Walczę słowem
Z serca wszystkie piękne słowa, swój biorą początek.
A zaś głowa je przetwarza i układa w wątek,
który czasem jest muzyką, wierszem lub piosenką,
w każdym sercu jest iskierką maleńką i piękną.
Każdy człowiek zaś ma duszę, która czasem drzemie,
by ją zbudzić dobre słowo wystarczy ode mnie.
Wiem i czuję, że me wiersze serca otwierają.
I wiem także, że są tacy, co ich nie czytają.
Choć bywają źli z natury, bo to niezłe trutnie.
Ale ja się z tego śmieję, śmieję się okrutnie.
Bo potrafię sobie nieźle poradzić z wrogami,
często jednak mnie wkurzają, a czym, wiecie sami.
Siadam wtedy do pisania i rymem wyśmiewam.
Wierszem moim i satyrą po prostu się nie dam.
Bo złośliwców w koło wielu, lecz jak słychać w koło.
To od wierszy moich zawsze robi się wesoło,
a fałszywość, chcę ośmieszać, bo to niezła gratka.
No i trzeba choć satyrą, czasem walnąć bratka.
I choć wiele nie zrozumie, on z mego wywodu,
to satyra jak nóż ostra i nie bez powodu,
będzie ciąć no i ośmieszać, buców i ich wady.
Mnie wystarczą ostre słowa nie użyję szpady.
Trzeba czasem użyć sobie na gburze, bo gbury,
nie zmieniają się od razu nie z rzucają skóry,
bo nie zmienią ich me wiersze, czy inne pisanie
ale jakiś pstryczek w nosek niejeden ode mnie dostanie.