Jeszcze niedawno Donald Trump z całą mocą przekonywał, że nie współpracował z Kremlem, by wygrać wybory. Dziś jego prawnicy mówią tylko, że nie byłoby to niezgodne z prawem.
Najpierw było: "Nie mam nic wspólnego z Rosją". Później: "Nie było żadnej zmowy" ("No collusion!"). Teraz już tylko zostało: "może i była zmowa, ale to nie przestępstwo". W ciągu ponad 12 miesięcy śledztwa prokuratora Roberta Muellera w sprawie rzekomej tajnej współpracy kampanii Donalda Trumpa z agentami Kremla, obrona prezydenta i jego otoczenia przeszła sporą ewolucję. Dlatego dziś - kiedy wiadomo na pewno, że Trump i jego ludzie nie tylko mieli liczne tajne kontakty z Rosjanami, ale też, że byli bardzo chętni do współpracy z obcym rządem, by pokonać Hillary Clinton - oficjalna linia brzmi znacznie mniej asertywnie niż pierwotne dementi. W poniedziałek wyznaczył ją prawnik Trumpa, były mer Nowego Jorku Rudy Giuliani.