Skocz do zawartości


Tablica liderów


Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 18.08.2018 w Posty

  1. 2 punkty
    Dziękujemy za szczerość Dyziu Czemu myślisz że mamy smutne twarze? Chyba nie Nie wiem jak reszta myśli, ale ten stół jest cały czas tym samym NASZYM WSPÓLNYM STOŁEM, nawet Lawendowa się dosiadła
  2. 1 punkt
    Tajemniczy chłopok z Ciebie dziś Dyziu - Zagadka Po mamusi
  3. 1 punkt
    Ożesz za dużo matematyki z rana Dyziaczku
  4. 1 punkt
    Jak to poważnie zabrzmiało No tak, ale gdzie on jest?
  5. 1 punkt
    Dionizy ja tu tylko sprzątam
  6. 1 punkt
    słychać było jakieś dziwne dźwięki i nie uwierzycie co to było. Mianowicie...
  7. 1 punkt
    Kończą się wakacje i już tylko kilkanaście dni i zakończy się ten chyba najbardziej przepełniony doznaniami okres. Dziś Aniołek jest jakaś taka zamyślona. Wciągnęła z szuflady stary album z fotografiami i po raz kolejny przypatruje się każdemu obrazowi , Czasem dotyka czegoś tam delikatnymi paluszkami, uśmiecha się , wzrusza tak że niejednokrotnie sprawia wrażenia jakby chciała przytulić utrwalone na nich postacie. Zizi nucąc coś na wielkopolską nutę dzierga coś szydełkiem. Pewnie będziemy mieć nowe serwetusie których i tak dzięki niej nam nie brakuje. Basieńki jak zwykle nie ma w domu. Gdzie ona znika na całe wieczory?Nie wiem. Pocahontas zaprosiła sobie przyjaciółkę pachnącą Lawendą i siedzą teraz w drugim końcu izby i przeglądając jakieś katalogi coś sobie szepczą cichutko i nawet czasem uśmiechają ale ten śmiech wcale nie jest aż tak bardzo radosny. BL skleja swoje samoloty z małego (ha ha ha ) modelarza i jak zwykle przy takich okazjach pobrudzone klejem jest wszystko co go otacza w odległości nie większej niż jego wyciągnięte ręca Czyli całkiem sporo. Rawik Układa pasjanse kartami które nie wiadomo skąd i dlaczego znalazły się w naszym domu. W NASZYM DOMU. Czy po tym co wczoraj opowiedziałem jest to jeszcze mój dom. A czy ta dzisiejsza grobowa atmosfera nie jest przypadkiem skutkiem tych wyznań? Nie wiem. Jakoś mi kiepsko z tym wszystkim. Miło jest nawet latem gdy w palenisku kuchni kaflowej płonie ogień trzaskając co chwilę i wydzielając cudowny zapach płonących drew. I co z tego że jest tak gorąco że trzeba otwierać wszystkie okna a domownicy chodzą w bardzo skromnych co do okrywalności ubraniach. Krótko mówiąc można tu i tam zauważyć wdzięki skrzętnie ukrywane gdy jesteśmy na zewnątrz. Nalałem wody do czajnika i zapytałem : - Czy może ktoś ma ochotę na herbatkę albo kawusię? -No co ty Dyziek kawę o tak późnej porze? Jeśli chcesz to nalej mi trochę wody bez gazu z lodówki. Zareagowała Zizi i chyba jako jedyna spojrzała na mnie a w jej cudownych jasno niebieskich oczach nie było ani krzty smutku ani złości. Tak czyli ona mnie rozgrzeszyła a co z resztą? -A Tobie co podać Aniołku? -Ja poproszę trochę wina z naszych wiśni ale też niech będzie chłodne. -Oczywiście Aniołku!!!! Ucieszyłem się z kolejnej wybaczającej mi -Będzie chłodne gdyż Rawik porozlewał je do butelek i zaniósł do naszej ziemianki za domem a tam jest odpowiednia temperatura dla naszego trunku. Teraz dopiero uświadomiłem sobie jak ważna postacią w naszej ,,rodzinie,, jest Rawik. Cichy, milczący, nie rzucający się w oczy a tak wiele robiący rzeczy o których nikt nie pamięta -Ja też chcę winka. Ja też. A to już był głos Bla - OK. ale najpierw umyj ręce z tego kleju bo bardzo pobrudzisz kieliszki kryształowe które to z jakiejś imprezy przyniosła Basieńka.Ucieszyłem się tą nagła poprawą atmosfery. Uśmiechnąłem się radośnie i już miałem coś powiedzieć ale zdecydowany głos Pocahontas wyhamował mnie. -Dionizy. Nie zapomnij o dwóch lampkach tego czerwonego trunku dla mnie i dla Lawendowej. -Tak jest! Stało się to o czym zawsze marzę nikt nie ma swoich spraw, wszyscy siedzą przy jednym ogromnym stole, wszyscy sa bardzo dla siebie empatyczni. Piliśmy młode wino a Zizi nawet skomentowała to że jesteśmy jak Francuzi bo to oni tak uwielbiają to swoje bogole ( nie wiem jak to się pisze)W świetle świec kryształowe lampki rozsiewały drobne iskierki odblasków po stole, po twarzach, po Nastroiku.Niestety było ich tylko sześc i jak zwykle ja piłem szlachetny eliksir ze szklanki. Myślę że teraz jest właściwa chwila by wszystko wyjaśnić. -Wiecie Kochani? To co wczoraj opowiedziałem jest praktycznie w 90 procentach prawdą tylko że połaczyłem w jednej opowieści kilka rzeczy które mi się przydarzyły. I tak np. ta dziewczyna od rowerów to nie była tą która mnie przytulała nad wodą i nie robiła tego w nocy lecz w biały dzień. Natomiast Kobieta z psem która często widuję w swoich wyobrażeniach i snach to też zupełnie inna postać. Dziewczyna z pacyfką na nagiej piersi w moich objęciach to szczera prawda albo ja w jej uścisku teraz trudno to rozstrzygnąć. Pojawiła się tak nagle w czasie mojej drzemki nad woda Po kilku sekundach kochaliśmy się jak obłąkani, Jak ogarnięci jakimś szaleństwem, do utraty tchu, sił, świadomości……. Potem tak szybko jak się pojawiła tak szybko znikła z moich oczu a ja? A ja nie mogę sobie znaleźć miejsca. Brakuje mi argumentów do istnienia. Pomyślałem sobie że jedynym rozwiązaniem będzie jak jutro wyruszę na tamten brzeg, usiądę w tym samym miejscu i będę czekać na dziewczynę w różowej tunice ze śpiącym misiem i z ogromną pacyfką na piersi. A jeśli jedyną rada na tęsknotę będzie wejście do wody i płyniecie do nie choćby za siódme morze i siódma górę to popłynę bo Ona jest jedynym argumentem by rano wstać, pracować, oddychać. Patrzyłem na smutne i zaskoczone twarze przy naszym wspólnym stole.NASZYM WSPÓLNYM STOLE.Czy jeszcze też moim?
  8. 1 punkt
    Nie wiem jak mam to wszystko opowiedzieć i jak się usprawiedliwiać byście nie patrzyli na mnie zbyt surowym wzrokiem. Nie wiem. Może zacznę tak zwyczajnie jak zwyczajnie przebiegał okres mojej włóczęgi i biwakowania w różnych często przypadkowych miejscach. W sumie zjechałem tylko na chwilkę z S3 powyżej Gorzowa Wielkopolskiego by zatankować samochód-dom przed dalszą drogą w stronę rzeczywistego domu. Stare budynki Myśliborza świadczące o sporym znaczeniu tego miasta kiedyś w historii przykuły moją uwagę budząc ciekawość. Jeździłem powolutku wąskimi uliczkami podziwiając tak dziwnie swojską moim oczom zabudowę. No ale przecież nie o tym miałem opowiadać ( to chyba moja lękliwa ucieczka przed spowiedzią) Poza miastem wjechałem na jakieś leśne bezdroża aż w końcu rozbawił mnie wjazd na rondo w środku leśnej głuszy. Wyglądało to tak: Kilka, zdaje się pięć leśnych szutrowych dróg zbiega się w jednym miejscu i właśnie tu jakiś wybitny urbanista doprowadza do budowy asfaltowego ronda z polbrukowymi chodnikami i przejściami dla pieszych. Hmmmmm Ciekawe czy te przejścia przez rondo to dla sarenek czy dla grzybiarzy. No ale znowu zbaczam z tematu. Na tymże rondzie był kierunkowskaz > Miejsce do biwakowania< Zjechałem w tą ścieżkę. Po jakiś trzystu metrach moim oczom ukazał się pejzaż iście z chińskich bajkowych obrazów. Nieskazitelna zieleń boru otaczała bajeczne porośnięte na brzegach sitowiem jezioro. Lekko opadający w stronę wody teren kończył się żółtawą plażą skąpaną w popołudniowym słońcu. Miałem jeszcze kilka dni w zapasie w związku z tym postanowiłem tu pozostać jedną lub dwie noce. Teraz dopiero zauważyłem po lewej stronie między krzakami kilka namiotów i jedną przyczepę kempingową. Ja jak to ja zjechałem powoli w prawą stronę i wykorzystując płaski w tamtym miejscu teren ustawiłem tam swój samochód który prawie nie wymagał poziomowania. W czasie gdy zajęty byłem organizowaniem sobie miejsca pobytu czyli ustawienie stolika, fotela, rozłożenie dachu nad tym wszystkim ciągle czułem jakieś dziwne mrowienie na plecach. Nie wiem czy znacie to uczucie gdy jesteście obserwowani przez kogoś z ukrycia. Czułem to naprawdę. Zacząłem ukradkiem rozglądać się w koło. To uczucie nie było dobrą prognozą przed zbliżająca się nocą gdzieś w środku lasu. Teraz ją zauważyłem. Niby przechadzała się z psem typu York