Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
Radunia

Książka - pisze się

Polecane posty



Dionizy
7 godzin temu, Zizi napisał:

@Radunia ja też zaglądam z nadzieją na cd :)

Więc musicie tak jak ja. Codziennie powoli małymi porcjami i wtedy starcza na dłużej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
10 minut temu, Radunia napisał:

spokojnie, napisze się, to był ciężki tydzień :)

To tak jak u mnie. Ten tydzień który właśnie sie kończy był makabryczny i czas by już odszedł 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Tyż już wszystko połknęłam i czekam na cdn. :)

...cierpliwie czekam :)

Edytowano przez Alma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia

Dziękuję kochana, spokojnie, ona tylko czeka na wypisanie, dzisiaj muszę odpocząć - nie da się malować i pisać jednocześnie - a komuś coś obiecałam też. Jutro będzie ciąg dalszy - muszę wreszcie wypisach te pomysły co mi się w głowie rodzą :D dziękuję za mobilizację :)

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alma

Szę bardzo :)

Jasne, że nie popędzamy, tylko tak sobie dreptamy ...po cichutku...coby nie drażnić Rekina :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia

 

Siedzieli na ławce, promienie słońce przedzierały się co jakiś czas przez liście jabłoni. Już zawiązały się jabłka. Po prawej stronie górował szczyt.

- Powiedz mi – powiedziała ubrana w zwiewną sukienkę, sięgającą kolan. Już nie oponowała jak tuż przed założeniem, że za krótka. Przyzwyczajana była do sukni sięgających kostek. Wyjaśnił jej, że taka długość i tak jest bardzo skromna. Zastanawiał się co by powiedziała, gdyby zobaczyła miniówki – dlaczego jest jedenaście warstw na tej górze?

- Jest dwanaście.

- Gdzie jest dwunasty?

- Właściwie pierwszy – uśmiechnął się. Tutaj.

- Jesteśmy na pierwszym kręgu?

- Tak.

- Hmmm. To mówisz, że tu jest przejście?

- Tak. Dokładnie w tej studni – wskazał przykrytą deskami powierzchnię na trawniku. Bał się, żeby nikt do niej nie wpadł. Nie miała przecież cembrowiny i wyglądała jak zwykła dziura w ziemi.

- Ciekawe czy na innych poziomach też są.

- Nie wiem. Może dziadek coś będzie wiedział.

- Mówiłeś, że nie żyje.

- Wiesz… Popatrzył na nią niepewnie. Czasami zastanawiam się nad tym.

- Nad czym?

- Zostawił mi zeszyt. Są w nim zapiski, ale niektóre jakby pojawiały się dokładnie wtedy, gdy powinienem je przeczytać. Gdy jestem na to gotowy.

- Ciekawe… Wspaniały masz zwierzyniec – powiedziała zmieniając temat. Koty już zdążyły gdzieś zniknąć, a Bestia biegał po trawie.

- Nie jestem pewien czy ktoś kogoś tu w ogóle ma. Koty pojawiają się i znikają, sowa była tu zawsze, a wilk przyszedł sam, gdy był ciężko ranny. Po prostu żyjemy pod jednym dachem.

- Jak tu jest spokojnie… Przymknęła oczy i poddała się muskaniu wiatru. Szkoda, że będę musiała wracać.

- Najpierw opowiedz mi… Ja już ci powiedziałem, w jaki sposób cię znalazłem.

Czuła się bezpieczna. Bynajmniej nie dlatego, że czuła się zaopiekowania, choć w jakiś sposób też. Po prostu Aleksander nie stwarzał zagrożenia. Szybko go oceniła. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy. Nie był taki jak mężczyźni w jej świecie. Sprawiał wrażenie kogoś kto potrzebuje opieki – chudy, wysoki, blady, blond włosy sterczały na różne strony i wymagały przystrzyżenia, okulary na nosie sugerowały słaby wzrok, był praktycznie pozbawiony mięśni. W jej świecie z pewnością wymagałby opieki. Nie przetrwałby ani jednego dnia. Tutaj jednak wydawał się dawać sobie doskonale radę. Mówił, że mieszka sam. Nie ma służby, ani nikogo, kto by się nim opiekował. Może w tym świecie siła fizyczna i spryt nie były potrzebne. Ale żeby od razu opowiadać o sobie? Ne miała takiej potrzeby, ale czuła, że powinna coś powiedzieć. Nie wyjawiła kim jest. Opowiedziała o wojnie.

- To mówisz, że u was przez tysiące lat nie było żadnej wojny? - popatrzył na nią zdziwiony.

Teraz ona patrzyła na niego zaskoczona.

- A co w tym dziwnego?

- Może to, że w moim świecie w ciągu ostatnich tysięcy lat dni bez wojny można na palcach policzyć.

- To teraz tutaj jest wojna?

- Nie. Tutaj nie, ale zawsze gdzieś jest. Ja nie znam wojny i moi rodzice też nie znali ale pokolenie dziadków już tak.

- A ja nie znam czasów bez wojny – powiedziała smutno. - Myślałam, że twój świat to świat pokoju, miłości, no wiesz – świat świateł, jak Miasto Światła starożytnych. Te maszyny i w ogóle...

- Miasto Światła starożytnych? - Co to jest?

- Starożytni mieli różne maszyny, budowali potężne miasta,w których były świetlne kule. W ruinach miasta, tam po drugiej stronie jest jeszcze taka kula. Dlatego miasto to nazywamy Miastem Światła.

- Muszę to zobaczyć – powiedział.

- A ja muszę wracać.

- Przecież jesteś ranna! Nie możesz nawet chodzić.

- Nie muszę. Zostawiłam tam swojego konia.

- Jesteś pewna, że tam jeszcze jest? A ci, którzy cię ścigali? Przecież oni tam jeszcze mogą być! Sama zamierzasz wędrować na południe? Ile to kilometrów? Ty chyba oszalałaś! Nigdzie cię nie puszcze w takim stanie!

