasz przy mnie
W końcu jestem instruktorem
Może być gorąco ciekawie
Gdy będziesz moją wymarzoną L
Pisz o jej uczuciach
Proszę

Pani L :

Kiedy czuje się zagubiona
Ucieka
Ona... ja... wszystko się miesza
Miłość i gniew
Na siebie
Na Ciebie
Do Ciebie
Pragnie aż do bólu rzęs
Wstydliwie i chytrze zakryte oczy
Bo nikt nie może zobaczyć tej dzikości
Która ją pcha do Twoich stóp
By błagać o jedno choćby zapomnienie
Ukojenie tego bólu
Który budzi w środku nocy
I każe myśleć o Tobie
Biec do Ciebie
Boso, ciężko dysząc
Z sercem rozdartym w rozwianych włosach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Dyzio początek twego opowiadania jestem super :)

Nad drugą częścią Łzy do oczu mi napływają . :(

Wydaje mi się jakbyś pisał do tej swojej ukochanej osoby o której już raz wspomniałeś .

Jak ja dobrze myślę . To ppsdrow ja ode mnie i uściskaj również :)

Mówiac jej że trzymam za nią kciuki ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
Napisano (edytowany)

Balansując myślami gdzieś pomiędzy niepewnością a nadzieją, czując wtuloną w moją kurtkę kobietę chroniącą się w ten sposób przed przenikliwym wiatrem a może życiem wpatrywałem się w ośnieżone zbocza. Chociaż byłem w tym miejscu już setki razy nigdy nie mogę się nadziwić rysunkowi natury. Wyraźną kreską jest oddzielone miejsca gdzie piękny wysoki las świerkowy nagle karłowacieje a po kilkudziesięciu metrach zmienia się w niskie formy kosodrzewiny, upstrzone dziwnie omszałymi skałami o dziwnych nazwach.
>Końskie łby<
Hmmm..... Wielokrotnie przyglądałem im się z różnych stron i nie dostrzegłem żadnej końskiej podobizny. Podobnie się ma sprawa z >Trzema świnkami< czy >Starym krukiem< O tej porze roku śnieg i silny wiatr okleił to wszystko kłębowiskiem białych form tworząc iście bajkową scenerię. Wpatrzeni w te krajobrazy nie zauważyliśmy jak na skuterze śnieżnym z roześmianą twarzą pomykał za nami nasz ulubiony Ciąg Dalszy.

Po kilku zjazdach na Hali Szrenickiej przypominających bardziej taniec zalotny łabędzi niż sport wyczynowy zatrzymała się nagle tnąc deskami białą pokrywę wzbijając spory tuman śnieżnego puchu. Zatrzymałem się przy niej.
-Czy coś Ci się stało?
 Zaprzeczyła ruchem głowy, potem zdjęła gogle i popatrzyła mi głęboko w oczy. Tak głęboko że poczułem jej wzrok biegnący wzdłuż kręgosłupa poprzez lędźwie aż do kolan czyniąc je miękkimi .
-Nie. Wszystko dobrze. Nic się nie dzieje.
Przerwała na chwilę. Zamyśliła po czym dodała:
-Chociaż kto wie?
Coraz więcej dwuznaczności. Coraz więcej nadziei.
-Chodź. Zjedziemy do schroniska na coś ciepłego.
Zaproponowała.

Siedzimy przy stoliku w schronisku.
Pośrodku pomieszczenia stylizowanego na izbę góralską w murowanym z kamienia otwartym na trzy strony palenisku harcowały płomienie, dając ciepło zapach i nastrój.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Nie mogłem oderwać wzroku od jej figlarnych oczu na zarumienionej mrozem twarzy. Ona jest cudowna.
-Na co masz ochotę?
Zapytała kładąc swoje dłonie na moich.
Boże!!!! Jak Ci powiedzieć na co mam ochotę? Mam ochotę porwać Ciebie w swoje ramiona i uprowadzić w krainę zapomnienia. Otulić szalem mojej namiętności i spijać słodycz Twojego oddechu. Całować tak mocno by nasze języki dotarły do głębin naszych dusz i wypisały tam nasze imiona. Byśmy na zawsze zostali zaznaczeni sobą. Mam ochotę aby.......
-Halo! Tu ziemia! Jesteś tu jeszcze?
Dotarł do mnie jej roześmiany glos.
-Tak. Przepraszam. Trochę się zamyśliłem.
Patrzała na mnie przymglonym wzrokiem jednocześnie gładząc moje dłonie.
-Ja wezmę sobie grzane piwo z sokiem malinowym. A ty?
Znowu zapytała ciągle patrząc na mnie.
-Ja wolę kawę z mlekiem bez cukru .Nie lubię zapachu piwa.
-Tak? To w takim razie ja też z niego zrezygnuję. Bo jak potem będziemy się żegnać?.
Czemu Ona to robi? Drażni moją wyobraźnię. By potem odejść. Zniknąć.

