Nie żebym poetyzował lub patetyzował pod wpływem gór czy lasów, pod których wpływem czasem bywam. Nie, nie dziś
Dziś jestem tylko po pracy styrany niezbyt i zadowolony z takiej niedzieli. Wczoraj wieczorem udało mi się znaleźć piękną piosenkę z filmu, który widziałem nie tak dawno. Bodaj najlepszy film o wypaleniu i zespole stresu pourazowego. Ryczeć mi się chciało na napisach końcowych, bo wówczas wszystko się skończyło, przy łagodnej gitarze na prądzie, country harmonii i snującemu się głosowi opowiadacza, niby narratora sprawcy tej sytuacji.