- Jestem więźniem? - popatrzyła mu w oczy.

- Nie żartuj! - Żachnął się. - Po prostu nie wyzdrowiałaś jeszcze.

- Nie jestem chora, tylko ranna. To nic. Rana się zagoi. Twoje leki przyspieszają gojenie, chociaż wolałabym własne lekarstwa. Wiesz… Przynajmniej wiem czym się smaruję. Brakuje mi kilku drobiazgów, żeby zrobić własne. Widziałam tu takie same rośliny.

- Czego ci brakuje?

- Kamienia.

- Kamienia? Mało tu masz kamieni? Po co ci kamień?

- To nie jest zwykły kamień. Ma pewne właściwości, przyspieszające gojenie, wystarczy zetrzeć nim zioła i proces leczenia jest jeszcze szybszy niż przy twoich lekach.

Aleksander zamyślił się i spojrzał na nią.

- Chodź – powiedział i wstał z ławki. - Pomogę ci wejść na górę, ale już dzisiaj nie nadwyrężasz ran.

Dziewczyna nadal siedziała na ławce.

- No chodź. Może będę w stanie ci pomóc.

Pomógł jej wstać i razem weszli po schodach. Nie chciała zająć jego miejsca na parterze. Nie zaprowadził jej jednak do pokoju. Od razu skierował się na strych.

Aleksander podszedł do kufra i otworzył go.

Dziewczyna westchnęła. Schyliła się i wyjęła ubiór jego babci.

- Rupa! - patrzyła z zachwytem na strój.

- Co? - spojrzał na nią.

- Rupa. Strój wojowników – wyjaśniła. - Ile za niego chcesz? W ruinach mam schowane złoto.

- Nie jest na sprzedaż. To pamiątka po babci.

- Leży w skrzyni na strychu – stwierdziła. - Rupa nie może leżeć, bo umrze.

- Umrze? - Dobrze się czujesz? T przecież tylko strój.

- To skoro to tylko strój, to co ci szkodzi? Masz chyba inne pamiątki po babci?

- No… Mam - machinalnie pogładził bransoletkę.

- Słuchaj, nie mam w co się ubrać. Mój strój jest całkowicie zniszczony. Ubrania, które mi podarowałeś są ładne i wygodne, ale absolutnie nie nadają się do walki, nie nadają się nawet do tego, aby pokazać się w nich tam… - Wskazała nieokreślony kierunek.

- Nie wiem czy będzie na ciebie pasować… - nie wiedział jak jej odmówić.

- Będzie pasować! - powiedziała stanowczo. - Przymierzę i sam zobaczysz!

Dziewczyna wyszła, słyszał jak utyka i zamyka drzwi za sobą w pokoju. Westchnął zrezygnowany. Wiedział, że ma rację, że dla niego to sentyment, a jej ten strój przyda się bardziej niż jemu. Zajrzał do kufra i wyjął torbę ze skarbami babci.

- Wybacz mi babciu… - Oddaję twoje rzeczy. Mam nadzieję, że w słusznej sprawie.

Na progu siedziały dwa białe koty. Wystraszył się w pierwszej chwili, gdy je zobaczył. Nie widział jak weszły.

Aleksander wstał i przeszedł obok nich.

- Czy robię słusznie? - popatrzył na nie, jakby oczekiwał odpowiedzi. Jeden z nich zaczął jak gdyby nigdy nic lizać łapkę.

- Czy to znaczy tak? Zwariowałem! Pytam koty o słuszność podejmowania decyzji.

Zapukał do drzwi pokoju dziewczyny.

- Mogę?

- Tak, wejdź.

Otworzył drzwi. Przed nim stała dziewczyna ubrana w dopasowany idealnie strój. Nie był zbyt obcisły, ani zbyt szeroki. Zabrakło mu argumentów przeciw. Strój wyglądał tak, jakby był szyty na miarę. Wyglądała znakomicie, oprócz jednego szczegółu…

Popatrzyła na swoje bose stopy…

- Zabiorę cię na zakupy – westchnął. - Tylko nie w tym stroju! Jest twój, wyglądasz w nim świetnie. Po prostu buty musisz przymierzyć. Muszą być wygodne i wytrzymałe. A tu masz torbę babci. Była chyba lekarzem czy tam medykiem, jak to ty mówisz. Chyba znajdziesz coś dla siebie. Dla mnie to tylko dziwne przedmioty.

Dziewczyna zajrzała do torby a następnie spojrzała na Aleksandra. Wyglądała jak dziecko, które właśnie dostało upragnione prezenty od Mikołaja.

- Dajesz mi to? Naprawdę?

- Właściwie to chyba babcia. Obym nie żałował. Dzisiaj koniec prezentów. Jutro rano pojedziemy po buty. Odpocznij.

 

Mijał kolejny dzień. Aleksander był zmęczony. Nie cierpiał zakupów i chodzenia po sklepach. Inaczej było z dziewczyną. Była zauroczona ilością rzeczy do nabycia, kolorami, ubraniami, światłami, technologią ale nie butami. Butami nie była zachwycona – te za małe, te za duże, nie ten kolor, nie ten obcas, materiał do kitu, za słabe, za lekkie, za ciężkie, na obcasach, bez obcasów, śliczne ale dziwne, brzydkie...

Najbardziej była zaskoczona pieniędzmi i możliwością płacenia kartą.

- Ale jak to jest przeliczane na złoto?

- Na jakie złoto? - spytał zrezygnowany prowadząc samochodów. Do domu wracali bez butów.

- No np. takie sto złotych na tym papierku – wskazała banknot, który Aleksander dał jej do obejrzenia. - Mówisz, że tu jest napisane sto złotych ale czego?

- Sto złotych i koniec.

- jakby nasi żołnierze dostali coś takiego… Ała!

Aleksander nagle skręcił i zahamował. Zatrzymali się nagle.