O siedemnastej staliśmy koło jej samochodu na parkingu przy dolnej stacji wyciągu.
-Dziękuję za miły dzień Dionizy.
-To ja Tobie dziękuję. Chociaż tak naprawdę nie wiem jak mam to wszystko odbierać. Zapłaciłaś w szkole za moje towarzystwo. Czuję się tak trochę jak zabawka w Twoich rękach Pobawisz się mną trochę Potem odrzucisz.
-Proszę Dyziek! Nie mów tak.
Wsunęła swoje ręce pod moją rozpiętą kurtkę. Przytuliła się. Drżała. Czemu? Przecież nie było zimno. Wpiła się w moje usta pocałunkiem dotykając nim mózgu.
-Już nigdy tak nie mów.
Wyszeptała wtulając się we mnie.
-Spotkajmy się dziś wieczorem. Znajdziesz czas?
Zapytała.
Bez słowa skinąłem głową i bardzo mocno ją przytuliłem. Tak mocno aż poczułem jej kobiecość na swoim udzie. Tego co potem robiliśmy nie można nazwać całowaniem. To była szaleńcza gra zmysłami, Bez opamiętania i nie zważając na nic nasze ciała splotły się w jedną wibrującą  materię a dusze połączyły się szalejącymi w naszych gardłach językami.

Nie zauważyliśmy że byliśmy obserwowani.
Przez okno w kawiarni obserwował nas bardzo smutną twarzą mężczyzna.
Nie wiem kim był.
Drugiego skrytego za budką z goframi znałem bardzo dobrze. Uśmiechał się złośliwie aż w końcu powiedział:
-Czas na rozstanie! Musicie przygotować się do czekającej was nocy szalonej. Ja też muszę się odświeżyć.
To był nasz ulubiony Ciąg dalszy!
- Ja tu jeszcze wrócę.
Powiedział na odchodne

 

 

 

 

Dziękuję Jolu. Kiedyś wszystko Ci opowiem

Mówisz łzy....

A wiesz?

Kocham piękne oczy

Kocham nawet gdy płaczą

Wyglądają wtedy jak zalane falą bezkresną

Robię się wówczas jak mokra kartka

rozpadająca się w pięknych dłoniach

 

Nie wolno przegapić ani jednej sytuacji

By powiedzieć kocham

Edytowano przez Dionizy
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Teraz trochę poezji




Pani L


A tamtej nocy tańczyłam dla Ciebie
Pośrodku lasu, na białym puchu
W mojej sukni czarnej jak noc
I przezroczystej jak rosa
Było mi zimno, ale wirowałam
Patrzyłeś na mnie łapczywie
Marszcząc brwi w nienasyceniu
Zaciskając usta w głodzie
Drżące dłonie przyciskałeś do piersi
Żeby nie pobiegły za nieuniknionym
Wirowałam coraz szybciej
I widziałam już tylko Twoje oczy
Dzikie, gorące, roziskrzone
Moja suknia zaczęła płonąć
Czułam jak ogień trawi moja skórę
Kawałek po kawałku
Zachłannie
A potem tylko skrzypce grały
W Tobie, we mnie, wokół
Śnieg przyniósł ukojenie
A może to była Twoja biała koszula
Bezładnie rzucona w walce żywiołów
Zaciskałam powieki, żebyś nie zniknął
I poczułam gorący oddech na policzku
Który suszył moje łzy szczęśliwe
Odważyłam się spojrzeć i byłeś
Płakałeś
Jak ja
W Twoich włosach błyszczał mój kolczyk
Nierozłączni po drugiej stronie tęczy
I znów trzeba było wracać


Dyziek

Jesteś planetą
Ciałem pulsującym
Gorącym
Odbijasz we mnie swój blask
A Twoje ciepło dociera do serca
Patrzę jak mkniesz
Po własnej orbicie
Wokół słońca
Zastanawiam się
Jakie jest prawdopodobieństwo
Spotkania
Twojego Ciała
Niebieskiego



