Skocz do zawartości


Tablica liderów


Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 28.11.2018 w Posty

  1. 2 punkty
    A na tej stacyjce Donald był dróżnikiem, bo fach kolejowy wyssał z matki mlikiem. Łatwość dziedziczenia świata nie pozmienia... Zatroskał siem Donald i... zagryzł bezikiem. Gdyby tak świat przystanął na godzinkę...
  2. 2 punkty
    Czeka na pociąg kaczka dziwaczka z nudów wyskubała ostatniego kłaczka ze swego brzuszka poniżej pempuszka teraz o niej mówią dziwaczka bez kłaczka A na tej stacyjce Donald był dróżnikiem...
  3. 2 punkty
    To ja może inaczej.Vert nie marudź.Jesteś normalny i już.
  4. 1 punkt
    Co do tytułu, Autorze Bez Imienia, chcij, chcij do utraty sił, tyle że czasu nie zatrzymiesz. ? Nasze pokolenie prowadziło debaty, których nie akceptowali, nie panimali nasi staruszkowie, teraz Ty nie pojmowasz współczesnych sensów moździeżowych wynalazków komunikacyjnych, etykietujesz/upraszczasz, krytykujesz i odrzucasz... Zgadza siem, nasze pokolenie było bardziej emocjonalne, ale czy przez to lepsiejsze od następców? Sądzę, że ni. Nie mówię, że zachwyca mnię epoka selfie, delfie, niemniej dostęp do informacji jest bezprecedensowo łatwy, a już sam decydujesz, po jaką wiedzę sięgasz... Popatrz z daleka na przystanek tataramwajowy czy autobusowy w zimowy dzionek. Kto jest opatulony, ubrany po czubek łepetyny? Moździeż jest sensownie, cieplutko odziana. Z gołym łbem i 'piknom' fryzurą paradują na ogół moje rówieśnice, czyli zaawansowane czterdziechy, te ciut starsze, po pięćdziesiatce tyż. Próżność, próżność nad próżnościami...tak bezsensowna w obliczu metryki, ale nie-re-for-mo-wal-na ? Zachęcam Cię, Autorze z Burzą Siercha Dzikiego, do uczciwego spojrzenia na różnicę pokoleń. ? Mam nadzieję, że jadąc przez miasto z rozwianą grzywą, słuchając muzyki na full, nie czymiesz w paliuchach jointa. ...bo prowadzić pojazdy mechaniczne trza na trzeźwo, ooo ?
  5. 1 punkt
  6. 1 punkt
    Nie obrażam się i dzięki wszystkim za dobre chęci... Alma wie że masterów od motywacji mam przerobionych, niektórych znam na pamięć... Co do psychologa, nie pójdę bo bardzo dobrze wiem co mi powie. Do ludzi też nie wyjdę bo ani ja ich nie rozumiem, ani oni mnie tam chcą. Na niektóre rzeczy jest po prostu za późno, szlag mnie trafia, ale tak jest. Nie pogodzę się z tym chociaż powinienem. Nie napiszę też dokładnie o co mi chodzi... bo nie. Bo to zbyt osobiste. Bo pisanie też by nic nie zmieniło. Mam jednocześnie chęć walnąć tu litanię na temat pogardy do samego siebie, a jednocześnie nie mam siły. Nie ważne. Jeszcze raz dzięki.
  7. 1 punkt
    Nikt nie twierdzi, ze Vert nie jest normalny drogi @Jacekz Samo wypowiedzenie tego Twojego "zaklęcia" "nie marudź jesteś normalny i już" ma zdziałać cuda? To ja wtedy poprosiłabym o mnóstwo takich cudownych zaklęć hehe
  8. 1 punkt
    Hm a ja bym zasugerowała wizytę u psychologa terapeuty. Ja właśnie zaczęłam terapię bo po wypadku samochodowym zaczęłam się bardzo zmieniać, przestałam być sobą. Co się okazało ta trauma powypadkowa odblokowała we mnie traumę którą w sobie zagłuszyłam. Fajne porównanie terapeutka mi dała- moje życie obecnie jest jak szafa, którą otwieram i wszystko wylatuje bo nie jest poukładane tylko poupychane głęboko, muszę wszystko wyjąć- poskładać- włożyć do szafy i gdy drzwi będę otwierała nic nie wyleci co mnie doprowadzi do negatywnych emocji. Po prostu musimy znaleźć nasz wewnętrzny ład. @LayneStaley widzę ogląda tę samą babeczkę, wg mnie ona trafia w sedno z radami. Praca nad samym sobą jest najcięższą z prac. Magda z selfmasterów świetnie tłumaczy dlaczego tak jest
  9. 1 punkt
    No właśnie ja chciałem koledze poradzić, żeby nawet na chwilę odstawić muzykowanie, wyjść z chaty i się zresetować. Porzucić rutynowe czynności i spróbować czegoś innego. Mi dużo pomaga wyjście do natury. Zmienić otoczenie. To jest pewnie rozwiązanie krótkotrwale, ale coś na początek, na rozruch. Człowieka Ci potrzeba.