młoda z farbowanymi na kasztan średniej długości prostymi włosami kobieta. Jej oczy. Choć dzieliło nas jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów czułem przenikliwe ostrza wbite gdzieś w okolicach mojego gardła. Przez ciało przebiegł dziwny dreszcz powodując wstrząs tak jakby przewiał mnie mroźny wiatr. Teraz dopiero dotarło do mnie że i ja stoję wpatrzony w jej zwiewną postać. Wieczorem miałem jakieś lęki przed uśnięciem ale tej nocy nic się nie stało. O świcie obudziła mnie uwertura C dur leśnego ptactwa. Patrząc przez otwarty dach na potężne dęby o rozmiarach gigantycznych i tylko można było się domyślać ich wieku. Po śniadaniu napompowałem swój ponton i pomyślałem że najlepiej zwiedzić wszystko z perspektywy tafli jeziora. Niestety przypadkiem złamałem jedno wiosło to znaczy jego drewnianą część, trzonek, sztyc czy nie wiem jak to nazwać. Trzeba było to jakoś naprawić. Po jednej stronie jeziora widać było sporą ilość leszczyny czyli zasadniczo po problemie. Leszczynowe pędy doskonale nadają się do takich celów. Wziąłem swoją mala piłę z zestawu turystycznego i poszedłem poszukać odpowiedniego drzewca. Powoli szedłem i oczywiście jak to ja wybrzydzałem z powodu nadmiaru materiału. A ten za gruby ten znowu za cienki. Ten ma nie takie wygięcie a tamten zły sęk. W pewnym momencie zobaczyłem oparte o krzaki dwa rowery. Trochę mnie to zdziwiło Bo skąd one tu w tej głuszy? Teraz już bardzo cicho i ostrożnie zacząłem podchodzić w ich stronę i dalej w stronę zbudowanego tu przez wędkarzy pomostu. Zobaczyłem ją. Pod nią na pomoście leżał jakiś bląd młodzieniec, Ona siedziała na nim naga wykonując swoim ciałem jakiś czarodziejski zmysłowy pląs pieszcząc przy tym swoje jędrne obfite piersi. Na jednym z nich, lewym wszczepiony był spory w formie pacyfki kolczyk. Nasze oczy znowu się spotkały. Gapiła się na mnie przez przymrużone powieki. Po chwili podniosła swoją pierś tą z kolczykiem i chwyciwszy go w zęby mocno zagryzła. Jakimś niekontrolowanym odruchem chwyciłem wiszacy na mojej szyi taki sam znak jak ten jej. Zamknełem go w swojej pięści I rzucając wzrokiem,,Nigdy,, powoli się wycofałem szepcząc -Nie moja droga. Nie jestem dla ciebie. Nie. Nie Nie. W południe znowu chodziła niby z psem po ścieżce powyżej mojego miejsca postoju. Udawałem że nie widzę ale oczy same z siebie biegły w tamtą stronę. Ostatnią noc nad tamtym jeziorem postanowiłem spędzić na czatowaniu na ogromną rybę. Rozstawiłem kije, powpinałem świetliki i rozsiadłszy się na rozłożonym w pobliżu kocu patrząc to na rozgwieżdżone niebo to na idealną gładź jeziora. Zdaje mi się że w pewnym momencie odleciałem na łono Morfeusza podświadomie czując leki ból ramion po całodziennym wysiłku przy wiosłach Nagle poczułem w tych bolących miejscach delikatny ciepły dotyk. Nie wiem czemu ale bez zastanowienia poddałem się….. płonące ręce krążyły po moich plecach coraz szybciej mocniej. Straciłem koszulkę. Ręce powędrowały pod ramionami na klatkę piersiową, wplatały się w moją sierść aż w końcu jedna z nich uchwyciła mój łańcuch na szyi. Teraz poczułem na swoich plecach drżące z podniecenia piersi i ten jakże charakterystyczny kolczyk. Zawsze wydawało mi się że mój organizm nie jest aż tak wydajny jednak jej dotyk czynił cuda i chyba nawet krążące nad nami bezszelestnie sowy nie do końca wierzyły w to co widzą. Obudziłem się rankiem nagi otulony w koc. Taki bardzo dumny z siebie, szczęśliwy. Szybko włożyłem spodnie bez majtek i kraciastą flanelową koszulę Pobiegłem poszukać jej namiotu. Niestety Nie znalazłem tam nic poza ciepłym jeszcze popiele w ognisku i wygniecionych śladach po namiotach Nawet nie wiem jak ona ma na imię. No cóż. A teraz jestem tutaj i tylko wspominam
  9. 0 punktów
    Mam chyba jedno i drugie Samouwielbienie u mnie się objawia tym, że jak ktoś mnie za pracę nie pochwali to chodzę i mówię do siebie "ale to zajebiście zrobiłeś" itp. Samozadowolenie to wiadomo
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...