Pani L


Będę Twoją Afrodytą
A Ty moją Morską Pianą
Będę Cię czuła wszędzie
W każdej odrobince duszy i ciała
Będę Twoją Eurydyką
A Ty moim Orfeuszem Ukochanym
Który na Eryniach zimnych wygrywa uczucia
Każe płynąć łzom
I ściskać się sercom skamieniałym
Nieobecnym
I nie obejrzysz się
Bo moja postać jest wyryta w Twoich trzewiach
Wytrzymasz
Choć tęsknota Cię porani
A oczy Twoje najpiękniejsze staną się martwe
Bez moich
Będę Twoją Julią
A Ty moim Romeo
I umrzemy razem połączeni
Pocałunkiem serc
Jednością ciał
Ty we mnie
Ja w Tobie
Jeden dreszcz i jedno spełnienie
Jeden krzyk rozkoszy niewypowiedzianej
I jeden oddech rozrywający pierś
Żeby się wchłonąć
Będę Twoją Izoldą Jasnowłosą
A Ty moim Tristanem
I wybaczą nam
Bo każdy w kim bije serce żywe
Zrozumie potęgę tej Miłości
I pochyli się przed Nią
I nad nami
Żebrzącymi o litość
Będę Twoją L
A Ty moim Instruktorem
Na stokach rozedrganych zmysłów
A Ciąg Dalszy ze łzami w oczach
Pozwoli nam trwać
Do końca
Bez przerw w swoim scenariuszu

 

 

Czemu ja teraz cały drżę ??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Takiego bałaganu jeszcze w moim pokoju nie było. Wyciągałem przymierzałem i odrzucałem na łóżko wszystkie po kolei spodnie, koszule, swetry.
-W co ja mam się ubrać?
Pytałem co chwilę sam siebie na głos.
Szafa- lustro- łazienka –szafa-lustro- łazienka......... Nie wiedziałem jak powstrzymać krwawienie ze skaleczonej przy goleniu szyi. Zauważyłem też że nie wiadomo dlaczego przybyło mi w pasie kilka centymetrów a może to tylko spodnie się wstąpiły.
Popatrzyłem nerwowo na zegar wiszący na ścianie śpiewający o każdej godzinie głosem innego ptaka. No tak Zostało mi jeszcze 40 minut Teraz wystarczy żebym dostał z nerwów biegunki, zepsuł mi się samochód, padła komórka, a awaryjny taksówkarz odmówił kursu.

Gdzieś na zapleczu budki z hamburgerami, grzejąc się przy piecyku gazowym siedział On. Obserwował bacznie umówione miejsce spotkania kochanków. Spoglądał co chwilę w stronę zegara na starej wierzy kościelnej przypominającej statek kosmiczny gotowy do lotu. Jeszcze 15 minut.
-No pośpieszcie się do jasnej cholery. Wasz czas już biegnie. Nie marnujcie go.
Na pewno wiecie kim był ten niecierpliwy młodzian.
To był oczekiwany przez nas wszystkich Ciąg Dalszy.

Byłem pięć minut przed czasem. Ostatecznie włożyłem szary garnitur dwurzędowy z przedłużoną marynarką.. Jego szary kolor pasował do mojej osobowości. Tak jestem szary. Nie wyróżniający się. Jedynie na skali barw od czerni do bieli lokowałem się gdzieś pośrodku stawki. Jedyną kontrastującą rzeczą w moim wyglądzie była jaskrawo czerwona koszula z haftowaną w białe wzorki stójką. Początkowo miałem włożyć też mój ulubiony kapelusz z szerokim rondem, kupiony kiedyś na festiwalu osiemdziesięciu narodów w Berlinie, ale zrezygnowałem. Nie byłem pewien czy zaakceptuje go moja wymarzona. Upewniałem się czy na pewno mam wyczyszczone odpowiednio buty i czy moje paznokcie są w idealnym stanie gdy poczułem na plecach położone pieszczące ciepło dotyku. Odwróciłem się powoli a to co ujrzałem nie da się porównać z niczym.
Stała przede mną uśmiechnięta radośnie. Jej i tak cudowna twarz teraz była jeszcze piękniejsza. Bardzo delikatny makijaż wydobył wszystkie elementy jej urody a czerwona suknia widoczna pod rozpiętym szarym płaszczem była idealnie w odcieniu mojej koszuli. Zbieg okoliczności? Czy umowa gustów i myśli? Ale to co najbardziej przyciągnęło moją uwagę to szary kapelusz na jej głowie. Taki w amerykańskim stylu i mimo że damski to jakże podobny do tego pozostawionego w mojej szafie.
Musieliśmy wspaniale wyglądać idąc powoli głównym deptakiem. Chyba coś od nas emanowało bo wszyscy zimowi spacerowicze rozstępowali się robiąc miejsce przed nami. Miałem takie wrażenie że za chwilę poczuję sypiący się na nas ryż. Rzucany garściami w stronę zakochanych. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Chyba że można uznać za pogawędkę dotyk naszych rąk, wymianę myśli, uśmiechów. Czasem mały nieśmiały pocałunek
Jeśli tak to mówiła:
-......Będę twoją Julią a Ty Mój Romeo.......
A ja odpowiadałem
-.....Jestem Twoim Tristanem Zostań mą Izoldą

