- Niebo
- Borówka
- Szary
- Porzeczka
- Arbuz
- Truskawka
- Pomarańcz
- Banan
- Jabłko
- Szmaragd
- Czekolada
- Węgiel
Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04.11.2018 w Posty
-
3 punktyMiałam zamiar wcześniej, ale jakoś klimy forumowe biegły zbyt dynamicznie... Zacznę Borowskim i nie tylko dlatego, że wielkim połetą był... Niewątpliwie władał i panował nad słowem sugestywnym; i w prozie, i w rymach dobitnie rytmicznych... Nad nami noc. Goreją gwiazdy, dławiący, trupi nieba fiolet. Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń. ...a to ode mnie...dla wieczystej niepamięci człowieka jako mieszkańca ziem gościnnych... Matka Natura cicho westchnie, nastanie era nowych istnień i będzie rodził się, umierał ktoś inny, wpięty w czasu kierat. Odpomni las ludzkie grabieże. Zostanie po nas kilka ścieżek, co w błędne koła pozwijane, prawie jak struny, zbyt zaspane, by chcieć z nas drwić... Zostanie po nas zaśpiew ptaków, menuet ślimakowych tańców, upartych mchów wzrost nieuchronny i 'Wielki błękit' nareszcie wolny... ...od nas, profanów wszystkochciejskich, w ogłady szatach, a wciąż dantejskich....
-
2 punktyKojarzę ksywkę. Chyba najbardziej znany ulicznik. Ostatnio była faza z tym obrazem, który uległ samozagładzie. Artysta.
-
2 punktyBestia wyszedł, by za chwilę przynieść buty. Szczeknął ponaglająco. Aleksander popatrzył na cały inwentarz i posłusznie ubrał się. Gdy chciał wyjść, jeden z kotów wskoczył na biurko i strącił medalion. Ten potoczył się wprost pod nogi Aleksandra, gdy tylko ten chwycił medalion w dłoń, koty wyszły przed nim, a Bestia już szczekał przy drzwiach. Mężczyzna zapalił światło przed domem i wyszedł. Koty zdążyły już podejść do studni bez wody. - O nie, nie – nigdzie nie idę. Bestia szczeknął i uderzył Aleksandra nosem, jakby go ponaglał. Ten wzruszył ramionami i podszedł do studni. - Mam iść? Tak? Tego chcecie? - Koty patrzyły na niego bez wyrazu. Sowa zahuczała, Bestia szczeknął. - Przecież nie wiem… Bestia szczeknął kolejny raz. - A niech was...- powiedział i zaczął schodzić po drabinie. Przypomniał sobie sen. Najwidoczniej musiał coś zrobić. Na szczęście idąc za radą dziadka na dnie studni zostawił latarkę. Był tam już wiele razy i postanowił, że jedna może tam sobie leżeć, tym bardziej, że znalazł dla niej dogodne miejsce. - Zostańcie sobie zostańcie – powiedział obrażony do zwierzyńca, który pozostał na górze. - Ja sobie pozwiedzam studnię w środku nocy, bo kur… nie mam nic innego do roboty! Zapalił latarkę i skierował się do owalnego kamienia. Wsunął monetę w szczelinę, ta wypadła z drugiej i drzwi uchyliły się. Pchnął je lekko. Wyszedł powoli przyświecając sobie latarką. Z oddali słyszał jakieś głosy. Zobaczył odbijające się od kamiennych ścian migoczące światło. Już chciał się cofnąć, gdy promień latarki padł na ciało, które leżało kilka kroków przed nim. Domyślił się, że ci z pochodnią ściągają tego nieszczęśnika – kimkolwiek był, miał mu pomóc. Nie zastanawiał się, zgasił latarkę i po omacku podszedł do ciała. Nie było ciężkie, ważyło tyle co większe dziecko. Szybko wsunął się z ciałem do korytarzyka. Wiedział, że mimo ostrożności, został zauważony. Tuż przed zamknięciem drzwi usłyszał metaliczny dźwięk. Miał nadzieję, że ci z drugiej strony nie mają klucza. Odczekał chwilę, ale nic się nie działo. Dopiero teraz zauważył, że wciąż ściska latarkę. Osoba, którą niósł na rękach zdecydowanie nie była przytomna. Zastanawiał się co ma zrobić. Kto to był i jak ją wnieść po drabinie? Ułożył ciało delikatnie na kamiennej posadzce korytarzyka i przyświecił latarkę. Z ramienia i uda wystawały strzały, twarz zakrywał kaptur. Lekko go odsunął. - To ty...