- Co się stało? - spytała wystraszona, gdy pasy bezpieczeństwa szarpnęły nią.

- Wiem czego ci trzeba.

- Czego?

- Butów wojskowych.

- No wiesz… Do wojskowego stroju pasują wojskowe buty…

- Jakby ci to powiedzieć. To coś co na siebie włożyłaś, ten strój babci, daleki jest od naszych wojskowych strojów.

- Być może. Ale za żadne skarby nie zamieniłabym go na inny.

- Co w nim takiego niezwykłego? Jest stary, u nas nazwanoby go średniowiecznym strojem ze skóry.

- Nie jest ze skóry.

- Nie? - popatrzył na nią zdziwiony. Myślałem, że tak. To z czego, jak nie ze skóry?

- Z milionów niezwykle cienkich jak pajęcze nici splotów. Nieważne. Gdzie można kupić takie wojskowe buty? Kup je a oddam ci w prawdziwym złocie, anie jakiś papierkach.

- I co ja niby zrobię z tym złotem? - popatrzył na nią. - nie musisz oddawać. Nie zbankrutuje przez nie. Wracamy. Mam znajomego, który nam pomoże.

- To nie jest zgodne z prawem?

- Spokojnie. To legalne, po postu on ma takie buty, albo może mieć.

 

 

Gdy podjeżdżali pod dom, słońce powoli zachodziło za szczyt. Aleksander był wykończony i rozdrażniony. To był najgorszy dzień w jego życiu. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak bardzo mogą być męczące zakupy. Bestia przywitał ich radośnie, szczęśliwy, że wreszcie może pobiegać na świeżym powietrzu. Dziewczyna miała na swoich nogach nowe, wojskowe buty i była z nich tak zadowolona, że Aleksander podejrzewał, że będzie w nich spała. Namówiła go, aby sobie też kupił. Swoim zwyczajem najpierw zaczął przeliczać w głowie złotówki, ale wreszcie poddał się jej namowom. Teraz zastanawiał się po jaką cholerę mu wojskowe buty. Był na siebie zły. Kolejny raz przyłapał się na tym, że nie potrafi jej odmówić.

 

O kolacji dziewczyna poszła do swojego pokoju i nie wychodziła stamtąd. Uznał, że śpi. Poszedł więc na strych i zajrzał do kufra. Zaintrygowało go to, co powiedziała o stroju. Wyjął go i zaniósł do swojego pokoju. Rozłożył na łóżku. Teraz, gdy tak na niego patrzył, gdy po raz pierwszy przyglądał mu się i dotykał materiału, zauważył, że było w nim coś, co przyciągało, coś niezwykłego. Obejrzał się i zaczął nasłuchiwać. W domu panowała cisza. Diablo nadal biegał po podwórku. W ciepłe noce czasami wolał spać pod gwiazdami. Aleksander pozwalał mu na to. Wiedział, że bestia nie odejdzie od domu.

Najpierw uniósł kurtkę, przyglądał się jej, dotykał, wreszcie założył ją. Gdy zakładał spodnie, usłyszał skrzypienie na schodach. Pomyślał, że najwidoczniej dziewczyna zgłodniała, albo chciała się czegoś napić. Może poszła do łazienki? Po chwili jednak usłyszał lekkie trzaśnięcie drzwiami i szczekanie Bestii. Szczekanie zamieniło się w ujadanie. Aleksander szybko założył wojskowe buty. Nie, żeby go zbytnio korciły, stały zwyczajnie najbliżej. Najbardziej zaniepokoiła go chwila ciszy. Gdy wybiegł na podwórko, usłyszał skomlenie Bestii. Dochodziło ze studni.

- Bestia! - zawołał.

Ze studni dobiegło szczeknięcie.

- Co tam robisz? - zajrzał do środka. - Poczekaj, jakoś cię stamtąd wydostanę.

Wrócił do domu po latarkę. Leżała w kuchni na stole obok medalionu. Dziewczyna dopytywała jak działa i tam go zostawił. Sięgnął po latarkę i zamarł. Medalionu nie było. Zacisnął szczęki. Na wszelki wypadek wziął klucze, zamknął za sobą drzwi i zszedł po drabinie. Gdy tylko dotknął kamiennej posadzki, Bestii nie było. Zawołał go. Po chwili usłyszał charakterystyczne szczeknięcie swojego pupila, dochodziło gdzieś z oddali. Poszedł za głosem. Po przejściu krótkiego tunelu zauważył, że przejście było otwarte. Bestia był po drugiej stronie. Dziewczyna uciekła, zabierając medalion.

- jakim byłem głupcem, że dałem się tak podejść. Idiota! Skończony idiota! Nawet nie wiem jak ma na imię!

Aleksander przeszedł przez bramę i nie wiedział co ma robić. Jeśli zostawi otwartą, to nie wiadomo kto i co może przejść na te stronę. Jeśli zamknie a nie znajdzie dziewczyny, będzie uwięziony w tym świecie do końca swoich dni.

Nim skończył myśl, drzwi za nim zamknęły się z cichym trzaskiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia
2 minuty temu, Zizi napisał:

Dziękuję za cd :)

dziękuję, że jesteś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu

Zostawiam szarlotkę w podzięce za napisaną kolejną część. @Zizi pewnie z rana wpadnie ze świeżą pyszną kawą, to sobie zjecie :) 

 

1_max.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia
4 godziny temu, BrakLoginu napisał:

Zostawiam szarlotkę w podzięce za napisaną kolejną część. @Zizi pewnie z rana wpadnie ze świeżą pyszną kawą, to sobie zjecie :) 

 

1_max.jpg

dziękuję BL - to niezwykle miły gest, poczęstowałam się okruszkiem i nawet zostawiłam dla Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
W dniu 10.11.2018 o 23:40, Radunia napisał:

Dziękuję kochana, spokojnie, ona tylko czeka na wypisanie, dzisiaj muszę odpocząć - nie da się malować i pisać jednocześnie - a komuś coś obiecałam też. Jutro będzie ciąg dalszy - muszę wreszcie wypisach te pomysły co mi się w głowie rodzą :D dziękuję za mobilizację :)

 

No tak. Nie można robić wszystkiego na raz, w jednej chwili, na łapu capu. Fajnie że spełniasz obietnice. ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia

- Przecież nie mogła daleko uciec. Niech odda medalion i jedzie w diabły! - szepnął i spojrzał na Bestię. Najszybciej jak mógł ruszył korytarzem przed siebie.

