Byłem ciekaw czy ktoś poruszy kwestię praw mężczyzn w tym temacie. Może to brutalnie zabrzmi, ale żona to żona, powinna żyć, bo prędzej czy później można się postarać o kolejne dziecko.
Mnie ten problem najbardziej zainteresował po obejrzeniu filmu "Nad życie (2012)". Córeczka rośnie, ale pewnie ojciec patrząc na nią przeżywa traumę chyba, że się z czasem pozbierał.
Często wybór należy tylko i wyłącznie do kobiety, a nie zawsze są to dobre wybory i przeważnie chyba egoistyczne.
Jeśli to było pytanie do autora tematu czyli do mła, to tak, chodzi o dzieci nienarodzone i w niektórych przypadkach narodzone, bo jeśli ciąża zagraża życiu matki lub dziecko ma się urodzić bardzo poważnie chore, by nie rzec, że jako roślina, by wegetowało, to ojciec również powinien mieć prawo głosu.
Wtedy, by się zrobił spory problem, a to ponoć wolny kraj, a powoli zaczynają nam zabierać wszelkie prawa.
Nie wiem czy dobrze się orientuję, ale to książe zła, to i żaden z niego człek
Racja, ale czy dana przeciwniczka aborcji zderzając się z rzeczywistością, by jednak nie zmieniła zdania?
Zakładając, że wie, że urodzi bardzo chore dziecko skazane do ostatnich dni na cierpienie lub sama ma zagrożenie życia, a ma już dziecko/dzieci, to czy nadal, by broniła swoich racji wiedząc, że straci życie i osieroci swoje dotychczasowe dzieci?
Ja akurat szanuję Twoje poglądy i ludzi, którzy są przeciw aborcji, ale czasem też trzeba pomyśleć bardziej złożenie, ale chyba nawet jak ktoś jest za lub przeciw aborcji, to mniej lub więcej jest w tym przypadku egoistą.