Dziwny i zamyślony był ten wczorajszy wieczór a przecież nic nie zapowiadało tego. Miało być zwyczajne takie codzienne palenie ognia w ogrodzie, pieczenie kiełbasek i pokrojonych w cienkie
Plastry cukinii która bardzo w tym roku obrodziła i tak samo poplastrowanych patisonów. Lubię je chyba bardziej niż cukinię. Nie wiem czemu ale jak ja mam pokroić te warzywa to zawsze coś jest nie tak. Albo za grube albo za cienkie albo krzywe i koślawe. Na szczęście jest Zizi ze swoimi złotymi dłońmi i tym razem to ona wszystko przygotowała. BL przywiózł na swoim drewnianym wózeczku ze skrzypiącym jednym kółkiem drewienek z lasu a Rawik jak zwykle chłopak od porządków wyczyścił pięknie palenisko. Dobrze jest mieć takiego Rawika w swoim obejściu. Żeby tylko jeszcze nie był taki małomówny, zamknięty w sobie. Aniołek z mielonego mięska zrobiła cewa pici. Wymieszała słuszną porcję mięsa mielonego z pieprzem solom i chyba widziałem ze dawała jakieś zioła, zdaje się że był to rozmaryn i tymianek z naszego letniego zielnika. Potem gotowe mięsko podzieliła na trzy części. Do jednej dała paprykę ostrą i mieloną słodką a także posiekaną taką świeżą z jarmarku. Wymieszała a następnie na patyczkach do szaszłyków formowała z niego zgrabne porcje wielkości mniej więcej sporych knedli ze śliwkami. Podobnie postąpiła z pozostałymi częściami mięsa tylko że jedno było z posiekanymi pieczarkami a drugie z gorczycą. Bardzo lubię takie cewa pici w wykonaniu Aniołka i zawsze wybieram je na swój spodeczek niż sklepową wodnistą kiełbasę
Wieczór miał się już ku końcowi. Chłopaki wciąż spierając się w jakimś dziwnym dialekcie : ,, pożli do tomu chyba hra c w hinszyka,, Duszna pogoda chyba sprawiła że zawsze radosna Zizi tez szybko uciekła do siebie z bolącą głową i smutną miną
Patrzałem na zamyśloną twarz Aniołka. Chyba pierwszy raz w życiu widziałem ją taką. Jej właścicielka wiecznie zabiegana bo praca dom obowiązki. Wieczny pośpiech i walka o coś tam nie pozostawiały czasu na zamyślenie. Teraz było inaczej. W jej Oczach (dostrzegłem jakie one sa piękne) igrały odbite płomyki z płonących drew. Także na twarzy harcowały pomarańczowe migotki. Nikt z nas nie zakłócał ciszy swoimi słowami Po kryjomy dotykaliśmy się spojrzeniami uważając by nie spotkały się przypadkiem gdzieś w powietrzu jednak nie ustrzegliśmy się tego Trafiły na siebie nasze oczy. Przez krótką chwilę wpatrywaliśmy się w zuchwale. Nie wytrzymałem. Uciekłem wzrokiem na czarną plamę lasu tuż za naszym domem
-Dyziaczku Usiądź tu obok mnie.
Skąd ona wytrzasnęła takie zdrobnienie? Nigdy jeszcze nikt tak do mnie nie mówił i nie ukrywam ze bardzo mi się to podobało w cudownych zmysłowych lekko wilgotnych ustach Usiadłem obok Aniołka w bezpiecznej odległości by nie narażać się na jakaś niespodziewaną pokusę i być może utratę dziewictwa. Nic z tego. Przysunęła się do mnie bardzo blisko i podnosząc mi ramię wsunęła się pod nie spryciula.
-Myślisz że możemy tak?
Zapytałem cichutko oczekując potwierdzenia
-Nie gadaj tyle Dyziaczku tylko przytul mnie.
Przytulałem bardzo chętnie. Czułem jak drżał, jak coraz bardziej łączą się nasze ciała, myśli, motyle
-Wiesz Aniołku?
-Dyziek nie gadaj tyle. Na pogaduchy przyjdzie czas. A teraz…..
Jest to prawdopodobnie ostatni mój tekst przed urlopem. Zniknę zbyt szybko na zbyt długo i zbyt mocno będę tęsknił. Dziękuję Aniołku za cewa pici. Było pyszne nie wspominając o późniejszych zdarzeniach.
Zaglądajcie do domu i piszcie tu by nie uciekł gdzieś daleko za siódmą górę za siódme......