 

Czuł jak coraz bardziej wzbiera w nich wściekłość – na siebie, na nią , na świat. Przecież nie musiała zabierać medalionu! Na cholerę jej?! Mogła go poprosić, przecież nie przywiązałby jej do krzesła – otworzyłby portal i już. Nie musiała go okradać z najcenniejszej rzeczy, jaką miał. Wybiegł z korytarzyka do większej sali. Z ciemnej przestrzeni wycinał się półokrągły kształt wyjścia. Na tle zimnego światła zobaczył sylwetkę Bestii. Gdy dobiegł do wyjścia, stanął jak wryty. Przed nim rozciągały się potężne ruiny a nad nimi na szczycie iglicy lśniła zimnym światłem potężna kula światła. Może, gdyby miał czas zastanowiłby się na nią, może zbadałby miasto, ale nie miał go. Ruszył dalej, za Bestią, który gnał pewnie przed siebie. Skierował się w lewo, pomiędzy ruinami. Ostre cienie budynków sprawiały, że miasto miało w sobie coś makabrycznego. Słyszał jedynie własne kroki i oddech. Z oddali dobiegło go rżenie konia. Przyspieszył, choć myślał, że szybciej nie może już biec. Chciał jedynie odzyskać swój medalion, w tej chwili to była sprawa jego życia i śmierci, kwestia możliwości powrotu do domu. Co rusz potykał się o wystające kamienie, szczególnie w wąskich uliczkach,w niektórych miejscach całkowicie zasypanych gruzem. Wreszcie wybiegł na główną ulicę i skierował się do wyjścia z miasta. Spojrzał na wzgórze. W topniejącym blasku zimnego światła nikła sylwetka pędzącego jeźdźca na koniu. Po chwili sylwetkę skrył mrok. Nie było to romantyczne zakończenie hollywoodzkiego filmu. Ta bajka nie kończyła się dobrze.

Ruszył za nią, potykając się, aż zniknęła w mroku.

- Stój do cholery! Słyszysz?! Oddaj medalion i jedź w diabły! Ty..! Ty..!

Upadł na ziemię zdyszany i zrezygnowany.

- Ty… - słowa nie przechodziły mu przez gardło. Nie przeklinał. Był dobrze wychowanym nauczycielem z dobrego domu.

- Ty… - słowa wciąż więzły mu w gardle.

- Ty suko… – wychrypiał wreszcie i poczuł ulgę.

Usiadł i zaczął histerycznie śmiać się. Oto został sam wśród ruin miasta w świecie, o którego istnieniu jeszcze kilka dni temu nie wiedział, w świecie, w którego istnienie jeszcze kilka minut temu nie wierzył, bez jedzenia, bez map, bez wiedzy i bez możliwości powrotu. Musiał ją odnaleźć, dziewczynę bez imienia, odzyskać medalion, żeby móc wrócić. Bestia podbiegł do niego zdyszany, szczeknął, zakręcił się i ponownie skierował na wzgórze.

Aleksander siedział zrezygnowany. Dokąd miał iść w środku nocy? Nie znał drogi, nie wiedział jakie niebezpieczeństwa mogą na niego czyhać w środku nocy. Nie miał pieniędzy na ewentualny nocleg. Nie miał nic. Miał tylko siebie i półwilka. Bestia szczeknął jeszcze raz, a następnie usiadł obok. Oto dwie zagubione sieroty w obcym dla siebie świecie, świecie,w którym obaj będą musieli stawić czoła. Przytulił do siebie psa i pogłaskał go po głowie. Bestia polizał go po policzku, jakby rozumiał sytuację.

Czuł jak uspokaja się. Jak mija panika. Musi działać, a do działania potrzebuje jasnego umysłu. I tak nie wyruszy w nocy. Nie znał niebezpieczeństw. Postanowił poczekać do świtu. Wstał i ruszył przed siebie, w stronę miasta, gdzie blask kuli oświetlał ruiny. Droga na której stał, przecinała miasto na pół. Kończyło się pod skałami, które silnie odcinały się od czarnego nieba. Skierował się w tamtą stronę. Przyglądał się starym budowlom i im więcej ich widział, tym większy miał szacunek i podziw dla budowniczych. Niektóre obiekty zbudowane były z potężnych kamieni, idealnie do siebie dopasowanych, przy tak gładkiej strukturze kamienia, że odnosiło się wrażenie, iż budowle są z jednolitego głazu. A jeśli to nie kamień? Pomyślał. Być, może, być może... Cywilizacja, która stworzyła takie światło… Ciekawe czym jest zasilana latarnia? Przeszedł już spory kawałek i zbliżał się do potężnej iglicy. Nie widział żadnych przewodów, kabli, nie słyszał żadnych dźwięków pracującej elektrowni. W innej sytuacji z pewnością zbadałby to, a przynajmniej starałaby się to zrobić. Skierował się w stronę skał. Jak mu się wydawało właśnie stamtąd wyszedł. W pewnej chwili zamarł

 

 

Gdy wybiegał z groty nie widział go, nie mógł widzieć, skupiał się jedynie na niej. Na ciemnym tle skał odbijał się ciemniejszy kształt, wijący się, rozrastający wszerz. Podążył wzrokiem ku górze, na szczyt skał i tam w blasku latarni dostrzegł potężny złoty parasol. Zadarł głowę, aby spojrzeć gdzie niknie korona drzewa, ale ona jak i dziewczyna rozpływała się w ciemnościach nocy. Wejście do jego świata było pomiędzy jego ogromnymi korzeniami.

