Dla mnie to nawet nie jakaś fanaberia. Gotowa jestem zaryzykować. Nawet nie chodzi o mnie ale ze względu na innych. Chodziłam do psychiatry. Pani doktor powiedziała, że owszem może pomóc na poziomie somatycznym. Natomiast dobrze byłoby wzmocnić psychikę. Dwóch lekarzy sugerowało psychoterapię.
Nie chodziłam dotąd, bo:
- długo wstydziłam się swojej choroby, bałam się, że ktoś mnie zauważy w poradni
- nienawidzę się uwewnętrzniać
- nie ufam ludziom i wychodziłam z założenia, że skoro to ludzie odpowiadają za mój stan, to jakim cudem inni ludzie mogą pomóc.
Szukam metody, może ma ktoś jakieś doświadczenia. Pytałam też duchownego, który w tej tematyce "siedzi". On zalecił mi rekolekcje ignacjańskie. Wyczytałam, że to trwa 3 tygodnie, więc nie bardzo mi leży branie urlopu...
Też się obawiam psychomanipulacji, straty czasu, wydłubywania wspomnień i naciągania na kasę.
Ostatnio czytałam o uzdrawianiu na poziomie komórkowym, ale to trochę pseudonaukowa metoda.