Problem w tym, że takie strony jak doz.pl muszą wypowiadać się precyzyjnie i do bólu ostrożnie, zgodnie z wymogami nauki, a skoro szczepionka jest stosowana od niewielu miesięcy, to nie mogą ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że nie ma długofalowych skutków ubocznych, choćby nawet absolutnie nic na to nie wskazywało. Za to antyszczepionkowcy swoje z palca wyssane obawy mogą głosić bez oporów, bez konieczności żadnego naukowego weryfikowania.
Interesowałam się trochę tymi możliwymi skutkami długofalowymi szczepionki (konkretnie swojej, Pfizera) i nie mam obaw. To zaledwie kilka składników, od dawna znanych i stosowanych w lekach; z kolei jedyne, co w niej w miarę nowe, i może budzić lęk, czyli fragment mRNA wirusa, szybko rozkłada się w organizmie i jest wydalany, nie ma więc możliwości działać długoterminowo. A powstałe dzięki niemu białko wirusa zostaje zwalczone przez nasz układ odpornościowy, tak samo, jak zwalczane były dotąd osłabione lub zabite wirusy zawarte w tradycyjnych szczepionkach. I to też dzieje się od razu, a nie w ciągu miesięcy czy lat. To co zostaje na dłużej, to jedynie wyćwiczona odpowiedź naszych komórek odpornościowych na białko wirusa, nic więcej.
Myślę więc, że rozkminy na temat możliwej bezpłodności czy jakichś innych strasznych przyszłych skutków szczepionek można sobie darować i zaufać jednak w tym przypadku medycynie.