- A więc tu jestem… - Powiedział. W Korzeniach świata, na najniższym poziomie…

 

Usiadł oparłszy się o ruiny i zamyślił. Co zrobiłby dziadek? Bestia położył się obok niego i szturchnął nosem. Machinalnie pogłaskał go po głowie. Przymknął powieki. Ujrzał pod nimi spokojną i uśmiechniętą twarz dziadka.

Potem obraz zmienił się. Wszystko wokół szalało w czerwieni. Jakby znalazł się w jednym wielkim szalejącym żywiole ognia, wiatru i piasku. Co rusz widział jakieś postacie, które starały się przeżyć. Zbierał ich i prowadził. Wiedział dokąd ma iść. Szli za nim, ufali mu. Pod jego opieką nikt nie zginął. Wreszcie udało im się dotrzeć do świątyni wykutej w skale. Choć jej wejścia broniły solidne drzwi, wpuszczono ich do środka. Wewnątrz przywitał ich kapłan w średnim wieku i zaprowadził na wyższe poziomy. Byli zmęczeni ale i szczęśliwi, że udało im się tu dotrzeć. Tu wewnątrz panował przyjemny chłód i rześkie powietrze. Nie wiedział skąd pochodziło oświetlenie, ale też nie dziwiło go to, było to dla niego naturalne. Wspinali się coraz wyżej, aż dotarli do pomieszczenia, w którym znajdowały się miejsca do odpoczynku. Tutaj ci, których przyprowadził mogli odpocząć i posilić się. Wielu z nich to były dzieci. Czekała na nich stara kapłanka, strażniczka świątyni. Wiedział teraz, że świątynia nie jest miejscem modłów, nie tutaj, nie w tej przestrzeni. To coś więcej, to perfekcyjnie zaprojektowane schronienie, zrodzone w genialnym umyśle bardzo dawno temu. Dla niego technologia nie była niczym niezwykłym. Niezwykłe były orientalne ornamenty, które kryły w sobie znaki, symbole. Strażniczka uśmiechała się do niego i oprowadzała, w jej oczach był jakiś niepokój, powiązany z nadzieją i wiedział, że ta nadzieja skierowana jest do niego. Był zmęczony, potwornie zmęczony ale i szczęśliwy tą chwilą spokoju i bezpieczeństwa. To kolejna grupa, którą udało mu się wyprowadzić z piekła. Za każdym razem gdzie indziej, ale jednak w spokojniejsze miejsce. Zdawał sobie sprawę, że nigdzie, tak naprawdę nigdzie nie jest bezpiecznie, ale czy tu jest? Zastanowił się i przysiadł na wygodnym fotelu. Przyjrzał się temu, co znajdowało się przed nim, po chwili dopiero uświadomił sobie, że była to konsola. Zrozumiał po co te ornamenty. Budowniczy bardzo wiele wysiłku włożyli w to, aby zakumulować urządzenia techniczne pomiędzy nimi. Wszystko, konsola, gałki, pokrętła pokryte było perfekcyjnie wykonanymi wzorami. Dotknął jednej z nich. Z niewielkiego otworu ukrytego wśród wzorów zaczął sączyć się dym, chciał to wyłączyć i pokręcił, ale było jeszcze gorzej. Dotknął następnej, usłyszał syk i z niej zaczął uchodzić gaz. Wystraszył się, był pewien, że są trujące. Kolejne próby przynosiły jeszcze gorsze efekty. Bał się oddychać,ale z drugiej strony już powinien poczuć efekty. Nagle kopuła zadrżała. Spojrzał spanikowany na strażniczkę. Uśmiechnęła się i podeszła. Dotknęła jakiś przycisk, nie zdołał przyjrzeć się dokładnie który i wszystko ustało.

- To stare miejsce – zrobiła nieznaczny ruch. - Wszystko się psuje. Nikt tego nigdy ne naprawiał – uśmiechnęła się przepraszająco. - My nie wiemy jak.

Zrozumiał w mgnieniu oka, że ci, którzy odpowiedzialni byli za naprawy, przychodzili z zewnątrz i już bardzo dawno temu przestali. Już bardzo dawno temu zapomniano naprawiać, jakby uznano, że nie ma takiej potrzeby. Miejsce to pozostawiono samemu sobie, tylko strażnicy jeszcze pilnowali, chyba jedynie po to, aby nie uległo zniszczeniu przez ludzi.

Stara kobieta zaprowadziła go do mniejszego pomieszczenia. Gdy szli, świątynią targnął kolejny niewielki wstrząs. Wiedział teraz, że pochodzi on z zewnątrz. Miał nadzieję, że konstrukcja wytrzyma. W oczach kobiety widział spokój, ale nie dodawał mu otuchy, to był spokój starego człowieka, który wie, że niedługo umrze, bez względu na to, co się stanie i jak zakończy się cała ta historia.

- Tu znajdziesz rozwiązanie – wskazała pomieszczenie, gdy stali w wejściu. Zauważył, że nikt z nich nie wykonał żadnego gestu, nim jednolita ściana nie otworzyła się przed nimi, prowadząc do ukrytego pomieszczenia. Wszedł do środka i… usłyszał rżenie konia. Koń? Rozejrzał się, a ściany niknęły pod jego spojrzeniem, rozpływały się. Rżenie powtórzyło się. Otworzył oczy. Przed nim stał czarny, osiodłany koń i lekko kopał kopytem piasek. Koń ciągnął za sobą zwłoki. Noga żołnierza zakleszczyła się w strzemieniu. Zauważył, że piasek leży jedynie na niewielkiej ilości, przykrywając sobą twardą powierzchnię. Rozejrzał się…. Co za sen – pomyślał. Co za sen... Zamrugał oczami. Był tak rzeczywisty, realny, czuł gorąc, strach, pragnienie, a to tylko sen. Może to też jest sen? Pomyślał. Bestia szturchnął go nosem. Rozejrzał się. Wstawał dzień. Podniósł się, czując jak zdrętwiały mu kości i mięśnie. Podszedł do konia.