Zatrzymaliśmy się gdy ktoś postawił na naszej drodze tablicę z napisem:
                             >>>>>>Hotel Bornit<<<<<<<
                            Dansingi, kawiarnia, restauracja
                             >>>>>>>Zapraszamy<<<<<<
Staliśmy przez chwilę milcząco wpatrzeni w widniejący napis. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Wstąpimy?
Zapytało któreś z nas.
-Skoro zapraszają?
Odpowiedziało pytaniem drugie.

Siedzieliśmy w rogu sali lekko ukryci w cieniu przed zazdrosnymi spojrzeniami ludzi.
Rozmawialiśmy jednocześnie wszystkimi zmysłami.
Nasze usta mówiły:
-Ładny był dziś dzień.
-Tak Mimo tego że nie było zbyt wiele słońca.
-Ciężko się śmiga w takim pół mokrym śniegu.
-Lubię słuchać swinga.
W tym czasie nasze oczy rozmawiały:
-Jesteś wspaniała. Kocham Cię.
-Tobie też nic nie brakuje. Też Cię kocham.
-Nie opuścisz mnie już nigdy? Tak bardzo chcę byś była tylko moją.
-Nie opuszczę! Będę Twoją a Ty mój
A dialog splecionych w pieszczotach rąk był taki:
-Tak bardzo pragnę dotykać Twoje ciało.
-A ja tęsknię do Twoich pieszczot.
-Pozwolisz mi gładzić Twoją skórę?
-A chcesz to robić?

Szampan szumiał nam w głowach gdy tańczyliśmy przytuleni do siebie w migoczącym świetle. Czułem ją całą. Jej nabrzmiałe jędrne piersi. Jej wypełniony motylami brzuch. Jej rozpalony wzgórek i uda przylegające do moich. Wiedziałem że musi czuć moją uniesioną męskość. A szampan szumiał w głowie. A może to nie był szum szampana?
Całowaliśmy się nawzajem. Często Gdzie popadnie
Oczy,
włosy,
policzki,
usta-
Nie były to takie zwykłe buziaczki. Raczej smakowanie zapowiedzi zbliżającej się nocy.
Inne pary na parkiecie odsunęły się od nas. Nie chcieli przeszkadzać rosnącej w siłę miłości.

Przed drzwiami prowadzącymi do części hotelowej stał dziwny osobnik.
Skrywając zdjętą marynarką swoje podniecenie wysyczał:
-Dość tego na dziś!!!! Następna część odbędzie się za tymi drzwiami. Proszę przygotować dowody osobiste do kontroli. Teraz na chwilę zniknę. Muszę wytarmosić jaszczura
Wiecie kim był ten sprośny osobnik?
No tak. Oczywiście!
To był ten łobuz Ciąg Dalszy.
Na pewno wkrótce tu wróci.



Nie wiem czy ktoś to czyta.
Czy piszę  tylko tak z własnej próżności

Teraz gdy po jakimś czasie wspominam tamte wydarzenia czuję taką bezsilną pustkę. Czemu tak jest ze piękne chwile choćby trwały bardzo długo to nadal są tylko chwilami Zbyt krótkimi, zbyt szybko mijającymi. Chwilami dla których warto żyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas na Gofra
example123
8 minut temu, Dionizy napisał:


Na pewno wkrótce tu wróci.


