"Paulinko, Paulinko, śpisz? Jak będziesz dla mnie dobra to ci coś opowiem.
Miałam widzenie - przyszedł do mnie święty Mikołaj, leżałam sama bo byłam chora i ciebie przenieśli do innego pokoju.
Leżałam i myślałam o różnych rzeczach, miałam oczy zamknięte, i nagle usłyszałam, że ktoś ruszył klamką...
Czułam, jakby przeleciał pachnący wietrzyk, i na tej fali zapachu bardzo pięknego płynęła w moją stronę postać.
Udawałam, że śpię ale przez szpareczki zobaczyłam, że w nogach łóżka stoi... święty Mikołaj.
Potem wyciągnął ręce w czerwonych rękawicach i zaczął delikatnie odchylać kołdrę, przewróciłam się na bok.
Wtedy on puścił kołdrę i wyprostował się, sięgał głową sufitu, wypełniał cały pokój czerwonym płaszczem.
Ja leżałam bez ruchu, on pochylił się nade mną i zaczął mi delikatnie podnosić koszulę...
I ujrzałam go nad sobą pochylonego, jak czerwonego ptaka, nic nie mówił tylko się we mnie wpatrywał.
Oddychał jak mnich kowalski, jak zmęczony koń, i słyszałam jak mi serce bije, nie mogłam ruszyć ani ręką ani nogą.
Wtedy zegar uderzył 12 razy, liczyłam, i za ostatnim uderzeniem zaczęłam na niego patrzeć prosto w oczy...
On unosił się do góry i patrzył na mnie tymi swoimi, nieruchomymi oczami. Zniknął, rozpłynął się w powietrzu...
Paulinko, ale opowiedz, że o tym widzeniu nikomu nie powiesz. A jeśli powiesz to żebyś oślepła, sparszywiała i zaniemówiła.
- A ten twój Mikołaj to był w spodniach?
- Nie."
"Zamieszkam z Tobą na dnie jeziora w hramie złotym, jak dzwon który ty rozkołyszesz swymi ramionami.
Który ty rozkołyszesz swymi ramionami potężnymi jak konary, drgnie martwe serce - serce dzwonu - twoje serce
trzymać w dłoni jak przerażonego ptaszka. Bije serce, i pęka ze szczęścia, o dzwonniku mego hramu, rozkołysz swym sercem spiżowym, dzwon mego ciała milczący.
Wejdź ze mną na szczyt Mont Blanc, owiń mnie płomieniem pożądania. Zbudź mnie, zbudź!"
Tadeusz Różewicz