To zaczęła się ostatnia prosta - chyba. Kandydaci robią, co mogą. Trochę martwi mnie wzajemne krytykowanie się kandydatów opozycyjnych. Rozumiem, że każdy chce wygrać, ale kierunek powinien być jeden.
Co do obecnego prezydenta - bawi mnie nazwijmy to zabawa z kartami, zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi Karta Rodziny. Jak wiemy ona już była, zatem nihil novi. Oczywiście poza wstawieniem rzeczy, o które prezydent może się potknąć.
Miał być bon 1000, jest kolejne 500 i to tylko dla tych, którzy mają dzieci. A co z pozostałymi?
Poczekamy, co jeszcze nam kandydaci obiecają, zwłaszcza prezydent, którego nie jest trudno rozliczyć. Nie wszyscy bowiem mają klapki na oczach i sklerozę. Machanie plusami i rozdawanie pieniędzy unijnych czy podatników też na wielu nie działa.
Mógłby już być wrzesień - analizy przed i po wyborach już by się skończyły, a rządzący zajęliby się naprawdę ważnymi sprawami wszystkich Polaków. Może pojawiłby się znów obraz Polski jako kraju idącego z postępem na różnych płaszczyznach. W sferze edukacji, sądownictwa i opieki zdrowotnej też. Tego w chwili obecnej brakuje.