Jestem tu nowa a do tego dość pogubiona, i na tym forum, i w życiu.
Rozmyślam od jakiegoś czasu, kolejny już raz, nad rozstaniem i wciąż pojawia się myśl: "Czy to na pewno już?"
Bo może coś (tylko co????) się jeszcze wydarzy? Coś się (w nas) zmieni?
Bo może jednak jeszcze chcemy- dogadywać się, być razem???
Czy przychodzi czas i ma się PEWNOŚĆ, że kolejne próby nie mają sensu, nie przyniosą efektów?
Czy jednak zwykle pozostaje ziarno niepewności?
Chyba czuję się, jakbym miała zdecydować o odłączeniu respiratora komuś bliskiemu.
I kiedy już jest czas na rozwód?
Kiedy nie ma codziennych rozmów, wspólnie spędzanego czasu - chodzi mi o takie powody.
Czy jeśli mam tyle wątpliwości, to znaczy, że to jeszcze nie ten moment?
Czy to raczej standardowe rozterki osoby, której sypie się małżeństwo?