jak węże
jedna pani drugiej pani
sączy w ucho słowa,
jak tam dzisiaj na plebanii?
i zgroza gotowa...
jedna pani drugiej pani
pluje w ucho jadem,
widzi pani,jak ta dzisiaj
chodzi źle ubrana...
jedna pani drugiej pani
syczy w ucho szeptem,
jak to dziecko jest chowane,
rośnie zeń nicpotem...
jedna pani drugiej pani
z rana do wieczora,
słowa w węże się zmieniają
i kąsać gotowe...
poczekalnia
na łóżkach ustawionych
pod ścianami
w biel pościelową
wychudłe cienie
się wtapiają
ręce przezroczyste życiem
naznaczone
teraz już są spokojne
i uśpione
w oczach wpatrzonych w coś
za oknem
spokój i pogodzenie
z losem
łóżka ustawione pod
ścianami
w kolejce do nieba
czekają...
ja
powoli odzyskuję oddech,
spokojnie rozdzielam myśli,
zaszywam dziury w sercu,
wiem,pozostaną blizny...
tapetuję ciemne strony
jasnymi barwami,
maluję świat na nowo,
może siebie w nim odnajdę...