- powiedział zdumiony. - To ty… Nagle poczuł jak zaczyna działać adrenalina. Już nie zastanawiał się nad ciężarem ani jak ma wnieść ciało po drabinie. Nie wiedział kiedy znalazł się na podwórku a następnie na piętrze domu. Złamał strzały i wyjął je – widział na filmie, że tak się robi . Zajrzał do apteczki. Miał środki antyseptyczne i opatrunki. W normalnych warunkach zadzwoniłby na pogotowie, ale co powie? Jak wytłumaczy strzały, zaraz policja, prokurator.. A nie… Pomyślał, prokurator gdy nie przeżyje. Nie przeżyje?! Przeraził się Nie może nie przeżyć! Nie po to ją odnalazł! Opatrzył rany. Sprawdził oddech. Był słaby ale równomierny. Spojrzał na ubrania – były zniszczone i brudne. Zdjął je a dziewczynę położył do czystej pościeli. - A jednak istniejesz - powiedział łagodnie. - Nie zwariowałem. - Co oni ci zrobili? Była noc. Wiedział, że już nie uśnie, nie teraz. Zgasił górne światło i zapalił lampkę nocną, skierowując światło tak, aby nie padało na dziewczynę. Wyszedł do swojego pokoju, wziął pamiętnik dziadka, usiadł w fotelu w rogu pokoju i zaczął czytać. Co jakiś czas zerkał na swoją pacjentkę. „Kiedyś się z nią spotkasz. Nie będziesz na to przygotowany, bo jak sądzę, świat jeszcze nie dorośnie do tego, aby kogokolwiek na to przygotować. Sowa ci powie. Tak, wiem, brzmi to niedorzecznie, ale może właśnie już o tym wiesz. Nie ignoruj jej. Nigdy. Ta rzeczywistość, która wtargnie w twoje życie wywróci je do góry nogami. Nie ma innej opcji, skoro wziąłeś klucz do innego świata. Nie bój się. To tylko inna rzeczywistość – tak samo realna jak ta, w której żyłeś do tej pory. Spójrz na kwiat, jakbyś widział go po raz pierwszy, odrzuć nazwy, etykietki i formułki. Przestań się dziwić.” Aleksander przestał czytać i przekartkował kolejne strony. Były na niej zapisane niewiele znaczące zdania, czasami pojedyncze słowa i był pewien, że tego wpisu wcześniej nie było. Spojrzał w okno, w którym powoli pojawiał się księżyc a następnie na dziewczynę. Jej oddech był w miarę spokojny. Podszedł do niej, przyłożył rękę do czoła. Nie było rozpalone. Odetchnął. Tego chyba bał się najbardziej – gorączki. Przebudził się nagle. Nie wiedział kiedy usnął. Niewygodna pozycja w fotelu odbijała się w zdrętwieniu ciała. Popatrzył na łózko. Dziewczyna nadal spała. Słońce było już wysoko, obwieszczając światu, że nastał nowy dzień. Musiał pojechać do miasteczka do apteki. W domu miał niewiele opatrunków, nie zamierzał wcześniej zakładać tu szpitala. Bał się jednak, że gdy obudzi się, może wpaść w popłoch. Nie wie gdzie jest. Spojrzał na bladą twarz dziewczyny, uchylił okno i cicho wyszedł z pokoju. Gdy schodził po schodach te skrzypiały niemiłosiernie. - Bestio pilnuj domu i dziewczyny. Na ławce siedziały dwa białe koty – Wy też – powiedział choć zdawał sobie sprawę, że im nie musi tego mówić. Powoli otworzyła oczy. Było jasno. Zerwała się i usiadła. Rozejrzała wokół. Nie była już w skalnej grocie, ale w jakimś pokoju. Spojrzała w okno, na parapecie siedziały dwa śnieżnobiałe koty. Zeskoczyły lekko na pościel i zaczęły mruczeć. Do pokoju wszedł młody wilk. Cofnęła się wystraszona. Koty jednak dalej mruczały i nie reagowały na wilka. Jeden z nich lekko uderzył ją głową w dłoń. Machinalnie zaczęła go głaskać, nie spuszczając z oczu wilka. To ją uspokoiło. Podszedł do niej bliżej i polizał po ręce. Pogłaskała i jego. Wtedy wilk położył się obok łóżka. Spojrzała na opatrunki. Nie mogła sobie przypomnieć skąd się tu wzięła, gdzie była i co najważniejsze – kto ją uratował. Nie