Mam 22 lata. Byłam raz w 2-letnim związku. Rozstałam się z nim, bo to po prostu nie mój typ człowieka, nie miałam o czym z nim gadać, nigdy go nie kochałam. Po tym związku byłam ogólnie z dwoma facetami w relacjach seksualnych. Potem zrezygnowałam z tego i nie chciałam być jak większość, więc teraz jestem zdania, że jak seks, to tylko w związku. Miesiąc temu koleżanka z pracy poznała mnie z bratem jej męża. Dwa lata starszy ode mnie, nigdy nie miał dziewczyny, okazało się, że nadal jest prawiczkiem. Bardzo fajny chłopak. Czuję, że nadajemy na tych samych falach, mamy nawet podobne poczucie humoru. Jest bardzo wesoły, cieszy się z życia, itd. On codziennie daje mi do zrozumienia, że jemu na mnie zależy. Zdążył poznać część mojej rodziny, a ja jego. Każdy zachwycony nami.
Nie wiem co robić. Niestety tu wkrada się moja pesymistyczna natura. Boję się, że w końcu mu się znudzę. Gdy mu to mówię, to on tylko się denerwuje i mówi, że w to wątpi i żebyśmy zmienili temat. W sumie nigdy nie miał nikogo tak blisko. Również boję się, że gdy już będziemy oficjalnie razem, to dojdzie do seksu i potem będzie miał niedosyt, że nie spróbował tego z innymi i mnie zostawi. Strasznie boję się rozstań. Utraty kogoś, na kim mi zależy. Czuję, że to wszystko zamienia się w miłość. Nie chcę potem cierpieć. Nie wiem co zrobić, żeby go sobą nie zniechęcić. Zawsze miałam dojrzałe podejście do życia, chciałam szybko dzieci, męża. On również chciałby się już ustabilizować. Mam już dość trafiania na nieodpowiednich typów. Wczesniej szybko się zauroczałam, A jeszcze szybciej mi przechodziło. Teraz to co innego. Poradźcie mi co o tym myślicie i jak wyglądały wasze początki w związku?