- Chodź mały, zdejmiemy z ciebie ten ciężar. - Koń stał posłusznie.

Spojrzał na trupa i z robiło mu się niedobrze. Z pewnością minęło już kilka dni. Z obrzydzeniem sięgnął nogi obutej w wysokie buty i z wielkim trudem udało mu się wyjąć nogę ze strzemienia. Coś pod jego uściskiem chrząsnęło, ale trupowi złamana noga z pewnością już nie przeszkadzała. Taką bynajmniej miał nadzieję. Mimo wszystko wzdrygnął się. Koń odskoczył od trupa z widoczną ulgą. Cichutko zarżał w stronę Aleksandra. Mężczyzna z nadzieją patrzył na konia, do siodła przytroczona była torba.

- Zaraz zajmę się tobą – powiedział do konia. Najpierw jednak muszę coś sprawdzić.

Podszedł do wierzchowca i chwycił za uzdę, zastanawiając się jak on na nim pojedzie. Przecież nigdy nie siedział w siodle, ale z drugiej strony skoro miliony ludzi jeździło konno to nie może to być zbyt trudna sztuka. Skierował się do wejścia w skale. Był pewien, że sen był z nim związany. W środku panował chłód. Zaświecił latarkę. Najpierw skierował się do korytarzyka,z którego kilka godzin temu wybiegł, ale to bardziej dla pewności, że medalionu rzeczywiście tam nie ma.

Konia przywiązał przy wyjściu. Już wcześniej zauważył, że w mieście prócz rachitycznych drzewek na murach i bluszczu nie rosły inne rośliny. Nie było ani jednej kępki trawy. Jak w takim razie koń przeżył tu kilka dni? Dlaczego nie odszedł na wzgórza? Chyba, że był tam i wrócił, aby Aleksander uwolnił go od ciężaru.

Chodził po ogromnej sali pociętej kolumnami wspierającymi wysoki strop. Wszystko tonęło w mroku,wyłaniając się jedynie w świetle latarki. Absolutnie nie kojarzyło mu się to ze świątynia, choć gdzieniegdzie widział jakieś rzeźby, to jednak tkwiło w nim wewnętrzne przekonanie, że był to schron. Świątynia miała być jedynie kamuflażem, chyba że… Powstała później? Wreszcie zobaczył kręte schody w rogu hali. Wspiął się na nie i stanął przed ciemnym otworem. Zapewne kiedyś wejścia chroniły drzwi. Dziś jednak nie było po nich śladu. Zastanawiał się co stało się z tamtymi ludźmi, czy przeżyli? Czy dalej spotka ich rozsypujące się kości? A może zostały mumie? Czy jednak udało im się jakoś przeżyć? Pokręcił głową. Chyba zaczynał wariować. Przecież to był sen, zwykły sen.

- Sen, prawda? - spojrzał na Bestię.

Bestia szczeknął.

- To znaczy tak, czy… nie? - spytał. - Nieważne. Chodźmy.

Ruszył przed siebie. Spod światła latarki wyłaniały się misternie kute w skale ornamenty, kryjące w sobie symbole.

Poznawał to pismo. Kiedyś miał w ręku zwój z takimi znakami. Brakowało mu Macieja. Z pewnością odczytałby to pismo. Był wściekły na siebie, że tak bardzo spowalniał sam siebie z zejściem tutaj. Może wszystko inaczej ułożyłoby się, a może wtedy nigdy nie odkryłby tego wejścia?

Z każdym krokiem w świetle latarki wyłaniało się pomieszczenie ze snu. Przyłapał się na tym, że szczególnie skupia uwagę na miejsca, w których pamiętał, że zostawił dzieci. On zostawił? Czy to był on, czy wszedł w czyjś umysł. Nie miał pojęcia. Szukał kości. Miejsca były jednak puste. Odetchnął. Może jednak udało im się. Może więc jest nadzieja i dla mnie – pomyślał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu

@Radunia kawał dobrej roboty, za to należy się tradycyjna nagroda :)  Schowaj sobie zanim się "sępy" zlecą :)  
szarlotka_z_polowkami_jablek.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia
8 godzin temu, BrakLoginu napisał:

@Radunia kawał dobrej roboty, za to należy się tradycyjna nagroda :)  Schowaj sobie zanim się "sępy" zlecą :)  
szarlotka_z_polowkami_jablek.jpg

:) Rozpieszczasz mnie :) - siadajcie wszyscy i częstujcie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu
Teraz, Radunia napisał:

:) Rozpieszczasz mnie :) - siadajcie wszyscy i częstujcie się :)

Tyle piszesz... chciałem żeby trochę paluszki odpoczęły i żebyś nabrała sił, a może nawet weny :)
Ja ze słodkiego, to jedynie schabowego, więc podziękuję :D 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia
1 minutę temu, BrakLoginu napisał:

Tyle piszesz... chciałem żeby trochę paluszki odpoczęły i żebyś nabrała sił, a może nawet weny :)
Ja ze słodkiego, to jedynie schabowego, więc podziękuję :D 

To moje schabowe w takim razie będą lądowały na Twoim talerzu kotlet_schabowy_got.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesoły
BrakLoginu

Dziękować <bije ukłony>. Muszę szybko się za to zabrać, bo jak wyniuchają, to nic dla mnie nie zostanie :D 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zuzia

Robicie mi apetyt.  Wiecie co teraz robię? Siedzę w aucie i czekam aż moj potomek skończy trening... ;) Coś mu się przedłuża... za dobra chyba jestem ;)

