Nie można oceniać czyjegoś smutku czy rozpaczy, jedni chcą kondolencji, inni nie, każdy stara sobie radzić z tym wszystkim, jak potrafi. Ty też nie lubisz, gdy ktoś Ci coś mówi na temat twojego smutku i uważasz, że wiesz lepiej.... i może wiesz... i oni może też wiedzą lepiej, czego potrzebują lub nie potrzebują w tym momencie.
Wydaje mi się, że generalnie zdrowemu psychicznie zmarłemu nie zależałoby na tym, żeby ktoś po nim rozpaczał, chyba że uważałby siebie za siódmy cud świata i niezastąpionego. To my ludzie rozpaczamy trochę z własnego egoizmu (nie bierz tego do siebie, to są moje przemyślenia również po stracie osób bardzo bliskich i mojej rozpaczy), bo nagle coś straciliśmy i nie umiemy się z tym pogodzić. To jak zabranie dziecku zabawki. Bo nasza rozpacz przecież w niczym zmarłemu już nie pomoże, ani nam nic nie da, ani naszym bliskim, którzy wciąż jeszcze żyją obok i nie poświęcamy im może należytej uwagi tu teraz za życia, co temu zmarłemu, tarzając się ciagle w swoim bezsensownym cierpieniu. To tak naprawdę trochę egoistyczne. Bo skupiamy się wyłącznie na sobie, a nie na innych żyjących, którzy może naszej uwagi też potrzebują.
Myślę, że tak widzieliby to też zmarli.
Dlatego tak, nie chcę zrozpaczonych ludzi, no może niech uronią choć jedną łzę bo to będzie świadczyć, że jednak nie byłam im kompletnie obojętna, ale niech później żyją pełną piersią, niech nie marnują czasu na jakieś depresję, niech poświęcają sobie nawzajem ten czas, który jest tak ulotny. A mnie niech jedynie czasem wspomną, w dobrym czy złym kontekście, jak chcą, jak sobie zasłużyłam. Śmierć jest częścią życia i trzeba się z tym pogodzić. Wszyscy kiedyś umrzemy.
Mnie jest tak trochę obojętne, co zrobią z moim ciałem po śmierci, ale mam w planach oddać się na cele naukowe. Nawet zaczęłam kiedyś tą procedurę donacji, z 10 lat temu, omówiłam z córkami to wszystko, ale nie doszłam do notariusza. Jednak zrobię to w koncu. ? Nawet dobrze że mi przypomniałeś.
Co do reszty...
Jestem od lat zakochana w moim K. i choć wszystko nieco ucichło, nie ma motyli w brzuchu, tylko na łące, i nie ma już drżenia ud, to nawet nie tęsknię do tego, do tej niepewności. Jakoś tak dobrze ulokowałam się w tym jego spokoju ramion i moim codziennym wzruszeniu, gdy na mnie patrzy.
Bardziej cieszą mnie kwiaty w ogródku, niż nowa miłość i arytmia serca