To będzie takie połączenie próby wyjścia z uzależnienia z wiarą. Ludzie uzależnieni kochają Złotka, Sreberka. To nic innego tylko mądre cytaty, motta itp itd. Nie wiem jaka jest w nich siła, ale jakaś chyba musi być. Zbierają je na zasadzie.....masz pusty pokój, cztery ściany i nic więcej. Każda fajna myśl, każda fajna przypowieść (a w religii jest tego masa) jest jak kolejne pudełko, które człowiek umieszcza w tym pokoju. Rosną stosy, zostaje mała przestrzeń między paczkami a sufitem. W tej przestrzeni jestem ja, uwięziony. Co teraz? Najlepiej powiedzieć: Boże, i co żeś kurwa narobił najlepszego? Po co mi to było? Jak to po co? Bym nauczył się wyciągać wnioski. Po co jak głupi układałem te cholerne złote myśli w stosy? Przecież realizacja tylko jednej z takich myśli zajmuje całe życie. Jedna wystarczy. To tylko przykład. Może głupi. Dajmy powiedzieć chociaż jedno zdanie Bogu. Wysłuchajmy go w ciszy i skupieniu. Dopuśćmy go do głosu. Tylko tyle. A ja go zarzucam swoimi modłami, prośbami....