Tak że Bil spoko, nie mam przy sobie widelca :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radunia
Godzinę temu, Zizi napisał:

Robicie mi apetyt.  Wiecie co teraz robię? Siedzę w aucie i czekam aż moj potomek skończy trening... ;) Coś mu się przedłuża... za dobra chyba jestem ;)

Tak że Bil spoko, nie mam przy sobie widelca :D

ręcyma Zizi - ręcyma bierz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





  • Statystyki forum

    • Tematów
      9 527
    • Postów
      250 236
  • Statystyki użytkowników

    • Użytkowników
      812
    • Najwięcej dostępnych
      8 477

    kerouack
    Najnowszy użytkownik
    kerouack
    Dołączył
  • Nowe Posty

    • KapitanJackSparrow
      No ciekawe, co za jakiś czas powiesz. widziałem przemówienie  Wymienił grzecznościowo 😬 najpierw mężczyzn a potem kobiety. 😴  Chce prowadzić kościół synodalny  yyyyyy a nie wiem co to znaczy , liczę na podpowiedzi fachowców 😅  Chyba ciężko będzie mu mnie skusić na come back 
    • KapitanJackSparrow
      Pewnie tak , ale jeśli kiedyś można było puścić z torbami piekarza co oddawał za free niesprzedany chleb, bo wyliczyli mu podatek od darowizny,  do tego zaległe za lata plus odsetki i kary 🤔👋
    • Pieprzna
      Brakuje tylko podatku od oddychania. Popierdolone.
    • KapitanJackSparrow
      Ha przed kamerami mówi że dał temu dziadkowi 12 000 zł na wykup mieszkania z bonifikatą. Podatek !  Potem w formie darowizny oplacał mieszkanie mu , Podatek Potem transakcja kupna okej notariusz odprowadził zapewne podatek  A potem dziadek podarował pieniądze Nawrockiemu i powinien zapłacić podatek 😩
    • Pieprzna
      Pierwsze wrażenie dobre. Postura, ruchy, głos, przystojna twarz. Ale poglądy ponoć mocno franciszkowe 😬
    • Pieprzna
      Tsssssss. Przypominam, że cały czas mieszkał tam ten facet, któremu ta bonifikata przysługiwała. Możesz mieć pretensje do przepisów, że dają takie zniżki. To tak jakby powiedzieć, że wyłudziłeś zwrot podatku rozliczając prawidłowo pit. A kto komu zrobił darowiznę? Była umowa kupna. A Nawrockiemu przetrzepano wszystkie papiery jako dyrektorowi i prezesowi. Będziesz szukał na siłę, bo go nie lubisz i tyle.
    • KapitanJackSparrow
      Co do mieszkania to są jeszcze aspekty prawne. To jest wyłudzenie bonifikaty na zakup mieszkania na szkodę państwa polskiego a także, ale  nie wiem jeszcze, czy była zgłoszona darowizna do urzędu skarbowego i odprowadzony podatek. Nie wiem jakie stawki obowiązywały wtedy  przepisy,  ale dziś jest to ok  5377zł w 2025 kwoty wolnej od podatku.  Pewnie sprawy podatkowe się przedawniły ale to było  oszustwo, które jeszcze ujdzie szaremu pospolitemu Polaczków ale mieć takiego  Prezydenta! . Nie ten format człowieka.  Biedna nasza Rzeczpospolita że takich asów wystawia. Naród krętaczy 😩  
    • KapitanJackSparrow
      Wybrali sobie papieża LeonaXIV 😴 z ...USA
    • Aco
      Układy, układziki, kolesiostwo. Daj kurze grzędę, a ona wyżej siędę.
    • Czy to
      Dusia? Ale to popularny obrazek.
    • Monika
      Muzyka łagodzi obyczaje i jest świetną terapią, a nawet przywraca serce do właściwego rytmu (fakt naukowy🙂). Lecz nie taka pierwsza lepsza muzyka, musi ona spełniać jeden warunek: być odpowiednio dobrana... i tu powinniśmy słuchać swojej intuicji, czyli wybrać muzykę tworzoną i komponowaną przez ulubionych wykonawców. Trzeba tez pamiętać o wybraniu utworu pasującego do aktualnego nastroju🙂 Dzisiaj jest u mnie tak słonecznie, pięknie i coraz bardziej zielono, pachnąco, wszystko wraca do życia...i wszystko zmierza ku dobremu... dlatego dziś musi być obowiązkowo Shakira🤗 i tylko i wyłącznie ta jedna piosenka💘:        Jestem dziś szczęśliwa😊🌺🌿🌸☘️🌷☘️🏵️ cudownego dnia🙃💗💞💮              
    • Monika
      kolejnej zbrodni *DOKONANEJ wobec lub przez małoletnich.
    • Monika
      Patyczak, pomogę Ci.. (chcąc odwrócić temat w przystani troszkę od polityki). Ty musisz napisać jakie są Twoje intencje wobec tej czarnobiałej pani nie posiadającej twarzy😉, bo wiesz... jak znalazłeś kryształowy pantofelek i chcesz tylko przymierzyć, to będzie inny odzew niż wtedy gdy poszukujesz tej kobiety w celu np. zamordowania jej😜😉 Ja mam swój typ i jest to Pani z nickiem:           Brakuje tylko słuchawek i jak wspomniała Nomada kolorów, ale być może to właśnie jej szukasz🙂 Mam nadzieję, że nie wtopiłam tej Bogu ducha winnej😉 dziewczyny. Niech Bóg ma Ją w swojej opiece i czuwa nad Twoimi wobec niej intencjami😄😉.
    • Monika
