Mylisz się, tu nie chodzi o poniżenie wroga, karmiąc go.
Chodzi o to, żeby zmiękczyć daną osobę i niejako roztopić jej niechęć. Dobry uczynek, który uczynisz swojemu wrogowi, spowoduje u niego, że jego niechęć i wrogość do Ciebie może ulec diametralnej zmianie, niczym wrzucenie mu na głowę żarzących się węgli, a wiadomo reakcja takiej osoby będzie wtedy natychmiastowa, by się nie oparzyć. Tak też zareaguje wroga nam osoba, na dobry uczynek jaki jej ofiarujemy, bo ona się tego w ogóle nie spodziewa, bo myśli, że na jego agresję, my też zareagujemy agresją. A tu szok, jest inaczej niż się spodziewał, więc szybko zmieni nastawienie wobec nas. Teraz rozumiesz? Sens bardzo podobny do tego co mówił Pan Jezus, iż "kochajcie nieprzyjaciół swoich", zatem jak widzisz Jezus nic nie głosił nowego.