Myślę że niektorzy rodzice mało czasu dzieciom poswiecają, bagatelizują, usprawiedliwiają swoje dzieci, zwalają winę na otoczenie. Nie chce się mądrować, bo każde dziecko też jest inne, ale dobrze być przyjacielem dziecka pokazać mu, że ich wybory mogą doprowadzić do różnych konsekwencji, czasem nawet te konsekwencje wyolbrzymić. Oczywiście to i tak nie uchroni, ale napewno pomoże. I co najważniejsze, mimo że się kocha, to dać im ponieść te konsekwencje od poczatku do końca, a nie szukać winnych w kolegach czy otoczeniu. Uświadomić, że to jego wina, bo tak wybrał. Koledzy mogą robić co chcą, a on/a musi być mądry/a.
Moje córki też miały 3 wybryki dość duże. Ale reakcja moja, ojca, dziadków byla natychmiastowa. Zadziałało. Teraz się z tego śmiejemy. I też nie zrobiłam wszystkiego jak powinnam, teraz to wiem, wtedy też wiedziałam ale mi się nie chciało. Nikt nie jest idealny.
Jednak np. moja ex przyjaciółka kupowała swojemu uzaleznionemu od gier synowi nowe gry na prezenty. To jak kupić alkoholikowi skrzynkę wódki i liczyć, że będzie pił z umiarem. Nie wymagała od niego niczego. A później narzekała że jej syn jest taki a taki. No samo się nie zrobi przecież. Niestety czasem trzeba być twardym a nie miętkim.
Moja matka też nie miała ze mną łatwo...byłam nastoletnim koszmarem rodziców, ale to też jej wina była bo za krótki łańcuch mi zakładała, a ten zawsze się zerwie. Tymbardziej, że od dziecka miałam duże umiłowanie do wolności i niezależności Oczywiście teraz wiem, że mogłam też być lepszym dzieckiem mimo wszystko.