Nie lubiłem depeszów. Cymbałki jakieś, automat perkusyjny, denne klawisze... Wyszła Ultra, zobaczyłem teledysk do Useless i okazało się bardzo spoko. Poprosiłem dziewczynę, żeby podkradła bratu kasetę i przyniosła tą, której brachol najczęściej słuchał. Pierwszy kawałek Black celebration wgniótł mnie w ziemię, zdeptał, powywijał i potem nic już nie było takie samo.