przypominała sobie żadnych zabudowań w drodze do Miasta Światła. Spróbowała wstać. Poczuła pulsujący ból w kolanie i udzie. Musiała jednak wiedzieć. Podeszła do okna. Za nim rozpościerał się widok na pagórkowaty teren wznoszący się coraz wyżej aż do szczytu góry pociętej w poprzek liniami drzew. Zaczęła liczyć – 11. Jej uwagę przykuło jednak coś innego. Dotknęła przeźroczystej tafli w oknie. Choć nie raz znajdowała się w różnych miejscach i widziała już coś takiego, jednak dopiero teraz mogła dotknąć. Nasłuchiwała. Miała wrażenie, że oprócz zwierząt i jej nikogo nie ma w domu. Była w samej za dużej i co pewne – nie swojej koszulce założonej na opatrunek. Jej ubrania zniknęły. Nikt nie obwiał się, że ucieknie – bez ubrań. Ale z drugiej strony – pomyślała. Nikt też nie zamknął jej w pokoju, a okno było otwarte. Mimo wszystko nie było też tak bardzo wysoko. Chyba, że wilk miał ją pilnować. Spojrzała na niego. Leżał spokojnie na podłodze. Postanowiła sprawdzić i mocno kulejąc i opierając się o ścianę i meble skierowała się w stronę drzwi. Wilk nie zareagował. Wyszła z pokoju i stanęła przed schodami wiodącymi w dół. - Halo? - zawołała. - Jest tu ktoś? - Nikt jej jednak nie odpowiedział. Wróciła do pokoju. Na stoliku stał dzbanek i małe naczynie – tak samo przezroczyste jak tafla w oknie. W dzbanku była woda. - A jeśli to trucizna? - pomyślała. - Ale po co ktoś miałby ja ratować, żeby potem truć? Nalała sobie wody i upiła łyk. Powiał lekki wietrzyk i drzwi szafy zaskrzypiały rozchylając się lekko,w szafie zauważyła jakąś postać. Cofnęła się a szklanka wypadła jej z ręki. Nic się jednak nie działo. Podeszła bliżej. Na wewnętrznej ścianie drzwi było lustro. Przyjrzała się sobie. Nie była już ani księżniczką z zamku ani bibliotekarką. Kim się stała? Patrzyła na dorosłą kobietę, zmęczoną, poranioną i samotną. Jej długie, czarne włosy były w strąkach, potargane i zwyczajnie przetłuszczone. Wyglądała nędznie. Marzyła o kąpieli. Skrzywiła się a odbicie w lustrze oddało jej grymas. Nagle usłyszała warczący dźwięk za oknem. Nie mogła go z niczym skojarzyć, do niczego porównać, warkot zbliżał się. Wystraszona podeszła do okna. Wysiłek, jaki w to włożyła sprawił, że opatrunek zaczął nasiąkać krwią. Po chwili zobaczyła, jak zza jednego z pagórków wyłania się pojazd bez koni. - Gdzie ja jestem – szepnęła, czując, że blednie. Wilk zerwał się i zbiegł po schodach. Pojazd podjechał pod dom i dźwięk umilkł. Po chwili dobiegł do jej uszu zgrzyt klucza w zamku i radosne szczeknięcie oraz bieganie psa. - I co Bestio? Jak tam nasza pacjentka? - usłyszała męski głos. Poczuła jak się czerwieni. Miała nadzieję, że jednak opatrywała ją kobieta. Skrzypienie schodów świadczyło, że mężczyzna wchodzi na piętro. Usiadła na łóżku i czekała. Cała była spięta. W razie czego będzie się bronić – nawet krzesłem. - Witaj Alicjo – powiedział mężczyzna, stając w drzwiach. W rękach miał papierową torbę wypełnioną po brzegi. - Mam nadzieję, że nie wystraszyłaś się. No i widzę, że nadwyrężyłaś ranę – wskazał na nogę. Opatrunek był cały we krwi. - To ty… Ale jak? - spytała. - Na to przyjdzie czas. Przede wszystkim chcę, abyś czuła się bezpiecznie. Tu nic ci nie grozi. Przywiozłem lekarstwa i nowe opatrunki. Nie miałem więcej w domu i dlatego zostawiłem cię pod ochroną tego zwierzyńca. Najpierw może kąpiel – wybacz, ale nie śmiałem cię myć, a widać, że wiele przeszłaś. Nie miałem żadnej zaufanej kobiety, aby mogła pomóc. Starałem się być delikatny, przede wszystkim musiałem opatrzyć rany. Powiedz jak się czujesz? Wiesz, nie jestem lekarzem i wolę, gdyby to