  10. 1 punkt
    Właśnie wróciłam z Pcimia, nie śpiem od 33 godzin, więc chyba niezbyt błyskotliwie dostrzegam tylko 3 opcje wystarczająco zróżnicowane, by można je potraktować jako alternatywy: Po enelpowsku - nazwij, ukonkretnij, Vert, co Cię gryzie? W czymże w detalach wyrażasz zawiść, cyniczność swą, itede, itepe? - to na początek. Po kompozytorsku - stwórz z tego imperatyw muzyczny, wyartykułuj boleści i zniesmaczenia w utworze niezawisłym/dynamicznym/niechętnym ułomnościom ludzkim; Po buddyjsku - a tego to Nastroik raczej nie wytrzymie, toteż tylko w zarysie: pozostań tu, gdzie jesteś i obserwuj dychawkę (oddech), także myślową huśtawkę/kurzawkę...i nie daj siem ponieść.
  11. 1 punkt
    Raz w tygodniu? Do kawiarni chodzę gdy jest ku temu jakaś okazja. A, że okazji jest niewiele, to śmiało mogę powiedzieć, że mnie stać.
  12. 1 punkt
    Serio? Żadnej zalety? Co prawda znam Cię tylko z pisania na forum, ale odbieram Cię raczej pozytywnie i myślę, że większość nas tutaj. Skup się na swoich dobrych cechach i nie mów proszę, że takich nie masz. Panowie wyżej posłużyli fajnymi radami.?
  13. 1 punkt
    Ja kiedyś miałem podobnie jak Vert (może nadal mam a tego nie zauważam?). Poszedłem mocno w pracę, wręcz byłem pracoholikiem, wiedziałem od początku, że to będzie jedynie zagłuszenie, ale trochę pomagało, bo dużo pracowałem fizycznie, a wiadomo takie zmęczenie daje wielokrotnie odpocząć psychice. Masz ciekawą pasję, ale widocznie i ona chyba nie daje za wiele na Twoje rozterki? Może czasem warto odpuścić? Jak napisał @kawaixanax zaakceptować siebie. Praca nad samym sobą, to dość długa droga, a przynajmniej tak u mnie było.
  14. 1 punkt
    rozumiem sens postu Kawy jak i dobrze odbieram realność postu Almy: Są sytuacje, że niestety/stety wypada zaprosić kogoś na jakiś poczęstunek z racji czegoś. Zdecydowanie wolę zaprosić kogoś do kawiarni/restauracji i przede wszystkim poświęcić tej osobie czas na rozmowę, niż stać w kuchni przy garze i jeszcze martwić się, czy potrawa mi wyjdzie i czy będzie smakowała. A następna sprawa to "ekonomia". Bo coś, nawet całkiem prostego wcale nie bywa we własnym wykonaniu tańsze, niż zaproszenie kogoś na prosty, tani, ale smaczny posiłek i gdzie usiądziemy, będziemy obsłużeni i w każdej chwili możemy powiedzieć sobie do widzenia Autor tematu poddał kwestię do dyskusji, ale nie rozbudował zagadnienia by wiedzieć, co miał na myśli Chlapnął jako gość i możliwe, że szybciej na innych stronach znalazł sposobność, by zareklamować np...swoją kawiarnię
  15. 1 punkt
    Chyba jeszcze stać.Ale szkoda pieniędzy.Może bym raz poszedł lecz tylko z Almą...
  16. 1 punkt
    Nie do końca masz rację bo wyjście do kawiarni to wydatek kilkudziesięciu złotych A teraz popatrz na portwel jakiegoś rencisty czy emeryta, odlicz z tych niewielkich pieniędzy czynsz, media, jakąś komunikację, lekarzy i leki Jedzonko i wtedy zobaczysz czy zostaje tam jeszcze na wieczorne posiedzenie w kawiarni. Mnie stać ale ja nie lubię kawiarni. Jeśli już mam gdzieś wyjść wybieram jakiś lokal o klubowym charakterze
  17. 1 punkt
    Byłoby mnie stać, ale po co? Wolę sama upiec ciasto, domowe, bez chemii i zasiąść do niego w domu z rodziną czy przyjaciółmi.
  18. 1 punkt
    Dla wszystkich którzy tu bywają.
  19. 0 punktów
    I tak stać się może że ktoś litościwy, za męża jego żonę uszczęśliwi. I chociaż to zacnie gdy ktoś nas wyręczy, niejeden (to dziwne!) woli sam się męczyć. Faceci wszak bardzo dziwnym są gatunkiem...
  20. 0 punktów
    Kiedy jest już miękkie chłop już nie jest chłopem. Czas mu się zobaczyć ze stomatologiem, by mu wyrychtował nową sztuczną szczękę, skracając memłania miękkich papek mękę. Wtedy twarda buła i myśliwska sucha budzą w nim twardziela na powrót i zucha. I każdego ranka czuje w sobie moce...
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...