Nie o współczucie mi tu chodzi. Większość informacji podawanych Polakom w telewizji ogranicza się do tego, kto w Sejmie obraził Kaczyńskiego i jak Kaczyński odpyskował. Nie mówi się tu o ofiarach wojny, w której jedną ze stron i głównym problemem jest najlepszy kumpel naszego największego sojusznika. Nie mówi się tu też o wojnie w Jemenie, która okazuje się być jedną z największych katastrof, bo rząd Jemenu wspierany jest przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie - kolejne ziomki Stanów Zjednoczonych.
Nie mówi się o tym, bo jeszcze by Polacy się zorientowali, że Ameryka nie jest taka dobra, a muzułmanie to może niekoniecznie terroryści. Nie wydaje się to być wygodna idea, zwłaszcza że w syryjskiej wojnie domowej to bardziej przeciwnicy Ameryki - rząd Assada i Rosja - okazały się być bardziej w porządku.
W Afganistanie nie zginęło więcej ludzi. Konflikt w Palestynie trwa od momentu pojawienia się tam, ni z gruchy ni z pietruchy, Izraela. W efekcie Arabowie byli wypędzani ze swoich domów, bo oto pojawia się Naród Wybrany, powraca do swej niby-ojczyzny sprzed kilku tysięcy lat. Rozpoczyna się wojna w 1947 roku - dla Izraelczyków znana jako "wojna o niepodległość", dla Palestyńczyków jako An-Nakba, czyli "katastrofa". Oczywiście, wojnę tę wygrywa Izrael. W jej efekcie ginie około 6 tysięcy izraelskich żołnierzy i do 20 tysięcy po drugiej stronie. W efekcie około 700 tysięcy Palestyńczyków musiało uciekać z Palestyny. A to tylko jedna z wojen - cały konflikt pomiędzy Arabami a Żydami w Palestynie rozpoczął się jeszcze zanim utworzono tam Izrael bez pytania Arabów o opinię. Wojna w Afganistanie to dzieje bardziej nowoczesne.
Oczywiście, gdyby Amerykanie przestali wspierać Izrael, to dawno Palestyna byłaby w pełni niepodległa. Inne mocarstwa zdają się nie mieszać, choć w Unii Europejskiej przeważa myślenie sprzyjające Palestynie. Nie wszędzie, bo rzecz jasna są w tej Unii państwa płaszczące się przed Amerykanami.
Teraz na zakończenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego nie ma co tak liczyć. Z jednej strony jest Izrael uparcie twierdzący, że im się należą te ziemie. Ale są też Izraelczycy, którym odpowiadałoby rozwiązanie sytuacji przez utworzenie wolnej Palestyny przy jednoczesnym istnieniu wolnego Izraela. Z Palestyńczykami jest tak samo - są ci, którzy popierają takie rozwiązanie, jak i są ci, którzy popierają Hamas i nie wyobrażają sobie istnienia Izraela - zwłaszcza po tych wszystkich akcjach. Nie jest to łatwo pogodzić.
Tak czy inaczej, nie o wywołanie jakiegoś współczucia mi tu chodzi, tylko o przedstawienie innej sytuacji niż te, które są z reguły pokazywane. Z jednej strony demonizowanie islamu - wrzucanie jakichś durnych filmików z YouTube, albo wyrwanych z kontekstu fragmentów Koranu, znalezionych na ultra-prawicowych stronkach. Pojawia się pokazywanie terrorystów z Państwa Islamskiego i identyfikowanie islamu z nimi, podczas gdy jakoś do mózgów nie dociera, kto to Państwo Islamskie zwalczał i kto najwięcej się na tym wycierpiał. Mówi się o tym, że to hańba by mięso armatnie o wartości zerowej - tj. zdrowy młody mężczyzna - uciekał z kraju ogarniętego wojną, gdzie po żadnej stronie nie ma świętych, ale jednocześnie to ci wielce oburzeni obywatele byliby pierwszymi, którzy uciekaliby za granicę, gdyby to tutaj toczyła się podobna wojna.
Nie rozchodzi mi się zatem o to, by przedstawić smutną historyjkę, tylko by dostarczyć informacje, których telewizja nie dostarczy. A przynajmniej zainteresować na tyle, by sobie człowiek mógł podumać i poszukać odpowiedzi. Jak to obecnie wygląda? Tak, że Polska, i Polacy z wielkim entuzjazmem wspierają państwo odpowiedzialne za wszczęcie największej ilości konfliktów w najnowszych czasach. Jest to też państwo, które odpowiedzialne jest za stworzenie Państwa Islamskiego (choć podobno intencje były inne), oraz wspieranie islamistów-rebeliantów, którzy próbowali obalić Assada (Syria za jego rządów, podobnie jak za rządów jego ojca, słynie raczej ze swojej świeckości). Oprócz tego za śmierć Kadafiego, który trzymał Libię w ryzach, a teraz jest tam niezły bajzel. Stany Zjednoczone to państwo, które gdzie nie pójdzie, zostawia po sobie zgliszcza, a ludzie tam mieszkający muszą uciekać. Polacy, którzy tak ochoczo rwali się do Iraku by obalić Husajna, który jak się okazuje wcale nie trzymał atomówek w piwnicy, oraz do Afganistanu, potem pokazują środkowy palec tym, którzy musieli uciekać z tego pola bitwy. Pojawiają się wyzwiska, ataki i wszelkiej maści demonizowanie.
Problem jest taki, że ludzie zamiast czerpać wiedzę, czerpią opinie. Te opinie to narzędzie, które do perfekcji opanował Goebbels - propaganda. Słuchają tego, co im wygodnie słuchać, co nie kłóci się z ich już przyjętym światopoglądem. Dlatego w myśl podobno najważniejszej chrześcijańskiej zasady, która to ponoć jest bliska ich sercu - "kochaj bliźniego jak siebie samego" - obrzucają błotem każdego muzułmanina, albo ludzi, którzy się z nimi zwyczajnie nie zgadzają. Deus vult!
Ogólnie to wiele jest konfliktów, o których można by powiedzieć. W tym temacie nawiązuję jednak do Izraela, bo o jego zbrodniach niewiele się mówi. Jak to jakiś dziennikarz kiedyś powiedział, w przeszłości antysemitą nazywano człowieka, który nienawidzi Żydów - dzisiaj antysemitą jest człowiek przez Żydów nienawidzony. Ludzie się boją i wstrzymują przed wytykaniem Izraelowi jego przewinień, bo się posypią epitety i nawiązania do Hitlera. Stąd skupienie się na Izraelu.