nie było konieczne, żadnego nie wołać. Mam jedynie zaufanego weterynarza, który uratował wilka – wskazał na Bestię, ale nie wiem czy chciałby leczyć ciebie. - Kto to jest weterynarz? - Lekarz zwierząt. - I nie leczy ludzi? - No wiesz, od leczenia ludzi są lekarze… Inny od ran, inny od kolana, inny od gardła, inny do dzieci a jeszcze inny dla dorosłych. Z ranami musielibyśmy jechać do szpitala, żeby je zszyli, a z tym wszystkim związana jest cała biurokracja – kim jesteś, kto ci to zrobił, dochodzenie, policja i wiele innych spraw. - To bardzo skomplikowane – powiedziała. - Nie przejmuj się, poradzę sobie. Muszę mieć tylko odpowiednie zioła, igłę i nici są w moim ubraniu. - Przywiozłem maści i inne rzeczy na rany oraz opatrunki. Twoje rzeczy zaraz wypiorę, a zawartość ubrania zaraz przyniosę. - Nie godzi się, aby mężczyzna prał ubrania kobiecie. Aleksander uśmiechnął się. - Nie ja będę prał, ale pralka. - A mówiłeś, że nie am tu żadnej kobiety. - Pralka to urządzenie, automat. Jak tylko będziesz mogła chodzić, sama zobaczysz. Po prostu wrzucę do niej ubrania i za dwie godziny wyciągnę wyprane i prawie suche. Na wietrze szybko wyschną. A póki co kupiłem ci parę rzeczy, żebyś nie musiała chodzić w mojej koszulce. To znaczy, jeśli chcesz, to jest twoja, ale pomyślałem, że wolałabyś jednak coś innego. Z dużej papierowej torby wyjął reklamówkę z apteki, szlafrok, sukienkę, podkoszulek, bluzę i spodnie. - Mam nadzieję, że będą dobre. Pomyślałem, że na ranną nogę, a jak widziałem po dość świeżej bliźnie, drugi raz w niedługim czasie, że w sukience będzie ci wygodnie. No wiesz, materiał nie będzie ocierał o ranę. - Dlaczego to robisz? - Przecież to normalne. Każdy by tak zrobił – wzruszył ramionami. - Dziękuję – wyszeptała, myśląc jak cudowny musi to być świat, że pomoc drugiej istocie jest czymś naturalnym. - Przygotuję ci kąpiel. Pokażę ci gdzie jest łazienka i co jak działa. Zawołaj, gdy będziesz gotowa. Proponuję założyć szlafrok – uśmiechnął się. - A potem, jeśli będziesz miała ochotę wyniosę cię na podwórko, przed dom. Zawahała się. - Jesteś lekka jak piórko – dam radę, choć nie jestem atletą. W końcu wniosłem cię tu – uśmiechnął się. Miał łagodny i ciepły uśmiech. Nie wyczuwała zagrożenia. Przypominał jej brata, który opiekował się nią dawno temu. Myśl o bracie zasmuciła ją. Miała mu pomóc a jak na razie… Spojrzała na Aleksandra. - Nie nazywam się Alicja. Wymyśliłam to imię, było na okładce książki. - „Alicja w krainie czarów” - popatrzył na nią. - Muszę przyznać, że trafnie, tylko, że to nie jest świat czarów. To tylko technologia – nic więcej, racjonalizm, umysł, nauka, żadnych hokus-fokus. Mam do ciebie tyle pytań… Ale to później. Będziemy mieli dużo czasu na pytania i odpowiedzi. - Nie będziemy. Nie mam czasu. Muszę się spieszyć – popatrzyła na niego smutno ale i z zacięciem. - Musisz dojść do siebie – powiedział łagodnie. - Ale porozmawiamy później, teraz wykąpiesz się, musimy zająć się twoimi ranami, zjesz śniadanie. Nie jesteś więźniem. Nie będę trzymał cię na siłę. Pokażę ci jak wrócić. Bądź spokojna. Była jak spłoszony ptak, zamknięty w klatce. Starała się nie okazywać swojego przerażenia, wciąż mu nie ufała, czuł to. Podchodził do niej jak do zranionego dziecka, choć dzieckiem nie była wiedział, że musi się nią zaopiekować i wiedział, że jest silna. Przygotował jej kąpiel. Mimo ran, musiała się umyć. Gdy była w łazience, poszedł przygotować jej śniadanie. Nagle złapał się na tym, że teraz nie zna jej imienia. - Na wszystko przyjdzie czas. Na wszystko – nie dziw się niczemu Aleksandrze – szepnął do siebie.