      Chciałam podnieść ten temat, bo choć dotyczy emigrantów, to jakoś tak zboczył na temat przemocy wśród młodzieży i ogólnie tego co dzieje się z młodymi ludźmi w naszym kraju, Podnoszę, bo jestem zaszokowana wczorajszymi wydarzeniami na wyższej uczelni, a raczej w kompleksie akademickim, gdzie jeden ze studentów zaatakował pracownicę kampusu siekierą i pozbawił ją życia oraz poważnie ranił mężczyznę, który próbował stanąć w jej obronie. W tym temacie zamieszczałam filmiki na temat tego jak ważne jest wychowywanie dzieci od najmłodszych lat, jak często spychamy temat dzieciństwa, które jest najkrótszym, a jednocześnie najważniejszym okresem w życiu człowieka. Okresem, który kształtuje i rzutuje na całe późniejsze życie. Jak te wczesne lata są istotne i jakże często przez nas dorosłych lekceważone. Może warto byłoby rozdzielić te tematy na: emigrantów i na tę drugą część, w którą temat poniosło😉 czyli tę dotyczącą kondycji psychicznej dzisiejszych młodych ludzi. Jestem przerażona ilością takich incydentów, jak ten wymieniony powyżej. Praktycznie nie ma dnia, by wchodząc na portale informacyjne nie można było przeczytać o kolejnej tragedii z udziałem młodego człowieka w kryzysie psychicznym, a raczej psychotycznym i jego niewinnych, a często przypadkowych ofiar. Życzę sobie abyśmy w końcu jako społeczeństwo zaczęli brać odpowiedzialność za wychowywanie naszych dzieci, za wpajanie im od małego odpowiednich wartości, uwrażliwianie na krzywdę czy to ludzi czy zwierząt. Żebyśmy nie podsycali nienawiści do innych warstw społecznych, innych przekonań, a przede wszystkim nie zrzucali tej odpowiedzialności za wychowanie na szkoły (które służą nauczaniu, a mogą jedynie wspierać i rozwijać wartości wyniesione z domów, nie zaś wychowywać nasze dzieci od podstaw), na rówieśników czy internet (to już kompletna porażka). Zawsze uważałam, że chcąc zmienić sytuację w naszym kraju, chcąc móc spokojnie w przyszłości wyjść na spacer, bez obawy, że jakieś zaniedbane w przeszłości dziecko zaatakuje nas na ulicy, musimy myśleć o tym co inwestujemy w najmłodszych. Przeraża mnie, że prócz nagłaśniania problemów wśród rodziców, czyli pierwszej i najważniejszej linii w wychowaniu przyszłych dorosłych fakt, że ze względu na likwidacje państwowych przedszkoli oraz brak chętnych do pracy z dziećmi, brak odpowiednio wykwalifikowanej kadry (  a to jest skutek siania nienawiści do nauczycieli przez resztę społeczeństwa, czego świadkiem jesteśmy praktycznie przy każdej okazji, jak epidemia covid czy ich prośby o podwyżki lub dodatkowe szkolenia) próbuje się wprowadzić możliwość nauczania w przedszkolach dla osób z ostatnich roków pedagogiki wczesnoszkolnej, czyli jeszcze studentów. Te problemy są lekceważone od bardzo dawna, a o skutkach  tego, w moim mniemaniu, możemy dziś czytać na pierwszych stronach gazet przy okazji kolejnej zbrodni wobec lub przez małoletnich. I nie jestem w stanie uwierzyć w to, że tak było zawsze, że problem przemocy wobec dzieci i przemocy wśród młodzieży nie nasilił się w ostatnich czasach. Kondycja młodzieży (dane na temat samobójstw i chorób psychicznych) mówią same za siebie i z roku na rok rosną. I nie zawyżenie kar, ale profilaktyka, uświadamianie dorosłych na potrzeby rozwojowe dzieci  byłaby moim zdaniem odpowiednim podejściem do zmiany tej sytuacji. Jakie są Wasze opinie na temat coraz bardziej rosnącego braku bezpieczeństwa na polskich ulicach i to w biały dzień, gdzie przypadkową ofiarą może stać się każdy z nas, bądź ktoś z naszej rodziny czy przyjaciół.  
    • Monika
      Oj nie bądź już taki delikatniusi😄😉
    • Nafto Chłopiec
      Wszystko pokręciłaś, aż oczy krwawią 😴
    • Monika
    • Monika
      😄😘😉    
    • Moniqaa
      hmm... znalazłam coś interesującego w naszym temacie:      https://www.youtube.com/shorts/ESgjuj3vkF8     napis z tłumaczeniem po polsku... jak dla mnie strzał w dziesiątkę   
    • KapitanJackSparrow
      Łejeny kiedyś Komorowski był grillowany że w Japonii na jakiś stołek stanął na którym się tam siada, gdzie pewnie 99,9999% Polaków nigdy o takim stołku nie słyszało i takie to było ważne a teraz lewe mieszkanie nieważne.  Byle ważniak wjedzie kiedyś do pałacu Karola z walizką i załatwi co będzie chciał bo jak ktoś ma tak poukładane w głowie to mu się już nie zmienia w tym wieku. 😴
    • Nafto Chłopiec
      Nie on pierwszy i nie ostatni. Natomiast jak widzę że najwięcej do powiedzenia mają ci wszyscy polityczni złodzieje którzy się na krzywdzie Polaków dorobili majątku, to nóż się w kieszeni otwiera. Każdy z nich ma po kilka, kilkanaście mieszkań będąc w wieku 40-50 lat. Pytam jakim cudem? 
    • Nafto Chłopiec
      Matko Bosko 🙆
    • Monika
      No i Wy to tu uprawiacie nadal ani o meczu, ani o Shakirze nawet😉   O o o!
    • Pieprzna
      Mam nadzieję, że przez ten tydzień co został do wyborów, uda się wrócić na główne tory kampanijne zajmując się programami kandydatów zamiast otumaniać ludzi kurzem z teczek służb specjalnych. 
    • Aco
      Bo tak działają politycy. Wpuszcza się w obieg "aferę" dla odwrócenia uwagi, a za plecami robi się nas w ch
  • Najnowsze Tematy

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...