 

Na pewno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
1 minutę temu, example123 napisał:

Na pewno :)

 

Podoba Ci się?

Wiem że nie jestem mistrzem pióra ale staram się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas na Gofra
example123

Podoba,

Dziękuję:)

To chyba dobrze, że nie uważasz się za mistrza, nie Ty powinieneś to oceniać wszak :) :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu
36 minut temu, Dionizy napisał:

Wiem że nie jestem mistrzem pióra ale staram się

Ja odnoszę wrażenie, że akurat Tobie to lekko przychodzi z tym pisaniem jakbyś to opowiadał z dźwiękiem oraz obrazem. Masz dar, ja jak wspominałem kiedyś trochę pisałem, ale u mnie to musiała być "siła wyższa" bym mógł piękniej coś napisać.
Pióro masz dobre, dla mnie jesteś idolem i widać, że wrażliwy z Ciebie człowiek a tacy są bardzo bogaci wewnętrznie :)
Mówisz, że nie jesteś mistrzem, a ja powiem inaczej - na pewno nie jesteś miSZCZem :) 
 

33 minuty temu, example123 napisał:

To chyba dobrze, że nie uważasz się za mistrza, nie Ty powinieneś to oceniać wszak :) :P

 

Otóż to! A jak nam zacznie gwiazdorzyć to mu się kupi snickersa :P 

  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

:$. BL mówiłem że mam dietę i snickers nie wchodzi w grę bo to chyba jakieś łakocie a przecież zbliża się okres gdy trzeba będzie trochę się porozbierać na plaży i wypada pokazać swój sześciopak a nie antałek

Example. !!!!! Jak ja mam się do Ciebie zwracać???? 

No jak??????

Wyobraź sobie nas idących wieczorkiem uliczką . Wiesz tak łapka w łapce :x Do naszych zmysłów docierają zapach kwitnących azali, bzów, maciejki W głowie tysiące myśli szukają słów by się wyrazić Ale puki co zawstydzenie skleja nasze usta zmuszając do milczenia. Dziwnym trafem gdzieś w połowie drogi pomiędzy palącymi się latarniami w lekkim mroku upuszczasz nagle ,, niechcący,, 9_9 chusteczkę. Szybko schylam się by ja podnieść. Potem podaję ją Tobie ,, niechcący,, 9_9 będąc bardzo blisko Twojej twarzy i wtedy mówię cichutko

-Proszę Example

No nie. Cały nastrój pryska

Przepraszam jeśli Cię uraziłem.

Nie chcę tego zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas na Gofra
example123
2 minuty temu, Dionizy napisał:

i wtedy mówię cichutko

-Proszę Example

No nie. Cały nastrój pryska

 

Przecież nie mogę napisać mów mi szurnięta haha:)
Możesz mówić mi po imieniu:)(Dorota) lub Esi, żeby nie było eks haha ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Ładne masz imię. Mam przybraną córkę o tym imieniu. Jeśli masz tak dobry charakter i usposobienie jak ona to jesteś świetna osobą Esi

Trochę mało odpowiadam ale pisze a właściwie koryguję ostatnią napisaną jakiś czas temu częsc ,, Pani L,, Nie wiem czemu ale bardzo wzrusza mnie to opowiadanie. Nie wiem czemu. Może dlatego że faktycznie byłem kiedyś ski instruktorem a może dlatego że w tej prozie i poezji zamknąłem wiele swoich cech. Nie wiem. Wzruszasz się czasami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas na Gofra
example123

Wzruszam się chyba zbyt często,

Kiedyś mi się nie podobało moje imię ale to jak byłam młoda i głupia:) Dziękuję
Raczej mogę się śmiało przyznać iż mam dobry charakter. Tak Wszyscy mówią więc uwierzyłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
Napisano (edytowany)

Miłość, rozpacz, tęsknota, ból.
Kiedy się rodzą?
Jak długo żyją?
Dlaczego umierają?
Łatwo jest o tym pisać. Łatwo doradzać. Tak długo aż sami nie spotkamy ich na swej drodze i wcale nie jestem pewny czy w określonym momencie nie chcieli byśmy zastygnąć w bezruchu zawieszeni gdzieś pomiędzy snem a jawą. Marzeniem a rzeczywistością.
Ciąg Dalszy jest jednak bezlitosny.