-
2 punktySługami, Boże, jesteśmy twymi w grobach, Bo praw za życia równych nie ma. Kamienny dom w sądny dzień Zwolni stary szkielet z robaka szczęk. Czy płaczesz tam? Nikt się nie dowie, człowieku. Czy płaczesz tam? A może drwisz? Z tego, co wiem, to robaków mrowie tańczy, klaszcząc w dłonie, Powoli zjada cię
-
1 punktDo tej pory starałem się jedynie odpowiadać na pytania i zmartwienia innych userów, a w większości gości (Szkoda że w większości były to puste tematy bez rozwinięcia). Postanowiłem dzisiaj dać coś od siebie. Temat dotyczy celowego wprowadzania zmian w życiu. Przedstawię pewien schemat i może jakiś przykład. Temat ma oczywiście charakter uniwersalny. No to zaczynamy. Punkt 1 - Wstęp - Określ czym jest to czego chcesz. Wszyscy zmagamy się w życiu z różnymi trudnościami, każda sytuacja w którą emocjonalnie wchodzimy tworzy pewnego rodzaju kontinuum. Czasami brniemy w coś co sprawia nam ból i czujemy że potrzebujemy zmiany. Punktem 1 jest określenie gdzie chcemy się znaleźć lub jak chcemy daną sytuację zmienić, tak by była dla nas korzystniejsza. Punkt 2 - Energia potrzebna do zaistnienia zmiany. By cokolwiek mogło się urodzić, wpierw trzeba to podlewać. Nie może powstać coś z niczego. Każdy człowiek niczym mokra gąbka, która zostawia mokre ślady tworzy pokłady energetyczne w miejscach swojej aktywności. By nakarmić marzenie, trzeba postawić na wyjście ze strefy komfortu (ciepłych kapci, herbatki z bimbrem i telewizora) i dać od siebie coś ekstra. Ważne by wiedzieć jaki wpływ ma mieć dana aktywność na nas samych. Nie mówię tu o jednorazowym pieleniu grządki, ale o doglądaniu jej i troszczeniu się o nią tak jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. Poczucie zadaniowości i wytrwałego wykonywania obowiązków ma za zadanie wprawić umysł w konkretny stan, jakże różny od tego gdy oglądamy kolejny odcinek House of Cards lub Dynastii. Czyli raz jeszcze Postanowienie i wytrwanie w tym postanowieniu, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. Punkt 3 - Dead line - trzeba określić czas w którym konkretna zmiana ma do nas przyjść, bez tego jej realizację stale będziemy odkładać w czasie. KONIEC Tego !! Do 1 Marca ma być tak i tak, a w zamian daje od siebie to i to. Punkt 4 - Stwórz Plan - Pisałem już że nie może powstać coś z niczego. By zawędrować gdziekolwiek trzeba obrać jakąś ścieżkę. Z początku możemy nie wiedzieć co zrobić, ale instynktownie zanotujmy kilka punktów które naszym zdaniem mogą przybliżyć nas do upragnionej zmiany choćby na milimetr. W tym miejscu Wszechświat zaczyna swoją pracę. Działa prawo przyciągania. Tam gdzie jesteś zrób cokolwiek by być bliżej tego gdzie chcesz być. Zaczną pojawiać się nowe okoliczności, pomysły i drogi do tego by przybliżyć się jeszcze bardziej. Stwórz plan i go realizuj. Przyciągaj podobne. Punkt 5 - Napisz wyraźne oświadczenie - przyjęło się że to co zapiszesz na kartce ma większe znaczenie niż ulotne myśli. Bez tego nie uda się utrzymać pożądanego przez nas Stanu Umysłu. Jest to rodzaj sugestii, która nieświadomie ma na nas oddziaływać. W swoim oświadczeniu zamieść to czego chcesz, określ czas potrzebny do osiągnięcia tego, napisz jak dobrze czujesz się na myśl o tym że uda ci się to osiągnąć i napisz co dasz z siebie by stało się to prawdą. Jeżeli faktycznie zaczniesz to z siebie dawać, to efekt będzie bliższy temu jaki chcesz uzyskać. Wszystko za sprawą świadomego kierowania koncentracji i utrzymania umysłu w pewnym stanie. Punkt 6 - Odczytuj spisane przez siebie oświadczenie tuż przed snem i po obudzeniu - Powtarzaj, powtarzaj i jeszcze raz powtarzaj, tak by świadomy umysł przesiąknął obraną przez ciebie koncepcją. Musisz być gotowym na przyjęcie rzeczy której pożądasz. By efekt był jak najbardziej zadowalający skojarz te zdania z emocjami. Czuj się jakbyś już to miał, czuj radość i wdzięczność, chociaż przez ułamek sekundy, czuj się jak aktor w teatrze. Myśl zabarwiona emocją przenika do Podświadomości i tam