Trochę poczytałam o tych teoriach na temat przyjaźni i powiem tylko tyle jak w piosence... to ktoś taki kto nie pozwoli żebyś rozstrzaskał głowy o podłogę, że kiedy trzeba będzie przy tobie będzie stać i trwać, nawet w ciszy....
To nie pierdoły, smsy, uśmiechy, gladkie słówka, ciągły kontakt.... nie.
Przyjaciel to ktoś komu się wybacza czasem wiele drobiazgów, bzdur, a nawet większych przewinień, a właśnie dlatego, że wiesz, że gdy świat ci się zawali na głowę z twojej winy czy nie z twojej, on będzie przy tobie, nie osądzi, powie: wstawaj, otrzep się do cholery z kurzu i idziemy dalej i da ci też czas na to otrzepanie.
To też ktoś kto cieszy się z twoich sukcesów, świętuje je z tobą bez cienia zazdrości.
To jest przyjaciel... reszta to pierdoły.
Miła i zyczliwa to ja mogę być dla pani w warzywniaku, ale to nie oznacza, że jestem jej przyjaciolką
Przyjaźń to gruba sprawa, czasem grubsza od miłości.
Kto ma takiego przyjaciela lub przyjaciół ten może się czuć jakby wygrał na loterii.
Moja przyjaciółka twierdzi, że znamy tyle swoich najciemniejszych sekretów, że gdyby nam przyszło do głowy, zerwać naszą znajomość, musiałybyśmy najpierw jedna drugą zabić, żeby mieć pewność, że nie wyjdą na światło dzienne ???
No właśnie ludzi poznaje się latami, dlatego taki przyjaciel od 20 lat zawsze będzie dla mnie ważniejszy niż ledwo poznany facet, choć mogę byc nim zauroczona i mieć stado motyli w brzuchu. Dlatego zawsze uważam, że przyjaźń jest grubsza niekiedy od milosci. Bo jak przyjaciół mam od ponad 20 lat a faceta załóżmy od 3, to wiem że na tych przyjaciół to ja już mogę liczyć na pewno, a na faceta to nie wiadomo, choć niby kocha.