Pochłonięci gorącymi pocałunkami nie zważając na obrywające się guziki naszych przyodziewków, coraz bardziej zburzone fryzury i porozrzucane po wykładzinach hotelowego korytarza fragmenty naszych ubrań powoli zmierzaliśmy ku naszemu spełnieniu. Gdzieś tam za drzwiami wynajętego Edenu. Zamykające się za nami drzwi były świadkami naszej nagości. Klęcząc przed nią wtulałem swoją twarz w jej nabrzmiałe piersi, rozpalony brzuch, drżące pokryte zagajnikiem włosów miejsce mojego pożądania.. Chłonąłem jego zapach nieporównywalny z niczym. Rozkoszowałem się smakiem wilgotności. Ułatwiała mi to udostępniając to miejsce i przytulając do niego moją głowę. Jej głośny oddech i coraz mocniejsze drżenie pośladków powoli przeistaczało się w spazmatyczne skurcze aż do chwili gdy z cichym okrzykiem trysnęła na moją twarz fontanna i łaskotając ściekała po piersiach dotarła aż do gotowego na najcudowniejsze spełnienie przyrodzenia. Odchyliłem się do tyłu siadając w przyklęku na swoich stopach. Niecierpliwie usiadła na mojej męskości wchłaniając ją całą. Nasze ręce splotły się w miłosnym uścisku. Podobnie jak włosy, myśli, dusze.
Niewiele pamiętam z tej nocy.
Pojawiają się tylko fragmenty. Jakieś obrazy. Wspólna kąpiel po której łazienka wyglądała jak po przejściu tropikalnej ulewy, skotłowana pościel, mokre plamy na dywanie. A my? Nas tam nie było
Weszliśmy na ogromną skałę ze szczytu której mogliśmy z politowaniem patrzeć na szarą rzeczywistość snującą się tam gdzieś głęboko pod naszymi stopami.
Otuliła mnie woalem zapomnienia i skoczyliśmy w nicość?
Nie!
To nie była nicość!
To były rejony istnienia dostępne tylko dla wybrańców potrafiących kochać tak jak my.

Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy. Przez chwilę nawet bawiliśmy się w berka z dzieciakami z zimowiska ...........
A wszystko przeplataliśmy pieszczotami pocałunkami miłością................

Dwa dni temu pojechała do tego swojego Krakowa. Poukładać coś tam.......
Chyba mieszkają tam sami bałaganiarze skoro Ona musi coś tam układać

Siedzę w łazience wpatrzony w swoją zarośniętą twarz z wymalowanym na niej smutnym otępieniem. Dotykam swojej szyi .............
Zastanawiam się nad rodzajami węzłów...................
-Tak mój drogi kumplu Ciągu Dalszy. Jak Ona szybko nie wróci ty już nigdy nie nastąpisz.

Nagle z ponurego zamyślenia wyrwał mnie brutalnie ryczący dźwięk telefonu...............

 

Mogłem wpisać już wszystko do końca ale jednak nie :|. To taka mała złośliwość  no i jet tam też tekścik metaforyczny z którym jeszcze sie nie uporałem.

A więc niech idzie spać nasz kumpel Ciąg Dalszy i jutro wróci z epilogiem

19 minut temu, example123 napisał:

Wzruszam się chyba zbyt często,

Kiedyś mi się nie podobało moje imię ale to jak byłam młoda i głupia:) Dziękuję
Raczej mogę się śmiało przyznać iż mam dobry charakter. Tak Wszyscy mówią więc uwierzyłam:)

Czasem warto wierzyć ludziom. Ale tylko czasem. Moje imię jest bardzo dziwne i niespotykane i też się go kiedyś bardzo wstydziłem ale teraz stwierdzam ze jest w pewnym sensie odzwierciedleniem mojego wnętrza i chętnie się z nim obnoszę

Edytowano przez Dionizy
  • Lubię to! 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Ostatnie wpis Pani L


W Twoich zakochanych oczach
Jestem najpiękniejsza
Jestem Dziewczyną z perłą
Natchnieniem Vermeera
Jego erotycznym snem
I Twoim spełnieniem
Zamiast perły mam łzę
Która maluje mi smutek na twarzy
Kiedy mi Ciebie brakuje
Kiedy trzymam Twoje serce
Bijące dla mnie z oddalenia

W Twoich zakochanych oczach
Jestem Fridą chmurną
Pełną bólu i goryczy
Stworzoną przez Riwerę
Żebyś mógł ją ocalić
Uśmiechem zacałować
I poderwać do lotu
W Twoich zakochanych ramionach