zaczyna się przemieniać w fizyczny ekwiwalent. Punkt 7 - Wytrwałość. Gdy zasiejesz ziarno, nie wykupujesz go nazajutrz. Rób to co postanowiłeś i czekaj na owoce. Jeśli podszedłeś do tematu z dziecięcą wiarą i oddaniem, na rezultaty nie będziesz musiał długo czekać. Koniec. Tak wygląda filozofia osiągania celów, w dużym skrócie. Są jeszcze różne mankamenty, takie jak przykładanie się w 100 % do każdej pojedynczej czynności czy odczuwanie pozytywnych uczuć. Każdy kto do czegoś doszedł, mógł nieświadomie stosować część z tych procesów, jednak my chcemy zęby droga była jak najmniej wyboista. Myślenie tymi kategoriami zaczyna się gdy uczucie dyskomfortu jest tak silne że potrzebujemy nagłych zmian tu i teraz. Wtedy mamy dużą determinację, ale nawet syci możemy się dać wciągnąć. Na koniec miały być przykłady. No to będą. Zacznę od jednej historii ze swojego życia, a później będzie historia fikcyjna. Pewnego letniego dnia, zaginął mój kot. Jako że byłem wtedy w żałobie i mocno przywiązałem się do tego futrzaka, bardzo mnie to ubodło. Szukałem na osiedlu we wszystkich możliwych miejscach jednak bez skutecznie. Wreszcie musiałem iść do pracy. Jednak nie byłem sobą, poczucie dyskomfortu było tak silne, że potrzebowałem zmian tu i teraz. Natchniony intuicją przyszykowałem kartkę A5 na której w języku angielskim (by nadać bardziej podniosły ton) napisałem swoje oświadczenie. Napisałem o pozytywnych uczuciach jakimi darzę tego kota, napisałem że chce aby się znalazł i to że zobowiązuje się do 100 % wysiłku. Działałem wtedy jak motor. Wykonując zadania, uporządkowując swoje stanowisko pracy, szafkę, słuchając audiobooka i robiąc z niego notatki. Po pracy, w ogóle nie byłem zmęczony. Postanowiłem udać się na niemal godzinny bieg po parku. Po drodze minąłem chyba dwa koty, ale żaden z nich nie był tym moim. Gdy już wracałem postanowiłem rozejrzeć się po okolicy raz jeszcze. Szukałem i szukałem. Było już ciemno. Naglę w krzakach usłyszałem ruch, natychmiast tam pognałem. Niestety to był zwykły jeż. Wróciłem wycieńczony i zrezygnowany do domu. Postanowiłem jednak nie rezygnować i wziąłem się za pisanie ogłoszenia. W pewnej chwili tchnęło mnie coś by wyjść na balkon. Zrobiłem to i ponownie usłyszałem szmer w krzakach. Na moje nawoływanie odpowiedziało ciche miałknięcie. Gdy zbiegłem na dół i wbiegłem w krzaki, zobaczyłem białego kota, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Pomyślałem że znów się nie udało, ale wtedy przed moimi oczami wyrósł mocno poobjany kocur, tym razem ten właściwy. Tak właśnie zadziałała desperacja w połączeniu z determinacją. Doszło do małego cudu i to zaledwie w ciągu kilkunastu godzin. Dodatkowym plusem tej sytuacji i mojego zawrotnego działania było to że na facebooku odpowiedziałem na post dziewczyny którą istotnie wielbię, co zaowocowało intensywnym odnowieniem naszej relacji. Gdyby nie ta cała sytuacja, pewnie nigdy do tego by nie doszło, a ja w pracy oglądał bym głupie filmiki na youtubie. Wielka lekcje przyszła do mnie wraz z tym doświadczeniem. No i jeszcze przykład dla Was. Jest sobie chłopak, dajmy na to student. Upatrzył sobie jakąś pannę, no ale ta nie zwraca na niego uwagi i w ogóle wszystko wskazuję na to że to nie jego liga. By cokolwiek mogło powstać z tej sytuacji, chłopak musi dać z siebie coś ekstra. Zadbać o siebie, poszukać dodatkowych zajęć, pokręcić się obok, ogarnąć swój status materialny, pokazać się z nieszablonowej strony. Ogólnie ułożyć jakikolwiek plan i wdrożyć go w życie. Jeśli jest nieśmiały to może w końcu się ośmieli, albo utkną w windzie w centrum handlowym. Trzeba karmić umysł obrazem, podziałać i wierzyć że wszystko się ułoży, Tak to mniej więcej wygląda. Dzięki za uwagę i standardowo zapraszam do dyskusji. Jak jest ktoś otwarty to może spróbujemy zmierzyć się z jego problemem, a jak nie,to jest jeszcze priv, albo po prostu niech to czyta i wyciąga wnioski. Koniec końców Wszystko jest stanem umysłu. Avanti moi drodzy ! Avanti !