W Twoich zakochanych oczach
Mam ust wiele jak u Picassa
By pieścić każdy fragment Twojej duszy
By muskać Twoją skórę
I wniknąć nimi głęboko
W krwiobieg
Otulić pocałunkami Twoje serce
Zagarnąć i nigdy nie wypuścić

W moich zakochanych oczach
Jesteś tym Mężczyzną
Z którym pragnę posrebrzyć włosy
Którego dłoń drżącą
Będę całować wdzięczna
Kiedy będzie pieściła
Mój pomarszczony policzek
Jesteś tym Mężczyzną
W którego będę wpatrzona z Miłością
Kiedy przed Jego zmęczonym krokiem
Laska wystukiwać będzie
Ostatnie chwile ziemskiego istnienia
Jesteś tym Mężczyzną
Za którym podążę
Gdyby przypadkiem odchodził przede mną
Jesteś moim Światełkiem
Które mnie zaprowadzi tam
Skąd nie ma już powrotu

Ale przecież Ty to wszystko wiesz..





Jeszcze tylko  moje zakończenie.
Wiem jak będzie brzmiało
Ale ociągałem się z jego napisaniem…………

 

Gdzieś na barierce wiaduktu nad autostradą A4 ustawionym pomiędzy Strzelcami Opolskimi a Gliwicami siedział z ponurą miną osobnik. Patrzył w dal niewidzącymi oczami. Nie! Nie był ślepcem. Prawdopodobnie jego myśli skupione były na czymś co jeszcze nie nastąpiło a już zbliżało się nieuchronnie. Z jego oczu popłynęły dwie lśniące w blasku zachodzącego wiosennego słońca stróżki łez. Na pewno domyślasz się kim był ten osobnik. Tak. To był nasz dobry znajomy Ciąg Dalszy.

Daleko na zbiegu linii horyzontu pojawił się jadący w stronę Wrocławia samochód.. Nie znam się zbytnio na markach tych czterokołowych hałaśliwych potworów ale zdaje się że był to Opel Astra w kolorze dojrzałej pomarańczy. W ostrym jeszcze słońcu wydawał się świecić swoim własnym ciepłym światłem. Popatrz. Nie jedzie zbyt szybko. Wyprzedzają go inne samochody. Nawet ogromne tiry .
Z jednego z nich jakieś pięćdziesiąt metrów przed wiaduktem spada sporych rozmiarów drewniana skrzynia!!! Pomarańczowy samochód wydaje ostry pisk opon!
Zaczyna przesuwać się bokiem.
Uderzenie.
Zmiażdżona lewa strona.
Policja

miga fioletowymi kogutami.
Straż pożarna.
Karetka…….


Pogrzeb odbył się w Krakowie.

Gdzieś na krawędzi grani Wielkiego Kotła oparty o barierkę zabezpieczającą stał inny osobnik. Spoglądał na nartostradę Bystrą.  Niby taka sama jak jeszcze niedawno a jakże inna.
I ten śnieg . Prawie ten sam a inny.
Inne są też drzewa i słońce . Inne skały. Wszystko jest już inne.
A życie?
Ono umarło tam gdzieś na autostradzie pod wiaduktem.
Już nie myśli więcej.
Po co?
I tak się już nic nie zmieni.
Wszystko się już skończyło.
Perłowe kuleczki przemykały spod powiek w dół opadając na zmarznięty śnieg, i odbijając się od niego leciały niżej by zniknąć w otchłani mroku lub światła. Nikt jeszcze kto tam się wybrał nie wrócił.
Leciał z rozłożonymi rękami gdzieś tam gdzie wszystko miało się skończyć.
A może zacząć?
Może właśnie tam trzysta metrów poniżej jest ta wymarzona Kraina Szczęśliwa.
Może właśnie tam czeka Najukochańsza L

Ciąg Dalszy zniknął gdzieś bez śladu.
Czyżby pomyślał że już tu nie ma miejsca dla niego?
Nie wiem.

Patrzę czasem w niebo z nadzieją że zobaczę ich szusujących po puszystych stokach chmur.
Lub tańczących swój erotyczny taniec w migającym świetle gwiazd nocnego nieba.
Nigdy ich nie dostrzegłem, pozostaje mi tylko wiara że oni tam są.
Razem.
Już na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...