-
1 punkt
-
1 punkt...i kawę tyż bendziesz przeżuwał, jak Turecki vel Gajos w 'Kabareciku' Olgi Lipińskiej? ?
-
1 punktNie licz czasu.... nie warto. on i tak wszystkich pogania w stronę chryzantem i płonących zniczy zwyczajnie bądź tak jak jest powiew wiatru Czasem ciepłym miło innym razem mrożącym serce. Bądź nawet taka marudząca..... Może łatwiej będzie oswoić mnie? Niż samej się oswajać?
-
1 punktTaak szpakowaty mężczyzna ma coś w sobie co pociąga kobiety więc nie ukrywajcie tego
-
1 punktnie odwracam się lękliwie krążą wokół mnie dni drapieżne tylko czasem dobry dotyk chwili
-
1 punktCały Tomasz ze swoimi makabreskami dobitne i raczej dobre Czemu tak mało piszesz Almo?
-
1 punktAch, Eva... szkoda że odeszła tak młodo. Był też method actor, w zasadzie też o rozstaniu:
-
1 punktJak się rozstawać, to jesienią. Przy tej wersji "Jesiennych liści" mogę się popłakać na zawołanie.
-
1 punktAle po co to wszystko? Zwyczajnie ....żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi bo nie jesteś sam.... Nic nie chcę czy też nie mogę zmienić więc biorę z uśmiechem i wdzięcznością to co mam. i zastanawiam sie czy ta..... chwila która trwa... nie jest tą moją najpiękniejszą Pomyślności. ?
-
1 punktDetox od komputera? A co to takiego? Witaj Kim. Czemu tak niezbyt często bywasz tu? Kiedy sobie pogadamy?
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punktSze bardzo, Layne. Jak idzie? Różniście. Ważne, by kcieć, mieć to na uwadze, kiedy rozmawiasz. 'Gęba' - Gombrowiczowska; gały - podobnie żartobliwie...cosik misiem widzi, że bardziej do moich skrótów pijesz, Acan, niżeli do fakstycznej szorstkości Taki drobny detal: nie wszystko zuo-to, co siem święci (porozgryzasz? ? ) ...i po polsku: mowa ma nadal odzwierciedlać to, co kcesz przekazać, w sposób, który do Cię pasuje.
-
1 punktNo coś w tym jest. Też by mi się przydało kontrolować to, co mówię, bo czasami zbyt wiele, a czasem bez wyczucia. Samodyscyplinę też staram się rozwijać. Obecnie mam taki okres, że poluzowałem trochę, ale nie sprawia to, że jestem szczęśliwszy. Wiesz, tak rzucasz pojedyńczymi hasłami, że komuś kto nie należy do fanclubu Almy, trudno jest wydedukować. P.s. co za Acan? ?
-
1 punktEch, po prostu zmierzyłem Cię własną miarą Lama Z tą kaczką myślałem, że do mnie pijesz. Nie zostawiaj nas. Polubiłem Cię. Co to "dieło"?
-
1 punktWitaj Witam i dziękuję za miłe powitanie Trochę nie mogę odnaleźć się na tym forum,ale mam nadzieję,że z czasem to uda mi się Pozdrawiam
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punktCo masz na myśli? Że za często wchodzisz na neta, na jakieś śmieciowe strony, czy to forum?
-
1 punktNa YT jest filmik z tej akcji - w ramie grafiki była niszczarka. Podoba mi się, jak Banksy świetnie, w zaskakujący sposób wykorzystuje w swoich pracach istniejące pęknięcia w murze, zacieki, zamurowane okienka. No i poruszające były np. jego obrazy na murze izraelsko - palestyńskim (od strony Palestyny): dziewczynka unoszona przez pęk kolorowych baloników (zaraz będzie po drugiej stronie...), czy dziecko robiące przekop plastikową łopatką. Banksy zresztą nie tylko robi malunki, ale np. nagrał i wypuścił w iluś egzemplarzach, a potem podrzucił do kilkudziesięciu sklepów muzycznych parodię płyty Paris Hilton (coś w stylu "dlaczego właściwie jestem znana"), w dniu kiedy ona wydawała swoją, a innym razem wyprodukował swoje "banksnoty". No ale odchodzę od tematu. Podoba mi się ostatni obrazek, który tu wkleiłeś - przebite prętem "oko" betonowego słupka. Uwielbiam takie drobiazgi, niby nic, a zabawne i w jakiś sposób poruszające, prawdziwa Sztuka.
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punktCieszę się, że trafiłam z kawą Musi się napisać, a pisać będę wieczorkiem. Zaraz wyjazd do obowiązków, a potem może jakiś spacerek po lesie. O ile nie odetnie mnie, to wrzucę coś. Nie chce obiecywać sama rozumiesz
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punktPowiedz mu, że Boga nie ma. Zobaczysz jakie wielkie oczy zrobi.
-
1 punktByło mi zwyczajnie głupio -bo obiecałam. Ok - milutkiego dnia Zizi, być może do później o ile znowu mnie nie odetnie od świata
-
1 punkt
-
1 punktkwiaty upajają zapachem dają nadzieję pobudzają zmysły nauczyliśmy się czekać gdy nie ma czasu a przestrzeń jest jedynie złudzeniem
-
1 punktDzisiaj wróciłem o 7 rano, jadłem, spałem, jadłem, robiłem zakupy, grałem na gitarze, jadłem, spałem, piłem, oglądałem film, a po za tym oddychałem i takie tam... Najlepszy temat na forum btw
-
1 punktMiałam ci ja miałam dwa pęta kiełbasy o które stoczyłem w kolejce zapasy bardzo ucieszony pędziłem do żony lecz mi je zabrały ciapate brudasy Nie wiem czy to zbiegi okoliczności ale najpierw Layne wyskoczył z Cieplicami A teraz Ty Primawero z Libiążem. Czemu tak? Mieszkałem w Libiążu do chwili ukończenia dwudziestego piątego roku życia bo tak przewidywał podpisany kontrakt z kopalnią węgla Janina zamian za służbę wojskową. Wtedy jeszcze była obowiązkowa a nie bardzo godziła sie z moimi przekonaniami pacyfistycznymi. Początkowo mieszkałem Pod Jaworem potem w blokach przy samej kopalni. Znasz to miejsce? Na kopalni praca kilometr pod ziemią... xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Coś pokręciłem bo powinienem napisać: Stawiali na wiosce wielki jak góra Meczet by tam dać na ściany muezinów poczet zabrakło pieniędzy więc oni z tej nędzy przy pierwszej okazji dobyli swych maczet
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punktPotem konsumował wszystko z wielkim smakiem Miałam do czynienia w życiu z jedzenia brakiem Więc się nie dziwiłam Jeszcze napoiłam Mężczyznę ze szczególnym na twarzy znakiem Stawiali na wiosce wielki jak góra Meczet
-
1 punkt
-
1 punktLudzie są różne, poprzeczne i podłużne. I tak jest dobrze. A mi temat wybrzmiewa trochę jakby autorka była sfrustrowana brakiem kandydatów z chatą i autem...
-
1 punktZa każdym razem, gdy widzę osoby postronne wypowiadające się na temat, jaki powinienem być jako facet, albo jaki miałbym być jako kobieta, gdybym był kobietą, mam ochotę pójść do lasu, wybudować sobie szałas i żyć z tego, co nazbieram. Lepszy taki los niż rzesza ludzi wokół, którzy miast na swoim życiu się skupić komentują wybory innych. Kojarzy mi się z fragmentem piosenki Strachów na Lachy: Tyś podsłuchowa pluskwa tajna, kasztan wyciągnięty z łajna. Kiedy ja mówię "wolność" zaraz grozisz mi wojną, kiedy drugą stroną drogi chcę przejść. Więc kiedy ja mówię "wolność" nie mów mi, że nie wolno - moja wolność to żaden twój grzech. I moja wolność mówi mi, że będę taki, jaki chcę być, by czuć się w porządku z samym sobą, a nie jak pozer dostosowujący się do schematów, "bo inni tak robią".
-
1 punkt
-
1 punktA ja bym chciał być sobą. Nienawidzę tych oczekiwań, tego, że mam być jakiś.
-
1 punktNiebo Obłok gdzieś z daleka płynie, ptak rozpiera wiatru kształty. A ja siedzę, nie popędzam, myśląc czegom jestem warty. Nawet chmura, ta burzowa, w sobie piękno całe skrywa. Świata forma idealna, blaskiem światła jest podszyta. Ona wzrasta i przenika, mury kruszy, płomień gładzi. Któż by Ją tak wykorzystał ? W niej pragnienia swe zasadził ?
-
1 punktŻyczę Ci więcej wiary i miłości do siebie niż do niego, a wtedy spokojnie odejdziesz i spotkasz wartościowego mężczyznę, który będzie z Tobą dla Ciebie.
-
1 punktNie wiem czy to dobre miejsce na robienie długiej listy inspiracji. Do działania pchają mnie chyba najbardziej Pink Floyd i Steven Wilson. Masz tu jeszcze jednego starego smęta (mój największy "hit" :P) i dla odmiany coś innego, tylko nie na jutubie bo jeszcze klipu się nie doczekałem
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00